12/29/2013

Podsumowanie roku, czyli posty, do których być może chcielibyście wrócić

Podsumowanie roku, czyli posty, do których być może chcielibyście wrócić
   Już za parę dni, za dni parę... wymienimy kalendarze na nowe i wejdziemy w nowy, 2014, rok. Przyszedł więc czas na małe podsumowanie już właściwie minionego roku. Dziś chciałabym więc przypomnieć Wam kilka postów, które mogliście tu przeczytać na przestrzeni ostatnich 12 miesięcy i do których być może chcielibyście wrócić albo... przeczytać je po raz pierwszy, jeśli zaglądacie tu od niedawna :)

    Posty wybrane zostały całkowicie subiektywnie, a selekcja nie została oparta na żadnych blogowych statystykach czy podziałach. Jedynie dla większej przejrzystości dzisiejszego posta postanowiłam uporządkować wybrane wpisy w kilku kategoriach.

A więc- zaczynamy!


W kategorii Chicago-Illinois-USA:

Chicago, źródło

1) spacer po Chicago, podczas którego starałam się nie tylko pokazać najbardziej znane miejsca w Chicago, ale także zaproponować jedną z tras, którą możecie wybrać na wiosenno-letni spacer lub gdy zwiedzacie Chicago i chcecie zobaczyć "jak najwięcej w jak najmniej";

2) o znanych domach w Illinois- tu możecie dowiedzieć się, jakie sławne osoby mieszkają lub mieszkały w okolicach Chicago oraz poznać kilka domów, które znacie z filmów, a niekoniecznie wiedzieliście, że mieszczą się właśnie tutaj;

3) czy Polakom w Chicago brakuje polskości? Pod wieloma względami na pewno tak, ale przecież sporo tych polonijnych akcentów mamy!;

4) często dostaję pytania od Czytelników na temat tego,co trzeba zrobić, by zamieszkać w USA. Nie ma jednej odpowiedzi,bo każda sytuacja jest inna, każdy ma inne możliwości i inne bariery. Ale kilka ogólnych uwag,od których warto rozpocząć dalsze zdobywanie informacji, zamieściłam w poście amerykańskich możliwościach;

5) Chicago w obrazkach, czyli pierwsza część chicagowskich memów, które w czasem zabawny, czasem zaskakujący sposób ukazują życie w Chicago i tutejszą specyfikę.



W kategorii podróże:

źródło
1) Nowy Jork, cz.2, czyli jeden z postów opisujących nasz weekendowy wypad do Nowego Jorku. Było spontanicznie, intensywnie i wesoło :) Myślę, że część druga najlepiej oddaje klimat naszego wyjazdu i samego New York City, ale jeśli macie ochotę na więcej, to zapraszam do lektury pozostałych wpisów z nowojorskiej serii, które znajdziecie na przełomie maja i czerwca;

2) co zrobić w letni weekend? Może pojechać na biwak? Oto moja relacja z biwaku w przepięknej okolicy w Wisconsin;

3) początek września był dla nas bardzo intensywny. Pierwszy weekend spędziliśmy w St. Louis, w stanie Missouri. Kilka postów z tego wyjazdu znajdziecie we wrześniu,a kilka wciąż czeka na napisanie :) Dziś zachęcam Was do przeczytania o Cahokia Mounds, które moim zdaniem jest miejscem absolutnie magicznym, choć niestety, magię można poczuć chyba dopiero stawiając swoją białą stopę na tym starym, Indiańskim gruncie;

4) Key West, czyli fragment naszej podróży po Florydzie. Wybrałam akurat ten do dzisiejszego zestawienia, ponieważ chyba najbardziej oddaje klimat Florydy i jej różnorodność. Kto lubi czytać o słońcu, palmach i oceanie, ale także o dzikiej przyrodzie i parkach rozrywki, tego zachęcam do lektury także kilku innych florydzkich postów, które napisałam we wrześniu. Albo od razu kliknijcie w etykietę "Floryda", bo wpisów o tym pięknym stanie powstało znacznie więcej:) ;

5) skoro już mowa o podróżach, to może chcecie dowiedzieć się więcej o nieco innym sposobie zwiedzania? Taniego i ciekawego?:) Zapraszam na post o couchsurfing!


W kategorii różności:

1) jak wyglądały Stany w końcu XIX wieku, czyli czego dowiedzieć się możecie od Henryka Sienkiewicza. Pierwszy post z serii, która... nigdy nie została przeze mnie rozwinięta :) ale spokojnie, mamy czas!;

2) mój kobiecy manifest na koniec roku, czyli dlaczego nie warto przejmować się tym, co wskazuje nam waga;

3) o początkach mojej edukacji wyższej w USA, czyli jak wyglądała droga do amerykańskiego college'u;

4) dbajmy o nasz język! I błagam, nie popełniajmy takich obrzydliwych błędów!;

5) i jeszcze jeden post o języku, czyli o sytuacji, która dobitnie uzmysłowiła mi, dlaczego trzeba uważać, co mówi się po polsku, nawet za granicą...;

6) jak się okazało w komentarzach pod tym niepozornym postem, kondycja samochodów to sprawa mocno dyskusyjna. Kto by pomyślał?;

7) i ostatni w dzisiejszym zestawieniu, choć zdecydowanie jeden z najgłębiej pozostających w moim sercu, post o losie słoni, które przez człowieka stały się gatunkiem zagrożonym.




Pominęłam coś istotnego?:)


12/28/2013

Cho na plażę!

Cho na plażę!
   Jakiś czas temu Kasia na Rozdrożach ogłosiła plażowy konkurs.Wspaniały pomysł na przypomnienie lata w te krótkie, mroźne zimowe dni! Tak się rozochociłam oglądaniem pięknych plaż z całego świata, że postanowiłam i Wam przesłać trochę ciepła. Dziś nie będzie dużo pisania, ale trochę oglądania. Zapraszam Was bowiem do małej galerii amerykańskich plaż, które do tej pory udało nam się odwiedzić, a także... do obejrzenia krótkiego filmiku, będącego małą kompilacją najlepszych momentów z naszego ostatniego wyjazdu na Florydę. Tak więc podkręćcie grzejniki, załóżcie plażowe stroje, zróbcie drinki z palemką i... poczujcie wraz ze mną choć namiastkę lata :)

Myrtle Beach, South Carolina, wrzesień 2009
Myrtle Beach, South Carolina, wrzesień 2009
Fort Lauderdale, Florida, wrzesień 2011
Fort Lauderdale, Florida, wrzesień 2011
Key West, Florida, wrzesień 2011
Key West, Florida, wrzesień 2011
Miami Beach, Florida, wrzesień 2011
Key Largo, Florida, wrzesień 2011
Naples, Florida, wrzesień 2013
Caladesi Island, Florida, wrzesień 2013
Clearwater, Florida, wrzesień 2013


I czas na obiecany filmik (kliknijcie proszę w obrazek poniżej) :)

https://www.youtube.com/watch?v=y-9IKbZszZ8



I jak, cieplej trochę? :)

12/23/2013

A czy Ty byłeś grzeczny w tym roku?

A czy Ty byłeś grzeczny w tym roku?
    Jeśli przeprowadziłabym ankietę, w której spytałabym Was o to, co widzicie oczami wyobraźni myśląc o amerykańskim domu w okresie przedświątecznym, pewnie najwięcej głosów padłoby na skarpety zawieszone przy kominku oraz porozstawiane ołowiane żołnierzyki. No, może jeszcze lizaki w kształcie lasek, bardziej znane jako candy canes. Ale moi drodzy, czy ktoś z Was wskazałby na ukrytego małego wysłannika św. Mikołaja?

    Od kilku lat w USA coraz powszechniejsza staje się tradycja "Elf on the shelf", czyli ukrywania małego elfa, który ma za zadanie w ciągu dnia obserwować dziecko, a nocą wracać na Biegun Północny i donosić o jego uczynkach św. Mikołajowi. Owy elf pojawia się w domu zaraz po Thanksgiving i zostaje w nim aż do wigilii Bożego Narodzenia. Dziecko powinno samo zauważyć elfa, ale nie może go dotykać, gdyż wówczas czar pryśnie i elf przestanie być magiczny... czy jakoś tak :) Jeśli elf trafi do domu, w którym rodzice są nieco bardziej kreatywni, potrafi zmieniać swoją lokalizację każdego dnia, więc każdego dnia zabawa zaczyna się na nowo :) Jeśli komuś brak inwencji, zawsze może skorzystać z gotowych pomysłów, jak na przykład przedstawione TUTAJ.



    Wszystko zaczęło się w 2005 roku, kiedy ukazała się książka dla dzieci pt."The Elf on the Shelf: A Christmas Tradition", potem była krótka animacja i kariera Elfa na Półce zaczęła nabierać tempa. Cóż, myślę, że to żaden nowy koncept- czyż nie wszyscy byliśmy jeszcze nie tak dawno ostrzegani, żeby być grzecznym, bo Mikołaj patrzy i wszystko widzi? Niemniej, chyba jednak podoba mi się pomysł mikołajowego elfa. Jeśli rodzice faktycznie są kreatywni, może to być całkiem przyjemna rodzinna tradycja, a pomysły na ukrycie elfa mogą być ze śmiechem wspominane podczas kominkowych opowieści wiele lat później... Inna sprawa, że te gotowe elfy jak dla mnie są okropnie brzydkie i chyba wolałabym uszyć takiego mikołajowego stworka sama, niż dawać dziecku taką komercyjną szmatkę...

   A jak tam Wasze uczynki w minionym roku? Kto zasłużył na prezent, a kto na rózgę?:) Powiem Wam coś w sekrecie- Mikołaj wszystko wie, może Wy nie widzieliście u siebie elfów, ale one na pewno skrywały się na Waszych półkach :)


    MERRY CHRISTMAS!



12/17/2013

Jestem gruba i dobrze mi z tym!

Jestem gruba i dobrze mi z tym!
    To samo jest i w Polsce, i w USA. I pewnie w jeszcze całkiem sporej części innych państw na świecie. Żyjemy w tak pochrzanionej mentalnie kulturze, że kiedy tylko ktoś wypowie, niczym klątwę, słowo: "przytyłam", zaraz spada na niego, a właściwie częściej na nią, cała lawina słów politowania i współczucia, a wokół czuć atmosferę ogromnej tragedii. Bo przecież w naszym świecie nie wypada przytyć. Nie wypada mieć nawet jednego zbędnego kilograma. Nie wypada się przyznać, że się nie odchudzamy. Trzeba być chudym, bo szczupły to już za gruby, a kto chudy nie jest, ten jest leniem, obżarciuchem lub też przeklętym przez los człowiekiem. W najlepszym wypadu cierpi po protu na jakąś straszną chorobę, przez którą nie może schudnąć. I zupełnie bez znaczenia jest fakt, jak ta osoba wyglądała... zanim przybrała na wadze.

    Dlaczego tak mnie to drażni? Nie zaskoczę nikogo- bo dotknęło bezpośrednio mnie. Całe życie byłam chudzielcem i bardzo chciałam przytyć. Chociaż żeby zakryć kościste ramiona czy wystającą miednicę. Jadłam fast-foody i inne tuczące rzeczy. I nic! Im bardziej się starałam, tym jeszcze bardziej chudłam! Ot, taka moja uroda i już- pomyślałam i pogodziłam się z faktem, że całe życie będę oscylowała na granicy niedowagi.

     Aż pewnego dnia skończyłam 25 lat.I wtedy spełniła się przepowiednia mojej nieco starszej koleżanki: "Zobaczysz, jak skończysz 25 lat, to przemiana materii tak ci siądzie, że jeszcze będziesz chciała schudnąć". Bach, i stało się. Minęło kilka miesięcy, a mi przybyło 10 kg. DZIESIĘĆ KILO!

    I co teraz? Cieszyć się, bo przecież chciałam przytyć, czy może płakać w obliczu takiej tragedii jaką jest przybranie na wadze? Ok, przyznam- na początku czułam się nieswojo, bo moje ciało naprawdę się zmieniło i trzeba było się w nim na nowo odnaleźć. A w tym odnajdywaniu się na nowo w moim własnym przecież ciele wcale nie pomagały mi uwagi typu: "O, przybyło Ci w boczkach", "trochę przytyłaś, nie jest źle, ale nie jedz więcej" czy też "wiesz, mam super dietę". Do czego to doprowadziło? Oczywiście do kompleksów. No bo skoro nagle wszyscy zaczęli tak zwracać uwagę na moje kilogramy, to chyba coś jest nie tak?


    Teraz już się z tym uporałam i doskonale zdaję sobie sprawę, że ważę tyle, ile powinnam. Jestem mniej więcej pośrodku przedziału prawidłowego BMI. I czuję się naprawdę dobrze. Nie mdleję, nie słabnę, mam więcej siły i energii. Ale czy wypada to mówić na głos? Przecież teraz każdy się odchudza! Ostatnio, kiedy jedna znajoma przyznała, że "musi się wziąć za siebie", a ja z szerokimi ze szczerego zdumienia oczami zapytałam, z czego ona chce się odchudzać, odparła: "zawsze się coś znajdzie".

    Ano, znajdzie się! Bo jak ma się nie znaleźć, skoro wszystkie czasopisma atakują nas kolejnymi dietami-cud, połowa programów telewizyjnych lansuje modę na chudość, a 3/4 naszych znajomych jako niezawodny temat do dyskusji uważa najnowsze trendy żywieniowe i ćwiczenia na płaski brzuch?



    Żeby było jasne- nie mam absolutnie nic przeciwko zdrowemu trybowi życia, racjonalnej diecie i codziennej porcji sportu. Uważajmy na to, co jemy, by dostarczać organizmowi potrzebnych elementów, a nie dlatego, że kolejna kaloria zniszczy naszą dietę. Ruszajmy się dla zdrowia i dobrego samopoczucia, a nie tylko po to, żeby zrzucić "oponkę".

    Ale do jasnej cholery, przestańcie zamęczać nas tymi wszystkimi anorektycznymi poglądami na figurę, a my, drogie kobietki, bądźmy bardziej wyrozumiałe- i dla siebie samych, i dla innych.Czy warto wpędzać się w bezsensowne kompleksy? Przecież nie ma jednego ideału urody, a skoro podobamy się samym sobie, to spodobamy się i innym :)





Nie po emigrancku dzisiaj, ale po kobiecemu, a co! :)

12/10/2013

Coraz bliżej Święta!

Coraz bliżej Święta!

     Jakby nie patrzeć, do Bożego Narodzenia już tylko 2 tygodnie... Nie mam pojęcia, jakim cudem ten rok tak szybko zleciał!
  
    Wprawdzie katoliczką nie jestem, ale Boże Narodzenie obchodzę- nie ze względów religijnych oczywiście, ale dlatego, że uważam to za bardzo przyjemną, rodzinną tradycję. Ciepło się robi na sercu, kiedy wspominam przygotowania do wigilii z czasów, kiedy byłam dzieckiem.... Zapach gotowanego przez babcię barszczu i ryby po grecku zrobionej najczęściej ze szczupaka złowionego dzień wcześniej przez dziadka.... Wspólne śpiewanie kolęd, składanie życzeń.... Kiedy tak łatwo dawałam się nabrać, że muszę się schować w pokoju, bo św. Mikołaj zaraz przyjedzie... Zawsze lubiłam Święta Bożego Narodzenia właśnie ze względu na to ciepło rodzinne, którego tutaj, za granicą, najbardziej mi brakuje.

    Jest też trochę tak, że odkąd wyjechałam z Polski, magia Świąt jakoś ode mnie uciekła.Czy to przez brak rodziny? A może przez galopującą komercjalizację i wysyp ozdób świątecznych w sklepach już pod koniec lata?

    Magii nie odczuwam, ale zauważam wszelkie znaki na niebie i ziemi zwiastujące rychłą wigilijną wieczerzę... I czasem daję się tym znakom wciągnąć we wspólną grę :)

W pierwszej połowie listopada w Chicago spadł pierwszy śnieg... Wprawdzie na drugi dzień już nie było po nim śladu, ale nawet to chwilowe zabielenie krajobrazu sprawiło, że poczułam się już z lekka grudniowo :)


     Raptem kilka dni później zaczęłam zwracać uwagę na świąteczne dekoracje wyłożone na sklepowych półkach, jak np. w Target:



    Kilka dni później miejscy dekoratorzy, architekci zieleni czy też może osoby z innym stanowiskiem, zaczęli przyozdabiać drzewka... Pięknie, ale czy aby nie za wcześnie? Przecież jeszcze nawet nie było Święta Dziękczynienia!


    Zaraz po Święcie Dziękczynienia listopad przypomniał nam, że za rogiem czeka już jego brat grudzień i... zaczęły się przymrozki...


... przymrozki- niektóre dość ostro dające w kość, jak na przykład dzisiaj: -15 st. C!!! Ale są też plusy- choćby te przepiękne malowidła malowane na szybach przez białobrodego Dziadka Mroza :)


Ale wróćmy jeszcze na chwilę do przełomu listopada i grudnia! Otóż, wraz z miejskimi dekoracjami pojawiły się zimowe atrakcje w centrach handlowych i popularnych turystycznych miejscach. Na przykład na Navy Pier można sobie zrobić zdjęcie w śniegowej kuli :)


   Natomiast w amerykańskich domach jak grzyby po deszczu zaczęły pojawiać się udekorowane choinki. Jedne okazalsze, a inne... bardziej minimalistyczne, jak ta:


W końcu stwierdziliśmy, że chyba czas najwyższy i na naszą choinkę! No ale jak to tak ubierać choinkę, nie będąc wcześniej na kiermaszu świątecznym? Tradycji stało się więc zadość i w miniony weekend odwiedziliśmy Christkindlemarket :)



największa kolejka jak zawsze do grzanego wina :)
w sklepie z niemieckimi słodyczami

żydowska menora- z okazji przypadającej akurat Chanuki
nie mogło nas zabraknąć w sklepie z bombkami :)

a na koniec- francuski naleśnik z nutellą i owocami oraz obowiązkowo jabłkowy cydr!

A z takimi oto zdobyczami wróciłam do domu:


I można już było zacząć ubierać choinkę:) W tym roku zdecydowaliśmy się na mniejsze niż zwykle drzewko, które w takiej oto odsłonie będzie nam przyświecać aż do Trzech Króli:



   A już na sam koniec.... jedno bardzo ważne pytanie! Natknęłam się na nie dziś na ulicy i postanowiłam także Wam dać do myślenia :) więc...




A jak Wam mija grudzień? :)


12/06/2013

Kto wygrał amerykańskie cuksy?

Kto wygrał amerykańskie cuksy?
    Dziś mikołajki, więc zgodnie z obietnicą- także ogłoszenie zwycięzców w urodzinowo- mikołajkowym konkursie, w którym nagrodą główną jest paczka amerykańskich słodkości :)


12/01/2013

5 wydarzeń, których nie możesz ominąć w grudniu

5 wydarzeń, których nie możesz ominąć w grudniu
   I zaczął się grudzień. Cukierkowy konkurs dobiegł końca, już niedługo losowanie i ogłoszenie zwycięzców. Ale żeby nie było Wam nudno i czas szybciej zleciał do podchoinkowych prezentów, zapraszam Was na grudniowe zestawienie najciekawszych wydarzeń w Chicago, choć nie tylko dostępnych tutaj :) Będzie trochę polonijnie, trochę świątecznie i trochę... półnago :) Zapraszam!

11/30/2013

Coraz bliżej święta, czyli o Kiermaszu Bożonarodzeniowym w Chicago

Coraz bliżej święta, czyli o Kiermaszu Bożonarodzeniowym w Chicago
    Za nami Święto Dziękczynienia, za moment przewrócimy kartkę kalendarza na grudzień, a to oznacza, że można już otwarcie zacząć mówić o przygotowaniach do Świąt Bożego Narodzenia i budowaniu świątecznej atmosfery :) A jeśli mowa o świątecznej atmosferze, to nie może być inaczej- trzeba napisać o świątecznych jarmarkach!

11/28/2013

Radosnego Święta Dziękczynienia!

Radosnego Święta Dziękczynienia!
    Dotarliśmy niemal do końca listopada, co oznaczać może tylko jedno- przyszedł czas na najpopularniejsze amerykańskie święto- Święto Dziękczynienia. O Thanksgiving udało mi się popełnić całkiem składny post rok temu, więc kto jest ciekaw, o co w ogóle chodzi z tym całym dziękczynieniem, tego odsyłam TUTAJ.


11/23/2013

Błędy językowe Polonusów, które drażnią najbardziej

Błędy językowe Polonusów, które drażnią najbardziej

  

 "A nade wszystko szanuj mowę twą ojczystą, nie znać języka swego – hańbą oczywistą."  
Franciszek Ksawery Dmochowski


    Nie, nie skończyłam filologii polskiej. Nie uczęszczałam też na żadne kursy profesora Miodka, choć na jednym wykładzie byłam, kiedy to największy znawca jezyka polskiego zjawił się na Wydziale Prawa I Administracji US, by wygłosić prelekcję na temat języka prawniczego... Niemniej, zamiłowanie do języka polskiego mam w sobie od dziecka i kiedy tylko słyszę, jak ktoś bez litości kaleczy nasz piękny język ojczysty, to nóż mi się w kieszeni otwiera, a jeszcze częściej "gęba" i poprawić takiego delikwenta muszę. Wiem, niekulturalne to, ale tak już mam. Szczególnie jak to bliska osoba jest i nie chcę, żeby taki poziom językowy prezentowała.

11/21/2013

Moja droga do college

Moja droga do college
    Jak zapewne wiecie z mojego profilu, w Polsce skończyłam studia prawnicze. Fajne studia, bardzo ciekawe, otwierające oczy na wiele rzeczy i na ogół będące dobrym początkiem przyjemnej kariery zawodowej. Problem w tym, że w USA mój dyplom jest praktycznie bez znaczenia. Ok, jest przecież coś takiego jak nostryfikacja.... ale jak niby uznać na przykład polskie prawo cywilne w systemie amerykańskim, zupełnie innym od europejskiego? Jak sami widzicie, prawnicy nie mają ciekawego początku w USA.

    Postanowiłam więc zdobyć amerykańskie wykształcenie. Edukacja wyższa w USA to coś zupełnie innego niż w Polsce! Trochę czasu i nerwów zajęło mi połapanie się w tym systemie, a i tak na wiele pytań wciąż nie znalazłam odpowiedzi. Tak czy inaczej, w styczniu zaczynam swoje pierwsze zajęcia i jestem z tego powodu bardzo podekscytowana :) Myślę, że moja szkoła będzie przyczynkiem do kilku postów o systemie amerykańskiej edukacji, ale dziś postanowiłam Wam opowiedzieć, jak to wszystko zaczęło się w moim przypadku i jakie etapy musiałam przejść do tej pory.

11/16/2013

Zgarnij cuksy, czyli urodzinowo-mikołajkowy konkurs u Emigrantki

Zgarnij cuksy, czyli urodzinowo-mikołajkowy konkurs u Emigrantki
    Tak jak zapowiedziałam w ostatnim, urodzinowym, poście, mam dla Was małą niespodziankę z okazji drugich urodzin bloga. Postanowiłam zorganizować mały konkurs, w którym nagrodą główną będzie  

paczuszka z amerykańskimi słodyczami :)


11/14/2013

Już 2 lata jesteśmy razem!

Już 2 lata jesteśmy razem!
    To niesamowite, jak szybko zleciały 2 ostatnie lata... Wciąż pamiętam ten dzień, kiedy postanowiłam pisać bloga i jak Daniel, znając mój zapał, powiedział: "Fajny pomysł, tylko nie skończ na 3 postach". A tu proszę! Pamiętnik Emigrantki doczekał się 213 postów! Blog odwiedziliście ponad 150 tysięcy razy, zostawiając przy tym przeszło 2,5 tys. komentarzy. Ponad 260 z Was postanowiło publicznie obserować, a prawie 280 polubić Pamiętnik na FB. Dla wielu to tylko liczby, ale mi one przypominają, jak wiele osób postanowiło oddać każdego dnia, tygodnia, czy choćby miesiąca chwilkę swojego czasu, by do mnie zajrzeć. I za to jestem Wam bardzo wdzięczna! Mam nadzieję, że w następnym roku nadal będziecie mi towarzyszyć, może nawet jeszcze liczniej. A z okazji urodzin bloga przygotowałam dla Was małą niespodziankę, o której napiszę już w najbliższym poście :) Zatem, do przeczytania!


11/12/2013

Chicago Memes #2

Chicago Memes #2
   Już trzy miesiące minęły odkąd po raz pierwszy postanowiłam zaserwować Wam porcję chicagowskich memów. Jeśli wierzyć statystykom, post Wam się spodobał, więc przygotowałam dla Was kolejny zestaw krążących po Internecie obrazków, przedstawiającyh w nieco inny sposób Wietrzne Miasto. Gotowi na jesienny ranking? To zaczynamy!


Miejsce 10. Wyprowadzają moją rybę po deszczu w Chicago.


   O tak, pogoda w Chicago to zdecydowanie temat na dłuższą pogawędkę, o czym pewnie większość z Was już wie czytając bloga czy chociaż poprzedniego posta "Chicago Memes". Skrajności są tutaj na porządku dziennym. Pamiętacie kwietniową ulewę, kiedy po nocnym oberwaniu chmury ludzie wyciągnęli z garaży kajaki? Ryby też na pewno można było wyprowadzać na spacer :)

Miejsce 9. Jesteś z Chicago? Nieprawda. Jesteś z przedmieść.


   Chicago to bardzo duże miasto, ale i przylegające do niego przedmieścia nie mają się czego wstydzić. Muszę w tym miejscu zaznaczyć, że określenie "przylagające" należy traktować bardzo dosłownie. W bardzo wielu miejscach jest bowiem tak, że stojąc po jednej stronie ulicy jesteśmy w Chicago, natomiast po przejściu przez jezdnię znajdujemy się już w sąsiednim miasteczku. Nie ma więc co się dziwić, że wielu mieszkańców przedmieść dla ułatwienia mówi, że jest z Chicago. A patrząc na ilość i wielkość owych przedmieść można tylko wyobrazić sobie, jak wiele jest takich osób i jak w takiej sytuacji prawdziwy jest powyższy obrazek.

Miejsce 8. Polub to, jeśli kiedy byłeś młodszy myślałeś, że Chicago jest stolicą Illinois.


   Pf, ja będąc już praktycznie dorosła, a jeszcze przed przylotem do USA, nie wyobrażałam sobie, że tak duże i znane miasto miałoby nie być stolicą stanu! :P A jednak! To teraz, moje Bystrzaki, pytanie- skoro nie Chicago, to co jest stolicą Illinois? :) Mała podpowiedź- to miasto jest bardzo silnie kojarzone z Abrahamem Lincolnem.

Miejsce 7.  "Domowej roboty" smarowidło jabłkowe


   Urokiem Chicago jest fakt, że mieszka tu bardzo dużo obcokrajowców. Jedni mówią po angielsku niemal jak rodowici Amerykanie, inni kaleczą język, ale w gruncie rzeczy dobrze sobie radzą, a jeszcze inni... tworzą swój własny angielski :) I wierzcie mi, z tego typu błędami językowymi można bardzo często spotkać się w chicagowskich sklepach! I czasem naprawdę trzeba chwilę się dobrze zastanowić, by odgadnąć, co autor miał na myśli :)

Miejsce 6. Rzeka Chicago... niebezpieczniejsza niż Amazonka!


Co tu dużo mowić... woda nie nadaje się do żadnego kontaktu z ludzkim ciałem i już! :)

Miejsce 5.  Illinois, miejsce gdzie jest w porządku nosić krótkie spodenki i zimowy płaszcz w tym samym czasie.


   Sposób ubierania się Chicagowian to temat na oddzielnego posta, do którego zbieram się już zresztą bardzo długo. Mówiąc krótko- ich wyobrażenie o właściwym sposobie ubrania jest zupełnie inne od polskiego. No bo niby czemu by nie wyjść w piżamie do sklepu? Czemu latem nie chodzić w UGG? A zimą nie odśnieżać podjazdu w t-shircie i klapkach? Śmiejecie się z polskiej przypadłości, jaką jest zakładanie skarpetek do sandałów? To co powiecie na skarpetki do klapek i wyjście w takim "outficie" na ulicę, do szkoły czy sklepu? Jak widzicie, w Chicago moda jest bardzo specyficzna, szorty i płaszcz nie są więc niczym wykraczającym poza tutejszą specyfikę :)

Miejsce 4. Nie mam pewności, czy to plan "Transfomers 3", czy południowa strona Chicago.


    To prawda, w większości południowa strona Chicago nie zachęca do samotnych, wieczornych spacerów, za to nieruchomości są tam zaskakująco tanie... Jednak nie z tego powodu wybrałam powyższy obrazek... wiedzieliście, że latem w Chicago kręcona była kolejna część "Transformersów"? Mam nadzieję, że kiedy już film wejdzie do kin wybierzecie się, by go zobaczyć i mów powiedzieć: "O, widziałem/am to miejsce u Emigrantki!" :)

Miejsce 3. Wszyscy znamy kogoś, kto mówi: "Będę około 7", po czym pojawia się około 9.


   Zawsze ceniłam sobie punktualność, zarówno swoją, jak i innych. Rozumiem, że można czasem spóźnić się 5 czy 10 minut, ale nagminne lub nadmierne spóźnialstwo było dla mnie zawsze brakiem szacunku dla osoby, z którą jesteśmy umówieni. Z tego powodu wdrażanie się w Chicagowskie życie sprawiło mi sporo trudności. Bowiem tutaj nikt nie przychodzi na umówioną godzinę! Wierzcie mi, to był jeden z najgorszych elementów szoku kulturowego, z jakim przyszło mi się zmierzyć! Teraz już nauczyłam się, że kiedy umawiasz się z kimś na daną godzinę, dolicz sobie przynajmniej pół godziny i dopiero potem zacznij oczekiwać tej osoby. Ot, taka brzydka przypadłość Chicagowian. Kiedyś myślałam, że dotyczy to tylko Polonusów, ale jak widać problem zatacza dużo szersze kręgi.

Miejsce 2. W Kanadzie używa się specjalnych naklejek, aby spowolnić auta. W Chicago, używamy efektu 3D.

    To żeście odkryli Amerykę! W Polsce te metody stosuje się odkąd pamiętam. I to na większą skalę! :)

   A tak serio- drogi w USA są naprawdę niezłe. Na szczególną pochwałę zasługują autostrady, dzięki którym droga nawet na drugi koniec Stanów Zjednoczonych jest przyjemnością. A autora obrazka zapraszam do Polski :)

Miejsce 1. Niedługo.


   Oj tak, w kościach czuję, że zima już niebawem pokaże nam, na co ją stać. Jeszcze tydzień temu w Chicago grzało przyjemne słoneczko, ale po wczorajszych opadach śniegu, o których informowałam na FB, i dzisiejszym przymrozku śmiem twierdzić, że jesień już długo nie potrwa....




Copyright © 2016 Pamiętnik Emigrantki , Blogger