6/18/2013

Uważaj co mówisz!

   Jechałyśmy dziś z koleżanką autobusem i rozmawiałysmy między sobą po polsku. Obok nas siedział Afroamerykanin w wieku na oko ok.30-35 lat. W pewnym momencie spytał nas: "Jesteście z Polski?". Spytał po polsku. Nie powiem, zdecydowanie było to moje zaskoczenie dnia! Usłyszeć całkiem poprawną polszczyznę od Afroamerykanina w USA to zdecydowanie nie rzecz codzienna... Jak się okazało, nasz współpasażer przez 5 lat studiował w Krakowie i dopiero rok temu wyjechał do USA. A z pochodzenia jest pół Nigeryjczykiem, pół Brazylijczykiem, czyli też całkiem ciekawie (przynajmniej w jego przypadku określenie "Afroamerykanin" ma sens, bo większość Czarnych mieszkańców USA Afryki na oczy nie widziała...). Zapytałam oczywiście, jak podobało mu się w Polsce. Zgadnijcie, co odpowiedział! Że tak, było fajnie, ale najbardziej tęskni za polskim jedzeniem, szczególnie bigosem, bo to polskie jedzenie, które mozna dostać w Chicago w ogóle się z tamtym nie równa! :D


     W pierwszej chwili, kiedy wyszło na jaw, że ów Pan rozumie język polski, pomyślałam: "O rety, jak dobrze, że rozmawiałyśmy kulturalnie i na jakieś sensowne tematy!". Tymczasem prawda jest taka, że w Chicago trzeba cały czas uważać na to, co mówi się po polsku... Jest to taka mała pułapka- wydaje nam się, że jesteśmy w obcym kraju, więc w języku ojczystym możemy mówić śmiało co nam ślina na język przyniesie, obgadywać mijanych w sklepie czy na ulicy ludzi albo używać niecenzuralnych słów. Nic bardziej mylnego! Czasem można być w szoku, jak wiele wokół nas jest Polaków albo, co pokazał dzisiejszy dzień, ludzi mówiących po polsku, po których byśmy się tego nigdy nie spodziewali!
   Niestety, wielu Polaków o tym nie pamięta i w miejscach publicznych wychodzi z nich ta część natury, którą na ogół pokazuje się tylko w domu albo nawet wcale. Nie raz byłam świadkiem, gdy np. w sklepowej przymierzalni słychać było głos matki skierowany do dziecka: "Patrz jak to k...a zakładasz!". Oczywiście przykładów, niekoniecznie tak drastycznych, można by mnożyć i mnożyć.

   Tak więc, drodzy Polacy, uważajcie na swój język, nawet jeśli jesteście za granicą i wydaje Wam się, że nikt poza Waszym rozmówcą Was nie zrozumie!


A tak a propos tej naszej polskości, to od kilku dni chodzi za mną, aby obejrzeć "Ogniem i mieczem"... Może to jest własnie to, co powinnam zrobić dzisiejszego popołudnia? :)


19 komentarzy:

  1. świetnie napisałaś .. oj tak po prostu trzeba szanować swoje słowa niezależnie od języka :^)

    serdeczne pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem szczerze, że ja nie potrafię tak obgadywać kogoś bezczelnie na niego patrząc i w jego pobliżu, nawet jeśli jestem w obcym kraju i spodziewam się, że osoba mnie nie rozumie. Sama kiedyś doświadczyłam czegoś podobnego, kiedy byłam za granicą. Jakiś Polak myślał, że w Niemczech drugiego Polaka nie spotka i za moimi plecami zaczął coś gadać do swojego kolegi na mój temat...

    OdpowiedzUsuń
  3. a co powiecie o takiej wiazance:
    "wiesz, dostalam ostatnio fajny job, troche poklinuje ale sie nawet nie zmecze, no i moja boska jest extra, nawet z nia poszlam wczoraj na szaping i kupilysmy extra ciuchy na sejo"
    Jezyk jezykiem, ale chyba lepiej komus dupe obrobic czysta polszczyzna za jego plecami niz prowadzic rozmowe jak kaleka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, takie wiązanki to też niestety codzienność!

      Usuń
  4. Trzeba uwazac wszedzie, nie tylko w popularnych miejscach jak Chicago czy Niemcy. Spotkalam "rodakow" ktorzy k--wami rzucali i autochtonow obgadywali w Malezji i w Indiach i na lotnisku w Dubaju, i moje slynne juz spotkanie z polska ekipa w Nikko.
    Ale najnieprzyjemniejsza sytuacje mialam chyba w 2005 roku w Tokio w jednym z bardziej gornopolkowych departamentow. Wtedy Japonia byla rajem dla hostess i innych pan do towarzystwa ze wschodniej Europy, w tym tez z Polski. Dwie takie lale przymierzaly okulary sloneczne na stoisku Chanelu i glosno i wyraznie sie zastanawialy, ktora pare by tu zwinac i jak. I tak sobie planowaly kradziez w sklepie zaraz obok mnie. Po polsku.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kilka razy zdarzyło mi się słyszeć polski język we Francji i nie zawsze oczywiście był to polski rynsztokowy, ale niestety często:))

    Buziaki!:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Na Cyprze tez jest masa Polakow, naslucham sie ciekawych historii zwlaszcza w autobusie jak jakies dziewoje opowiadaja przez telefon historie ostatniej nocy;)

    Jest tez tu multum Bulgarow, a ze ja znam bulgarski to rowniez mimochodem rozumeim wiele konwersacji. Kiedys mialam taka przygode: razem ze znajoma angielka weszlysmy do sklepu, bylo 5 min do zamkniecia i sprzedawczyni jedna do drugiej po bulgarsku powiedziala a te ""idiotki czego chca jak juz zamykamy", to ja jej pieknie odpowiedzialam, ze tylko wode poprosze:)opad szczeny na maxa!

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj znam to i ja;) W Niemczech spotkac to mozna na kazdym kroku. Naszych rodakow jest tutaj dosyc duzo a wydaje sie niektorym z nich, ze nikt ich nie rozumie:(

    OdpowiedzUsuń
  8. oj tak oj tak - temat rzeka! U mnie też Polonia bardoz liczna i nasłuchałam się już pięknych wiązanek. Czasami jest śmieszne, czasami cżłowiek nie wie, gdzie ma uszy schować. Najfajniejsze są rozmowy mamusiek z pociechami - "Davidku nie dostaniesz lolipopka, bo nie zjadłeś dinerka!"..:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Prawda ;) Gdziekolwiek ruszymy się za granicę jest duuze prawdopodobieństwo, że trafimy na rodaka, więc trzeba uważać co się mówi ;)
    Pozdrawiam Paweł
    http://twojwybortwojaprzyszlosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Trafna refleksja. Często zapominamy, że kultura osobista obowiązuje nas pod każdą szerokością geograficzną. Od siebie dorzucę, że bardzo mi się nie podoba, jak Polacy śmiecą gdzie popadnie. Nie mój kraj, więc mam wszystko w nosie... Smutne ale niestety bardzo prawdziwe...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O przywarach Polaków można by mnożyć przykladow a mnożyć niestety :( Ja wielokrotnie spotkałam się z tym, że jakaś banda naszych rodaków zostawiała syf po sobie na plaży w Chorwacji, mimo, że co kawalek stał smietnik. Druga sprawa to to, jak traktują np. personel hotelowy jak służących "przyjechalem ja, wielki Polak, na wakacje, wiec klaniajcie sie i robcie co karze!" :P

      Usuń
    2. edit: każę! (nie - karzę :D) haha :) sorry

      Usuń
  11. mogę się troszkę narazić więc z góry przepraszam ale smutno mi jakoś czytając o nas Polakach
    skromnym zdaniem chciałbym zapytać czy na prawdę tylko my mamy monopol nad mowę z rynsztoka, śmiecenie, kradzenie ze sklepów, sprzedawanie swego ciała i tak dalej .. tak sobie myślę z obserwacji w podróżach po świecie, że notujemy się jako naród po prostu gdzieś pośrodku razem z wieloma innymi.. jak zawsze pewna rzucająca się w oczy mniejszość sprawia wrażenie większości ale to nie jest tylko bolączka Polaków .. natomiast myślę, że mamy tendencję do patrzenia na siebie przez lupę i koncentrowania się na tym co negatywne .. a wiele pozytywnych cech nam ucieka
    pozdrawiam słonecznie :^)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie nararzasz sie nikomu. W pewnym sensie trafna obserwacja. Ale z drugiej strony, bardzo trudno jest zauwazyc pozytywne cechy, bo Polacy z pozytywnymi cechami zazwyczaj siedza cicho i zyja/podrozuja sobie spokojnie. Czasami mi sie wydaje, ze to dlatego, ze nie chca byc uwazani za Polakow i sprowadzani do najnizszego wspolnego mianownika. A dzieki przypadkom bez kultury, czyli tym najbardziej glosnym i widocznym, niestety, ten wspolny mianownik jest bardzo niski.

      Usuń
    2. Droga dwakoty .. rozumiem co masz na myśli . być może jest taka tendencja ale obca mi .. szedłem na El Camino de Santiago z polską flagą na plecaku podobnie jak w Patagoni tak jak kanadyjczycy czy belgowi i inni ze swymii czułem się z tym bardzo dobrze . .dostawałem wiele pozdrowień od wielu innych wędrowców właśnie dlatego, że niewielu polaków wcześniej spotykali na drodze ..
      tak na pewno jest głośna mniejszość, która i mnie irytuje ale nie jestem pewien czy ona jest inna od brytyjskiej (nie wiem czy znasz pijackie eskapady brytyjczyków do Hiszpani czy na wieczory 'kawalerskie' do Europy Wschodniej - straszne się zachowują) czy niemieckiej kiedy już sobie popiją i regulatory głośności już im padną
      słoneczne pozdrowienia jeszcze w pierwszym dniu lata u mnie :^)

      Usuń
    3. Mnie taka tendencja tez jest obca, i moze dlatego tylu ludzi jest zaskoczonych, kiedy dowiaduja sie, ze maja w swoim gronie Polke :-)
      Pierwszy dzien lata, powiadasz? U nas w koncu leje!

      Usuń
  12. Dla równowagi dyskusji dopowiem, że Francuzi też się czasami nie potrafią zachować. Skusiłam się kiedyś na jednodniowe zwiedzanie z Francuzami terenów Hiszpanii. W południe cały autokar udał się na obiad do restauracji. Jedzenie było wliczone w cenę wycieczki, należało zapłacić za napoje. Po obiedzie większość Francuzów wyszła bez płacenia. W rezultacie biedna młodziutka kelnerka biegła za nami aż do autokaru, żeby wyegzekwować naleznosć... Nic dodać, nic ująć... Myślę, że Polak dlatego łatwiej zauważa belkę w oku drugiego Polaka, ponieważ czuje z nim większą więź, czuje się dotknięty wątpliwym zachowaniem swojego rodaka. Tak jak w rodzinie, czasami jesteśmy dla siebie zbyt surowi, ale też łatwiej wybaczamy pewne potknięcia ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Mysle, ze nie jestesmy gorsi czy lepsi od innych nacji,my na swoich zwracamy szczegolna uwage.Tych zle sie zachowujacych jest nie duzy margines,problem w tym,ze ich widac i slychac, natomiast czla reszta zachowuje sie poprawnie i na nich nie zwracamy uwagi,Mieszkam poza Polska juz 26 lat w srodowisku w ktorym sie obracam nikt nie przeklina,nikt nie chodzi pijanybbardzo starannie po sobie sprzataja np.w kawiarni.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Pamiętnik Emigrantki , Blogger