4/07/2013

Polonijne akcenty

   Jak zapewne wiecie, aglomeracja chicagowska jest największym skupiskiem Polonii na świecie- szacuje się, że w stanie Illinois mieszka ok 1 mln osób polskiego pochodzenia, z czego zdecydowana większość właśnie w Chicago i na jego przedmieściach. Nie powinien więc dziwić fakt, że na każdym kroku widać jakieś nasze "ślady". I nie mówię tu nawet o wszędzie słyszanym języku polskim, znajomo brzmiących nazwiskach w polityce czy biznesie, ani nawet o polskich flagach często powiewających przed domami.

   O tym poście myślałam już od dawna, przy okazji porobiłam trochę zdjęć, jednak jakoś ciężko było mi się do niego zabrać. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze, więc dziś zapraszam do obejrzenia, jakie ślady polskości łatwo zobaczyć na chicagowskich ulicach. Od razu zaznaczam, że jest to jedynie drobna namiastka, kropla w morzu, więc niewykluczone, że z czasem pojawią się kolejne posty w tym temacie.

Zacznę od tego, jak "udzielamy" się na ulicach, dosłownie. Otóż, w Chicago można znaleźć kilka miejsc, gdzie fragmenty ulic nazwane są honorowo. Mamy więc "Polish Village", w okolicach ulic Milwaukee i Central Park, ale mamy także dość kontrowersyjną drogę... Lecha Kaczyńskiego, nazwaną imieniem byłego prezydenta, jak nietrudno się domyślić- po katastrofie smoleńskiej.




Praktycznie w całym mieście można znaleźć polskie sklepy. W większości są one tak zaopatrzone, że niejeden sklep w Polsce mógłby brać z nich przykład. Mamy więc stały dostęp do polskich wędlin i kiełbas, alkoholu, oraz innych produktów. Nie zapomnę zdziwienia naszych przyjaciół z Polski, którzy otwierając naszą lodówkę liczyli na same amerykańskie produkty, a tymczasem ujrzeli tam mleko "Łaciate", masło "Roślinne", "Smakiję" czy pasztet Agryfu :) Oczywiście, nie ma tu wszystkiego, co było dostępne w Polsce i za niektórymi produktami już tęsknimy- np. za mleczkiem w zielonej tubce, batonem "Maxi King", czy niektórymi piwami, jak nieosiągalny tu Żubr, olsztyńska Wiśnia w piwie, czy nasz szczeciński Bosman :) Ale nie jest źle, braki nadrabiamy amerykańskimi produktami, które wcale nie ustępują polskim wyrobom.

stoisko mięsne w polskim sklepie Rich's Food and Liquors

takie między innymi piwa mamy dostępne w Chicago :)
Nawet, jeśli wejdziemy do amerykańskiego sklepu, na ogół znajdziemy w nim przynajmniej kilka polskich produktów, a w niektórych sklepach są nawet wydzielone specjalne półki z polskimi specjałami :)


    Także w innych, niespożywczych, sklepach, można znaleźć polskie ślady. Oto na przykład, jakie płyty znaleźliśmy jakoś w zeszłym roku w sklepie Best Buy (odpowiednik naszego Media Markt):



Mam wrażenie, że polska kultura, kuchnia i zwyczaje nie są mimo wszystko szczególnie znane Amerykanom. Jednak czasem można się zaskoczyć. Oto, co znalazłam w dzienniku "Chicago Tribune" w zeszłym miesiącu :)


Wierzcie mi, czasem naprawdę można zapomnieć, że nie jest się w Polsce :)

27 komentarzy:

  1. "Nie zapomnę zdziwienia naszych przyjaciół z Polski.."
    hehe, oo tak, to zdziwienie nie opuszcza mnie do dziś, szokiem były też te sklepy i wiele innych miejsc i sytuacji :) np napis na szybie "Pierogis" :D długo by wymieniać! Ja się bardzo cieszę,że macie tam namiastkę polskości!!

    OdpowiedzUsuń
  2. 2,39 za zupke w saszetce? Przecie to 10 złotych :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja natomiast nie mogę pojąć innej kwestii! Jak to się dzieje, że ktoś po roku pobytu np. w USA już zapomina akcent polski i "zaciąga" akcentem amerykańskim w mowie polskiej?! To jest dla mnie niezrozumiałe! Przecież język polski jest dla nas językiem ojczystym, pierwotnym, jak zwał tak zwał, jeśli urodziliśmy się w Polsce, oczywiście! Może się narażę, ale wśród Polonii w N.Yorku, panuje takie powiedzenie, ironiczne zresztą, że ktoś po paru miesiącach pobytu w USA zdążył już zapomnieć język polski a nie nauczył się jeszcze angielskiego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mnie też zawsze dziwiła taka szybka amerykanizacja w języku....ledwo nawija po ang, a jak rozmawia z rodakami to on wielki amerykanin ;)) dobrze, że nie wszyscy tak mają ;)

      Usuń
    2. To prawda, niestety często można spotkać to zjawisko. Choć znam też mnóstwo osób, które przyleciały do USA jeszcze jako dzieci, a mówią przepiękną polszczyzną! Inna sprawa, że to jest Chicago, tutaj na każdym kroku ma się kontak z językiem polskim. Przypuszczam, że w rejonach, gdzie Polaków nie ma i nie ma się wcale kontaktu z językiem polskim, może być trochę trudniej...

      Usuń
    3. Nie sadze, zeby akcent byl czyms, co sie po prostu "zapomina" badz zmienia jak rekawiczki. Jesli ktos na codzien w ogole nie mowi po polsku i wkolo slyszy tylko obcy akcent, chyba normalne jest, ze troche "zaciaga". Jesli jednak ktos miesza w polskiej enklawie, ma polska rodzine, sklepy i sasiadow, nietrudno mu jest zachowac akcent.

      Usuń
    4. Claro, nie wszyscy tak maja;) Mieszkam w Stanach 28 lat i mimo to mowie i pisze po polsku, czasem brakuje mi jakiegos slowa, bo jednak na codzien nie mam z kim rozmawiac po polsku, ale chyba sobie niezle radze:)
      I co wazne staram sie nie krasic polskiego angielskimi slowami, jak to widze na wielu blogach Polakow mieszkajacych w Polsce. O czym to ma niby swiadczyc?

      Usuń
  4. Wow, nie wiedzialam, ze w USA jest tyle polskosci:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Piwo bosman jeszcze produkuja ? Kiedys bylo bardzo popularne w PL ale teraz wogole go nigdzie nie widze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NO oczywiście, że produkują..:) Wystraczy się wybrac do Szczecina i tam na każdym kroku pyszny Bosman króluje..:)

      Usuń
  6. Chicago ma szczególne miejsce w moim sercu. (bo przez żołądek do serca?) Po paru miesiącach bez polskich produktów, kiedy w końcu mogłam zjeść sobie naszego pączka a nie donuta, nasze krówki(!!) i na ulicy spotkać przypadkowych ludzi mówiących po polsku - super sprawa! Jak mieszkać w USA, to tylko w Chicago:D

    OdpowiedzUsuń
  7. Zazdroszcze Ci tych polskich sklepow, u mnie nie ma zadnego. Jakies 30 km ode mnie jest sklep rosyjski, gdzie mozna kupic kilka polskich rzeczy, ale bida z nedza w nim. Nawet nie wiem, czy jeszcze istnieje.

    OdpowiedzUsuń
  8. Pamiętam jak mieszkałam w Brukseli - też czasem zapominałam, że wyjechałam z kraju, a szczególnie wtedy, kiedy często słyszałam polski na ulicach;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Tia, w USA mieszka więcej Polaków, niż Czechów w Czechach :) A jak tak dalej pójdzie, to będzie więcej Polaków w USA niż w Polsce. Teraz jest 1:3, ale liczba Polaków w Polsce maleje a zagranicą rośnie. Tak kiedyś policzyłem, że gdyby zebrać Polaków z całego świata, to byłoby nas więcej niż Francuzów i prawie tyle co Anglików czy Niemców. No ale my jesteśmy rozrzuceni po całym świecie, tułacze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dość, że porozrzucani, to jeszcze mamy problemy z tworzeniem wspólnoty ;/

      Usuń
  10. Tęsknisz za piwem z mojego miasta :D ojeju jak miło! mogę Ci wysłać wiśnię w piwie i jako gratis śliwkę w piwie też :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ooooo żeby tak tylko można było bez problemu transprtować przez granicę alkohol, to z pewnością szeroko bym się do Ciebie uśmiechnęła :)

      Usuń
  11. W Anglii też sklepy polskie już są nieźle zaopatrzone. Jak sie wychodzi do centrum to czasami częściej słyszę polski niż angielski

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetne zdjęcia i jeszcze lepszy opis :)
    Piszesz naprawdę ciekawe rzeczy, z których dotąd nie zdawałem sobie sprawy.
    Pozdrawiam Paweł
    http://twojwybortwojaprzyszlosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Mnie zawsze rajcuje gdy słyszę od różnych obcokrajowców, że lubią zaglądać do polskich sklepów. Że tam znajdują najlepszą wędlinę, ulubione soki itp. Ostatnio wyjeżdżałam poza Reykjavik, w przerwie w podróży znajomy wyciągnął z plecaka Paluszki (nie te do chrupania, tylko jakieś wafelki) i stwierdził, że to jego ostatnie uzależnienie. Uśmiech automatycznie zmalował mi się na twarzy, mimo że nigdy ich nie jadłam i za wafelkami ogólnie nie przepadam :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  14. zazdroszczę:)
    przez pół roku w Chinach nie znalazłem żadnego polskiego akcentu kulinarnego:(
    a wcześniej w Wietnamie były np. sosy Dawtona, żubrówka itd.

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja Radku w Hanoi spotkałam pare razy kosmetyki z Polski - szampony, zele pod prysznic..:-D

      Usuń
  15. Łaciate - tutaj pracuję, he he ;-)> Piwo Łomża i Żubr - też blisko. Bardzo polska ta Ameryka Paulino ;-)

    OdpowiedzUsuń
  16. O prosze, ciekawe czym mnie jeszcze zaskoczysz :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Hej, czy Ty nie masz za dobrze w onym Chicago? ;-) Wiem, że masz. Było się, to się pamięta. (Przede wszystkim to dziwne uczucie, że jest się w Stanach, a polskie szyldy na ulicach i w sklepie mówią po polsku...) Pozdrawiam z Florydy!

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Pamiętnik Emigrantki , Blogger