2/11/2013

Słów kilka o słoniach

   Dziś post nie o życiu w Ameryce, ale o smutnych wydarzeniach w Afryce. Uprzedzam, że osobom o słabych nerwach może być ciężko czytać pewne fragmenty.

   Jak zapewne część Czytelników wie, jestem ogromną miłośniczką zwierząt. Kocham bezgranicznie praktycznie wszystkie i za każdym razem rozklejam się, kiedy widzę ich krzywdę. A kiedy tylko mogę, biorę udział we wszelkich akcjach organizowanych przez WWF, jak i inne organizacje broniące praw zwierząt. Dziś chciałbym poruszyć temat szczególnie mi bliski od jakiegoś czasu, a mianowicie ochronę słoni przed tymi zwyrodnialcami- kłusownikami.

   Od zawsze uważałam, że słonie to wyjątkowe stworzenia, ale od pewnego czasu jestem w tym przekonaniu jeszcze bardziej utwierdzona. Kilka lat temu obejrzałam odcinek programu Martyny Wojciechowskiej "Kobieta na krańcu świata", który był poświęcony afrykańskiemu sierocińcowi dla słoni. Jakiś czas później trafiłam w IMAX na film "Born to be wild", który również poruszał między innymi ten wątek. Oba tytuły bardzo polecam, a z pewnością znalazłoby się ich więcej. Fragment tego drugiego zamieszczam poniżej, żeby zrobić Wam większą ochotę na obejrzenie go w całości :)


   Słonie to bardzo mądre i inteligentne stworzenia. W dodatku mają rewelacyjną pamięć. Wyobraźcie sobie,  że we wspomnianym sierocińcu wydarzyła się kiedyś taka oto sytuacja. Do sierocińca trafiła młoda słoniczka. Dorastała dzięki pomocy ludzi, a następnie została przystosowana do życia na wolności. Radziła sobie na tyle dobrze, że wychowawcy przez długi czas nic o niej nie wiedzieli. Aż tu pewnego dnia zjawia się przed bramą nasza bohaterka, jako już mama, wraz ze swoim maleństwem, które wbiło sobie cierń w nóżkę! To mądre zwierzę nie tylko zapamiętało, gdzie jest sierociniec, ale także to, że może tam liczyć na pomoc.
   Chcecie się trochę pozachwycać? To obejrzyjcie proszę kilka zdjęć :)






   Urocze, prawda? To teraz posłuchajcie innej historii. O tym, jak pewne słoniątko spacerowało sobie z mamą po sawannie, gdy nagle napadła na nich grupa ludzi z nożami, karabinami czy czymś tam jeszcze, i na oczach maleństwa nie tylko zabiło matkę, ale wycięło jej większość pyska! Wyobrażacie sobie takie okrucieństwo?! Maleństwo pozostało przy życiu tylko dlatego, że nie jest nic warte dla tych potworów- nie ma jeszcze przecież ciosów. Kłusownicy odjechali, a dzieciątko nie wiedząc co robić, chodziło wokół mamy, zaczepiało ją nóżkami licząc, że może mama się poruszy i dalej pójdą razem przez sawannę... Przypomina Wam to scenę z "Króla Lwa?" Tylko że w przypadku słoni, taki dramat na sawannie jest na porządku dziennym. Nie wierzycie? Jeśli macie silne nerwy, spójrzcie sami:



      Na szczęście poza tymi potworami są też ludzie, którzy chcą pomóc słoniom, których przecież już i tak niewiele zostało. Przeczytajcie proszę krótki fragment ze strony WWF:


"W dniach 3-14 marca w Bangkoku odbędzie się konferencja stron Konwencji Waszyngtońskiej (Konwencja o międzynarodowym handlu dzikimi zwierzętami i roślinami gatunków zagrożonych wyginięciem). Na spotkaniu będą obecni przedstawiciele rządów 176 krajów. Właśnie wtedy organizacja ekologiczna WWF przekaże premierowi Tajlandii petycję, którą można podpisać już dziś. 

Skala kłusownictwa w Afryce osiągnęła najwyższy w historii poziom. Każdego roku giną dziesiątki tysięcy słoni, a ich cenne ciosy trafiają na rynek azjatycki. Większość kości trafia do Tajlandii i Chin, część także do Malezji, Filipin, Hongkongu i Wietnamu. W Tajlandii znajduje się największy nieuregulowany rynek kości słoniowej na świecie, a tajscy konsumenci napędzają popyt na produkty z niej wykonane. Wśród nabywców kości znajdują się również turyści spoza tego kraju.

Turyści często kupują produkty wykonane z kości słoniowej nieświadomi ich pochodzenia – dodaje Gołębiewska . - Część ludzi nadal uważa, że słonie gubią ciosy w naturalny sposób. Tymczasem słonie są zabijane w tym celu. Kłusownicy działają bezlitośnie, zabijając całe rodziny słoni oraz samice z młodymi.

Statystyki pokazują, że ilość nielegalnie pozyskiwanej kości słoniowej zaczęła wzrastać już w 2008 roku i w 2011 roku osiągnęła rekordowy poziom. W 2011 roku udaremniono aż 17 prób wywiezienia kości słoniowej z Afryki i skonfiskowano ponad 26 ton kości z rąk kłusowników. Całkowity zakaz handlu kością słoniową w Tajlandii pomoże ograniczyć skalę kłusownictwa w Afryce."


   Czasem proszę Was o głosy w blogowym konkursie, dziś chciałabym poprosić Was o coś znacznie ważniejszego- podpiszcie petycję, która może zmienić los afrykańskich słoni. Wiem, że często mówi się, że takie petycje nic nie dają, ale ja wierzę, że gdy ludzie się jednoczą w słusznym celu i pokazują swoją siłę, mogą zdziałać naprawdę wiele! 

Kliknij na obrazek poniżej, a zostaniesz przekierowany wprost na stronę z petycją!


Nie zastanawiajcie się też nad podlinkowaniem akcji WWF na swoich blogach, fejsbukach czy innych stronach- to nic nie kosztuje, a może uratować wiele żyć! Spieszcie się, mamy coraz mniej czasu!

10 komentarzy:

  1. Paulina duze brawa za ta notke! Podlinkuje tez na moim blogu xo

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham zwierzęta i też jestem przeciwko temu. Tęż opublikuję akcję. Wielkie dzięki za tę pomoc. U r great ;).

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja kocham słonie od dawna, spędziłam jeden dzień w Chang Mai ze słoniami w sanktuarium, gdzie schroninie znalazły slonie z traumatycznymi przeżyciami.płakałam jak słuchałam ich historii życia, płakałam jak widziałąm w ich oczach żal, strach, zwątpienie.SŁonie w Tajlandii traktowane są okropnie tylko po to, zeby zadowolić turystów i trochę to ironiczne,że o Afrykańskie Słonie będą walczyć w BANGKOKU? A każdego dnia w tych obozach dla sloni gdzie mozna się przejechac na słoniu i popatrzec jak tanczy z piłką, są glodzone, bite, a wycieńczone słonice nie potrafią donosić ciązy. Tracą wzrok na ulicach Bangkoku będąc rozrywką dla turystów. Miałam to szczęscie ,ze poznałąm slynną Lek - załozycielkę tej fundacji i duma mnie rozpierała, ze mogłam usciskac jej dłoń. Kobieta całe życie poświęciłąm na ratowanie tych słoni.Zaprojektowała z lekarzami karetke pogotowia dla słoni, bo bardzo często właściciele porzucają te zwierzęta na ulicy, jak juz są za stare żeby na siebie zarabiać. Paulina świetna sprawa i piekny post. Zmobilizowałaś mnie do tego żeby i u siebie opisać "moje" słonie i historie Maksa. Musze sie tylko zebrać na spokojnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sznupcia, dziękuję za tę opowieść! Jest przerażająca, ale w pewien sposób otwiera oczy...

      Usuń
  4. Okropne! Nigdy nie zrozumiem jak człowiek może być tak okrutny dla istoty żywej...

    OdpowiedzUsuń
  5. http://wwf.worldwildlife.org/site/MessageViewer?em_id=45301.0&dlv_id=66991


    bardzo proszę podaj dalej

    proszę przeczytaj poniżej dla czego o Afrykańskie słonie trzeba walczyć także w Tajlandi

    "

    Together we will mobilize people around the world to take action that can make a real difference, like signing a petition to ban ivory sales in Thailand. Although it is against the law to sell ivory from African elephants in Thailand, ivory from Thailand’s domestic elephants can be sold legally. As a result, massive quantities of illegal African ivory are being laundered through Thai shops

    "

    peregrino.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj.
    Trafiłam przypadkiem na Twojego bloga...
    Widzisz, ja bardzo bardzo bym chciała wyjechać tylko nie mam pojęcia jak się do tego zabrać i co zrobić żeby za granicą mieć lepszy byt...
    Dodam się jako czytelnik i bede Twoim followerem...
    chciałabym abyś się do mnie odezwała, może być mailing, moga być komentarze na blogu, co uważasz za stosowne...
    pozdrawiam
    cuarelena@gmail.com
    cuarelena.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. dlaczego nie dostaje linka zwrotnego na emaila? czekam już 4 dni

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Pamiętnik Emigrantki , Blogger