3/29/2015

Marcowe migawki

Marcowe migawki
   Nie było mnie przez jakiś czas z migawkami, bo Nowy Orlean, bo zima, bo zawsze coś, ale jako że w końcu idzie wiosna, czas powrócić do dawnej tradycji :) Zapraszam Was więc dzisiaj na podsumowanie kończącego się już miesiąca.

    Początek marca to urodziny Chicago, w tym roku już, lub może raczej dopiero, 178. Jeśli ktoś ma ochotę poczytać o początkach miasta, kilku ciekawostkach z jego historii i obejrzeć kilka słonecznych zdjęć, tego zapraszam TUTAJ. Co ciekawe, nie zauważyłam żadnych specjalnych obchodów z okazji rocznicy miasta. A jest to interesujące o tyle, że Chicagowianie wydają się być bardzo związani ze swoimi miastem: niejednokrotnie widywałam ludzi z wytatuowaną flagą bądź panoramą Chicago, a kilka tygodni temu natknęłam się na takie oto pocztówki z poszczególnych dzielnic miasta. To jest dopiero patriotyzm ultralokalny! :)



    W Field Museum rozpoczęła się bardzo ciekawie zapowiadająca się wystawa "Vikings", która potrwa do października. Jak tylko się na nią wybiorę, podzielę się zdjęciami, a póki co odsyłam do interesującej grafiki przygotowanej przez Muzeum TUTAJ. Nota bene, Field Museum jest warte odwiedzenia nawet bez wystaw czasowych, więc jeśli ktoś wybiera się do Chicago, zdecydowanie powinien wpisać to miejsce na listę "must see".

W połowie marca celebrowaliśmy Dzień Św. Patryka. W Chicago jak zwykle jest to dzień wielkiej fiesty, o czym pisałam TUTAJ.

 

"W marcu jak w garncu" zdecydowanie pasuje do opisu pogody w Chicago. No, prawie, bo ciepłych dni póki co było jak na lekarstwo. Za to na przemian witamy wiosnę i wracamy do zimy. W połowie marca dzieliłam się z Wami odkryciem pierwszych wiosennych kwiatków, a już kilka dni później musiałam powrócić do zimowej kurtki i śnieżnego krajobrazu.

 
 
 

 Pocieszam się jedynie faktem, że wiosna musi być naprawdę blisko, bo Sydney zdecydowanie ożyła po zimie i najchętniej całe dnie biegałaby poza terrarium. Na zdjęciu poniżej akurat z lekka zdenerwowana, bo została wyciągnięta z ulubionej kryjówki- stojaka na buty. Spójrzcie tylko na jej czarną brodę i ostre kolce- czyż nie wygląda groźnie? :>

 

W międzyczasie na jeden z egzaminów w szkole musiałam przeczytać książkę D. D'Souza " What's so great about America". Ot, taki teścik  z popularnego tutaj "critical thinking". Książka jak książka, ogólnie dość ciekawa, choć napisana w nieco drażniący sposób. A do tego niektóre fragmenty nie pozwalają mi traktować autora zbyt poważnie...



 W ostatnim miesiącu w pociągach metra pojawiła się ciekawa kampania portalu z mieszkaniami na wynajem: domu.com. Jak dla mnie, reklamy są świetne :)



Kilka dni temu wybrałam się do polskiego konsulatu. Jako że byłam na miejscu trochę za wcześnie, postanowiłam przespacerować się po okolicy. Okazało się, że tuż na konsulatem znajduje się historyczna okolica, Astor Street District, z pięknymi domami. Zobaczcie sami!

Konsulat RP


 








Po wyjściu z konsulatu, korzystając z okazji, że jestem w północnej części downtown, przespacerowałam się w okolice Water Tower Place, w którym mieści się spore centrum handlowe. Uwielbiam ich sklep lego i konstrukcje z klocków, jak np. ta przedstawiająca chicagowskie drapacze chmur.
 

 Uwielbiam spacery po Chicago. Można zobaczyć o wiele więcej niż z samochodu, a miasto zawsze ma coś ciekawego do pokazania!







   
Ekskluzywne butiki przy ulicy Oak



A już prawie na sam koniec ciekawostka: oto jak wygląda wezwanie do ławy przysięgłych:



Co jeszcze działo się w marcu?

* Najwyższy budynek Chicago, Willis Tower, został sprzedany Blackstone Group za 1.3 mld dolarów. Teraz wszyscy zastanawiają się, czy będzie to oznaczało kolejną zmianę nazwy budynku, jak to miało miejsce w 2009r., kiedy przy zmianie właściciela Sears Tower zmienił się w Willis Tower.
* Pojawił się kalendarz imprez miejskich na nadchodzące lato. Jeśli więc ktoś wybiera się w najbliższych miesiącach do Chicago, zdecydowanie powinien zajrzeć TUTAJ. Kilka dni temu w sprzedaży pojawiły się bilety na największy festiwal muzyczny chicagowskiego lata: Lollopaloozę. W tym roku wystąpią m.in. Paul McCartney, Metallica i Florence and the Machine. Większość biletów rozeszła się w niespełna godzinę...


3/24/2015

Czy trzeba bać się Ubera?

Czy trzeba bać się Ubera?
    Doskonale pamiętam tę zeszłoroczną lutową noc, kiedy wracałam na piechotę z urodzin koleżanki. Podczas rekordowo śnieżnej, mroźnej i długiej zimy. W szpilkach, cienkich rajstopach i krótkiej sukience przeskakiwałam kolejne śnieżne zaspy i modliłam się na przemian o to, żeby nie skręcić kostki i o to, żeby nie zamarznąć.  Nie, jestem masochistką- mieszkamy na przedmieściach Chicago, gdzie nie jeździ aż tak dużo taksówek, co w centrum miasta, a tamtej nocy zamówienie czy złapanie jakiejkolwiek graniczyło z cudem. O komunikacji nocnej już w ogóle można pomarzyć. 
    Pierwszą rzeczą, którą zrobiłam następnego ranka było zarejestrowanie się na aplikacji Uber. Z tego co widzę, w Polsce coraz głośniej robi się o tej formie transportu, więc jako koleżanka starsza doświadczeniem postanowiłam podzielić się swoją wiedzą i rozwiać kilka obaw i mitów.

Co to jest ten UBER i jak to działa?

Uber to aplikacja mobilna umożliwiająca kojarzenie osób poszukujących transportu i zarejestrowanych kierowców. Mówiąc krótko, aplikacja wyłapuje naszą aktualną lokalizację (możemy też ustawić inną, jeśli chcemy by kierowca przyjechać na inny adres) i wyszukuje najbliższego wolnego kierowcę oraz zleca mu nasz kurs. Wraz z potwierdzeniem kursu pasażer otrzymuje dane kierowcy: jego imię, zdjęcie, oraz markę auta, jakim przyjedzie i numery rejestracyjne. Po zakończonym kursie pasażer i kierowca mogą wystawić sobie nawzajem oceny, co bywa przydatne dla następnych osób korzystających z aplikacji. Co ważne, cała transakcja odbywa się bezgotówkowo- pod aplikację przy rejestracji należy podpiąć kartę kredytową, która obciążana jest należnością za przejazd. 



Czy korzystanie z UBERa jest bezpieczne?

W ostatnich miesiącach w Chicago głośno było o kilku przypadkach napaści i gwałtów dokonanych na pasażerach przez kierowców Ubera i zdecydowanie postawiło to nieco w wątpliwość bezpieczeństwo korzystania z Ubera. Mnie akurat to za bardzo ani nie zaskoczyło, ani nie przestraszyło- o takich samych incydentach słyszy się w przypadku taksówkarzy czy autostopowiczów. Ludzie są czasem niebezpieczni, nieważne czym jeżdżą. Jednak faktem jest, że Uber bardzo szybko zareagował na wspomniane przypadki: wkrótce po nich wraz z otwarciem aplikacji pojawiał się komunikat o zasadach bezpieczeństwa zalecanych przy korzystaniu z Ubera, między innymi by jadąc samotnie nie siadać na przednim siedzeniu, a także by upewniać się, że osoba za kierownicą to kierowca z opisu wysłanego przez Uber przy potwierdzeniu kursu. Co więcej, od jakiegoś czasu osoby ubiegające się o pracę kierowcy w Uber sprawdzane są nie tylko w kartotece wykroczeń drogowych, ale także pod kątem przestępczości na tle seksualnym.

Jeśli natomiast chodzi o bezpieczeństwo finansowe, to jak do tej pory nie słyszałam o żadnych przypadkach kradzieży pieniędzy z podpiętych kart kredytowych. Moim zdaniem nie można się również przyczepić do samych płatności: przed zamówieniem kursu możemy sprawdzić, jaki jest aktualny kurs i zadecydować, czy się na niego godzimy, a także sprawdzić orientacyjną kwotę, jaką zapłacimy za przejazd do miejsca docelowego. 

Co do stawek- warto pamiętać, że w "ruchliwych" godzinach, a także porach dużych wydarzeń w mieście, stawka może być wyższa nawet kilkukrotnie! (np. po zakończeniu koncertu Beyonce w Chicago w zeszłym roku, stawka wynosiła 4.5, natomiast przykłady wyższych stawek z całego świata z ubiegłego Sylwestra można zobaczyć TUTAJ). W takich sytuacjach bardziej niż Ubera opłaca się zamówić taksówkę. Wydaje się oczywiste, ale jak pokazuje rzeczywistość- nie dla wszystkich, bowiem co raz słychać w telewizji o kolejnych "ofiarach" podwyższonych stawek, jak na przykład TA. Doprawdy, czy tak trudno sprawdzić stawkę lub spodziewaną należność przed rozpoczęciem kursu?

Co jeszcze warto wiedzieć o UBER?

Uber jest bardzo szybko rozwijającą się firmą i aplikacją. Pamiętam kiedy jeszcze rok temu, w cztery osoby zdarzało nam się jechać dwudrzwiowym gratem, dziś na takie coś nie ma szans: wymagania są stawiane nie tylko potencjalnym kierowcom, ale także ich autom. Ponadto, do oferty weszły nowe kategorie, i tak oto możemy zamówić nie tylko "zwykłe" auto, ale także na przykład "black car" czy auto luksusowej marki. Oczywiście, stawka jest wtedy wyższa- nawet trzykrotnie w porównaniu do opcji podstawowej.
Do aplikacji włączane są również kolejne nowe opcje, jak choćby możliwość dzielenia rachunku, gdy jest więcej pasażerów. Dzięki temu nie trzeba się potem rozliczać ze znajomymi, a jedynie podczas kursu podłączyć konta wszystkich korzystających osób.


Jak wspominałam wcześniej, warto pilnować stawek. Czasem zdarzały się na przykład takie kwiatki, choć to raczej przykład jednorazowego problemu, niż stałej praktyki:



Czy polecam korzystanie z UBERA?

Zdecydowanie tak, ale z rozwagą :)

I jestem bardzo ciekawa jak Uber przyjmie się na polskim gruncie. Póki co dostępny jest w Warszawie - czy ktoś ma juz jakieś doświadczenia?



A jeśli ktoś postanowił się właśnie zarejestrować w aplikacji UBER, to zachęcam do skorzystania z mojego kodu, dzięki któremu Wasz pierwszy przejazd o wartości do $20 będzie darmowy: MGBV2


3/15/2015

O Dniu Św. Patryka i... Eurowizji!

O Dniu Św. Patryka i... Eurowizji!
    Jak wspominałam już setki razy, Chicago jest miastem wyjątkowo multikulturowym- są tutaj imigranci z całego świata i wszyscy oni zaszczepiają w mieście cząstkę siebie i swojej kultury. Bardzo dużą mniejszością narodową są tutaj Irlandczycy. Myślę, że jest to jeden z powodów, dlaczego Dzień Świętego Patryka jest tak hucznie obchodzony w Wietrznym Mieście. Zaryzykuję  stwierdzenie, że jest to dzień największej fety w ciągu całego roku! Nawet Sylwester przy St. Patrick's Day to pikuś. Jak bowiem można porównać może i huczną, ale jednak jedynie kilkugodzinną imprezę powitania nowego roku, z całodniową hulanką na ulicach miasta i w większości barów? O tak, "Patrykowa" zabawa zaczyna się już rano, a około południa na ulicach przewija się radosny zielono-pomarańczowy tłum z zacną zawartością alkoholu we krwi. Szczerze mówiąc, przemierzając wczoraj ulice Chicago, czułam się jakbym powróciła do Nowego Orleanu: kolorowo, wesoło i muzycznie :)

Dobre śniadanie to podstawa

około 11 rano



kolejki przed barami ok. 11 rano


     W Chicago rokrocznie organizowane są dwa duże wydarzenia związane z celebrowaniem Dnia Św. Patryka: rano uroczyście farbuje się rzekę na najbardziej irlandzki kolor- zielony, natomiast w południe w okolicy Fontanny Buckingham wyrusza radosna parada. Jeśli ktoś ma ochotę przeczytać krótką relację i obejrzeć zdjęcia z tych wydarzeń, zapraszam do mojego posta sprzed 2 lat TUTAJ. My w tym roku odpuściliśmy paradę na rzecz spotkania u naszego zaprzyjaźnionego polsko-amerykańskiego małżeństwa. Widok mieliśmy jednak równie atrakcyjny- spójrzcie, jak uroczo wygląda zafarbowana rzeka wijąca się pośród drapaczy chmur.







    Na przyjęciu u Ani i Scotta poznaliśmy mnóstwo ciekawych ludzi, przy których oczywiście jak zwykle szerzyliśmy polską kuchnię i kulturę: przynieśliśmy pączki i ogórki kiszone, a na deser Daniel serwował wściekłe psy, udzielając jednocześnie krótkich lekcji języka polskiego :D Wśród poznanych wczoraj osób największe wrażenie zrobiła na mnie pewna Amerykanka, która mieszkała w Chinach, Kambodży a także w Europie, gdzie rozkochała się w... Festiwalu Eurowizji! Wyobraźcie sobie, że potrafiła wymienić zwycięzców z kilku ostatnich lat, a także wiele piosenek konkursowych. Próbowała nawet zarazić wczoraj inne osoby swoją miłością puszczając swoje ulubione lub najbardziej pamiętne występy ostatnich lat, ale wydaje mi się, że bezskutecznie- piosenka "My, Słowianie" uznana została w towarzystwie chyba za żart, brak zrozumienia nastąpił również w stosunku do przerażających kostiumów fińskiego zespołu Lordi, ale moment prawdziwej konsternacji zapadł wraz z występem Conchity Wurst. Ba! padło nawet pytanie, czy takie osoby na co dzień spacerują po ulicach Europy, a przynajmniej Austrii. Cóż, myślę, że Eurowizja nie jest zbytnio zjadliwa dla przeciętnego Amerykanina :)

Copyright © 2016 Pamiętnik Emigrantki , Blogger