W Chicago w końcu zaczęła się wiosna, czasem nawet mamy ładną pogodę, więc jakoś tak więcej zaczęło się dziać i chcieć. Dziś więc zapraszam Was na kolejną porcję, dość obfitą, chicagowskich migawek :)
Kwiecień właściwie zaczął się od Wielkanocy. Nie jest to dzień jakoś specjalnie świętowany w USA, niemniej nie da się go nie zauważyć, między innymi przez sklepowe dekoracje i kolorowe wypieki, a także dzięki "Egg Hunts", czyli grom dla dzieci polegającym na poszukiwaniu ukrytych jajek.
Skoro weszliśmy już w temat jedzenia, to pozwolę sobie go nieco rozwinąć, jak zwykle zresztą w migawkach :) Oto kilka moich propozycji dań z bardzo fajnych knajpek, które zdecydowanie warto odwiedzić będąc w Chicago:
Na śniadanie- Tweet w dość modnej dzielnicy: Uptown
Na lunch- jedna z moich ulubionych chicagowskich restauracji: Iguana Cafe. Na zdjęciu mój równie ulubiony naleśnik Budapest. Na fotografii nie robi wrażenia, ale połączenie szynki, sera Muenster, pikantnej fety, pomidora i zielonej papryki to prawdziwa uczta dla podniebienia. Pycha!
Na obiad/ kolację- hiszpańskie przystawki w ponoć najlepszym tapas barze w Chicago: Cafe BaBaReeba. Polecam wszystko co tam serwują, z sangrią na czele! Z dzisiejszych propozycji jest to najdroższa opcja, ale zdecydowanie warta swojej ceny. A oto mała próbka ich możliwości:
Na wyjście ze znajomymi- polonijny bar ToTu i ich legendarny w mieście kebab.
A jako wersja fit- wlasnoręcznie przygotowany talerz owoców, w sam raz na nadchodzące upały :)
Kończąc już temat jedzenia- jeszcze dwie migawki z pół-polonijnych sklepów :)
A z kolei będąc już w temacie sklepów, jak i zahaczając o Dzień Gwiezdnych Wojen, który przypada 4 maja, oto co można znaleźć na amerykańskich sklepowych półkach:
Ok, kończymy temat sklepów i jedzenia, przechodzimy do wydarzeń! A trzeba przyznać, że maj był wyjątkowo polski... Miesiąc zaczął się od polonijnej parady z okazji Dnia Konstytucji 3 maja, która moim zdaniem wypadła naprawdę świetnie. Galerię zdjęć i moją relację z wydarzenia możecie zobaczyć TUTAJ.
amerykańska telewizja już od samego rana zachęcała do udziału w paradzie |
Niedługo potem, Chicago chcąc nie chcąc żyło wyborami prezydenckimi w Polsce. Oto niektóre przejawy, co tu dużo mówić- dość monotematyczne:
Dość często przy okazji wyborów pojawia się dyskusja na temat głosowania mieszkając na emigracji. Sama z wielu powodów jestem przeciwniczką takiego zjawiska, ale jednocześnie mogę w jakiś sposób zrozumieć osoby zaangażowane w śledzenie polskiej sceny politycznej i nie mogące oprzeć się pokusie zagłosowania, nazywanej przez nich obowiązkiem obywatelskim. Po ostatnich wyborach kilka osób z Polski pisało do mnie wyrażając swoje zdanie na ten temat: że Polonia nie powinna głosować, że dlaczego głosuje tak, a nie inaczej itp. Ostatnie wybory pokazały mi jednak, że tego typu dyskusje nie mają tak naprawdę potrzeby bytu- ilość osób głosujących jest tak niska, że w skali kraju nie robi żadnej różnicy. Szacuje się, że w Chicago mieszka ok 700 tysięcy Polaków, choć osób polskiego pochodzenia, z prawem do polskiego paszportu, jest znacznie więcej. Z całej tej grupy w ostatnich wyborach wzięło udział zaledwie kilkanaście tysięcy osób! Moim zdaniem- bardzo dobrze, że tak mało, ale kłócić się z nikim nie zamierzam :) A tak pro forma, oto jak rozłożyły się głosy w Wietrznym Mieście:
Andrzej Sebastian Duda | 11211 głosów; |
Bronisław Maria Komorowski |
1171 głosów; |
Liczba głosów nieważnych 61.
W ostatnich miesiącach w Chicago było w ogóle bardzo politycznie- w kwietniu odbywały się wybory na prezydenta miasta. W głównym starciu wzięło udział dwóch kandydatów: dotychczasowy Prezydent Rahm Emanuel i kandydat o jakże wdzięcznym/dźwięcznym dla Polonii nazwisku Jesus “Chuy” Garcia. Wyścig był wyrównany, ale ostatecznie, przy poparciu 56% głosujących, urząd utrzymał Rahm. Z moich rozmów z Amerykanami i z dyskusji na zajęciach wnioskuję, że dla wielu Chicagowian klucz był podobny jak dla Polaków w ostatnich wyborach- głosowali na kandydata tylko dlatego, że nie był tym drugim.
W metrze jak zwykle ciekawie. Dla osób nieśledzących FB powtórzę historię z pewnego poniedziałkowego poranka:
dalszy ciąg kampanii domu.com |
nie tylko polskie reklamówki się męczą... |
czasami metro to dobre źródło wiedzy o nadchodzących wydarzeniach :) |
Jeśli chodzi o ciekawe miejsca to nie mogę nie wspomnieć o Montrose Beach i Sanktuarium Ptaków, którym poświęciłam oddzielny post TUTAJ. Tak się złożyło, że kilka dni po napisaniu owego posta wybrałam się tam jeszcze raz, tyle że pod wieczór. O ile z obserwacji ptaków nic nie wyszło, o tyle udało mi się dostrzec inne stworzenie... zobaczcie nieco niżej jakie :)
piżmak- pierwszy raz spotkałam tego przystojniaka w przyrodzie! :) |
A już wracając ze spaceru dostrzegłam taką oto uroczą biegaczkę. Niby nic specjalnego, ale spójrzcie co ona tacha na ramieniu! (wiem, jakość zdjęcia fatalna, ale i tak trudno nie zauważyć:P )
Na koniec części "migawkowej" jeszcze kilka luźnych fotografii:
Chicago w pochmurnej odsłonie- okolice Franklin i Wacker Dr |
I Chicago w odsłonie słonecznej- prawda, że od razu lepiej? :) |
poczekalnia w gabinecie dentystycznym :) |
W koledżach jest bardzo dużo zajęć i spotkań dodatkowych |
widok na Chicago z nieco innej strony |
downtown |
A już na sam koniec kilka ciekawych linków:
* 10 miejsc wartych odwiedzenia w Illinois. Niektóre (Galenę i Starved Rock) już znacie z moich opisów, a niektóre z pewnością z czasem poznacie, bo nie odpuszczę, jeśli ich nie zobaczę na własne oczy :)
* lista najbardziej popularnych imion nadawanych noworodkom w minionym roku. Jak zmieniły się preferencje rodziców w ostatnich latach możecie sprawdzić porównując listę z roku 2011.
* w minionym tygodniu słownik Merriam-Webster dokonał znacznej aktualizacji, o której możecie poczytać TUTAJ. Warto spojrzeć, jeśli chcecie być z językiem angielskim na bieżąco. Mnie najbardziej urzekło słówko "photobomb" :) Natomiast TUTAJ znajdziecie mój post o podobnej aktualizacji z 2012 roku.
I to tyle na dzisiaj :) Jeśli lubicie moje migawki- zachęcam do polubienia fanpejdżu Pamiętnika Emigrantki na FB. Dzięki temu chicagowskie ciekawostki będą trafiały do Was na bieżąco, kilka razy w tygodniu :)
Ja tylko w kwestii głosowania: rozumiem, że to także kraj emigrantów i im tego w życiu odebrać nie zamierzałaby, ale dlaczego ktoś, kto nie wróci ( przynajmniej nie w ciągu najbliższych pięciu lat czyli kadencji ) ma wybierać komuś głowę państwa? To tak jakbym ja na odległość setek km urządzała czyjeś mieszkanie pod mój gust - a niech ma, ja i tak w tym mieszkać nie będę. O wybranku nawet nie wspominam, nie warto.
OdpowiedzUsuńA zdjęcia - dobrze, że oglądałam je po śniadaniu, bo inaczej spustoszenie lodówki zrobiłabym jak nic :))) No i moje ulubione widok, niestety niedostępne - szczęścia nie miałam:) zatem poprosze o więcej :)
Uwielbiam takie wpisy! pięknie żyjesz, Tobie spełniają się moje marzenia ...
OdpowiedzUsuńChicago znajduje się na mojej liście po USA, więc mam nadzieje że nie długo taka lista powstanie u mnie na blogu ;) nie wiem czy był u Ciebie taki post co warto zobaczyć w Chicago.. (chętnie bym przeczytała) bo u mnie na dzień dzisiejszy są chyba trzy albo cztery punkt które na pewno chce zobaczyć ;)
OdpowiedzUsuńJak będę w Chicago to na pewno odwiedzę któreś z tych restauracji które poleciłaś,bo jedzenie wygląda obłędnie;) i na pewno tak samo smakuje ;)
I zdecydowanie Chicago lepiej wygląda w słonecznym wydaniu! ;)
UsuńW różnych postach pisałam o ciekawych atrakcjach Chicago, ale typowego zestawienia nie było. Choć przyznam, że przymierzam się do takiego posta już jakiś czas, więc moze niebawem się pojawi :)
UsuńJa również zdecydowanie wolę Chicago w słonecznej odsłonie :)
Chicago wygląda pięknie!
OdpowiedzUsuńDobrze, że jest już późna pora, bo po takiej porcji fotografii ze smakołykami poszłabym jeść, a tak tłumaczę sobie, że już nie wypada;)
OdpowiedzUsuńPiżmak bardzo słodko wygląda, nie widziałam nigdy takiego stworzonka na własne oczy.
Super wyglądają odbijające się budynki w innych szklanych budowlach.
Chciałabym zaprosić do zapoznania się z moim blogiem. Jest on w dojść nietypowej tematyce, jednakże jest to moja historia, z którą chciałabym się podzielić. Nie robię tego, by wzbudzić jakieś współczucie, bo to nie o to chodzi. Sama daję sobie z tym wszystkim radę. Bardzo bym chciała, aby ten blog był dla innych oparciem, dla osób, które doskonale wiedzą o czym piszę, co czuję. W ten sposób będą mogli uchronić się przed popełnieniem najgorszych błędów…
OdpowiedzUsuńZapraszam : http://bol-ktorego-nie-zapomnisz.blogspot.com/
Jak widać na każdym kroku da się znaleźć coś polskiego :)
OdpowiedzUsuńCo on a ma na rece (ta biegaczka) ? Chyba nie iPad'a ? Takie wielki to tez moze byc iPhone 6+, tego sie nie da uzywac przy bieganiu.
OdpowiedzUsuńJa byłam tylko raz w USA, ale wiem, czuję...że muszę tam wrócić. Obronię mgr i chciałabym polecieć tam na dłużej niż 3 miesiące. Także jeszcze rok wyczekiwania. Jednak usilnie robię wszystko, by mieć Stany na wyciągnięcie ręki, czyli na wyciągnięcie ręki po wszystkie zamówione słodycze i przekąski z USA. Co i raz paczka z USA ląduje na moim stole. Całe szczęście, że przesyłka nie kosztuje majątku. Od Pana z USBOX dostałam sporo wskazówek, gdzie mogę i jak kupować nieco taniej w USA. Wyjaśnił mi też proces zamawiania u nich paczki i teraz tak leczę się z tęsknoty.
OdpowiedzUsuńwszyscy się chwalą wiosną , a u mnie dalej 10 C i na lepiej się nie zapowiada! Chyba trzeba emigrować w jakieś ciepłe kraje..:)
OdpowiedzUsuńJedzenia nie będę komentować, bo na diecie jestem, więc udaję, że tych smakowitości nie widzę..;P
Ależ Ci zazdroszczę, ja 3 razy starałam się o wizę do USA i bez rezultatu :(
OdpowiedzUsuńwww.kaskawsieci.pl
wizę turystyczną??
UsuńSwietny post ! A ja w sobote odwiedzilam z corkami El Gordo . Chodzimy tam niezmiennie do 15 lat :)
OdpowiedzUsuń