Cóż, od naszej ostatniej podróży do
Nowego Orleanu minęły już dwa miesiące, więc naturalnie jakieś dwa tygodnie temu zaczął odzywać się nasz wewnętrzny wędrownik. Kiedy więc padła propozycja, by wraz z naszymi znajomymi wyjechać na walentynkowy weekend za miasto, nie wahaliśmy się ani chwili.
Wybór padł na Galenę- niewielkie miasteczko położone około 2,5 godziny drogi od Chicago, znane przede wszystkim ze swojego uroczego klimatu oraz pobliskich stoków narciarskich. Szybko wynajęliśmy domek i w piątek po południu zmierzaliśmy już na południowy zachód Illinois.
|
Droga do Galeny. Zaśnieżone pola ze wszystkich stron- pięknie jak w Polsce :) |
|
Cały domek był uroczy, ale pokój kominkowy skradł moje serce! |
|
|
|
jacuzzi- nasz najlepszy przyjaciel ostatniego weekendu ;) |
Sobota upłynęła nam pod znakiem śniegu, mrozu i siniaków, czyli mówiąc krótko- ruszyliśmy na podbój stoków Chestnut Mountain. Ok, przyznaję, w moim przypadkiem "podbój" to dość szumne sformułowanie, bowiem była to moja pierwsza próba sił na snowboardzie. Pomimo kilku bolesnych upadków, których skutki odczuwam do tej pory, dzień uważam za bardzo udany- przepiękne widoki, adrenalina, świetne towarzystwo i kupa śmiechu zrekompensowały mi wszystkie bóle :)
Kiedy wróciliśmy wieczorem do domu po całym dniu narciarsko-snowboardowych wrażeń, zjedliśmy kolację, rozpaliliśmy w kominku i... padliśmy :) Celebrowanie Walentynek okazało się tego dnia zdecydowanie ponad nasze siły.
Niedzielę natomiast spędziliśmy na zwiedzaniu Galeny. Bez szaleństw, bo po sobotnich wrażeniach raczej trudno byłoby się zdobyć na jakikolwiek większy wysiłek... Zwiedzanie miasteczka rozpoczęliśmy od domu osiemnastego prezydenta USA Ulyssesa Granta, wsławionego głównie udziałem w wojnie secesyjnej. Co ciekawe, wszystkie meble należą do oryginalnego wystroju domu. Bardzo przyjemne miejsce, ale mając świeżo w pamięci przepiękne
domy na plantacjach w Luizjanie, ten nie zrobił na mnie większego wrażenia. Choć oczywiście będąc w pobliżu na pewno warto odwiedzić to miejsce, choćby po to, by poznać ciekawy fragment historii USA.
(zdjęcia robione telefonem, więc jakość niestety jak widać :( )
|
panorama Galeny, widok spod domu Granta |
|
ulubiony fotel prezydenta :) |
W jednym z budynków należących do dawnej posiadłości Granta można podziwiać mini-wystawę poświęconą prezydentom USA. Ot, tak w sam raz na wczorajszy Presidents Day :)
|
portrety par prezydenckich wykonane na kamieniach |
|
Jakie zwierzęta posiadały głowy USA? |
|
Amerykańska uczciwość wciąż mnie zaskakuje: weź napój, a pieniądze wrzuć do skrzynki obok. |
Kolejnym etapem zwiedzania był spacer po głównej ulicy Galeny. Przechodząc przez historyczny dystrykt, a następnie pośród przeuroczych witryn sklepowych, poczułam się jak w magicznym, Rowlingowskim Hogsmeade :)
|
Hotel DeSoto, oryginalnie posiadający 5 pięter. Z jego balkonu przemawiał m.in. sam A. Lincoln! |
|
taki piękny kredens |
|
śniegowe rzeźby |
|
oryginalne opakowania gum do żucia w jednym ze sklepów |
|
herbaciarnia <3 |
|
Dowling House- najstarszy dom w Galenie (1826r.) |
I tak oto minął nam tegoroczny walentynkowy weekend. I tak sobie myślę, że bardzo bym chciała, żeby takie wyjazdy stały się naszą coroczną tradycją :) A Wam jak minęły Walentynki? Tylko błagam, nie piszcie nic o "50 twarzach Grey'a"! ;P
------------------------------------------
Przypominam jeszcze o
słodkim konkursie- już za kilka dni koniec, więc nie zwlekajcie z nadsyłaniem swoich konkursowych prac!
O "mordach" nie napiszę, mam stosunek do nich odpowiedni:)
OdpowiedzUsuńAle widoków zazdroszczę, no może z wyjątkiem śniegu, który mojego entuzjazmu nie wzbudzał nigdy :)
Ja na śnieg też zazwyczaj krzywo patrzę, to był jeden z bardzo nielicznych wyjątków :D
Usuńsuper weekend mialas .....dobry pomysl taki walentynkowy weekend. Ja z mezem bylam na romantycznej kolacji, potem spacer i wieczor w knajpce przy drinku i muzyce na zywo ....bylo cudownie :-)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Waszej pogody- w takich warunkach Twój wieczór musiał być idealny :)
Usuńuwielbiam Twojego bloga Paulino :)... mała podróż do innego świata :)...., czekam na każdy post z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńMy w Walentynki ucieklismy z romantycznego Paryza i pojechalismy na weekend do Aix-en-Provence. Na jeden dzien udalo nam sie jeszcze wyskoczyc na narty, w Alpy ( o tym pewnie napisze wkrotce na blogu). Moge wiec powiedziec, ze byl to bardzo udany weekend.
OdpowiedzUsuńWięc widzę, że pomijając miejsca, to podobnie jak u nas: weekendowy wyjazd połączony z nartami :) czekam na zdjęcia z Alp!
UsuńJak widać w każdym miejscu panują inne zwyczaje i można spokojnie "zmieniać" definicję uczciwości.
OdpowiedzUsuńMiło, jeśli zachowanie ludzi jest na tak wysokim poziomie, że można postępować w ten sposób, ufając wszystkim :)
Pozdrawiam serdecznie
Narty to nie maja bajka bo jestem z tych ciepłolubnych;) Jednak te miasteczka to widok zupełnie inny niż w Europie. Lubię taką odmianę na fotkach:)
OdpowiedzUsuńSkads znam tego wewnętrznego wędrownika:-) podoba mi się klimat bloga, dodaję do obserwowanych i na pewno będę się częściej pojawiać:-) pozdrawiam Polkę w USA:-)))))
OdpowiedzUsuńwww.odkrywajacameryke.pl
Byłem na 50 twarzach i mi sie podobał!!!
OdpowiedzUsuń