Jako że Nowy Rok za pasem, a jutro pewnie cały dzień będę przygotowywać się do sylwestrowej zabawy, to dziś czas na ostatniego, jak sądzę, posta w tym roku.
Wprawdzie w tym roku na Sylwestra idziemy do znajomych, ale 2 lata temu również miałam okazję witać tutaj Nowy Rok, wtedy 2010, i spędzałam go w zupełnie innych okolicznościach- wybraliśmy się na Sylwestra miejskiego. Stąd też dzisiejszy post- o tym, jak Chicago organizuje powitanie Nowego Roku.
Na tamtą "wyprawę" skusiły nas opowieści o tym, jakie to wspaniałe fajerwerki można obejrzeć na Navy Pier (Navy Pier to bulwar nad jeziorem z deptakiem, kinem oraz sklepikami- muszę mu kiedyś koniecznie poświęcić osobny post, ponieważ miejsce jest niesamowite!). Ubraliśmy się więc ciepło, jak na przełom grudnia i stycznia przystało (a pamiętam, że zima wtedy była bardzo mroźna, nie to co teraz!), wsiedliśmy w kolejkę i pojechaliśmy. Muszę w tym miejscu poczynić 2 wtrącenia. Po pierwsze, co roku w Sylwestra komunikacja miejska zezwala na przejazd za symbolicznego 1 centa, czyli w praktyce za darmo. A po drugie, był to mój pierwszy przejazd kolejką, więc jakże emocjonujący! Tylko rozglądałam się dookoła, nauczona amerykańskimi filmami, czy zaraz do wagonu nie wpadnie jakiś gang z pistoletami! :) Niestety, ze stratą dla mojego bloga, nic takiego się nie zdarzyło;].
Na Navy Pier były ogromne tłumy, można by rzec, że człowiek stał na człowieku. Oczywiście kawiarenki były pootwierane, więc można było pokusić się na gorącą czekoladę z Baileysem czy herbatkę z rumem, co też uczyniliśmy. Co mnie bardzo zdziwiło- mimo że były takie tłumy, nie było żadnych koncertów, czy chociażby jakiegoś konferansjera zabawiającego ludzi! Dopiero około 10 minut przed północą z głośników zaczęła lecieć muzyka. O północy natomiast zaczął się pokaz fajerwerków. I tutaj nastąpiło wielkie rozczarowanie. Uważam, że lepsze fajerwerki są w Szczecinie na Dni Morza, niż tutaj na Sylwestra! W każdym razie moja przyjaciółka Ewa, wielka miłośniczka fajerwerków, z pewnością na ich widok jedynie prychnęłaby z pogardą. Pamiętam, że mimo wszystko filmowaliśmy te fajerwerki, ale niestety nie mogę znaleźć filmiku, czego jednak nie uważam za wielką stratę.
Skończył się pokaz fajerwerków i co nastąpiło? I nie minął kwadrans, jak ludzie się rozeszli! Tak oto, w skrócie, wygląda miejski Sylwester w Chicago. Na pewno nie zachęcałabym nikogo do udziału w tej imprezie, bo nie jest to nic nadzwyczaj interesującego.
Nie robiliśmy wtedy specjalnie dużo zdjęć, ale coś tam udało mi się wygrzebać. Przepraszam za jakość- nasz aparat nie jest miłośnikiem nocnych zdjęć;]
Wprawdzie w tym roku na Sylwestra idziemy do znajomych, ale 2 lata temu również miałam okazję witać tutaj Nowy Rok, wtedy 2010, i spędzałam go w zupełnie innych okolicznościach- wybraliśmy się na Sylwestra miejskiego. Stąd też dzisiejszy post- o tym, jak Chicago organizuje powitanie Nowego Roku.
Na tamtą "wyprawę" skusiły nas opowieści o tym, jakie to wspaniałe fajerwerki można obejrzeć na Navy Pier (Navy Pier to bulwar nad jeziorem z deptakiem, kinem oraz sklepikami- muszę mu kiedyś koniecznie poświęcić osobny post, ponieważ miejsce jest niesamowite!). Ubraliśmy się więc ciepło, jak na przełom grudnia i stycznia przystało (a pamiętam, że zima wtedy była bardzo mroźna, nie to co teraz!), wsiedliśmy w kolejkę i pojechaliśmy. Muszę w tym miejscu poczynić 2 wtrącenia. Po pierwsze, co roku w Sylwestra komunikacja miejska zezwala na przejazd za symbolicznego 1 centa, czyli w praktyce za darmo. A po drugie, był to mój pierwszy przejazd kolejką, więc jakże emocjonujący! Tylko rozglądałam się dookoła, nauczona amerykańskimi filmami, czy zaraz do wagonu nie wpadnie jakiś gang z pistoletami! :) Niestety, ze stratą dla mojego bloga, nic takiego się nie zdarzyło;].
Na Navy Pier były ogromne tłumy, można by rzec, że człowiek stał na człowieku. Oczywiście kawiarenki były pootwierane, więc można było pokusić się na gorącą czekoladę z Baileysem czy herbatkę z rumem, co też uczyniliśmy. Co mnie bardzo zdziwiło- mimo że były takie tłumy, nie było żadnych koncertów, czy chociażby jakiegoś konferansjera zabawiającego ludzi! Dopiero około 10 minut przed północą z głośników zaczęła lecieć muzyka. O północy natomiast zaczął się pokaz fajerwerków. I tutaj nastąpiło wielkie rozczarowanie. Uważam, że lepsze fajerwerki są w Szczecinie na Dni Morza, niż tutaj na Sylwestra! W każdym razie moja przyjaciółka Ewa, wielka miłośniczka fajerwerków, z pewnością na ich widok jedynie prychnęłaby z pogardą. Pamiętam, że mimo wszystko filmowaliśmy te fajerwerki, ale niestety nie mogę znaleźć filmiku, czego jednak nie uważam za wielką stratę.
Skończył się pokaz fajerwerków i co nastąpiło? I nie minął kwadrans, jak ludzie się rozeszli! Tak oto, w skrócie, wygląda miejski Sylwester w Chicago. Na pewno nie zachęcałabym nikogo do udziału w tej imprezie, bo nie jest to nic nadzwyczaj interesującego.
Nie robiliśmy wtedy specjalnie dużo zdjęć, ale coś tam udało mi się wygrzebać. Przepraszam za jakość- nasz aparat nie jest miłośnikiem nocnych zdjęć;]
A jako że to już ostatni post w tym roku, to chciałabym życzyć wszystkim na najbliższe 12 miesięcy realizacji marzeń i planów oraz żeby ten Nowy, 2012 Rok, był lepszy od tego mijającego! No i szampańskiej zabawy sylwestrowej Kochani!