Szukanie pracy w Stanach Zjednoczonych jest tematem bardzo obszernym i zależnym od wielu elementów. Poza tak oczywistymi i uniwersalnymi czynnikami jak wykształcenie czy specyfika konkretnej branży, duże znaczenie ma tu chociażby stan i miasto, w którym mieszkamy, nasz status imigracyjny i znajomość języka angielskiego. Dziś podzielę się z Wami kilkoma uwagami na temat szukania pracy i skupię się głównie na realiach okołochicagowskich, choć wydaje mi się, że duża część wskazówek może okazać się przydatna także w innych częściach Stanów, a może i nawet w innych krajach. Mam nadzieję, że post okaże się pomocny nie tylko dla świeżych imigrantów czy osób dopiero planujących pobyt w USA, ale także dla starszych stażem imigrantów rozważających zmianę pracy. Zapraszam!
*Jeszcze tytułem wstępu: ten post NIE JEST o wizach pracowniczych i innych procedurach imigracyjnych. Nie jest również o tym, jak dostać się do USA. Na wszelkie pytania odpowiadam z doświadczenia własnego i moich znajomych. Nie jestem adwokatem i nie udzielam porad prawnych. Dziękuję :)
Nie znam języka angielskiego i nie posiadam legalnego statusu.
Czy mam szansę na znalezienie pracy w Stanach?
Być może odpowiedź na to pytanie zaskoczy wiele osób, ale TAK, nawet osoby przebywające w USA nielegalnie i bez znajomości języka angielskiego, są tutaj w stanie pracować. Oczywiście nie jest to praca legalna i nie można liczyć na zatrudnienie na jakimś wyższym stanowisku, ale jestem zdania, że jak ktoś chce pracować, to w USA (a już na pewno w Chicago!) z głodu nie umrze.
Pole manewru jest jednak dla takich osób dość ograniczone. Jeśli chodzi o warunki chicagowskie, to zwykle tacy imigranci mogą liczyć na zatrudnienie w branży budowlanej, na sprzątaniu, przy opiece nam dziećmi lub osobami starszymi, w niektórych sklepach, a także niekiedy w małych biurach. Niektórzy idą inną ścieżką- zakładają (legalnie) własną firmę (nawet jednoosobową) i pracują dla większych spółek jako niezależni (pod)wykonawcy/ zleceniobiorcy.
Nie oznacza to jednoznacznie, że zarobki takich osób są niskie. W wielu z tych prac można zarobić całkiem godziwe pieniądze i sama znam wiele osób, które w Stanach przebywają nielegalnie od lat, a mimo tego żyją na całkiem dobrym poziomie materialnym.
Gdzie szukać ofert pracy?
Moim zdaniem wszystko zależy od tego, jakiego rodzaju pracy szukamy. Jeśli ktoś szuka pracy w jednym z sektorów i z warunkami, o których pisałam powyżej, to poza oczywistą pocztą pantoflową, polecałabym zajrzeć do ogłoszeń w polskiej, lokalnej prasie- np. w
Dzienniku Związkowym albo
Monitorze. Dość dużym amerykańskim źródłem ofert pracy (i innych ofert także), choć w moim odczuciu już nieco tracącym na wartości, jest portal
Craigslist.
Jeśli natomiast chodzi o pracowników bardziej wykwalifikowanych, to moim zdaniem jednym z najlepszych źródeł szukania pracy jest portal
LinkedIn. Szczerze polecam założyć tam profesjonalne konto (warto się przyłożyć do tworzenia swojego profilu, to będzie nasza wizytówka) i utrzymywać otwarty status na oferty pracy nawet, jeśli aktualnie żadnej pracy się nie szuka. Po pierwsze dlatego, że jest się bardziej widocznym dla rekruterów, którzy znikąd mogą pojawić się z ciekawą ofertą, a po drugie, że właśnie dzięki tym niespodziewanym ofertom, łatwiej jest nam na bieżąco monitorować rynek związany z naszą branżą. Poza LinkedIn'em, uważam, że całkiem fajnie w szukaniu ofert pracy sprawdzają się również
Indeed oraz
Glassdoor. Glassdoor ma jeszcze dodatkowe przydatne opcje: można tam nie tylko sprawdzić orientacyjne wynagrodzenie w danej firmie, nawet jeśli w konkretnym ogłoszeniu nie ma podanej stawki od pracodawcy, ale także można poczytać opinie byłych i obecnych pracowników na temat warunków pracy w danym przedsiębiorstwie.
Z bardziej specyficznych metod szukania pracy, polecam też na bieżąco monitorować strony konkretnych firm, w których chcielibyśmy w przyszłości pracować. Wiele z nich ma specjalne zakładki z aktualnymi wakatami, na które można aplikować bezpośrednio z tej strony. Co ciekawe, niektóre firmy czy agencje rządowe nie zamieszczają swoich ofert na popularnych portalach, a jedynie na swoich stronach właśnie.
Niektórzy też kontaktują się bezpośrednio z firmami rekrutacyjnymi wyspecjalizowanymi w konkretnej branży i czekają na ich pomoc. Moim zdaniem warto skorzystać z tej możliwości w ramach opcji dodatkowej, ale osobiście nie ograniczałabym się do szukania pracy tylko przez rekrutera.
Jak przygotować się do szukania pracy?
Absolutny punkt pierwszy przy szukaniu pracy, jeszcze zanim zacznie się wysyłać aplikacje, to moim zdaniem stworzenie solidnego resume, czyli odpowiednika curriculum vitae (CV). W internecie można znaleźć mnóstwo wzorów i wskazówek dotyczących tworzenia resume, więc nie będę się na ten temat zbytnio rozpisywać, podzielę się tylko kilkoma ogólnymi uwagami, które mogą być zaskakujące dla osób osadzonych w polskich realiach rynku pracy.
- Co do zasady, resume nie powinno być dłuższe niż jedna strona. Ma być zwięzłe, konkretne, względnie dostosowane do konkretnego stanowiska i wyszczególniające nasze najmocniejsze atuty. Przerost formy nad treścią zdecydowanie nie jest tutaj dobrze widziany.
- W resume nie umieszcza się zdjęcia, daty urodzenia, stanu cywilnego, nazwiska panieńskiego, kraju pochodzenia i tym podobnych elementów, które nie mają związku z pracą, a mogłyby potencjalnie prowadzić do dyskryminacji w procesie zatrudnienia. Mało tego, potencjalny pracodawca podczas interview również nie może spytać o datę urodzenia, stan cywilny, liczbę dzieci, czy plany względem macierzyństwa. Nie może także spytać o kraj pochodzenia, ale już absolutnie może zapytać o pozwolenie na pracę w USA. (To, o co dokładnie może lub nie może zapytać pracodawca, może wyglądać nieco inaczej w każdym stanie)
Poza resume, dobrze jest również przygotować krótki szkic tzw. cover letter, czyli odpowiednika listu motywacyjnego. Tutaj również liczy się zwięzłość i prostota. Warto wspomnieć o swoich wartościowych dla danego stanowiska cechach, doświadczeniach i umiejętnościach, na których rozwinięcie nie było miejsca w resume, a także napisać, dlaczego zależy nam na pracy w tej konkretnej firmie. Nie wszystkie firmy wymagają dołączenia cover letter do aplikacji, ale pamiętam jak jedna z moich wykładowczyń mówiła, że gdy ona rekrutuje u siebie w firmie, to z góry odrzuca wszystkie aplikacje, do których nie został dołączony list motywacyjny.
Jeśli mamy możliwość, warto również zadbać o zebranie listów rekomendacyjnych (recommendation/ reference letters). Tutaj pole do popisu jest dość szerokie, ale też bardzo indywidualne i zależy od doświadczeń konkretnej osoby- o napisanie listu rekomendacyjnego można na przykład poprosić swojego profesora ze studiów, u którego osiągnęliśmy dobre wyniki; byłego pracodawcę, jeśli pozostajemy z nim w przyjaznych stosunkach; współpracownika, który może zaświadczyć o naszych umiejętnościach, itp. Moja rada jest taka, żeby o ogólne listy rekomendacyjne prosić osoby zaraz po zakończeniu pewnego etapu w naszej karierze. Na przykład, nie wyobrażam sobie prosić profesora o napisanie listu rekomendacyjnego po pięciu latach od skończenia studiów, bo wątpię, czy by mnie nadal pamiętał. I dodatkowa uwaga- należy liczyć się z tym, że rekruter może chcieć skontaktować się z osobą wystawiającą list i zadać jej kilka pytań. Warto więc upewnić się, że rekomendująca nas osoba jest na to gotowa. Żeby zabezpieczyć się na taką sytuację, przy wysyłaniu aplikacji lepiej nie załączać listów rekomendacyjnych, a jedynie (ewentualnie) dodać notatkę, że jesteśmy gotowi udostępnić nasze rekomendacje, gdy zostaniemy o to poproszeni.
Na co zwrócić uwagę przeglądając oferty pracy?
Szukanie pracy jest oczywiście procesem bardzo indywidualnym i może różnić się znacznie w zależności od branży, stanowiska, czy posiadanego doświadczenia zawodowego, ale kilka elementów, na które warto zwrócić uwagę w amerykańskich warunkach, jest moim zdaniem niezmiennych.
Po pierwsze- oczywiście proponowane wynagrodzenie. W Ameryce jest pod tym względem o tyle łatwiej niż w Polsce, że bardzo duża część ofert pracy zawiera proponowane wynagrodzenie. Nawet, jeśli nie są to konkretne kwoty, to są to przynajmniej dość sensowne widełki, które pozwalają nam określić, czy dana oferta w ogóle nas interesuje. Bo przecież nikt nie chodzi do pracy w ramach wolontariatu.
Tak na marginesie, te podane kwoty proponowanego wynagrodzenia mają też dodatkową zaletę- pomagają nam wybadać rynek i podpowiedzieć, czego ewentualnie możemy wymagać od potencjalnego pracodawcy i jak pokierować rozmową, kiedy dojdzie już do etapu interview. Jeśli chcemy zbadać swoją "wartość rynkową", możemy też skorzystać z kalkulatorów oferowanych przez różne portale rekrutacyjno/ofertowe: wystarczy wpisać stanowisko, doświadczenie i rejon, w którym pracujemy, by dowiedzieć się orientacyjnie, ile zarabiają osoby o podobnych kwalifikacjach. Kolejnym narzędziem, z którego warto skorzystać, jest oficjalna strona wspierana przez amerykański Departament Pracy:
O*Net. Dzięki temu portalowi również możemy sprawdzić średnie zarobki w danej branży i rejonie, ale także poznać warunki i specyfikę pracy w danym zawodzie, jeśli na przykład chcemy się przekwalifikować. Świetne źródło informacji o amerykańskim rynku pracy, także dla osób zza granicy!
Kolejnym elementem, na który warto zwrócić uwagę, to proponowane benefity. O czym tu mowa w amerykańskich realiach? Na przykład o czasie płatnego urlopu, dniach personalnych/chorobowych, ubezpieczeniu medycznym, dentystycznym lub okulistycznym (tutaj warto dowiedzieć się, jaki procent składki ubezpieczeniowej pokrywa pracodawca oraz od kiedy nas ono obowiązuje- temat ubezpieczeń w USA kwalifikuje się na całkowicie oddzielny post), dopłacie do programu 401k (w skrócie i uproszczeniu- prywatne składki emerytalne), itp. Niektóre firmy oferują również... ubezpieczenie dla zwierzęcia (z tego co się orientują, kwalifikują się jednak tylko psy i koty). Niestety, wiele firm proponuje śmieszne benefity albo wręcz nie oferuje żadnych i niestety czasem nie możemy nic z tym zrobić. Wiele osób jest w stanie pracować za mniejsze pieniądze, ale mieć korzystniejsze benefity. Tutaj trudno dawać konkretne rady, każdy sam musi przekalkulować, co jest dla niego ważniejsze.
Jeśli mieszka się w tak dużym tworze miejskim jak aglomeracja chicagowska, to zdecydowanie polecam też spojrzeć na lokalizację miejsca pracy, żeby nie okazało się, że dojazd do pracy będzie nam zajmował codziennie kilka godzin. I tutaj uwaga: mieszkając w Chicago trzeba liczyć się z tym, że średni czas dojazdu do pracy wynosi około 30-40 minut.
Jak wygląda proces rekrutacyjny?
Na co zwraca uwagę potencjalny pracodawca?
Ok, mamy już napisane najlepsze resume i list motywacyjny, codziennie przeglądamy nowe oferty pracy na portalach i wysyłamy swoje aplikacje do tych miejsc, które nas interesują. Co dalej?
Proces rekrutacji jest w Stanach zwykle kilkuetapowy. Bardzo często zdarza się, że dana firma kontaktuje się z aplikantem najpierw mailowo, by umówić się na wstępną rozmowę przez telefon, a następnie dopiero po takiej rozmowie telefonicznej, w ramach kolejnego etapu rekrutacji, firma zaprasza wybranych kandydatów na rozmowę twarzą w twarz. Zdarza się również, że takich rozmów może być więcej niż jedna- w zależności od procedury danej firmy.
Podczas tej wstępnej rozmowy telefonicznej (zwykle kilku- kilkunastominutowej), rekruter prosi kandydata, by opowiedział coś o sobie, a następnie powiedział czym zajmuje się w aktualnej pracy, jakie są jego kwalifikacje, oczekiwania finansowe, dlaczego chce zmienić pracę, dlaczego akurat ta firma go interesuje, itp. Jest to również czas, kiedy kandydat może zadać swoje wstępne pytania i zastanowić się, czy jest dalej zainteresowany tą ofertą. Po takiej rozmowie, jeśli firma jest dalej zainteresowana negocjacjami z kandydatem, może go poprosić o przesłanie dodatkowych dokumentów- np. listów rekomendacyjnych czy przykładów konkretnych prac (np. writing samples), które kandydat wykonał w obecnej pracy. Firma może również poprosić o podpisanie zgód na przeprowadzenie tzw. background check, czyli sprawdzenie kandydata w różnych oficjalnych bazach danych i kartotekach pod kątem popełnionych przestępstw, wyroków sądowych, czy historii kredytowej. Następnie dochodzi do rozmowy twarzą w twarz, zwykle w siedzibie firmy.
Właściwie interview wygląda bardzo podobnie do telefonicznego, tylko jest nieco bardziej rozbudowane. Pada więcej pytań, więcej konkretów i obie strony mogą się lepiej poznać i wybadać. Podstawowym elementem jest omówienie resume kandydata. Rekruterzy są zwykle bardzo dobrze przygotowani i zadają konkretne pytania dotyczące naszych różnych doświadczeń (nie tylko stricte zawodowych) i kwalifikacji związanych z konkretnym stanowiskiem. Warto tutaj nadmienić, że amerykańscy pracodawcy często zwracają uwagę
na uczelnię, którą się ukończyło (choć w większości prac decydujące jest
jednak doświadczenie) oraz dodatkowe aktywności, na przykład
wolontariat. Dobrze jest również samemu przygotować się do takiej rozmowy i być
gotowym, by zadać kilka pytań dotyczących firmy, swojego stanowiska,
zarobków, oczekiwań, itp.
Z moich doświadczeń i obserwacji wynika, że nie ma reguły co do czasu trwania i przebiegu takich rozmów: mi osobiście nigdy nie zdarzyło się, żeby interview trwało dłużej niż 30-40 minut i wykraczało poza mniej lub bardziej luźną rozmowę na temat moich kwalifikacji i oczekiwań (branża prawna). Z kolei moja koleżanka, pracująca w branży architektonicznej, uczestniczyła niedawno w dwugodzinnym interview, które poza klasyczną rozmową obejmowało także prezentację firmy i test praktyczny z programu AutoCAD. Kolega zajmujący się rekrutacją w branży IT przyznaje, że u nich rozmowy trwają zwykle kilka godzin i opierają się stricte o tematy techniczne. Długi czas tych rozmów bierze się stąd, że od kandydata nie o tyle wymaga się szybkiego rozwiązania problemu, co zaprezentowania swojego procesu myślowego i wytłumaczenia poszczególnych etapów. Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że nigdy nie trafiłam na nieuprzejmą osobę czy dziwne i abstrakcyjne pytania, typu co byś zrobił/a będąc w klatce z lwem.
Skoro już jesteśmy w temacie interview, to czuję się w obowiązku dać bardzo ważną radę- jeśli staracie się o pracę w Stanach Zjednoczonych, to zapomnijcie o tej dziwnej zasadzie wrytej w polską mentalność, że trzeba być cichym, skromnym, i absolutnie nie mówić o swoich zaletach i mocnych stronach. Jeśli Wy sami się nie pochwalicie i nie powiecie o swoich mocnych stronach, to nikt za Was tego nie zrobi.
Po zakończonym interview rekruter może zaprosić kandydata do kolejnego etapu, przedstawić mu konkretną ofertę albo poinformować, że skontaktuje się z nim w ciągu kilku dni i wtedy poinformuje o dalszym etapie postępowania.
Warto jeszcze wspomnieć, że po zakończonym interview, w dobrym tonie jest wysłać swojemu potencjalnemu pracodawcy krótki e-mail z podziękowaniem za rozmowę i poświęcony czas. W dobrym tonie ze strony pracodawcy jest natomiast poinformować e-mailowo lub telefonicznie kandydata o zakończonym procesie rekrutacyjnym, również jeśli dana osoba nie została wybrana na wolne stanowisko, ale niestety nie jest to jeszcze powszechna praktyka.
Jak wygląda umowa o pracę?
Końcowy etap udanego procesu rekrutacyjnego to umowa o pracę. Wizualnie, umowa o pracę może wyglądać... różnie. Może być nawet tylko ustna, ale to raczej zdarza się tylko przy prostych pracach albo w przypadku osób przebywających w USA nielegalnie. Natomiast jeśli chodzi o umowy pisemne, to spotkałam się zarówno z umowami jednostronicowymi, regulującymi jedynie podstawowe elementy, jak strony umowy, wynagrodzenie, czy wymiar czasu wolnego, jak i dość obszernymi, w które wplecione są również fragmenty regulacji stanowych dotyczących warunków pracy albo inne ogólne postanowienia. Co istotne, bardzo często umowy o pracę są "at will", czyli każda ze stron może rozwiązać umowę z dnia na dzień, nawet bez podawania przyczyny. Nieformalna zasada savoir-vivre wymaga jednak, by nawet w takich sytuacjach wręczyć drugiej stronie dwutygodniowe wypowiedzenie, choć w praktyce zdecydowanie częściej jest to respektowane przez pracowników niż pracodawców.
____________________________________________________________
A Wy macie jeszcze jakieś dodatkowe rady dla osób poszukujących pracy? Jeśli tak, koniecznie podzielcie się w komentarzach! A może macie dodatkowe pytania dotyczące amerykańskich realiów pracy? Pytajcie śmiało, wspólnie pewnie coś doradzimy!