10/06/2016

Loteria wizowa 2018- na czym polega i czy warto?

     W miniony wtorek, 4 października, rozpoczęła się kolejna edycja loterii wizowej, w której po raz kolejny uczestniczyć mogą obywatele Polski. Dla wielu osób marzących o zamieszkaniu legalnie w USA jest to jedyna droga emigracji. Na czym polega owa loteria, jak z niej skorzystać i co sądzą o niej osoby, które spróbowały swojego szczęścia w losowaniu zielonej karty- o tym w dzisiejszym poście.



--- Poniższy post nie jest poradą prawdą i nie należy go tak traktować. Post zawiera ogólne informacje o zielonej karcie i loterii wizowej, zachęcam do samodzielnego złębienia tematu przed złożeniem aplikacji ---

    
 Czym jest zielona karta?
  
     Zielona karta to potoczna nazwa dla dokumentu jakim jest Karta Stałego Pobytu (Permanent Residence Card). Daje ona przede wszystkim prawo do legalnego mieszkania i pracowania w USA, a poprzez to także m.in. do korzystania z państwowych programów emerytalnych i socjalnych czy, w niektórych stanach, wyrobienia prawa jazdy (w niektórych stanach, choć jest ich coraz mniej, prawo jazdy można wyrobić nawet będąc nielegalnie). Aby utrzymać zieloną kartę, należy mieszkać w USA. Jest to dość istotne, ponieważ niektórzy żyją w przekonaniu, że ów dokument pozwoli im na swobodne odwiedzanie znajomych czy podróżowanie po USA, podczas gdy mieszkać będą w innym miejscu. Jest to błędne przekonanie- jeśli przebywa się poza USA dłużej niż rok, to zazwyczaj zielona karta zostaje odebrana (istnieją wyjątki jak np. biały paszport, ale to inny temat).
Zielona karta jest również etapem do uzyskania amerykańskiego obywatelstwa. Zazwyczaj, aby starać się o obywatelstwo USA, trzeba być legalnym rezydentem przez 5 lat (w przypadku uzyskania zielonej karty przez małżeństwo z obywatelem USA- 3 lata). Główną zaletą posiadania obywatelstwa jest możliwość głosowania, co niemożliwe jest w przypadku bycia jedynie stałym rezydentem. Jako obywatel, można też mieszkać w innym kraju i nie martwić się o utratę swojego statusu w USA. Tyle że... nawet mieszkając za granicą jako obywatel, podatki w USA trzeba płacić.


Na czym polega loteria wizowa?

     Loteria wizowa (Diversity Visa (DV) program) to jedna z możliwości uzyskania zielonej karty. Co roku, Stany Zjednoczone "rozdają" w wyniku loterii około 50 tysięcy zielonych kart dla uczestników z kwalifikujących się państw, czyli takich, które mają niski współczynnik emigracji do USA. Przez długi czas Polska była wyłączona z loterii, jednak od kilku lat obywatele polscy znów są do niej włączeni. Poza wymogiem pochodzenia z kraju kwalifikującego się do loterii, należy spełnić także wymogi dotyczące wykształcenia, o czym dokładniej w instrukcji załączonej poniżej.
      W tym roku zgłoszenia do loterii wizowej przyjmowane są od 4 października do 7 listopada 2016 roku. Sam udział w loterii nie wymaga żadnych opłat, należy jedynie wypełnić aplikację online i dołączyć aktualne zdjęcie. Odradzam korzystanie z jakichkolwiek płatnych pośredników, którzy mają pomóc przy wypełnieniu aplikacji czy wręcz "zagwarantować" uzyskanie zielonej karty. Jestem przekonana, że każdy jest w stanie wypełnić aplikację samodzielnie. Jak wspomniałam, udział w loterii jest bezpłatny, jednak jeśli zostanie się wylosowanym i chce się wziąć udział w procedurze imigracyjnej, trzeba liczyć się z opłatami proceduralnymi- lekko licząc, około 600 dolarów na osobę (dokładniejsze wyliczenia TUTAJ).
      Po wypełnieniu aplikacji otrzymuje się potwierdzenie, które należy zachować.  Wyniki loterii, poprzez podanie numeru z owego potwierdzenia, będzie można sprawdzać od 2 maja 2017 roku. Warto wspomnieć, że jeśli ktoś został wylosowany w loterii, oznacza to dopiero początek procedury imigracyjnej i nie gwarantuje uzyskania zielonej karty. O zielonej karcie można na przykład zapomnieć, jeśli wcześniej złamało się przepisy prawa imigracyjnego USA.



      
Gdzie szukać dokładnych informacji o loterii wizowej?

    Garść przydatnych linków dla osób chcących skorzystać z loterii wizowej: 

Co o loterii sądzą osoby, które w niej uczestniczyły?

     I na sam koniec, postanowiłam podzielić się z Wami przemyśleniami Czytelników Pamiętnika Emigrantki, którzy są na różnych etapach korzystania z loterii wizowej i zgodzili się opowiedzieć o swoich perypetiach na potrzeby tego posta. Myślę, że mogą się one okazać przydatne nie tylko dla osób biorących udział w loterii, ale także dla tych, które w innych okolicznościach rozważają wyjazd do USA. Jeśli chcecie podzielić się swoją historią, to śmiało udzielcie się w komentarzu!

Zacznijmy od Piotra, który w tym roku po raz kolejny spróbuje szczęścia w loterii. Opowiada między innymi o tym, dlaczego tak bardzo interesują Go Stany.

"Zawsze byłem nastawiony, co do jakiegokolwiek wyjazdu na NIE, chociaż byłem w kilku krajach Europy, mam też znajomych, którzy mieszkają w różnych miejscach, ale zawsze mówiłem „gdzie mi będzie lepiej jak tu, w domu w Polsce”, aż do czerwca 2013 roku. Byliśmy w tym czasie na czterotygodniowych wakacjach w USA u siostry żony. Dla mnie był to pierwszy pobyt w świecie w moim wyobrażeniu nieosiągalnym i znanym tylko z filmów:) Przez pierwsze dwa tygodnie dużo zwiedzaliśmy, byliśmy między innymi w górach w Południowej Dakocie, Wyoming oraz nad oceanem w Północnej Karolinie. Było naprawdę super, miejsca, widoki itp., ale było tak samo fajnie jak na każdych wakacjach; w Chorwacji, Grecji czy w innych krajach też jest fajnie. Drugie dwa tygodnie spędziliśmy u szwagierki w domu, ona mieszka w Nebrasce i muszę przyznać, że spodobało mi się ich zwykłe codzienne życie. Oni też pracują, może nawet więcej niż my, ale z tą różnicą, że wiedzą za co. Oni są tam, tak jak ja tu, zwykłymi „szarymi” obywatelami. Szwagierka jest tam od ok. 11 lat, na początku przez trzy lata mieszkała w Północnej Karolinie, tam poznała swojego aktualnie już męża, później przenieśli się do Nebraski i tam w ciągu ok. 8 lat dorobili się własnego domu, dobrych samochodów i innych wygód, oczywiście większość jest kupione na kredyt, ale żeby wziąć kredyt musi cię być stać na jego spłatę. Po prostu standard życia „szaraka” jest zupełnie inny niż tu. Szwagierka twierdzi, że w USA jeżeli chcesz pracować to pracujesz, a za tą pracę stać cię na dobre życie.


Teraz ja…mieszkam na Śląsku, mam 30 lat, pracuję zawodowo od ok. 10 lat i mój dorobek to, dwa… w sumie półtora kilkunastoletnich samochodów, wynajmowane mieszkanie o powierzchni AŻ 30m kwadratowych (oni mają większa komórkę). Aha i pracujemy oboje z żoną i nie mamy dzieci, wiec ogólnie szału nie ma. Oczywiście możemy sobie kupić mieszkanie, których jest dużo, ale musiałbym na to poświęcić 1/3 jak nie ½ naszych miesięcznych dochodów, a za te pieniądze wolę pojechać sobie na wakacje np. do USA;) a poza tymi wszystkimi „wygodami” podobają mi się ludzie mieszkający tam, ich uśmiech na co dzień, życzliwość, że choćby nie wiem co się działo to i tak są przekonani, że Ameryka jest najlepsza, największa i ogólnie są THE BEST:), a to zupełne przeciwieństwo Polaków. Poza tym samochody i ich duże silniki, budownictwo, osiedla wybudowane jak od linijki… ech itd. Itd. Drugi raz w USA byliśmy w ubiegłym roku, poza jednodniowym zwiedzaniem Chicago,  całe dwa tygodnie przesiedzieliśmy w domu i to mnie tylko utwierdziło w przekonaniu, że jest to moje miejsce na ziemi;) ale 100% pewności będę miał dopiero jak tam trochę pobędę, popracuję itd.


Co do Loterii Wizowej to wydaje mi się, że jest najlepsza, powiedzmy bezkosztowna, możliwość dostania się do USA Tylko mam małą wątpliwość ile w tej loterii jest loterii, czy nie jest to selekcja oraz wybór najlepszych i najbardziej przydatnych przyszłych obywateli. Pytałem też w ambasadzie o możliwość łączenia rodzin, ale odpowiedź była taka, że aktualnie rozpatrują wnioski z przed 12 lat, a koszt złożenia takiego wniosku to 400 parę dolarów więc trochę to bezsensu."


Jak widzicie, Piotr wciąż stoi przed swoim "szczęśliwym dniem". Monika zieloną kartę już wprawdzie wygrała, ale teraz stoi przed ogromnym dylematem, czy wyjazd na stałe do USA jest dobrym pomysłem w przypadku jej i jej rodziny:

"Wielkimi krokami zbliża się temin kolejnej loterii wizowej będących dla jednych spełnieniem szansy na rozpoczęcie lepszego życia w USA.
W zeszłym roku sama brałam udział w loterii o zieloną kartę i tak się właśnie złożyło, że zostałam wylosowana. Dziś stoję przed dylematem jaką drogę wybrać dla siebie i swojej rodziny, czy spróbować  szczęścia za daleką  wodą, czy pozostać tutaj w Polsce, w której tak się składa, że na obecną chwilę nie jest mi aż tak żle. Większość z Was pewnie pomyśli sobie to po co wogóle wysyłałaś to zgłoszenie skoro nie chcesz jechać?
Otóż każdy z nas ma w swoim życiu lepsze i gorsze momenty, a ja własnie na taki moment natrafiłam w ubiegłym roku. Drogie życie, praca, ludzie to wszystko mnie przytłaczało. Zawsze chciałam jak najlepiej dla moich dzieci, a tutaj z wielu rzeczy człowiek poprostu musiał rezygnować- takie są realia.  Przeglądając w interecie wiadomości natrafiłam na stronę zatytułowaną American Dream i wtedy pomyślałam: "Co mi szkodzi,  spróbuję". Tak się właśnie stało. W moim życiu w między czasie sporo się zmieniło. W pracy awansowałam, mąż znalazł lepszą pracę i szczerze mówiąc zapomniałam nawet, by sprawdzić wyniki loterii. Kiedy odwiedziłam ponownie stronę loterii pod koniec czerwca bieżącego roku okazało się, że nasza rodzina została wylosowana. W mojej głowie powstał mętlik: z jednej strony się bardzo cieszyłam, bo to szansa na coś nowego, a z drugiej byłam przerażona, czy ja tak naprawdę chcę tej zmiany. Do dziś towarzyszy mi to okropne uczucie, bo przyznam się szczerze, że nadal nie wiem co mam zrobić. Zawsze wiedziałam czego w życiu chcę, a teraz poprostu NIE WIEM i to jest przerażające uczucie. Oczywiście wysłałam dokumenty na kolejny etap loterii, ale wiem, że czasu jest niewiele i jak zostanę zaproszona niebawem na rozmowę do Ambasady (mam niski numer) chcę być już pewna, bo jak wiecie wizyta w ambasadzie wiąże się już ze sporymi kosztami (na moją 4 osobową rodzinę jest to koszt około 10 tysięcy złotych). 
W życiu zawsze jestem optymistką, ale to, że jestem odpowiedzialna nie tylko za siebie, ale również za moje dwie najcenniejsze istoty sprawiło, że zaczęłam przyglądać się tematowi z bardziej realistycznego punktu widzenia. Czytałam wiele opinii , sięgałam do blogów i różne opinie osoby tam mieszkające wyrażały. Jedni faktycznie zadowoleni ze zmiany, inni niestety żałują wyjazdu. Na moje nieszczęscie zaczęłam oglądać serię odcinków "Zielona Karta" i to mnie dobiło. To, co tam zobaczyłam, jak Ci ludzie żyli na początku  swojej przygody w USA tak bardzo mnie przeraziło, że zaczęłam zadawać sobie pytania czy ja naprawdę tego chcę?? Czy chcę tak żyć, bo przecież tak właśnie będzie na samym początku!!! W końcu jadę tam z niczym, wszystko zostawiam w Polsce...
To wszystko spowodowało, iż na obecną chwilę bardziej jestem za pozostaniem z tym co mam tutaj, w Polsce, niż wyjazdem do USA. Mam 32 lata, mieszkanie, samochód, pracę, czego chcę więcej??
Wiem, że w Polsce nikt mi nie da gwarancji: dziś praca jest, a jutro może jej nie być (pracuję w korporacji), ale czy w Stanach tego nie ma?? Tam pojadę i wszystko będę musiała zaczynać od NOWA. Czy tam jest naprawdę tak wspaniale, że waro rzucić to co tu mam? Nie wiem i szczerze bardzo liczę na podpowiedzi osób , które podobnie jak ja borykają się z tym tematem albo którzy kiedyś stali przed takim dylematem jak ja. Najważniejsze są dla mnie moje dzieci i jeśli mają tam szansę na lepsze życie w przyszłości, to dla nich jestem w stanie spakować  się nawet dziś."
 


I na sam koniec- wiadomość od Hani, która wraz ze swoją rodziną już mieszka w USA. Czy jej się podoba, czy jest zadowolona? Przeczytajcie sami:

 "Podjęcie decyzji i przyjazd tu był jak wygranie w Totolotka. Zostawienie domu, rodziny i przyjaciół, poprostu decyzja życia.W naszym przypadku to było trudne ze wzgledu na wiek dzieci: 15 i 17 lat. Nowa szkoła, otoczenie. Powiem tak: początki są bardzo trudne. Ciągle myślę, czy dobrze zrobiliśmy zostając tutaj. Dzieciom się tu nie podoba, tęsknią za Polską, mężowi też, także miałam inne wyobrażenie o życiu tutaj.Tu jest życie ciężkie, dużo się pracuje, mało wolnego czasu. Dzięki znajomym i przyjaciółce jakoś dajemy radę, ale bez języka czeka każdego kto tu przyjedzie masakra. Jeśli ktoś ma dobre życie w Polsce, to nie polecam mieszkać w USA na stałe."


Jak widzicie po powyższych wypowiedziach, wylosowanie zielonej karty nie zawsze oznacza magiczne wejscie do krainy mlekiem i miodem płynącej. Wiele osób, które ma szczęście i zostanie posiadaczami zielonych kart w wyniku loterii wizowej, nie ma w USA nikogo i jest zdanych całkowicie na siebie. Czeka ich trudny proces przesiedlenia, znalezienia pracy, szkoły dla dzieci i nauczenia się życia w zupełnie innej rzeczywistości. Absolutnie nie mówię, że jest to niemożliwe i nie zniechęcam Was do spróbowania szczęścia w loterii- uprzedzam tylko, że jest to początek trudnej drogi, która oczywiście może zakończyć się sukcesem i tego wszystkim życzę.

    Jeśli są tu osoby, które znalazły się w USA w wyniku wylosowania zielonej karty, to oczywiście zapraszam do podzielenia się swoim wrażeniami, perypetiami i przemyśleniami. Pozostali imigranci w USA- Wasze zdanie również może się przydać osobom, które wahają się co do swojej dalszej drogi! 



p.s. Wszelkie niekulturalne bądź obraźliwe komentarze pod adresem osób, których wypowiedzi zamieściłam w poście, będą kasowane. Kulturalna dyskusja jest oczywiście jak najbardziej dopuszczalna i mile widziana :)

24 komentarze:

  1. Bardzo sensownie i ciekawie napisane. Super sa te wywiady z ludzmi ktorzy wygrali zieona karte. Moj maz jest w USA juz 23 lata, tez wygral loterie wizowa. Przyjechal jako mlody czlowiek, ale mimo wszystko nie moze zakceptowac wielu "amerykanskich zwyczajow".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asia, nawet nie wiedziałam, że Twój mąż wygrał zieloną kartę! Może chciałby podzielić się swoimi wspomnieniami z początków emigracji?

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Spośród tych trzech sytuacji można powiedzieć że nasza jest najprostsza, jesteśmy na tzw dorobku, nie mamy dzieci wiec odpowiedzialność ponosimy tylko za siebie i mamy tam najbliższą rodzinę, ktora na 100% dużo nam pomoże. Podziwiam Hanię za odwagę i wyjazd z dwójką prawie dorosłych dzieci...to musiała być trudna decyzja. Pozdrawiam��
    Ps. Przepraszam poprzedni komentarz przypadkowo usunąłem��

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale nawet jeśli otrzymam zieloną kartę, ale nie będę miała zapewnionej pracy w Stanach (o co, oczywiście, musiałabym zadbać wcześniej), nie będę mogła wyjechać, prawda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, wydaje mi się, że nie jest to przeszkoda, ale może wypowie się ktoś kto był w takiej sytuacji?

      Usuń
  5. Wlasnie pod koniec wrzesnia "stuknelo" mi 32 lata w Stanach. Nie wyobrazam sobie zycia gdzies indziej, tak naprawde to chyba juz nie bardzo pamietam jakie byly poczatki.
    Natomiast dopiero czytajac Twoja notke dowiedzialam sie jak dziala loteria, nie mialam o tym zielonego pojecia.
    My bylismy "emigracja po Solidarnosciowa" czyli dostalismy staly pobyt jeszcze przed opuszczeniem Polski. Co prawda w tamtym polskim paszporcie mialam adnotacje, ze paszport upowaznia tylko do jednokrotnego przekroczenia granic PRL. Czyli w sumie nie bylo wiadomo czy bede mogla kiedykolwiek przyleciec do Polski nawet w odwiedziny.
    Mysle, ze wlasnie ta niewiedza spowodowala, ze pojelismy bardzo dojrzala decyzje, rozpatrujac wszystkie mozliwe warianty za i przeciw. Po prostu musielismy sobie zdawac sprawe z faktu, ze jest to decyzja "bez odwrotu".
    I mysle, ze kazdy kto decyduje sie na wziecie udzialu w loterii powinien powaznie do tego podejsc przed wypelnieniem aplikacji, a nie po. Zastanawianie sie po jak juz czlowiek wylosowal jest niesprawiedliwe wobec tych, ktorzy byli zdecydowani, ale im sie nie udalo.
    Emigracja jest bardzo powazna decyzja i tak powinna byc rozpatrywana.
    Ja osobiscie uwazam, ze emigracja to jedna z naprawde fantastycznych rzeczy, ktora mi sie przytrafila w zyciu. Nigdy nie zalowalam, na poczatku owszem byla tesknota, ale jakos sobie z tym radzilam przez placenie wysokich rachunkow telefonicznych a w tamtych czasach rozmowy miedzynarodowe byly naprawde drogie.
    Jednak szybko dotarlo do mnie, ze tesknota nie tylko nie ulatwia mi zycia tutaj, ale wrecz przeszkadza i zaczelam zupelnie swiadomie odsuwac od siebie te "teskniace" mysli.
    Jest to praca, ktora moim zdaniem warto wykonac jesli czlowiek chce byc szczesliwy tu gdzie jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Star, bardzo dziękuję za podzielenie się Twoimi wspomnieniami!
      Powiem szczerze, że gdybym ja stanęła przed takim wyborem jak Ty lata temu i musiała zmierzyć się z ryzykiem braku powrotu do Polski to chyba bym się nie zdecydowała na emigrację... moim głównym pocieszeniem przy wylocie z Polski była myśl "przecież zawsze mogę wrócić". Ale co tu dużo mówić- nasze emigracje były zupełnie inne, toczyły się w różnych realiach polityczno-spoleczno-ustrojowych, więc nie ma co porównywać i gdybac :)

      Usuń
    2. Kochana, nie wiem czy gdzieś mi to umknęło.. czy nie pisałaś o tym.. ale zawsze zastanawiałam się jak Ty znalazłaś się w USA. Czy też masz zieloną kartę, czy może wyjechałaś w inny legalny sposób?

      Usuń
    3. Mam zieloną kartę, ale akurat nie z loterii :)

      Usuń
    4. Po raz drugi zaryzykowałam, wysłałam, zobaczymy w maju:) Zdecydowana jestem, więc może kiedyś się moje drogie spotkamy :)

      Usuń
  6. Ciekawy post. Ogólnie bardzo lubię twój blog. Na razie mam tylko 15 lat i o USA mogę sobie tylko marzyć, ale są to na prawdę WIELKIE marzenia :D Masz bardzo fajny styl pisania, przyjemnie czyta się twoje posty ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :) Skoro Wielkie Marzenia, to na pewno uda Ci się je kiedyś spełnić :)

      Usuń
  7. Ja kiedyś chciałam złożyć wniosek o 'zielona kartę' ale jednak zrezygnowałam z tego kroku.. bo co mi z tej 'zielonej karty' skoro nie wyjadę do USA na stałe.. mój mąż nie lata samolotem... 8/9h lotu to dla niego katorga.. nie chce słyszeć o locie 2 godzinnym a co dopiero o takim długim locie.. no i mąż by nie chciał wyjeżdżać tak daleko.. niestety to decyzja musi być dwóch osób,a nie tylko jednej.. mimo że USA jest moim marzeniem, mój mąż jest dla mnie najważniejszy.. wiem.. do USA można pojechać turystycznie.. i na dzień dzisiejszy planuje zrealizować to marzenie.. kiedyś bardzo zależało mi na mieszkaniu w tym kraju.. ale teraz zależy mi tylko na tym żeby tam pojechać i pozwiedzać.. żałuje tylko tego że nie aplikowałam jako Au Pair zawsze to pomieszkała bym w USA przez rok, lub dwa:P więc na dzień dzisiejszy pozostaje mi tylko starać się o wizę, i zwiedzić USA wzdłuż i wrzesz.. ;) ale z tym jednak wiążą się spore koszty... może kiedyś.. coś sprawi że spełnie to marzenie ;)
    Pozdrawiam z jesiennej Polski ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o zwiedzanie USA, to chyba największym wydatkiem jest sam przylot tutaj... Wiza turystyczna i bilet lotniczy to często bariera finansowa dla wielu osób. A już samo zwiedzanie USA można zorganizować całkiem niewielkim kosztem :)
      Pozdrawiam z równie jesiennego (niestety) Chicago :)

      Usuń
    2. Ja kiedyś tak myślałam czy w 10.tyś bym się zmieściła :P

      Usuń
    3. Dolarów? Myślę że spokojnie :D

      Usuń
  8. Istotną rzeczą jest to żeby składać wniosek tylko jeżeli jest się na 100% pewnym że chce się wyjechać, ponieważ udział w loterii, utrudnia a zasadzie uniemożliwia otrzymanie wizy turystycznej. Więc jeżeli kombinujecie "wyślę a c mi szkodzi dostanę to OK zobaczę czym sie to je nie dostane też OK zawsze można zobaczyć jako turysta" to nie kombinujcie. Dla osób o stabilnej sytuacji rodzinnej i finansowej dostanie wizy to formalność ale nie wtedy gdy wyraziło się chęć emigracji na stałe poprzez udział w loterii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, że poruszyłaś ten temat! Z tego co się orientuję, udział w loterii może nie uniemożliwia otrzymania w przyszłości wizy turystycznej, ale faktycznie może mieć spory wpływ na decyzję urzędnika. Jednak każda sytuacja jest inna, o czym świadczy chociażby przywołana w poście sytuacja Piotra- kilkukrotnie już brał udział w loterii, jeżdżąc w tym czasie również do USA z wizą turystyczną.

      Usuń
    2. Dokładnie, moi rodzice kilka razy brali udział w loterii (m.in. 2 lata temu), mojemu tacie 2 razy odmówiono wizy do USA, bo miał tam mame (jakieś 18-20 lat temu) a w tamtym roku oboje wizę turystyczna dostali, bez najmniejszego problemu. Wg mnie cała procedura wizowa jest taka sama loteria jak ta o zielona karte:) Tak samo mam znajomego który przesiedzial wizę turystyczna (o 1,5 roku), oczywiście dostał zakaz wjazdu na 10 lat a ponownie przyjechał po 4 latach i również bezproblemu go wpuscili :p

      Usuń
  9. Świetny post! Mega przydatny - myślę, że wiele osób skorzysta. Sama chciałam coś takiego u siebie opublikować, ale nie miałam wystarczającej wiedzy w temacie ;) Ostatnio rozmawiałam właśnie z dwie osobami, które wygrały tę loterię. Naprawdę fajna sprawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu może napiszesz na blogu notkę a'la wywiad z takimi osobami, które wygrały zielone karty. Bardzo jestem ciekawa takich historii.

      Usuń
  10. Jak tak czytam to mam wrażenie, że bardzo łatwo tą zieloną kartę dostać i bardzo wiele osób ją dostaje, ale to na pewno tylko wrażenie.. Ja mam 18 lat i marzę o wyjeździe od kilku dobrych lat, wiem też że absolutnie nic nie trzyma mnie w Polsce, a język znam i szybko przyzwyczajam się do nowych miejsc, ale z moim szczęściem o zielonej karcie z loterii mogę pewnie zapomnieć :D na bloga trafiłam dzisiaj, ale coś czuję że zostanę na dłużej, świetnie się czyta :)

    OdpowiedzUsuń
  11. witam jestem Gerard, dziś otrzymałem wizę nieimigracyjną na 10 tal , jak widzicie moje aplikowanie na Zieloną kartę , czy mi się to opłaca? , czy jezeli złozę wniosek mogę mieć problemy z urzednikiemw stanach gdy wyjade na turystyczną, bardzo prosze o pilną odpowiedz gdyż zostało jeszcze 54 dni do złozenia wniosku
    pozdr Gerrad

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Pamiętnik Emigrantki , Blogger