11/19/2017

Dlaczego Thanksgiving jest moim ulubionym amerykańskim świętem?

Dlaczego Thanksgiving jest moim ulubionym amerykańskim świętem?
     Za kilka dni jeden z najważniejszych dni w amerykańskim kalendarzu- Święto Dziękczynienia. Zajęło mi trochę czasu, zanim przekonałam się do tego dnia i poczułam jego magię. Dziś zdecydowanie jest to moje ulubione święto obchodzone w Stanach Zjednoczonych, w moim osobistym rankingu przebija zdecydowanie nawet Boże Narodzenie. Być może także dlatego, że przygotowania do Bożego Narodzenia zaczynają się w Ameryce już w okolicach września i zwyczajnie czuję nimi przesyt, podczas gdy Święto Dziękczynienia przychodzi nieco z boku, skromnie, bez wilekiego szumu, a jednocześnie przynosi ze sobą piękną atmosferę i wiele dobrych emocji.
     Święto Dziękczynienia w Stanach Zjednoczonych obchodzone jest w czwarty czwartek listopada, a od 1863 roku jest to święto narodowe. Jeśli jesteście ciekawi dokładniejszej historii tego dnia i zwyczajów z nim związanych to zapraszam do lektury starszego posta TUTAJ, a ja tymczasem opowiem Wam dzisiaj, dlaczego to własnie Święto Dziękczynienia skradło moje serce.


Brak związania z jakąkolwiek religią

    Święto Dziękczynienia jest całkowicie laickim zwyczajem. Oczywiście, wyznawcy różnych religii mogą modyfikować jego obchody w taki sposób, by były jak najbliższe ich tradycjom, ale co do zasady jest to święto, które celebrować mogą wszyscy, bez względu na ich wyznanie. Cudowna sprawa w Ameryce, kraju tak wielu narodowości, kultur i wyznań.

Pogański klimat

    Jest to moje całkowicie subiektywne odczucie, ale mnie Święto Dziękczynienia bardzo kojarzy się z pogańskimi zwyczajami, co w moim odczuciu jest dużym plusem. Sami pomyślcie- obchodzone jest jesienią, już po zakończonych zbiorach rolnych, za które dobrze podziękować i przygotować się do zimy. Nie kojarzy Wam się nieco chociażby z naszymi rodzimymi dożynkami?

Pyszne jedzenie

    Święto Dziękczynienia to przede wszystkim suto zastawiony stół. Może nie aż tak suto jak w Polsce na Boże Narodzenie, ale zdecydowanie od stołu nie odchodzi się głodnym. Pierwsze skrzypce gra oczywiście pieczony indyk, swoisty symbol tego dnia, a sprawnie akompaniują mu tradycyjne, amerykańskie przystawki takie jak: zielona fasolka, brukselka z bekonem, słodkie ziemniaki lub puree ziemniaczane, kukurydza, zupa dyniowa i sos żurawinowy, a na deser rozmaite tarty. Wariacji na temat menu jest mnóstwo, ale jedzenie jest zawsze "swojskie" i bardzo pyszne.


Rodzinna atmosfera

    Obficie zastawiony stół byłby jednak niczym, gdyby nie rodzinna atmosfera wokół niego. Święto dziękczynienia to zdecydowanie rodzinne święto, ale popularne jest także "Friendsgiving", czyli celebracja tego dnia w gronie przyjaciół. Czasem Friendsgiving organizowane są na krótko przed Thanksgiving, by spędzić czas również ze znajomymi, a czasem w ramach właściwego Święta Dziękczynienia, gdy grono przyjaciół niekoniecznie ma rodzinę, z którą mogłoby ten dzień spedzić, co w kraju imigrantów zdarza się dość często. Ważne, by nikt nie został tego dnia sam, podobnie jak u nas w Polsce na Boże Narodzenie.

Chwila na wdzięczność

     Święto Dziękczynienia to jednak coś więcej niż wieczór obżarstwa w rodzinnym gronie. W amerykańskich rodzinach to także dobry moment by zatrzymać się na chwilę i pomyśleć o tym, co dobrego nam się przydarzyło w ostatnim roku i za co jesteśmy wdzięczni. Czasem sprowadza się do tego, że osoby zebrane przy stole po kolei mówią, za co chciałyby podziękować (bogu, sobie samym, innym- to bez znaczenia). Popularnym zwyczajem w szkołach i przedszkolach jest natomiast tworzenie kolorowych "list dziękczynnych", na przykład w formie takich oto uroczych indyków:


Długi weekend

     Jeszcze jednym z plusów Święta Dziękczynienia jest fakt, że wypada zawsze w czwartek, a to oznacza, że dla wielu osób rozpoczyna długi weekend, o który w Ameryce wcale nie jest tak łatwo. Można więc nie tylko smacznie zjeść i zatrzymać na chwilę swój codzienny bieg, ale także nieco odpocząć, czy nawet wyskoczyć za miasto. Żeby jednak nie było tak słodko, to muszę tu wspomnieć o jednym zjawisku, którego bardzo nie lubię. Otóż, w piątek po Święcie Dziękczynienia przypada Black Friday, czyli dzień wielkich przecen w sklepach. W samym czarnym piątku nie widzę nic złego, tyle że niektórzy ludzie tracą z jego powodu głowę. I tak oto, zamiast czwartkowy wieczór spędzać w rodzinnym gronie, oni preferują już zająć sobie kolejkę przed sklepem, by w piątek rzucić się po ten jeden jedyny telewizor. Szczerze tym gardzę i nie rozumiem tego zjawiska, ale faktycznie nie jest to rzadkość w Stanach Zjednoczonych. Druga sprawa jest taka, że Black Friday wcale niekoniecznie jest tak wspaniałym dniem na łapanie promocji, jak się powszechnie wydaje, ale to już temat na oddzielny post.


Święto Dziękczynienia można przenieść na polski grunt

      Ostatnim powodem, dlaczego tak bardzo lubię Święto Dziękczynienia jest fakt, że w moim odczuciu jest ono bardzo bliskie polskiej kulturze i zwyczajom. My przecież też lubimy celebrować czas w rodzinnym gronie i cenimy dobre jedzenie. Jedyne, nad czym jeszcze moglibyśmy popracować jako naród, to lekkość wyrażania wdzięczności i radości z tego, co mamy. Może więc, w najbliższych dniach, bez względu na to, gdzie wszyscy mieszkamy, zatrzymamy się na chwilę i podsumujemy wszystko dobre, co przydarzyło nam się w ostatnim roku? Jestem pewna, że dzięki temu niejedna osoba może poczuć się lepiej!


    A mnie tymczasem pozostaje pożegnać się z Wami i zacząć odliczać dni do mojego ulubionego amerykańskiego święta. Happy Thanksgiving!

10/06/2017

Wrześniowe migawki

Wrześniowe migawki
     Nie do wiary, jak ten czas ucieka! Dopiero co cieszyłam się na nadchodzące lato, a tymczasem już zastała nas jesień. Przynajmniej ta kalendarzowa, bo póki co temperatury w Chicago wcale na jesień nie wskazują- mniej więcej w połowie września padł kolejny rekord ciepła, gdy przez 6 dni z rzędu termometry wskazywały ponad 30 stopni, a i nawet teraz temperatury w ciągu dnia spokojnie dochodzą do 20-25 stopni Celsjusza. Taką jesień to ja lubię! Pomimo napiętego grafiku, o którym wspominałam TUTAJ, starałam się chociaż trochę wykorzystać tę piękną pogodę. I w dużej mierze właśnie o tym będą wrześniowe migawki. Zapraszam!


  Początek września w Ameryce to przede wszystkim długi weekend z okazji Dnia Pracy. Tak przy okazji- dacie się trochę zaskoczyć ciekawostkami o Labor Day? Wystarczy kliknąć TUTAJ. My w tym roku długi weekend spędziliśmy dość leniwie i... zwyczajnie, ale także zmotywowaliśmy się, by zaznać trochę ruchu i wraz z Isią z bloga Co kraj to... udaliśmy się na kilkunastokilometrowy spacer do Busse Woods.  Bilans kalorii zdecydowanie uregulowany!

    Długi, wrześniowy weekend to też czas, gdy w Chicago odbywa się całkiem spory polonijny festiwal- Taste of Polonia. W tym roku moim zdaniem wyjątkowo udany, bo na scenie wystąpił mój ukochany T. Love :) To już ich drugi koncert w tym roku, który udało mi się zahaczyć, a chyba szósty tak w ogóle i muszę przyznać, że Chłopaki na scenie chyba nigdy mi się nie znudzą! W tym roku na Festiwalu udało mi się także spotkać Bruce'a Raunera, Gubernatora Stanu Illinois.

T.Love na scenie
Bruce Rauner, Gubermator Illinois, także odwiedził Taste of Polonia. To ten uśmiechnięty pan w koszuli w kratę :)
Wystawa przedstawiająca historię Polonii w Chicago
Można także było zjeść trochę polskiego jedzenia. Dla Polaków nic nadzwyczajnego, ale znam sporo amerykańskich fanów naszej kuchni :)
Jak zawsze sporo było też stoisk z polskimi wyrobami, na przykład biżuterią z bursztynem.
     W kilka dni po Labor Day, Amerykę spotkały trudne chwile- nadciągnął Huragan Irma. Wiem, że sporo się o nim mówiło w Polsce, więc nie będę powielać informacji. Muszę jednak przyznać, że ten rok wydaje się być bardzo nieprzychylny- każdego tygodnia przychodzi kolejny huragan, wprawdzie nie o takiej sile jak Irma, ale jednak południowy-zachód Stanów nie ma lekko tej jesieni. Wracając jednak do Irmy. My tu w Chicago byliśmy całkowicie bezpieczni, ale jednak trzeba przyznać, że w tamte dni cała Ameryka była razem z Florydą. Oglądaliśmy też relacje na żywo z internetowych kamerek nadających z różnych części Florydy. I tak na przykład, zaledwie na kilka godzin przed głównym uderzeniem Irmy w południowy zakątek Stanów, Key West, mogliśmy oglądać takie widoki, jak te poniżej. Doprawdy, ludzie nie przestaną mnie zaskakiwać.



     Jak zapewne wiecie, 31 października Amerykanie będą obchodzić Halloween. Nie dalej jak na początku września, zaczęły więc otwierać się specjalne sezonowe halloweenowe sklepy, a w regularnych supermarketach zaczęły pojawiać się kostiumy, na przykład takie jak te:




     Jednak bardziej niż wątki Halloweenowe, Wasze zainteresowanie na Fejsbuku wzbudził wątek... bożonarodzeniowy. Bo tak, gdyby ktoś jeszcze nie wiedział, to wrzesień jest również czasem, gdy sklepy wyrzucają na półki dekoracje bożonarodzeniowe. I to często są to produkty od razu na wyprzedaży. Jak na przykład w Kohlsie, na zdjęciu poniżej.


    Podobnie duże zainteresowanie na Fejsbuku, jak wątek świąteczny, wzbudził wątek toaletowy. Dokładnie ten, mający swoje źródło w jednym z lokalnych klubów:


Ale wróćmy do tej ładnej, letniej pogody, którą tak zachwalałam na wstępie. Korzystając z przyjemnej aury, udaliśmy się do Ogrodu Botanicznego, który uwielbiam, a ostatnio jakoś nie mogliśmy się tam wybrać. Akurat trafiliśmy na kiermasz ogrodniczy, co dodało uroku temu popołudniowi.









I na sam koniec jeszcze kilka całkowicie niepowiązanych ze sobą zdjęć:

Któregoś dnia w sklepie kosmetycznym ULTA trafiłam przypadkowo na kampanię SmashBox. Panie były profesjonalnie traktowane przez makijażystów, a następnie pozowały do zdjęć jako modelki. Takich tłumów w Ulcie chyba nigdy nie widziałam!

 Podpis zdjęcia z FB: "Tak bardzo amerykańsko zrobiło się dziś w autobusie. Z jednej strony miłośnik sportu- fan chicagowskiej drużyny baseballowej Chicago Cubs, oczywiscie obowiązkowo w czapce z ostatnich rozgrywek, kiedy to Cubsi zdobyli tak wyczekiwany puchar. Z drugiej strony dziewczyna, pracownica McDonald's, z gustowną pracowniczą czapeczką przyczepioną do torebki Calvina Kleina. Wielokrotnie to już powtarzałam- nieważne jaką pracę wykonujesz w USA, tu po prostu Twoj pieniądz jest coś wart. No, a z drugiej strony, znając tutejsze przeceny, jestem w stanie uwierzyć, że ta torebka mogła kosztować jakieś 40 dolarów..."


I na sam koniec, w razie gdyby ktoś przegapił, przypominam o czym pisałam we wrześniu:

Tak sobie teraz patrzę i widzę, że nawet nie najgorzej upłynął mi ten ostatni miesiąc ;) A co tam u Was ciekawego się wydarzyło?

9/24/2017

4 kostiumy, które zobaczysz na tegorocznym Halloween

4 kostiumy, które zobaczysz na tegorocznym Halloween
    Amerykanie uwielbiają zabawy Halloweenowe. Uwielbiają się bawić, śmiać, straszyć i oczywiście... przebierać. Nie ma znaczenia, czy wybierają gotowe kostiumy ze sklepów (szybka ciekawostka: w USA funkcjonują stacjonarne sezonowe sklepy Halloweenowe- otwierane są we wrześniu i zamykane tuż po Halloween), czy też szaleją z kreatywnością i tworzą coś swojego- kostiumy zazwyczaj są bardzo ciekawe i nikt nie wyłamuje się z tradycji przychodząc na imprezę bez przebrania. Co jednak istotne we współczesnej, amerykańskiej wersji balu halloweenowego- przebrania wcale niekoniecznie muszą być straszne! Równie dobrze możesz więc przebrać się za starego, dobrego zombie, wampira czy czarownicę, ale możesz też być dobrą wróżką, Marilyn Monroe czy chociażby truskawką lub kawałkiem pizzy. Co tylko podpowie Ci wyobraźnia- wszystko jest dozwolone. (Dla przykładu, zajrzyjcie TUTAJ, by obejrzeć zdjęcia z mojego zeszłorocznego Halloween.)


       Jak wspomniałam, pole do popisu w kwestii wyboru kostiumu jest nieograniczone. Mimo tego niejednokrotnie zdarza się, że na jednej zabawie pojawia się kilka osób w takim samym kostiumie. Pół biedy, jak są po prostu różnymi wersjami piratów czy czarownic, ma to nawet swój urok. Fajnie tylko, jak mają jednak inne wersje kostiumów- z tego powodu zawsze polecam przygotowanie kostiumu samodzielnie, wtedy na pewno nikt nie zdubluje Waszego pomysłu ;) Każdego roku jednak pewne kostiumy cieszą się szczególną popularnością- w zależności na przykład od aktualnych trendów w pop-kulturze czy sytuacji politycznej. Wiecie, ktoś myśli, że będzie supertrendy i na czasie, a potem okazuje się, że tak samo pomyślało pięc innych osób. I właśnie z tą myślą przygotowałam dzisiejsze zestawienie czterech kostiumów, które na pewno pojawią się na tegorocznych imprezach Halloweenowych, przynajmniej w Ameryce. A teraz już, po tym przydługim wstępniaku, zapraszam do obejrzenia moich typów!

Donald Trump

Sytuacja polityczna w Ameryce wciąż jest dosyć napięta, a prezydent tak jak w jednych kręgach jest uwielbiany, tak w innych wykpiwany. Dlaczegóżby więc nie pożartować sobie z niego jeszcze bardziej i nie sworzyć jego parodii podczas Halloween?




Swoją drogą, w zeszłym roku, tuż po wyborach i wcześniejszych zapowiedziach Trumpa, że jak wygra to doprowadzi do osądzenia Clinton, trafiłam na tę cudowną ideę kostiumów Halloweenowych- dla jednych pomysł zabawny, dla innych przerażający, w zależności od poglądów politycznych.


Jedenastka z "The Stranger Things"

Nie tylko polityka ma wpływ na kostiumy halloweenowe, ale także kinematografia. Kostium Jedenastki pojawił się już w ubiegłym roku, ale w tym, z racji emisji drugiego sezonu serialu, któa zapowiedziana jest tuż przed Halloween, znów staje się modny. Plus jest taki, ze jest to kositum wyjątkowo łatwy do przygotowania samodzielnie. Ale leniuszki mogą wybrać się do sklepu i kupić gotową wersję.




Pennywise z "To"

Skoro już jesteśmy w temacie inspiracji płynących z kinematografii, to nie mogę oczywiście pominąć klauna Pennywise z horroru "To", który podbija właśnie kina. Oczywiście, motyw klauna jest nieśmiertelny i widzę go każdego roku, ale mam dziwne wrażenie, że w tym roku klaunów pojawi się zdecydowanie więcej, a spora część z nich przyjdzie z czerwonym balonikiem. I powiem Wam szczerze, że dla mnie będą to chyba najbardziej przerażające kostiumy :D



Jednorożec

Nie samą polityką i filmem żyje jednak człowiek, niektórzy żyją też Instagramem, Tumblrem i innymi aplikacjami internetowymi, na których od jakiegoś czasu popularne są jednorożce. Szczególnie w wersji słodko-cukierkowej, czyli idealnej dla amerykańskich nastolatek. Bo przecież wspomniałam już wcześniej- na Halloween wcale nie musi być strasznie!




My w tym roku znów wybieramy się na Halloween do Mike'a i Nancy i pewnie na początku listopada znów podzielę się z Wami zdjęciami. W tym roku motyw przewodni imprezy to Fire & Ice. Pomysł na kostium już mam i wkrótce zaczynam kompletowanie niezbędnych elementów :)

A jakie są Wasze plany na Halloween? A może dorzucicie jakieś swoje typy kostiumów, kótre w tym roku będą wyjątkowo często spotykane na halloweenowych imprezach?



9/14/2017

Czego jeszcze nie wiesz o Ameryce?

Czego jeszcze nie wiesz o Ameryce?
     Ameryka to kraj ogromny, zróżnicowany, a przez to i bardzo interesujący. Dziś, bez zbędnych wstępów, bo sam post będzie dosyć długi, zapraszam Was na zestawienie dziesięciu osobliwości Ameryki z bardzo różnych dziedzin. Pokażę Wam 10 "naj-" Stanów Zjednoczonych i zobaczymy, jak bardzo uda mi się Was dzisiaj zaskoczyć!

Ale najpierw, zdjęcie całkiem przypadkowego kota z Internetu ;)

 Ok, to teraz już do rzeczy:

1. Najstarsza ulica

Choć różne miasta twierdzą, że to właśnie u nich znajduje się najstarsza ulica w USA, to jednak oficjalnie miano to należy się Elfreth's Alley w Filadelfii. Ulica powstała w 1702 roku i do tej pory znajdują się na niej 32 historyczne domy, zbudowane między 1728 a 1836 rokiem. Być może pamiętacię tę ulicę, ponieważ pisałam o niej nieco przy okazji naszego zeszłorocznego wyjazdu do Philly właśnie. Co ciekawe na Elfreth's Alley znajduje się dom, w którym można zamieszkać poprzez airbnb. Cena jest niemała, bo 200 dolarów za noc, ale jak patrzę na zdjęcia wnętrz, to chyba niejeden miłośnik amerykańskiej historii byłby w stanie się na taki wydatek pokusić...

fot. https://www.airbnb.com/rooms/7915643

2. Największy lęk

Ubiegłej jesieni kalifornijski Chapman Univerity opublikował zestawienie dziesięciu największych lęków Amerykanów. Podczas badania zapytano ponad 1500 Amerykanów w całych Stanach o przerażające zagadnienia z różnych kategorii. Podobnie jak w roku wcześniejszym, i tym razem okazało się, że Amerykanie najbardziej obawiają się korupcji w rządowych instytucjach. Na kolejnych miejscach znalazły się obawy dotyczące terroryzmu, problemów finansowych i utraty najbliższych.


Ciekawy element badania dotyczy też przekonania Amerykanów o prawdziwości teorii spiskowych. Jak się okazuje, aż 54% Amerykanów wierzy, że rząd ukrywa prawdę o atakach z 11 września 2001 roku. Właściwie to spodziewałabym się nawet wyższych wyników w tej sekcji. Co mnie jednak najbardziej zaskoczyło, to dosyć wysoki poziom przekonania Amerykanów, że rząd ukrywa również prawdę na temat... aktu urodzenia Baracka Obamy i niedawnej śmierci jednego z sędziów Sądu Najwyższego, Antoniego Scalii.


Jeśli jesteście ciekawi pozostałych wyników badania, to szersze omówinie znajdziecie TUTAJ. Ubiegłoroczne zestawienie było już trzecim corocznym badaniem, więc tej jesieni liczę na kolejne. Dam znać, co się zmieniło!

3. Najbardziej śmiertelna praca

Szybka zagadka: spośród wszystkich wykonywanych w Stanach Zjednoczonych prac, w której umiera prawie 18 procent osób wykonujących ów pracę? Ten, kto odpowiedział, że jest to prezydent Stanów Zjednoczonych, miał rację! Spośród dotychczasowych 45 prezydentów, aż ośmiu umarło w trakcie sprawowania urzędu. Czterech z przyczyn naturalnych, a czterech w wyniku zabójstw. Do ostatniego z zabójstw doszło w 1963 roku, a zabójstwo Johna F. Kennedy'ego wciąż jest pożywką dla miłośników teorii spiskowych. Zresztą, jak widzieliście w poprzednim punkcie, prawie połowa przepytanych Amerykanów uważa, że rząd ukrywa przed społeczeństwem informacje na temat tego wydarzenia.

4. Najwyższa góra świata

"Coooo?-pewnie teraz myślicie- przecież Mount Everest jest w Azji, każdy to wie!" Prawda, ale gdybyśmy tak chcieli mierzyć wysokości nie od poziomu morza, ale od poziomu... dna oceanu, to wtedy okazałoby się, że najwyższą górą świata jest Mauna Kea, położona na Hawajach. Choć ponad poziom morza wystaje jedynie 4205 metrów, to jej całkowita wysokość wynosi ponad 10 tysięcy metrów! Co ciekawe, Mauna Kea jest również bardzo starym (ponad 800 tysięcy lat), i już nie bardzo aktywnym wulkanem- ostatnia erupcja nastąpiła około 4,5 tysiąca lat temu. Nie ma się więc czego bać, można śmiało jechać i podziwiać!


5. Najgrubszy człowiek świata

Nie jest żadną tajemnicą, że Amerykanie jako naród zaliczają się do najbardziej otyłych na świecie. Nie zdziwi Was być może również fakt, że najgrubszy człowiek świata również pochodził ze Stanów Zjednoczonych. Był to John Brower Minnoch, który ważył 635 kilogramów! Co ciekawe, było to jeszcze przed erą fast-foodów, bo Minnoch zmarł w 1983 roku, w wieku zaledwie 41 lat. Minnoch nie tylko był najcięższym odnotowanym człowiekiem, ale także osobą, która pobiła rekord utraconych kilogramów- przez 16 miesięcy restrykcyjnej diety zgubił ponad 400 kilogramów! Co ciekawe, spośród dziesięciu najcięższych odnotowanych na świecie osób, aż siedem pochodziło ze Stanów Zjednoczonych. Coś jednak musi być w tym amerykańskim powietrzu.

6. Najchętniej kupowana płyta

Płytą, która zanotowała najwięcej sprzedanych egzemplarzy nie tylko w USA, ale i na całym świecie, jest "Thriller" Michaela Jacksona. To ten krążek, z którego pochodzą takie hity jak "Billie Jean", "Beat It", "Thriller" czy "The Girl is Mine". W samych tylko Stanach Zjednoczonych płyta sprzedała się w liczbie prawie 28 milionów, zyskując status 33 platyn, natomiast szacuje się, że na całym świecie mogło to być nawet 66 milionów sprzedanych egzemplarzy! Tuż za "Thrillerem" plasuje się krążek "Led Zeppelin IV" zespołu Led Zeppelin, natomiast pucharową stawkę zamyka Pink Floyd z "Dark Side of the Moon". Ech, kiedyś to była muzyka...


7. Najwyższy rollercoaster

Najwyższy żeliwny rollercoaster nie tylko Stanów Zjednoczonych, ale i całego świata, to Kingda Ka, będący częścią parku rozrywki Six Flags Great Adventure w stanie New Jersey. Atrakcja ta sięga wysokości 139 metrów, a przy okazji, dochodząc do prędkości 206 km/h, jest także drugim co do prędkości rollercoasterem na świecie. Pomimo tych imponujących liczb, Kingda Ka nie robi jakiegoś wielkiego wrażenia na Amerykanach- w 2015 roku znalazł się dopiero na 49. miejscu zestawienia najlepszych rollercoasterów magazaynu "Amusement Today" (pierwsze miejsce zajął wówczas Millennium Force znajdujący się w stanie Ohio). Dla porównania- pierwszy film to przejażdżka Kingda Ka, a drugi- Millenium Force.



8. Najchętniej odwiedzane muzeum

Szczerze mówiąc nigdy bym się tego nie spodziewała, ale najliczniej odwiedzanym muzeum w Stanach Zjednoczonych jest waszyngtońskie muzeum lotnictwa (The Smithsonian National Air and Space Museum)! Jeśli wierzyć zestawieniom, to w 2016 roku odwiedziło je 7,5 miliona osób, co postawiło je na drugim miejscu najchętniej odwiedzanych muzeów na świecie, tuż po Muzeum Narodowym w Pekinie i tuż przed paryskim Luwrem! Jak się okazuje, pomysł zabrania gości do muzeum lotnictwa w "Chłopaki nie płaczą" wcale nie był taki całkiem abstrakcyjny i nabiera teraz zupełnie nowego znaczenia;)


9. Najstarszy uniwerystet

Harvard University w stanie Massachusetts jest nie tylko najstarszym uniwersytetem w USA (został założony w 1636 roku), ale także jednym z najlepszych na świecie. I do tego- także najbogatszą uczelnią na świecie, z majątkiem ponad 37 mld dolarów! Wśród studentów różnych kierunków znaleźli się między innymi Bill Gates (który ostatecznie rzucił studia prawnicze), George W. Bush, Barack Obama (ukończył studia prawnicze z wyróżnieniem), Natalie Portman (studiowała psychologię), czy też Mark Zuckerberg, który właśnie w trakcie studiów stworzył Facebook'a. A w temacie wykładowców warto wspomnieć, że swego czasu na Harvardzie zajęcia z literatury prowadził sam Czeslaw Miłosz.

Wnętrze uniwersyteckie. Czyż nie jak z Harry'ego Pottera? :)
10. Najpopularniejsze rasy psów

Jeśli liczycie na jakieś niespotykane rasy, których nikt poza Amerykanami nie zna, to niestety, ale będę musiała Was rozczarować. Pierwsza trójka ulubionych ras psów wśród Amerykanów przedstawia się całkiem zwyczajnie: pierwsze miejsce zajmują labradory, drugie- owczarki niemieckie, a ostatnie miejsce na podium przypadło golden retrieverom. Wszystkie rasy diabelsko inteligentne i... całkiem spore gabarytowo, ale przy amerykańskich przestrzeniach nie jest to dziwne ;) Z ciekawości sprawdziłam, jak dla porównania ma się sytuacja w Polsce. I tak oto nad Wisłą prym wiodą owczarki niemieckie, za nimi są "yorki", a stawkę zamykają labradory.


I to tyle na dzisiaj. Powyższy post powstał w ramach jesiennego projektu Klubu Polki "10 'naj' naszego kraju zamieszkania". Jeśli jesteście ciekawi relacji dziewczyn z innych krajów, zajrzyjcie tutaj. I dajcie koniecznie znać- co Was najbardziej zaskoczyło?





9/09/2017

Wakacyjne migawki, czyli gdzie byłam jak mnie nie było

Wakacyjne migawki, czyli gdzie byłam jak mnie nie było
     Jestem! Wróciłam! Żyję! Trochę mnie nie było, a w międzyczasie tak dużo się wydarzyło, że jestem chyba winna małe wyjaśnienia, co też właśnie czynię. A że i samych migawek nie było już pół roku (!!!),  to postanowiłam podrzucić Wam trochę zdjęć. Tylko uprzedzam, tym razem będzie wyjątkowo nieamerykańsko jak na ten chicagowski blog :)


    Jak część z Was pewnie wie z Fejsbuka, na początku lipca poleciałam na wakacje do Polski. Było niesamowicie intensywnie, jak to zazwyczaj na moich wakacjach, i te pięć tygodni urlopu minęło wyjątkowo szybko. Odwiedziliśmy kilka pięknych miejsc w Europie i chciałabym im poświęcić odrębne posty, bo w 100 procentach na to zasługują, ale dajcie mi jeszcze trochę czasu. Idzie zima, więc przyjemnie będzie wspominać lato ;)

Zamek Książąt Pomorskich w Szczecinie
 Ale po kolei. Wakacje rozpoczęliśmy od krótkiego pobytu w moim Szczecinie. Raptem cztery dni po przylocie byliśmy już w samolocie na Majorkę, by odwiedzić moją przyjaciółkę. Ja już miałam okazję na Majorce być, więc mniej więcej wiedziałam, czego się spodziewać, ale dla Daniela był to pierwszy raz i fajnie się czułam w roli takiego "trochę-przewodnika" :) 

Oryginalne, hiszpańskie tapas nie mają sobie równych!
Sa Calobra- miejsce, które pokochałam przy poprzedniej wizycie i musiałam tam wrócić!
Katedra w Palma de Mallorca
 Byliśmy w pięknych zakątkach wyspy, objedliśmy się tapas, opiliśmy sangrii i kilka dni później ruszyliśmy spełnić moje wieloletnie podróżnicze marzenie- polecieliśmy na Lazurowe Wybrzeże! Muszę przyznać, że lecąc tam, byłam pełna obaw- tyle lat oczekiwania na zobaczenie tego rejonu Francji, to i oczekiwania rosły, a tym samym bardzo nie chciałam poczuć się zawiedziona. Nic takiego się nie wydarzyło! Na Lazurowym Wybrzeżu spędziliśmy zaledwie kilka dni, ale wystarczyło mi by poczuć, że to tam właśnie powinnam mieszkać! Słońce, morze, język francuski, pyszne jedzenie- po prostu idealnie. Więcej opowiem Wam o tym w oddzielnym poście, bo już czuję, że zaczynam się za bardzo rozpisywać, jak na format migawek :) Dziś tylko kilka zdjęć, całą resztę zostawiam na później!
Eze- jedno z piękniejszych miejsc, w jakich kiedykolwiek byłam!

Lazurowa woda w Monako. No filter needed.    
Pożegnanie z Niceą. Wrócę na pewno!
Z Francji wróciliśmy do Polski i zaraz na drugi dzień ruszyliśmy na Mazury do mojego dziadka. Tak naprawdę czas spędzony na Mazurach był jedynym tygodniem tych wakacji, kiedy miałam czas spokojnie usiąść i zwyczajnie... nic nie robić ;) Bardzo żałowałam jedynie jednej rzeczy- raptem półtora tygodnia przed moim przylotem do Polski zmarła moja ukochana babcia i nie mam słów, żeby opisać, jak bardzo mi jej wtedy brakowało i właściwie brakuje każdego dnia...


Z Ełku wróciliśmy do Szczecina, ale znów tylko na moment, bo za chwilę każde z nas jechało na "swój" festiwal- Daniel ruszył do Wolina na Festiwal Wikingów, a ja pojechałam na mój ukochany Woodstock. Jak zwykle był to cudownie spędzony czas i już myślę co by tu zrobić, żeby za rok znów udało mi się tam być :) Dwa najlepsze koncerty- zdecydowanie Hey i The Bill. Muszę też wspomnieć o moim odkryciu- The Slaves. Na początku miało nas nie być na tym koncercie, ale potem przeczytaliśmy, że jest to odkrycie brytyjskiej sceny punk-rockowej, więc jednak poszliśmy. I było niesamowicie! Na scenie tylko dwóch facetów- jeden grał na gitarze, a drugi grał na perkusji, śpiewał i biegał po scenie. Zamieszania było jak przy zwykłym, kilkuosobowym składzie. Coś niesamowitego!


Rozpoczęcie festiwalu
Podczas konceru The Slaves na niebie pojawiła się przepiękna, podwójna tęcza, na calutkie niebo!

Po powrocie z Woodstocku skupiłam się już tylko na spotkaniach z przyjaciółmi w Szczecinie. Ostatnie półtora tygodnia było przez to niesamowicie wartościowe i jak zwykle te wszystkie spotkania dodały mi mnóstwo siły, której potrzebowałam po potwornie ciężkiej dla mnie pierwszej połowie roku, a także przed nowymi wyzwaniami czekającymi na mnie w Chicago.

Finał regat Tall Ship Races w Szczecinie
Spacer z mamą zawsze na propsie ;)
A jakież to wyzwania czekały na mnie w Chicago? Przede wszystkim nowa praca, o której wiedziałam już przed wyjazdem na wakacje. W końcu całkowicie w zawodzie i już mogę otwarcie powiedzieć, że jeszcze przed ukończeniem szkoły mam już szansę pracować jako paralegal :) Za mną pierwsze trzy tygodnie i póki co całkowicie czuję, że jestem na swoim miejscu. W ogóle czuję się silna i szczęśliwa, jak już dawno się nie czułam. Mam nadzieję, że w tym momencie nie zapeszam i wszystko dalej będzie zmierzało w tak dobrym kierunku, jak zmierza od kilku tygodni. Trzymajcie kciuki! Jeszcze tylko ostatnia prosta w szkole- ostatni semestr, ostatnie trzy przedmioty i w połowie grudnia będę mogła cieszyć się ostatnimi egzaminami. Ogromna ulga! Choć jak znam siebie... pewnie za jakiś rok zatęsknię za szkołą i znów coś wymyślę ;)

I tak na szybko to tyle u mnie. Jak widzicie, mam teraz trochę zajęć, więc przyznaję szczerze, że trudno mi znaleźć czas, a niekiedy także siłę, na regularne posty. Mam jednak nadzieję, że wkrótce to się zmieni. Póki co mogę na pewno powiedzieć, że już w piątek pojawi się kolejny post, tym razem z jesiennego projektu Klubu Polki. Zapraszam Was również na Fejsbuka, tam jak zwykle jestem trochę częściej.


Copyright © 2016 Pamiętnik Emigrantki , Blogger