W USA mieszkam od nieco ponad pięciu lat, ale muszę przyznać, że dopiero w tym roku miałam okazję poczuć prawdziwe, amerykańskie Halloween. Miały na to wpływ dwa ciekawe wydarzenia: wyjście do Domu Strachów (moje pierwsze w życiu!) oraz prawdziwie amerykańska, halloweenowa prywatka urządzona przez niemających sobie równych miłośników tego święta.
Na samym początku muszę się przyznać, że jestem okropnym cykorem jeśli chodzi o wszelkie straszne rzeczy, typu horrory, straszne historie czy nawiedzone domy. Do tego stopnia, że nawet słuchanie o filmie grozy przyprawia mnie o dreszcze, a dom strachów dla dzieci to jeszcze niedawno moje największe osiągnięcie w tej dziedzinie. W tym roku postanowiłam jednak przełamać moje lęki i wraz ze znajomymi wybraliśmy się do House of Tornment. Jednymi z naszych towarzyszy tej "wycieczki" byli prawdziwi fani horrorów, Halloween i nawiedzonych domów, u których zresztą gościliśmy również na wspomnianej prywatce, o czym za chwilę. To właśnie oni, w drodze do domu strachów, raczyli nas opowieściami ze swoich poprzednich tego typu wyjść. Na przykład, kiedy to byli zamykani w bardzo ciasnym pomieszczeniu, a na przykrywę zrzucane były piłeczki, co miało imitować... zakopywanie żywcem. Tak, jestem klaustrofobiczką. Jesli więc skumulujecie to z moimi poprzednimi wyznaniami to będziecie w stanie wyobrazić sobie, jak czułam się przekraczając próg House of Tornment.
Jak się jednak okazało, strach ma wielkie oczy! Na szczęście, w tym przybytku nie uraczono nas zakopywaniem żywcem, spadaniem windy czy tym podobnymi atrakcjami, o których miałam okazję się nasłuchać. Zamiast tego, musieliśmy w małych grupach przejść przez korytarze zaaranżowane w ogromnym magazynie i urządzone w różnych strasznych sceneriach. Co chwilę wyskakiwał na nas zombie z siekierą, pacjent szpitala psychiatrycznego czy zakrwawiona pielęgniarka, ale w gruncie rzeczy nie było zbyt strasznie. I mówię to ja, osoba która na myśl o wejściu do Domu Strachów bladła i chciała uciekać. To chyba akurat nie jest najlepsza opinia, jaką można wystawić o atrakcji jaką jest Nawiedzony Dom. Jeśli ktoś chce przełamać swoje lęki, to polecam to miejsce, natomiast jeśli ktoś preferuje bardziej hardcorowe atrakcje, to sugerowałabym poszukać czegoś innego. Niemniej, dla mnie to wyjście było jak najbardziej satysfakcjonujące i cieszę się, że mam to już za sobą.
Drugą halloweenową atrakcją, która pozwoliła mi wczuć się w amerykański klimat i której chcę poświęcić więcej miejsca, a na pewno więcej zdjęć, jest wspomniana już prywatka, na którą zaproszeni zostaliśmy przez gospodarzy, Mike'a i Nancy. Mike i Nancy to prawdziwi miłośnicy Halloween. Do tego stopnia, że w swojej piwnicy mają urządzoną całoroczną miejscówkę na Halloween, do której co roku dorzucają nowe atrakcje, każde lato spędzają na własnoręcznym przygotowaniu instalacji, które w ten wyjątkowy wieczór będą ozdabiać ich podjazd, a przed samą imprezą aranżują garaż na miniaturkę domu strachów. Na prywatkę co roku zapraszanych jest około 70-100 osób. Goście to osoby w różnym wieku, co uważam za wielki plus- cudownie było patrzeć na starszych ludzi, pomysłowo przebranych i dotrzymujących kroku na parkiecie niejednemu dwudziestokilkulatkowi. Jeśli chodzi o przebrania to w ogóle muszę przyznać, że wszyscy badzo się postarali i przez pół imprezy chodziłam i podziwiałam pomysłowość Amerykanów :)
Żeby już nie przedłużać, zapraszam do galerii z tego wieczoru. Mam nadzieję, że zdjęcia choć trochę oddadzą klimat tej niesamowitej imprezy!
Gotowi do wyjścia :) |
Tegoroczne cudo Mike'a i Nancy- piracki statek |
Krótki filmik obrazujący dekoracje przed domem i straszne wejście przez garaż:
Pierwsi goście czy tylko dekoracje? ;) |
A jak Wam minęło Halloween?
Obchodzicie ten dzień, krytykujecie, czy jest Wam zupełnie obojętny?
Więcej o Halloween:
- 6 symptomów świadczących o tym, że Halloween spędzasz po amerykańsku
- Halloweenowe dekorowanie domów 2012 i 2013
No niestety u nas to nie jest tak rozwinięte, czego bardzo żałuję. Z atrakcji miałam wspólne wycinanie pana Dyni ( młoda nawet poszła dalej w działaniu i ususzyła pestki dla świnek :P ) i to na tyle. Za to jak się ciemno zrobiło odpaliłam w dyniach świeczki, które dumnie przyświecały pieniom grupki kościelnej ( przemilczę, co myślę ). Nie ukrywam zazdroszczę Wam tej zabawy :) Moi sąsiedzi za dobrą zabawę uznają tylko wrzaski, głośną muzykę i różne stany upojenia. Ha.
OdpowiedzUsuńJa mieszkając w Polsce właściwie wcale nie obchodziłam Halloween, więc nawet Twoje wycinanie dyni to już całkiem sporo :)
UsuńOkolo 10-13 lat temu mielismy takich znajomych. Ona w mlodosci szyla kostiumy teatralne, wiec cala piwnica to byla w sumie wypozyczalnia kostiumow Halloweenowych. W tym przypadku niekoniecznie trzeba sie bylo samemu starac o kostium, zawsze bylo cos na miejscu. No i tamte prywatki byly jednak mniejsze bo max 30 osob. Niestety, 4 lata temu ona zmarla i od tamtej pory juz nikt ze znajomych nie organizuje takich prywatek jak Eloise and David.
OdpowiedzUsuńA wiec prywatki szczerze zazdroszcze, widac po zdjeciach, ze bawiliscie sie doskonale, a to najwazniejsze. Amerykanie potrafia sie dobrze bawic i tak jak piszesz bez wzgledu na wiek, a Halloween jest okazja do naprawde super zabawy. Wystarczy tylko odkryc w sobie ze w sumie wiek nie przeszkadza byc dzieckiem, wystarczy odrobina dystansu do siebie i juz jest dobrze.
Co do wizyty w Domu Strachow to wyobrazam sobie jak sie przygotowywalas. Sama nie jestm klaustrofobiczka ale boje sie ciemnosci i nawet we wlasnym domu jak gasimy swiatla to lubie miec Wspanialego przed soba:)) bo on czasem dla zartu robil dawniej cos glupiego, jakis odglos lub nagle pociagnal mnie za rekaw... niby nic a ja juz mialam odruchy lekowe.
Szybko zrozumial, ze ze mna tak nie mozna, ale jednak w ciemnosc wole miec go "na oku":))))
Wow, imprezy u Eloise i Davida też musiały być niesamowite! Szczególnie te teatralne stroje- na pewno były niepowtarzalne i piękne.
UsuńAch Ci mężowie... mój też lubi sobie napędzać moją klaustrofobię od czasu do czasu :D
Super, mam nadzieję że kiedyś wybiorę się na imprezę Halloween z prawdziwego zdarzenie :)
OdpowiedzUsuńWszystko przed Tobą! Zdecydowanie polecam :)
UsuńU nas w Hiszpanii zupełnie nie obchodzi się tego święta, co prawda niektórzy wybierają się na imprezy Halloweenowe, a niektóre sklepy czy siłownie stawiają odpowiednią dekoracje. Jednak w sklepach straszne stroje stoją obok zniczy i kwiatów na groby. O Halloween niestety nie mam dobrego zdania, kojarzy mi się głównie z komercją i zachęcaniem ludzi do kupowania...
OdpowiedzUsuńSzczerze powiedziawszy nie miałam też nigdy okazji uczestniczyć 1 listopada w obchodzie na cmentarzu w Hiszpanii, ale dzisiaj idę zobaczyć jak to wszystko wygląda i czy Święto Zmarłych jest tutaj popularne jak u nas w PL.
Pozdrawiam i cieszę się, że tak dobrze się bawiliście!
Cóż, tutaj Halloween to też kwintesencja komercji... zresztą jak każde święto... ale nie przeszkadza to w dobrej zabawie :)
UsuńA co do Halloween w Hiszpanii- nie obchodzi się, bo się po prostu nie przyjęło, czy jest to kwestia oporów katolickiego społeczeństwa?
Chyba jeszcze się nie przyjeło, w Katalonii nie ma zbyt wielu zaciętych katolików. Tutaj przebieranki głównie na karnawał! Wtedy to się dzieje!
UsuńHalloween nie obchodze, ale ogólnie lubie duchy, strachy itp ;)
OdpowiedzUsuńJa powoli zaczynam przełamywać się do tolerowania duchów i strachów, ale do lubienia jeszcze daleka droga :D
UsuńDobry dom strachow maja w Stateville - polecam jak ktos lubi sie bac ;) a zabawa widac ze byla super - zazdroszcze ;)
OdpowiedzUsuńDzięki za polecenie, może w przyszłym roku skorzystam :)
UsuńBrrr... Sama mysl o domu strachow przyprawia mnie o dreszcze. Wszyscy znajomi sie ze mnie zawsze smieja jaki to ze mnie cykor. O horrorach nie ma mowy. Ale na prawdziwa halloweenowa domowke chetnie bym sie kiedys wybrala. Uwielbiam sie przebierac i tego typu imprezy!
OdpowiedzUsuńMam dokładnie tak samo :) Ale zaczynam się przełamywać!
UsuńWystarczą mi zdjęcia, żeby najeść się strachu:)
OdpowiedzUsuńw chicago na soucie co weekend halloween
OdpowiedzUsuńNiestety, już nie tylko na południu :(
UsuńNie swietuje i bojkotuje :)
OdpowiedzUsuńKolejna komercja, która z Niemcami nie ma nic wspólnego. Halloween dotarl do nas razem z Walmartem, oni zaczeli propagowac asortymentem, a ludzie oczywiscie kupili. Walmart juz w roku 2007 zostal usuniety z rejestru handlowego i odplynal z powrotem do USA, Halloween lezy jeste w ostatnich zugach, przynajmniej u nas na prowincji. Jest tez sporo kampani na temat bezsensu swietowania tego akurat u nas. W tym roku doszly jeszcze "straszne klauny", notabene tez import z Ameryki, i popularnosc Halloween w spoleczenstwie spadla o kolejne punkty.
Ciekawe rzeczy mówisz o Halloween w Niemczech, nigdy nie zastanawiałam się, jak to tam wygląda!
UsuńAle masz rację, Halloween to czysta komercja, zresztą jak każde inne święto w USA. Jeszcze o ile tutaj Halloween wygląda naprawdę ciekawie i jakoś tak wkomponowuje się w kulturę, o tyle próby przetransferowania tego święta na inny grunt kończą się często groteskowo.
Nigdy nie obchodzilam halloween, ale to nie znaczy, ze neguje te impreze. Pomyslowosc Amerykanów co do strojow, naprawde zaskakuje.
OdpowiedzUsuńO tak, pomysłowość Amerykanów naprawdę imponuje! Zarówno w kwestii strójów, jak i dekoracji oraz pomysłów na świętowanie.
UsuńOjej, ale przerażające, ale widać, że perfekcyjne.U nas dzieci trochę nieudolnie naśladują amerykańskie halloween, ale też sporo osób się burzy, że to nie nasza tradycja. Mi osobiście to nie przeszkadza. W USA to by pewnie było przeżycie i dla Ciebie pewnie tez było. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńCóż, nie ma się co oszukiwać, że o ile w USA Halloween bywa naprawdę imponujące i ciekawe, o tyle w innych krajach, nie tylko w Polsce, bywa to karykaturalne... Ale mimo wszystko nie krytykuję, niech się ludzie bawią :)
Usuń