11/30/2011

O uśmiechu na poczcie

   Uśmiech na poczcie? Brzmi jak oksymoron. A jednak...
   Kilka dni temu musiałam wybrać się na pocztę. Wybrałam ten urząd, w którym nigdy wcześniej nie natrafiłam na kolejki, licząc że znów będę miała szczęście. Ale nie tym razem. Spotkał mnie niemiły widok ok. 15-20 czekających osób i raptem 3 otwartych okienek. Zapewne zrobiłam swoją polską, zniesmaczoną minę, ale chcąc nie chcąc musiałam poczekać. Siłą rzeczy obserwowałam więc sobie moich towarzyszy niedoli oraz całą sytuację. I jakie było moje zdziwienie! Nauczona doświadczeniami z polskich urzędów pocztowych spodziewałam się usłyszeć lada chwila całą wiązankę jęków i narzekań, zobaczyć powykrzywiane w złości i zniecierpliwieniu twarze i jeszcze bardziej powykrzywiane twarze pań w okienkach. A tu co? Ludzie się do siebie uśmiechali, niektórzy nawet nawiązywali niezobowiązującą konwersację, urzędnicy obsługiwali może bez pośpiechu, ale za to z uśmiechem na twarzy i nawet czasem rzucali jakieś miłe słowa do osób obsługiwanych lub tych stojących w kolejce. Właściwie to w ogóle miałam wrażenie, jakby nikt się nigdzie nie spieszył i przychodził na pocztę dla rozrywki. W tej sielankowej atmosferze pół godziny czekania upłynęło mi jak 5 minut. Całkiem ciekawe doświadczenie.

11/27/2011

Krótki post bez konkretnego tytułu, czyli kilka nowinek

Krótki post bez konkretnego tytułu, czyli kilka nowinek
   Black Friday minął zupełnie normalnie. Wprawdzie wybrałam się do kilku sklepów zobaczyć, co ciekawego oferują i faktycznie promocje były całkiem kuszące (np. 50% off na wszystko w niektórych sklepach odzieżowych), ale jakoś nie był to chyba mój dzień na zakupy. Oczywiście nie oznacza to, że wyszłam z całkiem pustymi rękoma! Udało mi się upolować bardzo ładne bombki choinkowe za 25% ich pierwotnej wartości. Tak więc teraz pozostaje już tylko kupić choinkę i mogę wpisać się w amerykańską tradycję robienia dekoracji dużo przed czasem. Co do dekoracji- pisałam w ostatnim poście o tym, że jak tylko skończy się jedna okazja, Amerykanie dekorują już domy na kolejną okazję. I cóż, muszę potwierdzić swoje słowa! W czwartek było Święto Dziękczynienia a już w piątek wieczorem pojawił się przed domami istny wysyp dekoracji bożonarodzeniowych! I muszę przyznać, ze chyba jednak bardzo mi się to podoba :)
   Zresztą- nie tylko przed domami pojawiły się dekoracje, ale także w centrach handlowych, choć to akurat już raczej nikogo nie zdziwi, ponieważ podobną sytuację mamy w Polsce. A oto dekoracje z jednego z centrów handlowych, które akurat odwiedziłam podczas piątkowych zakupów:



    Wracając do tematu Black Friday- dowiedziałam się wczoraj, że nie jest to jedyna okazja w tym miesiącu do zakupów po okazyjnych cenach. Mianowicie, w najbliższy poniedziałek będzie tutaj Cyber Monday- dzień, w którym duże zniżki oferują sklepy internetowe oraz zwykłe sklepy, prowadzące także sprzedaż internetową. Myślę, że ta okazja może szczególnie zainteresować moich Czytelników z Polski, gdyż tym razem i oni mogą włączyć się do zabawy :). Tak więc jutro zakupów ciąg dalszy!

11/23/2011

Thanksgiving, Black Friday i trochę innych opowieści

Thanksgiving, Black Friday i trochę innych opowieści
   Jutro (a według polskiego czasu już dziś), jak co roku w czwarty czwartek listopada, Amerykanie obchodzą Thanksgiving, a więc Święto Dziękczynienia (tak, tak, to ten dzień, kiedy wszyscy jedzą indyki!). Ponieważ jest to moje pierwsze Święto Dziękczynienia w USA, nie mogę jeszcze za wiele powiedzieć na temat jego obchodów i specyfiki ponad to, co każdy może sobie przeczytać na Wikipedii. Mimo to postanowiłam napisać kilka słów, żeby moi "wierni Czytelnicy" :) byli na bieżąco z tutejszymi wydarzeniami, zahaczając przy okazji o bliskie tematy.
   Duża część Amerykanów przywiązuje ogromną wagę do dekoracji domu na różne okazje. Jak tylko mija jedno święto bądź dzień, który w jakikolwiek sposób jest ważny dla społeczności, niemal natychmiast przed domami  pojawiają się dekoracje na kolejną, najbliższą w kalendarzu, choć niekoniecznie bliską czasowo, okazję. I tak oto już we wrześniu można znaleźć dekoracje na Halloween, a zaraz po Halloween na Thanksgiving lub nawet już na Święta Bożego Narodzenia. Następnie pojawiają się dekoracje walentynkowe, wielkanocne, etc. Należy przy tym dodać, że sklepy bardzo ułatwiają ludziom pracę, ponieważ oferują całą masę najróżniejszych dekoracji i to w całkiem przyzwoitych cenach. Z resztą, większość artykułów sklepowych jest tu w bardzo przyzwoitych cenach.... Wracając do tematu ogrodowych dekoracji- kilka dni temu wybrałam się na spacer, żeby sfotografować kilka dekoracji w okolicy. Niestety miałam trochę pecha, ponieważ był to akurat bardzo wietrzny dzień (co właściwie nie powinno dziwić w Chicago) i większość dekoracji była złożona. Jednak co nieco zdobyłam i zamieszczam poniżej :)


Pierwsza fotografia to typowo amerykański domek- z dekoracjami dopasowanymi do aktualnej pory roku i oczywiście z powiewającą na wietrze amerykańską flagą. Druga- zawiera mój ulubiony rodzaj dekoracji, czyli obiekty napełniane powietrzem. Przed niektórymi domami można spotkać tego typu dekoracje wielkości ok. 2 m i wtedy wygląda to wyjątkowo fajnie.
   Ale żeby nie być gołosłowną co do dekoracji na każdą okazję, zamieszczę jeszcze 2 zdjęcia: jedno, można powiedzieć, już nieaktualne, bo z dekoracją Halloweenową, a drugie- zrobione kilka dni temu, podczas rzeczonego wietrznego spaceru, potwierdzające moje słowa, że dla niektórych Amerykanów połowa listopada nie jest żadną przeszkodą dla zamontowania dekoracji bożonarodzeniowych (wprawdzie nie jest to jeszcze tak imponujące ustrojenie domu, jakie pewnie będzie można zobaczyć za 2-3 tygodnie, ale jednak jest).


    Odnoszę wrażenie, że ta , miła w gruncie rzeczy, tradycja zbierania się w gronie rodzinnym przy stole i konsumowania faszerowanego indyka, tudzież innych smacznych potraw, nie jest tak emocjonująca dla Amerykanów jak to, co następuje dzień, a właściwie już kilka godzin później. BLACK FRIDAY. To hasło, na które jak sądzę każdy mieszkaniec Stanów uśmiechnie się szeroko i poczuje wzrost ciśnienia w żyłach. Black Friday spokojnie mógłby być okrzyknięty świętem zakupoholików. Praktycznie wszystkie sklepy, za wyjątkiem sklepów typowo spożywczych, przygotowują na ten dzień specjalne promocje i obniżki. Nie są to obniżki, do których jesteśmy przyzwyczajeni w Polsce- 5-10%, tutaj obniżki sięgają najczęściej kilkudziesięciu procent! Szczególną gratką są promocje w sklepach z elektroniką. Ludzie potrafią stać w kolejkach do sklepu po kilkanaście godzin, koczować w śpiworach, żeby tylko dostać się do środka jak najszybciej po otwarciu. Sklepy oczywiście wychodzą naprzeciw wymaganiom klientów i zdarza się, że otwierają swoje drzwi już o północy! Zobaczymy, może i my wpadniemy w szał czarnopiątkowych zakupów? :) Jak trafimy coś interesującego, na pewno się pochwalę! :)

11/21/2011

Słów kilka o amerykańskiej telewizji

   Oglądając amerykańską telewizję można dojść do przekonania, że Amerykanie są bardzo schematyczni. Każdy dzień tygodnia roboczego wygląda mniej więcej tak samo na większości stacji, każdy weekend ma prawie identyczny program. W Polsce miałam zwyczaj "skakania" po programach, żeby zobaczyć, co jest ciekawego o danej porze w telewizji. Tutaj takie zachowanie jest pozbawione najmniejszego sensu- wystarczy spojrzeć co aktualnie emitowane jest na jednym programie i można mieć już wyobrażenie o tym, co jest na pozostałych.
   I tak oto dzień rozpoczyna się od programów śniadaniowo- informacyjnych. Można się z nich sporo dowiedzieć o aktualnych wydarzeniach w mieście, a także poznać trochę ploteczek ze świata, oczywiście niezbyt pikantnych, jak na telewizję śniadaniową przystało. Następnie przychodzi czas na różnej maści "shows", a więc np. Jerry Springer Show (tak, ten człowiek nadal żyje i nadal jest bardzo popularny!), Maury Show, Steve Wilkos Show etc. Wszystkie one mają zbliżoną tematykę- rodzinne "tragedie", zdrady, kłamstwa itp. Ktoś, kto słabo zna angielski, oglądając te programy na pewno bardzo szybko poznałby takie słowa i sformułowania jak "cheating", "you lied to me" czy "he was a wonderful woman" (zaimek osobowy użyty poprawnie!). Oglądając tego typu programy można również dojść do przekonania, że Amerykanie są bardzo zafascynowani działaniem wykrywaczy kłamstw oraz testów DNA. Nie wiesz, czy Twój chłopak mówi prawdę zapewniając, że Cię nie zdradza? U Stevie'go Wilkosa dowiesz się prawdy! Masz dziecko, ale nie jesteś pewna, kto jest ojcem? Żaden problem, przyjdź do Maurego, a każdemu "podejrzanemu" zostanie przeprowadzony test DNA, po czym na antenie wszyscy dowiemy się, czy delikwent jest ojcem, czy też nie. Przypomniała mi się dosyć kuriozalna sytuacja, kiedy w jednym z odcinków występowała kobieta mająca kilkoro dzieci i kilkunastu potencjalnych ojców, przy czym, jak się okazało dzięki tym cudownym testom DNA, żaden z nich nie był ojcem żadnego z dzieci tej kobiety! Oczywiście niejednokrotnie można również zobaczyć w tego typu programach bijące się o zdradzającego mężczyznę kobiety, załamanych mężczyzn, którzy zakochani byli w cudownej kobiecie, która okazała się być mężczyzną czy inne kurioza. Zastanawiam się często na ile te programy są ustawione, ale nawet zakładając, że są one ustawione w 100% i ludzie są podstawieni, pozostaje pytanie- skąd biorą się chętni do występowania w tych "shows"? Jedyną dobrą stroną tych programów w moim odczuciu jest to, że od czasu do czasu zajmą się także inną tematyką, np. pomagają w odnalezieniu zaginionych osób.
   Programy te do późnego popołudnia przeplatają się z tasiemcami typu "Moda na sukces" oraz z programami sądowymi jak nasza "Anna Maria Wesołowska", przy czym co druga stacja telewizyjna ma swoją własną Anię. Następnie przychodzi pora na programy informacyjne, seriale i w końcu, późnym wieczorem, zaczynają się programy typu talk-show, do których zapraszane są gwiazdy kina i muzyki. Oczywiście i w tym przypadku prawie każda stacja ma swój własny talk-show.
   Weekend z kolei jest prawie w 100 % przeznaczony na transmisje sportowe, głównie transmisje rozgrywek NFL drużyn uniwersyteckich.
   A jak ma się na tym tle polska stacja telewizyjna? Słabiutko. W chicagowskiej kablówce jest tylko jeden kanał polski, który w dodatku nadawany jest raptem kilka godzin dziennie. A co ów kanał oferuje? Stare odcinki "Plebanii", "Klanu", oraz programy zaczerpnięte z TV Trwam. Ocenę tej ramówki pozostawiam każdemu z Was :)

11/15/2011

Kebab i inne jadło

   Planowałam napisać o czym innym, ale ostatecznie zdecydowałam się opisać moje najnowsze, bo dzisiejsze, spostrzeżenia.
   Temat bardzo prozaiczny, ale przesłanie jakże istotne: Ludzie, jedzcie polskie kebaby, bo w USA takich nie zaznacie!
   Dziś, po prawie 3 miesiącach, zjadłam kebaba. Ciężko było tutaj znaleźć coś takiego, ale w końcu natrafiliśmy na polską knajpkę z jedzeniem. Hot-dogi, hamburgery i, co najważniejsze, kebaby w bułce. Na szyldzie napisane, że jedzenie jak w Polsce, ale niestety muszę przyznać, że daleko temu do prawdy. Kebab, jako jedzenie, nie był może zły, ale do kebaba do jakiego my, Polacy, jesteśmy przyzwyczajeni, było mu zdecydowanie daleko. Przede wszystkim podawany jest w połowie bułki, a nie jak u nas- w ćwiartce, ale to akurat nie jest problem. Gorzej jest z mięsem i surówką- mięso wydaje się być zwykłym drobiem podsmażonym na patelni, a surówka- kapusta z kukurydzą i ogórkiem kiszonym. A gdzie marchewka, gdzie czerwona kapusta, pomidor? No i sosy... Czyżbym dostała zwykłą mieszankę majonezu i keczupu?
   Ogólnie trzeba przyznać, że na emigracji bardzo brakuje polskiego jedzenia. Nie mówię tu nawet o schabowym z ziemniakami, ale o smaku jedzenia, szczególnie warzyw i owoców. Co z tego, że są sklepy (głównie meksykańskie), w których można kupić przez cały rok tuziny różnych gatunków owoców i warzyw, poczynając od kilkunastu gatunków jabłek, poprzez truskawki, aloes, opuncję, fasolę żurawinową po produkty, których nazw nawet nie znam, skoro przeważnie są one prawie całkowicie pozbawione smaku? Jako wręcz psychopatyczna fanka truskawek wolę o niebo polskie, lipcowe truskawki, którymi cieszyć się mogę tylko przez miesiąc niż te tutejsze, całoroczne, pozbawione smaku i aromatu.
   Ale żeby oddać sprawiedliwość muszę napisać, że południe USA, a przynajmniej te regiony, w których byłam- Południowa Karolina, Floryda, mają zupełnie inną specyfikę niż Chicago. Zapewne jest to przede wszystkim zasługa ciepłego klimatu, dzięki któremu większość owoców i warzyw jest świeżych, dostarczanych do sklepów prosto z plantacji, a nie składowanych w chłodniach. Ponadto, jest wiele plantacji, gdzie owoce i przetwory z nich można kupić prosto od plantatorów. Może i owoce te nie wyglądają często najpiękniej, ale za to ich smaku nie da się opisać! Brzoskwinie z Południowej Karoliny, grejpfruty, pomarańcze i kiwi z Florydy... Jak o nich myślę, czuję wokół siebie słońce i lato! A tymczasem nadchodzi szara, ponura jesień, kończy się Indian Summer, porównywane przez wielu do Złotej Polskiej Jesieni, a o smaku i zapachu truskawek można tylko pomarzyć...

11/14/2011

Pierwsze wspomnienia

   Jakie jest jedno z moich pierwszych wspomnień z USA? To był gorący lipcowy dzień 2009 roku. Gorące promienie słoneczne wręcz parzyły skórę, a wilgoć uniemożliwiała swobodne oddychanie. Jechaliśmy właśnie do polskiego biura podróży dowiedzieć się o terminy wycieczek po Chicago, co by poznać trochę miasto, w którym z czasem przyjdzie nam żyć. Staliśmy na światłach, zaraz przy przejściu dla pieszych. I kiedy tak czekaliśmy na zielone światło, tuż przed maską naszego samochodu jakiś staruszek przeprowadzał swój rower. Nagle zebrał ślinę, obrócił się w naszą stronę i soczyście splunął na ziemię. Nie było to wymierzone w nas, po prostu pan postanowił pozbyć się nadmiaru flegmy, jednak nie był to najmilszy widok po kilkunastu godzinach w samolocie i stresującej odprawie na lotnisku. Nie był to widok, który odpowiadałby wyobrażeniu o tej potężnej Ameryce.
   To był mój pierwszy dzień w Chicago.
   Dlaczego więc postanowiłam tu wrócić, i to w dodatku na stałe?
Nie dla pieniędzy, pracy czy kariery- w Polsce skończyłam całkiem dobre studia i emigracja nie była mi potrzebna. Powód jest o wiele bardziej banalny- dla Miłości :)
   Mieszkam więc w tym czasem imponującym i ekscytującym, a czasem dołującym i przerażającym Wietrznym Mieście i obserwuję. Obserwuję, a efekty tych obserwacji postaram się zamieszczać na niniejszym blogu, żeby przybliżyć zainteresowanym jak wygląda życie tutaj, jakie panują zwyczaje, co nas- Polaków, Europejczyków - może zaskoczyć oraz ile prawdy o Stanach kryje się w amerykańskich filmach.

   Enjoy!
Copyright © 2016 Pamiętnik Emigrantki , Blogger