5/07/2016

Kwietniowe migawki

Kwietniowe migawki
    Kwiecień był dla mnie dziwnym miesiącem. Tak pomieszanych i zagmatwanych, obfitujących w ciągłe zwroty akcji tygodni nie miałam już od dawna! Przede wszystkim- ogromne zamieszanie w szkole spowodowane pomysłem reorganizacji systemu miejskich koledżów w Chicago. Na szczęście, wszystko już w miarę wróciło do normy. Sama się sobie dziwię, jakim cudem w takim zamieszaniu znalazłam chęć na napisanie aż 6 postów. Może to była próba emocjonalnej ucieczki? :) W każdym razie, jeśli przeoczyliście, to macie wspaniałą okazję, by nadrobić zaległości w kwietniowych postach:
    Skoro już wspomniałam o szkole, to spieszę z zapewnieniem, że pamiętam o mojej obietnicy napisania posta o mojej uczelni, programie paralegal i studenckich perypetiach, o którego pytało już kilka osób. Mam nadzieję, że w końcu się z nim uporam. Póki co: oto jak wygląda szkolny korytarz w okresie graduacyjnym.


    Sam kwiecień nie zaczął się przyjemnie. O ile w tym roku Chicago uradowało nas brakiem srogiej zimy, o tyle już nas nie uszczęśliwiło, zabierając wiosnę. Szczerze mówiąc, do tej pory nie mam pewności, jaka aktualnie panuje pora roku... Ja rozumiem, że kwiecień-plecień, ale bez przesady!


    Zimę w kwietniu pomogło przetrwać mi pewne wydarzenie... wiadomość o trasie koncertowej Guns'n'Roses. Szczęśliwie się złożyło, że tym razem szybko wzięłam się za kupno biletów i byłam ich posiadaczką jeszcze przed końcem przedsprzedaży. Gdybym poczekała kilka dni, za bilet w tej samej strefie zapłaciłabym około 3,5 raza więcej... Koncert dopiero w lipcu, ale już odliczam do niego dni!


    Wieść o koncercie Guns'ów nie była jednak jedynym wydarzeniem, które rozpromieniło mój kwiecień. Takich okoliczności było jeszcze kilka. Jedna z nich to przemiły email, jaki dostałam pewnego dnia od pani Eli, nauczycielki w jednej z polskich szkół w aglomeracji Chicagowskiej. Jak się okazało, jej uczennica- Basia, postanowiła przygotować swoją prezentację maturalną w oparciu o między innymi mój blog! Zaczynając pisać bloga w życiu bym nie pomyslała, że przydarzy mi się coś tak miłego. Zostałam również poproszona o spotkanie i rozmowę o blogu, na co oczywiście z chęcią się zgodziłam. Okazało się, że zarówno Basia, jak i pani Ela to przemiłe kobietki, o których jeszcze tutaj usłyszycie ;)


     Kolejna miła niespodzianka przyszła w najbardziej parszywy poniedziałek tego roku. Jak cudownie było wtedy wrócić do domu i dowiedzieć się, że dostaliśmy paczkę od naszych znajomych z Polski! Zupełnie niespodziewaną, niezapowiadaną pakę z całym zestawem polskich słodyczy!


A co jeszcze działo się w kwietniu?

Myślałam, że już się nie doczekam, ale Chicago w końcu zakwitło. Zarówno naturalnie, jak i przy pomocy miejskich ogrodników.




Spacery po mieście wciąż odkrywają przede mną ciekawe miejsca. Oto rzeźby przed hotelem Fenix: Odźwierny, Medeleine i Scrappy.

Kojarzycie kanał na YouTube "Przez Świat na Fazie"? Miło było dostać kartkę z Indii od Dawida ;)

Taki uroczy widok powitał mnie pewnego poranka przy wysiadaniu z metra.

Kiedy już pojawiła się ładna pogoda, trzeba było z niej korzystać. I wybrać się na przykład na spacer do Busse Woods.

     Ale żeby nie było o samych kwiatkach i prywatach, to postanowiłam troszkę oszukać i wrzucić tu jeszcze kilka zdjęć z jednego majowego wydarzenia. Mam na myśli bardzo ciekawą, choć niewielką wystawę, która jeszcze przez kilka dni będzie otwarta w chicagowskim Art Institute- Van Gogh's Bedrooms. Owa wystawa to nie lada gratka dla miłośników sztuki: po raz pierwszy w historii, w jednym miejscu zostały zaprezentowane wszystkie trzy wersje słynnego obrazu Sypialnia Vincenta Van Gogh'a. Normalnie, jeśli ktoś ma ochotę zobaczyć na żywo je wszystkie, musi odwiedzić nie tylko Chicago, ale także Amsterdam i Paryż. Trochę mi się zeszło, zanim się na nią wybrałam, ale nie wybaczyłabym sobie, gdybym owej wystawy nie zobaczyła. Poza słynnymi Sypialniami, na wystawie podziwiać można też kilkanaście innych prac artysty, między innymi kilka jego autoportretów. Jeśli ktoś jest zainteresowany, musi się spieszyć- wystawa czynna jest tylko do 10 maja!







Bardzo ciekawym elementem wystawy jest ekran, na którym wyświetlane są kolejno wszystkie róznice w poszczególnych wersjach "Sypialni".

Oczywiście, jak każda atrakcja w Ameryce, tak i wystawa Van Gogh'a ma swój unikatowy sklepik, przez który trzeba przejść kierując się do wyjścia.

     Nawet jeśli kogoś nie pobudza możliwość obejrzenia trzech obrazów inspirowanych jedną sypialnią albo zwyczajnie nie ma możliwości zajrzeć do muzeum przed zamknięciem wystawy, to i tak szczerze polecam odwiedziny w Art Institute przy pierwszej możliwej okazji. Muzeum jest ogromne i ma w swoich zbiorach mnóstwo interesujących eksponatów. Jeśli ktoś będzie chciał zwiedzić je całe, to polecam zarezerować sobie cały dzień! A kto chce tylko wskoczyć na moment, by zrobić fejsbukowego check-in'a przy czymś, co każdy zna, to koniecznie musi spytać kustosza o drogę do "American Gothic" Granta Wood'a (obrazu, który doczekał się niezliczonych odniesień w kulturze współczesnej) oraz do "Niedzielnego Popołudnia na Wyspie Grande Jatte" Georges'a Seurat.



    
I tak mniej więcej minął mój kwiecień i początek maja. A co u Was słychać? Chwalcie się!




p.s. W drugiej połowie maja na blogu najprawdopodobniej nie pojawi się żaden post. Wszystko wyjaśnię zapewne na początku czerwca, ale jeśli obserwujecie mój profil na Facebook'u albo Instagramie, to już za kilka dni wszystko stanie się dla Was jasne ;)

p.p.s. Na fejsbukowym fanpejdżu liczba fanów dobija powoli do 1000. Jeśli w końcu stukną owe trzy zera, dla fanów na FB (i tylko na FB!) pojawi się mały konkurs.  Jeśli więc jeszcze tam nie zajrzeliście, nie zwlekajcie!

p.p.p.s. Jeśli mieliście dziś okazję odwiedzić chicagowską Paradę Konstytucji 3 Maja i macie ochotę podzielić się swoimi wrażeniami lub zdjęciami na blogu, podsyłajcie mi je na adres: paulinakowalskapl@gmail.com. Może stworzymy razem wspólnego posta? :)



Copyright © 2016 Pamiętnik Emigrantki , Blogger