1/26/2015

Co może Cię zaskoczyć po przylocie do USA?

    Niejednokrotnie żałowałam, że nie zaczęłam pisać bloga wraz z moim przylotem do USA. Głównie dlatego, że im dłużej tu mieszkam, tym coraz więcej zjawisk staje się dla mnie codziennością i coraz mniej mnie dziwi. A pamiętam, że moje pierwsze wrażenia z pobytu w Ameryce bardzo różniły się od tego, do czego przywykłam w Polsce lub od moich wyobrażeń o Stanach, które głównie powstały na bazie amerykańskich filmów. Dziś więc postanowiłam sięgnąć nieco wstecz pamięcią i przypomnieć sobie, jakież to drobiazgi codziennego życia zdziwiły mnie najbardziej. 



1. Podatek za zakupy płacony przy kasie.

źródło
     W Polsce sprawa z zakupami jest prosta- idziesz do sklepu, patrzysz na metkę z ceną i wiesz ile dokładnie zapłacisz przy kasie. Jest to szczególnie wygodne dla dzieciaków, które idąc do sklepu z 2 złotymi w kieszeni, mogą dokładnie obliczyć, na ile lizaków mogą sobie pozwolić :) W USA jest inaczej- ceny podane na produktach to ceny netto, a dopiero przy kasie naliczany jest podatek. Wysokość podatku od sprzedaży zależy przede wszystkim od stanu, w którym robi się zakupy, ale może się ona różnić także pomiędzy powiatami i miastami. Oczywiście, znając lokalne stawki podatkowe, możemy sobie mniej więcej obliczyć ile zapłacimy, ale dla mnie wciąż jest to bardzo nielogiczne i niewygodne rozwiązanie, do którego jednak już zdążyłam się przyzwyczaić.

2. Adwokaci, wszędzie adwokaci.

     Prawnicy w USA mają zdecydowanie łatwiejszą drogę do zdobycia nowych klientów niż ich polscy koledzy po fachu. Bowiem o ile w Polsce etyka adwokacka zabrania reklamowania swoich usług, o tyle w Ameryce banery i spoty reklamowe są dosłownie wszędzie: na ulicach, w gazetach i lokalnej telewizji. Wystarczy choć chwilę pomieszkać w Stanach, by bez problemu móc wymienić przynajmniej kilka adwokackich nazwisk :) Inna sprawa, że przynajmniej te telewizyjne reklamy wyglądają najczęściej jak wyjęte z poprzedniej epoki...



3. Moda na niemodę

    O tak, styl ubierania Amerykanów zdecydowanie przykuł moją uwagę już od pierwszych chwil na ich ziemi. I wciąż nie mogę zrozumieć, dlaczego przy tak szerokim wachlarzu sklepów i niskich cenach, przeciętny Amerykanin wygląda jakby ubierał się w rzeczy przypadkowo znalezione na ulicy. I nie mówię tylko o ubraniach zakładanych na okazję typu "po bułki do sklepu", ale czasem także o "kreacjach" do pracy czy uroczystości rodzinne. I jeszcze coś, co mnie śmieszyło na początku, a teraz nawet nie zwracam na to uwagi- często na ulicach czy w sklepach można spotkać ludzi w piżamach. Po prostu tak im wygodnie i nie widzą sensu by przebierać się tylko po to, by wyskoczyć po mleko. Niby nie ma w tym nic złego, ale jakoś tak... dziwnie :) Zupełnie tak, jak z naszymi polskimi skarpetami do sandałów... tylko że Amerykanie poszli o krok dalej i wręcz uwielbiają nosić skarpety do... klapek. Oczywiście, najlepiej jak skarpety są długie, co najmniej do połowy łydki. Jeszcze o jednej rzeczy muszę wspomnieć w tym temacie: mam wrażenie, że dla Amerykanów pora roku nie ma dużego znaczenia w kwestii ubioru. UGG mogą być noszone w trakcie upalnego lata, a śnieg nie wyklucza wyjścia na dwór w krótkim rękawku.

4. Brak prywatności w toaletach publicznych.

     Zakładam, że to może jakieś względu bezpieczeństwa dyktują to dziwne rozwiązanie architektoniczne, ale w USA jest to norma- szerokie przestrzenie między podłogą a ścianami kabiny toaletowej. Na moje oko 15-20 cm to minimum, z jakim trzeba się liczyć. Element życia w Ameryce, który wciąż powoduje moje skrępowanie i dyskomfort.


5. Konia z rzędem temu, kto znajdzie pizzerię z kukurydzą.

    Kilka pierwszych wizyt w amerykańskich pizzeriach było dla mnie szokiem. Po pierwsze, o ile w Polsce normą są pizze "firmowe" mnóstwem składników, o tyle tutaj stawia się raczej na samodzielne komponowanie elementów, które znajdą się na placku. Ok, to mogłam jeszcze w miarę znieść, w końcu nauczyłam się pięknie recytować całą listę warzyw, które chcę mieć na pizzy. Ale fakt, że wszędzie gdzie pytam o kukurydzę na pizzy patrzą na mnie jak na kosmitkę, przez długi czas był dla mnie nie do przejścia. I do tej pory nie znalazłam pizzerii, która zaspokoiłaby tę moją zachciankę, więc jak ktoś coś wie, to proszę o cynk.

6. Motoryzacyjny rozrzut.

źródło
     Ameryka to kraj skrajności i widać to także na tutejszych drogach. Stojąc w korku czy na światłach można podziwiać całą plejadę aut: od tych wyjętych prosto z salonu po dosłownie rozpadające się i z wybrakowanym wyposażeniem; od tych najtańszych po modele najdroższych i najbardziej luksusowych marek.


(A w temacie aut- już w lutym w Chicago odbędzie się kolejna edycja Auto Show)


7. Łatwość zakupów.

     Dosłownie od pierwszego dnia Ameryka zaskoczyła mnie łatwością, z jaką robi się tu zakupy. Ceny są bardzo korzystne, szczególnie kiedy znajdzie się promocję albo odpowiedni kupon, sklepy z chęcią udzielają rabatów i dają karty lojalnościowe, a ponadto nigdy nie jest tak źle, żeby nie można było otworzyć kolejnej karty kredytowej. No bo... skoro cały kraj żyje na kredyt, to niby czemu przeciętny obywatel ma tego nie robić? Co jednak najważniejsze w amerykańskich zakupach: wydaje mi się, że w tym kraju nie ma czegoś takiego jak "niemożliwe". W sklepach wszystko można znaleźć, sprzedawca zawsze może pomóc, a pieniądze zawsze się znajdą... Tylko... zaleta to czy wada?

Szerzej o zaletach zakupów w USA pisałam TUTAJ.

 8. A gdybyś zapomniał gdzie jesteś... spójrz na flagę!

Navy Pier, Chicago
    W Polsce byłam przyzwyczajona, że flagi narodowe to wiszą w urzędach, a na ulicach widzi się je przy okazji świąt narodowych. Jakież więc było moje zaskoczenie, gdy w Chicago dostrzegałam je na każdym kroku! Amerykańskie flagi powiewają przed prywatnymi domami cały rok, a przy budynkach publicznych jedynie zyskują na ilości. Ot, taki przejaw patriotyzmu na pokaz, bo szczerze mówiąc nie widzę innego wytłumaczenia. Choć właściwie... jeśli pomaga to w podbudowywaniu tego prawdziwego patriotyzmu i dumy z ojczystego kraju, to czemu nie? :)




Emigranci i podróżnicy, pamiętacie jeszcze co Was najbardziej zaskoczyło po przylocie do innego kraju? Z chęcią poczytam!


Spodobał Ci się post? Tutaj znajdziesz kolejne części:

56 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Racja!!! Amerykański chleb to jakaś kpina. Choć w Chicago mamy akurat mnóstwo polskich sklepów i piekarni, więc ten problem nie jest aż tak widoczny :) Inna sprawa, że smak chleba w Polsce a "polskiego" chleba w USA to niebo a ziemia...

      Usuń
    2. chleb mozna znalezc przepyszny tylko trzeba wiedziec gdzie szukac:) Ja go znajduje we francuskiej piekarni (ktora cudownie ulokowana jest niedaleko mojego domu) albo w sklepie Whole Foods badz Fresh Market. I juz wcale nie tesknie za tym polskim:)

      Usuń
  2. A tak serio to pod wszystkimi podpunktami się podpisuję rękoma i nogami. Do tego "ćwiartki" jako monety czy problemy z płaceniem banknotami o nominałach większych niż $20... Bankomaty wydające tylko w dwudziestodolarowych banknotach i CZEKI!!! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niektóre rzeczy są ciekawe. Z tego co pamiętam, to jak byłem w Kanadzie z tym podatkiem było podobnie. Miałem świadomość, że zapłacę nieco więcej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja mialam to samo po przyjezdzie do Francji. Na poczatku wiele rzeczy mnie dziwilo, a teraz sie do tego przyzwyczailam i jakos mniej mnie to drazni. Moge tylko ponarzekac na francuska biurokracje, umawianie sie do banku na spotkanie, placenie czekami, wysokie ceny (o wynajmie mieszkan w Paryzu nie wspomne) itp.

    OdpowiedzUsuń
  5. Uśmiecham się w duchu. Miałam tak samo :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja też żałuję, że nie pisałam bloga od moich pierwszych dni w UK... byłoby o czym pisać, bo teraz więcej mnie dziwi jak przyjadę do Polski niż jak jestem w Szkocji, ale 13 lat robi swoje..:)
    Mnie chyba najbardziej zaskoczył lewostronny ruch....hehehe....i te wszystkie samochody bez kierowców..:-D no i brak skrzyżowań, wszędzie ronda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No popatrz, a w USA brak rond, same skrzyżowania! :D

      Usuń
    2. No właśnie to też dziwi, że rond nie ma. No i "stop all way" też śmieszny, ale jakże mądry;-)

      Usuń
  7. I could write practically the same post...about Poland. I remember trying to add 22% (in my head) to my Polish shopping only to find that it is added as in Value Added Tax, duh, Chris.

    How did you feel about the actual toilets in the States? My 2 little Polki thought they were broken because there was so much water in the bowl.

    It is a relief to be able to buy good bread on an everyday basis. Go American bread. I didn't know what UHT milk was. I freaked out because the eggs weren't refrigerated. I couldn't for the life of me figure out how to buy 5 rolls in Polish. I asked for 5 bulkow and then the cashier corrected me.

    Love your blog. Sorry my comment is not in Polish. Maybe next time.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chris, my first night in US, in Chicago hotel - I was sure the toilet was broken and was terrified that water is going to flow out of it.

      Usuń
    2. Chris, I love your insights! Have you ever tried unpasteurized milk? It's delicious! But if you try it for the first time, don't drink to much :)

      In American toilets the most surprising for me was... the power of flush ;D Exactly like in the airplanes!

      Usuń
  8. Amerykanie uwielbiają napoje / wodę z ogromną ilością lodu - o każdej porze roku! Nawet w szpitalach pacjentom serwują wodę z lodem. Idzie to w parze z nadmiernym moim zdaniem korzystaniem z klimatyzacji. Bardzo często trzęsę się z zimna :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda! Dużo lodu, a do tego ogromne napoje! W Polsce dostaje się szklaneczkę, a tu prawie kubeł do wypicia :P

      Usuń
    2. Mnie przerazilo Chicago. Spodziewalam sie czegos w stylu high life a tu jakas melina nie ublizajac ludziom, ktorzy tam mieszkaja. Po prostu kila I mogila, nie ma zieleni, Sam beton, smieci walaja sie wszedzie, problem z parkowaniem...
      Pierwszwa mysl po wyjsciu z lotniska: " o Marko, to ja zamienilam swoj domek kochany na jakis barak... I jeszcze musze spac na materacu a nie w swoim mieciutkim lozeczku przy kaloryferze😁

      Usuń
    3. Ja nie mogę sie zgodzić, że Chicago to melina. Tak jak wszędzie są biedniejsze dzielnice / mieszkania / tanie bary jaki i bogate dzielnice / wille i restauracje gdzie luksus powala! Zależy gdzie ktoś trafi... Nigdy nie miałam okazji spać w baraku na materacu.. ;-)

      Usuń
    4. Ja również nie mogę się zgodzić z tą opinią o Chicago... Mało tego, uważam że Chicago jest całkiem czystym i zielonym miastem, szczególnie w porównaniu do np. Nowego Jorku! Fakt, w starszych i biedniejszych dzielnicach zabudowa jest dość odpychająca, ale w Polsce stare kamienice też często nie zachęcają do mieszkania..

      Usuń
    5. Ja też będę bronić Chicago! Nie wiem z czym porównywane, ale ja np. mieszkam w Gdańsku i w porównaniu do mojego zielonego miasta (ach te spacery nad morzem!) Chicago wcale nie wypada źle;-)

      Usuń
  9. Te łazienki publiczne to coś, co mnie niesamowicie irytuje. Nie dość, że są spore szpary w drzwiach, to jeszcze te szpary na dole no i ogólnie wysokie te drzwi też nie są. A ja jestem dość wysoka i zazwyczaj uginam kolana, bo jakoś tak dziwnie ze świadomością, że podciągam spodnie i ktoś gapi mi się na twarz :D.

    OdpowiedzUsuń
  10. Dla mnie po pierwszym przylocie do NY, w środku lata, najbardziej uderzający był... SMRÓD. A tak na marginesie, kocham to miasto :)

    OdpowiedzUsuń
  11. No tak Ameryka to zupełnie inny świat, ale wszędzie można nauczyć się żyć. Hmmm...może i nie jestem fachowcem ale kukurydze uprawia się głównie jako paszę dla krów i może dla amerykanów trochę dziwnie jest ją normalnie jeść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale Amerykanie jedzą kukurydzę! Bez problemu w sklepach można kupić kukurydzę w kolbach czy taką w puszcze. Ale ziarenka kukurydzy na pizzy są tutaj niespotykane :)

      Usuń
  12. We bought fresh cheese from our neighbors here in the Polish village. It tasted like cow 😕 Our local pizzeria puts corn and hard-boiled eggs on their "American " pizza. I ordered it just to see what it was like, thus confirming for the owner that their American pizza is authentic. Oh, and they put ketchup on it. Gross.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha ketchup on pizza- so popular in Poland :)

      Usuń
    2. And I love diced pickles (ogórki kiszone) on my pizza which is impossible to find in Chicago. :-(

      Usuń
  13. Mnie zaskoczył fakt jak ludzie są tutaj mili i otwarci i zagadują nieznajomych ot tak bez przyczyny - zjawisko mało spotykane w Polsce :-) Iza

    OdpowiedzUsuń
  14. Co mi dalej przeszkadza to brak kaloryferów żeby chociazby ogrzać mieszkanie czy coś wysluszyc. Moja skóra strasznie źle znosi to suche i gorące powietrze wychodzące z różnych urządzeń grzewczych. No i również bardzo nie lubię tej strasznej klimy a w szczególności jak jest w nadmiarze używana latem.

    A za to bardzo mi się podoba pozytywne nastawienie Amerykanów do pomocy w każdej sytuacji i łatwość z jaką można oddać zakupiony towar.

    OdpowiedzUsuń
  15. Pozytywnie zaskoczył mnie również fakt jak łatwo załatwić tutaj sprawę w biurze / banku itp. Założenie firmy zajmuje 2 dni i można załatwić wszystko faksem bez wychodzenia z domu :-) Iza

    OdpowiedzUsuń
  16. Co prawda w Ameryce jeszcze nie byłam ale ostatnie wakacje spędziłam w Kanadzie i śmiało mogę powiedzieć że większość z tych punktów rzuciła mi się w oczy kiedy tam przyleciałam. Przede wszystkim ten tax, dla mnie katorga. Idziesz do kasy i nie wiesz czy Ci wystarczy :) Nie było by tam kupowania czekolady za wyliczone 3 15 :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie byłam nigdy w USA( żałuję), ale z tym ubiorem to prawda. Widywałam Amerykanów jako turystów w różnych miejscach i to mi wystarczyło. Zresztą w wielu książkach podróżniczych autorzy wspominają o strasznym ubiorze Amerykanów. Widocznie coś w tym jest:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Cała prawda! Właśnie te toalety pełne wody co zawsze wyglądają na zapchane :) no i tax... A oprócz ludzi w pizamach ,to kobiety w walkach na głowie w sklepach lub w samochodach :)))
    Fajnie swoje przeżycia na początku pobytu w Stanach opisał Wrona w książce " Wrony w Ameryce "

    OdpowiedzUsuń
  19. Mnie jeszcze dodatkowo zaskoczył kolor...jajek, sa zupełnie białe jakby wybielone... no i cały czas mi brakuje możliwości uchylenia okna bez konieczności jego otwierania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. żeby tylko wybielone, one są zupełnie bez smaku! Zresztą niestety jak większość jedzenia tutaj :(

      Usuń
  20. O kurcze, w pidzamie do sklepu...
    I co potem w tym spisz ? heh nie dla mnie ta moda
    A zycie na kredyt tez jakos mnie nie przekonuje ;)
    No i pizza bez kukurydzy :P
    Chyba bym sie nie przyzwyczaila !! Awietny post!

    OdpowiedzUsuń
  21. Oj, ten podatek tez by mi sie nie podobal, bo co mnie obchodza (np. jako turyste) rozne stawki? Chce wiedziec, ile place i moc zdecydowac, czy to dobra cena, czy nie (i czy mi grosikow wystarczy ;))
    Tez zaluje, ze nie opisywalam pierwszych chwil w Niemczech, a potem w Szwajcarii. Pierwsze spotkanie ze studiami, sklepami itd... Szkoda!

    OdpowiedzUsuń
  22. Ciekawe informacje niezbędne przy wyjeździe i przy wjeździe do USA. Będę bywać tu częściej, Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to. Każdy kto się tam wybiera powinien się zapoznać z tym artykułem. :)

      Usuń
  23. Ja jeszcze nie spotkałam nikgo w piżamie. A toalety mnie nie krępują odległością drzwi od podłogi, ale drzwi od reszty ścian. Skoro ja mogę widzieć przez szparę osobę myjąc ręce to i ona może widzieć mnie. Uwielbiam więc zimę gdy wieszam swój płaszcz na drzwiach i zasłaniam się w taki sposób. Co mnie mile zaskoczyło to papierowe nakładki na deskę :)
    Flagi używam do określenia kierunku i siły wiatru :) My mamy akurat wielgachną przy remizie i jest naprawdę pomocna ;-)
    A do cen się jeszcze nie przyzwyczaiłam i czasami zapominam o podatku i potem wielkie zdziwienie przy kasie ;-) I nie sądzę, że są tanie ale ja staram się kupować rzeczy organic (z jedzenia) więc na to akurat za wielu kuponów się nie zajdzie :(

    Z rzeczy, które mnie zaskoczyły - doughnuts i kawa w kościele :) Uwielbiam! :) I to, że jest ciepło i ludzie się znają, nie jak w Polsce.
    Samochody - u nas pickupy i suv. Drugstore cowboys są na każdym kroku ;-)
    Parkingi - są olbrzymie. To samo tyczy się pasów na jezdni (szerokie) i miejsc parkingowych :)
    Chleb jest tu tostowy, brak twarogu, u nas brak agrestu, porzeczek i bobu! Tego do dziś nie mogę przeżyć ;-)
    Domy! Wydawały mi się takie olbrzymie! No ale żyłam wczesniej na kilkudziesięciu m2. Teraz sami planujemy kupić dom, który jest jak 8 mieszkań mojej mamy (żeby nie było, moja mama mieszka w kawalerce ;-)).
    Służba zdrowia na minus. Ale z dobrym ubezpieczeniem można wiele.
    Brak dobrej pracy, to akurat w moim stanie i mieście.
    Brak zimy - przyleciałam gdy w Polsce śniegu było po kolana, w Chicago było zimnawo, ale w Oklahomie tego roku nie spadł śnieg w ogóle. Było cudownie, chodziłam bez kurtki w styczniu :)
    Zaskoczyła mnie przestrzeń (znów, w Oklahomie).
    A teraz zaskakuje mnie to, że ludzie nie wiedzą za bardzo co to kuchenka indukcyjna, dziwią się jak im mówimy, że mieliśmy kuchenkę gazową ale piekarnik elektryczny. Ludzie tu trzymają strare urządzenia typu pralka czy lodówka, które zżerają tonę energii bo chcą zaoszczędzić zakupu nowego sprzętu.
    Fakt, że dom trzeba kupić z meblami w kuchni i kuchenką/piekarnikiem/mikrofalą/zmywarką/położoną trawą bo inaczej dom nie jest uznawany za możliwy do zamieszkania.
    To chyba na razie tyle. Bardziej tyczy się to Oklahomy, ale w niewielu miejscach byłam :)

    OdpowiedzUsuń
  24. I ilość zabójstw też mnie zdziwiła, że to takie powszechne tu, nikt nie zwraca większej uwagi. Teraz już sama do tego przywykłam jesli jest w dzielnicach gdzie się tego oczekuje.

    OdpowiedzUsuń
  25. Mnie zaskoczyla tylko wilgoc, nie sadzilam ze jest az taka;p No ale ja mam bardzo duzo rodzine tutaj wiec wiedzialam o Stanach wszystko co potrzebne; p

    OdpowiedzUsuń
  26. A rozmiary produktów? Największa pasta do zębów z Polski tu jest w najlepszym wypadku średnia. Widziałyście rozmiary szamponu, keczupu itp. w sklepach takich jak Sam's Club lub Costco?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joanna, święta prawda! Powtarzałam to od mojego pierwszego pobytu w USA: "W Ameryce wszystko jest duże" :)

      Usuń
  27. Nie ma dnia żebym nie widziała kogoś w piżamie :) Na zakupach w Targecie jest to normalne, ale ostatnio widziałam kobietę w piżamie w niedzielę w Ikei... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha ja aż tak często nie widuję piżamowców, ale zdarza się dość często mimo wszystko :D

      Usuń
  28. Ronda sa popularne, ale np. bardziej na zachodzie. Szlag mnie nawet ogarnia, bo ja osobiscie rond nienawidze.

    OdpowiedzUsuń
  29. Witam, Pytanie z innej beczki. W jaki sposób wyemigrowałaś do USA ? - jeśli to nie tajemnica :) Wiza pracownicza, rodzinna, narzeczeńska czy loteria wizowa ?

    OdpowiedzUsuń
  30. Wszystko to pieknie Paulina opisala tu: http://za-oceanem.blogspot.com/2013/04/marze-aby-zamieszkac-w-usa-i-co-dalej.html

    OdpowiedzUsuń
  31. Co mi sie nie miesci w glowie, to sluzba zdrowia paradujaca po miescie w ubraniu roboczym. Na kurtke na fartuch i prosto na zakupy/ na kawe, przebieraja sie dopiero w domu. O co chodzi?

    OdpowiedzUsuń
  32. Siedzę w Anglii od kilku lat. Niby kraj nieodległy i europejski, ale na początku czułam się tu jak w kosmosie.
    1. Ruch lewostronny. Niby wszyscy wiedzą że w Anglii jeździ się po lewej ale i tak jest to na początku przerażające. Zwłaszcza ronda.
    2. Dwa krany w umywalkach- jeden na ciepłą a drugi na zimną wodę. Totalnie bezsensowne rozwiązanie. Sami Anglicy przyznają, że jest to niewygodne. Ale co poradzić, taka tradycja. A w Anglii to rzecz święta.
    3. Okna z jednym zawiasem u góry, otwierające się na zewnątrz. Kolejna niepraktyczna rzecz. Za to pozwoliła wykształcić całą kastę panów krążących po osiedlach z drabinami i osprzętem myjącym. Za 10 funtów wypucują ci wszystkie okna.
    4. Klamki na spłuczkach w toaletach. Rzadko się spotyka guziki, sznurki czy te dzyndzle do wyciągania. Tutaj wodę spuszcza się klamką.
    5. Za to włączniki światła w łazienkach to często sznurki. I nie ma gniazdek w łazienkach, bo BHP. Oni tu mają świra na punkcie BHP
    6. Ludzie ubrani swobodnie to też częsty widok w Anglii. Już się przyzwyczaiłam że mój sąsiad idzie rano na spacer z psem ubrany w szlafrok i z kubkiem z kawą w ręku.
    7. Herbata z mlekiem. I frytki z octem. Chipsy też jedzą z octem. Za to nie znają chipsów paprykowych.
    8. Aby porozumieć się z Anglikiem trzeba poznać trzy słowa- please, thank you i sorry. Inne nie są potrzebne.
    9. Śmieci, wszędzie śmieci. Anglik jak zje kanapkę w metrze to nie zabierze śmieci ze sobą. Zostawi na siedzeniu.
    10. Wszechobecne schowki, szafy wnękowe i kanciapki w domach. Obowiązkowe w każdym domu, niezwykle wygodne. Ja sama w domu z 3 sypialniami mam 1 dużą kanciapę, jedną malutką i 3 szafy wnękowe. I jeden schowek na zewnątrz.
    11. I coś z mojej działki zawodowej- średniowiecze tutaj skończyło się jakoś w XX wieku. Przynajmniej jeżeli chodzi o architekturę sakralną. W Polsce jestem w stanie na pierwszy rzut oka jak stary jest kościół. Tutaj za cholerę tego nie potrafię. Tak samo wyglądają kościoły wybudowane tuż przed wojną i tak samo te które powstały za Henryka V.
    12. Cmentarzyki przy kościołach. U nas to w zasadzie zanikło. Czasem jeszcze spotyka się je na wsiach. Tu jest to norma. Cmentarze te są używane bez przerwy od kilkuset lat. I są cholernie klimatyczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zielanna, super, ze podzieliłaś się swoimi obserwacjami z Anglii! Bardzo fajnie się to czyta :) dwa krany- masakra jakaś, nie jestem w stanie wobie wyobrazić, jak z tego korzystać! ocet- pamiętam jak kiedyś już w USA kupiłam przypadkiem chipsy octowe... ohyda!

      Usuń
  33. Czy mogłabyś napisać coś więcej o kuponach w USA? słyszałam tylko o tym, że Amerykanie lubią robić zakupy z użyciem kuponów, często z kuponem można dorwać lepsza promocję niż tą obowiązującą w danym sklepie. W styczniu lecę do Chicago i na Florydę niedawno koleżanka powiedziała mi coś o kuponach i zastanawiam się gdzie można je dostać (najlepiej drogą mailową do PL) i co się opłaca kupować na takie kupony z rzeczy, które kupują zazwyczaj turyści? Nie chcę tam robić jakiś wielkich zakupów ale wiadomo, że chce sobie kupić jakieś ciuchy albo przysmaki których nie mamy w PL :) a no i czy to "kuponowanie" w ogóle ma sens, czy różnice w cenie są na tyle małe że nie warto sobie tym zawracać głowy? :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Pamiętnik Emigrantki , Blogger