11/27/2012

Moda na "Brzydkie Swetry"?

Moda na "Brzydkie Swetry"?
   Jakiś czas temu trafiłam na reklamę sklepu internetowego, w którym zakupić można "brzydkie swetry" (ugly sweatres). Wybór jest naprawdę zacny, i to na każdą okazję! Oto na przykład kilka propozycji na sezon bożonarodzeniowy:


   No cóż, jak dla mnie swetry jak swetry, tym bardziej, że sama zawsze marzyłam o takim może trochę obciachowym świątecznym swetrze, coby mieć w czym odwiedzać znajomych w okresie świątecznym- zupełnie jak w amerykańskich filmach! :D

   Dziś jednak o mało nie spadłam z krzesła kiedy przeczytałam, że odbywają się nawet biegi brzydkich swetrów! (The Ugly Sweater Run). Nie są one nastawione na wygraną, ale na dobrą zabawę i wspólne spędzenie czasu z rodziną i przyjaciółmi. Takie wydarzenie miało miejsce także w Chicago w ostatnią sobotę i bardzo żałuję, że nie wiedziałam o nim wcześniej, bo na pewno bym tam była! (tym bardziej, że lepszy bieg na świeżym powietrzu, niż stanie w kolejce do sklepu z okazji czarnopiątkowych wyprzedaży) A tak, cóż, pozostaje mi się posiłkować zdjęciami z Internetu i to wcale nie chicagowskimi...


Coś czuję, że jeszcze nie raz usłyszymy o "brzydkich swetrach"....

A Wam jak podoba się moda na "brzydkie swetry"? Odnajdujecie coś dla siebie w tym trendzie?:)

11/24/2012

Christkindlmarket 2012

Christkindlmarket 2012
   Podobnie jak w zeszłym roku, tak i w tym wybraliśmy się na świąteczny kiermasz - Christkindlmarket. No ok, w tym roku może trochę za wcześnie, ale woleliśmy to niż bieganie po sklepach w czarnopiątkowym szale zniżek i zakupów.
    Christkindlmarket to kiermasz wzorowany na niemieckich targach bożonarodzeniowych odbywający się w centrum downtown- na Daley Plaza. Co ciekawego możemy zaznać podczas wizyty na kiermaszu? Ano możemy zrobić sobie zdjęcie ze Świętym Mikołajem i Panią Mikołajową w jego chacie przeniesionej prosto z Bieguna Północnego, kupić całą masę niemieckich słodyczy i specjałów, objeść się precli, strucli i opić grzanym winem oraz, co w tym roku całkowicie nas pochłonęło, zaopatrzyć się w cudowne bombki na choinkę, niestety tak samo piękne i oryginalne, jak i drogie (cena za jedną to mniej więcej $8-40). Ale czego tam nie było! I flagi państwowe (także polska), i warzywa, i zwierzęta, i zabytki, i tradycyjne Mikołaje, aniołki i skrzaty... Najlepiej zobaczcie sami! :)
   Tegoroczny kiermaszowy foto-post poświęcony będzie w większości właśnie tym pięknym bombkom, od różnorodności których naprawdę może rozboleć głowa :) (po więcej zdjęć zapraszam na FB)

11/21/2012

Happy Thanksgiving!

Happy Thanksgiving!
   Jutro (czwartek) w Stanach Zjednoczonych, jak co roku w czwarty czwartek listopada, obchodzone jest Thanksgiving Day- Święto Dziękczynienia. Każdy zapewne słyszał o tym dniu i słusznie kojarzy go z indykiem, ale co więcej można powiedzieć na ten temat?

źródło: Internet
   Uważa się, że Święto Dziękczynienia po raz pierwszy obchodzone było w 1621 r. przez przybyłych do Stanów Purytan i miejscowych Indian. Anglicy, którzy przybyli do Ameryki rok wcześniej, przeżyli tu ciężką zimę. Bardzo pomagali im Indianie, a ponieważ kolejne żniwa były bardzo urodzajne, przybysze postanowili podziękować swoim czerwonoskórym przyjaciołom i wspólnie świętować obfite zbiory.

The First Thanksgiving, autor: J.L.G. Ferrisźródło: Wikipedia
   W 1863 r. Prezydent Abraham Lincoln uznał Święto Dziękczynienia za święto narodowe. Do dziś tego dnia pozamykane są szkoły, urzędy, banki i podobne placówki. Jest to czas, który powinno spędzić się z rodziną i przyjaciółmi w udekorowanym (z każdej strony-jak na Amerykanów przystało) domu, przy pełnym stole, na którym oczywiście nie może zabraknąć faszerowanego pieczonego indyka! Na amerykańskich stołach pojawią się zapewne również takie tradycyjne smakołyki jak sos żurawinowy czy ciasto dyniowe. Obżarstwo- to zdecydowanie kojarzy mi się z tym dniem :)

 
   Świętu Dziękczynienia towarzyszy również sporo imprez. W niektórych miastach odbywają się parady, a w Białym Domu- uroczystość ułaskawienia indyka (zwyczaj ten nazywany jest "presidential turkey pardon") :) W tym roku na stronie Białego Domu przedstawionych zostało dwóch indyczych kandydatów- Wobbler i Cobbler, a internauci decydowali, który ma być ocalony przez Prezydenta w przeddzień Thanksgiving Day. Oczywiście zapewniono, że i tak żaden z nich nie wyląduje na świątecznym stole, bowiem obaj panowie będą mogli dokończyć spokojnie swój żywot na farmie.

źródło: Internet
   Podczas uroczystości Obama wypowiedział słowa, które moim zdaniem najlepiej oddaja ideę tego amerykańskiego święta, jakim jest Thanksgiving Day: "Jutro, w towarzystwie przyjaciół i osób, które kochamy, będziemy celebrować wyjątkowe amerykańskie święto. I jest to dla nas okazja, by spędzić czas z bliskimi osobami i dziękować za błogosławieństwa, których doświadczamy".

   Muszę przyznać, że my jeszcze nie wczuliśmy się w ten amerykański zwyczaj. Póki co dla nas Święto Dziękczynienia oznacza przede wszystkim radość z długiego weekendu i następującego dzień później Black Friday, czyli dnia wielkich przecen i szału zakupów oraz Cyber Monday, czyli dnia, który można by przyrównać do Black Friday, tyle że w sklepach internetowych. Na co poluję w tym roku? Na upragniony e-czytnik Amazon Kindle 3g. Czy zakupy się udały, na pewno poinformuję :)

   A tymczasem życzę wszystkim Happy Thanksgiving! :)



11/18/2012

Lights Festival

Lights Festival
   W piątek zupełnie przypadkowo dowiedziałam się, że w sobotę w Chicago odbywa się parada otwierająca oficjalnie okres świąteczny połączona z zapaleniem światełek na drzewkach w Downtown- konkretnie przy ulicy Michigan, która była trasą przemarszu parady. Decyzja była oczywista- musimy tam być!
   Wczoraj więc uzbroiliśmy się w cieple buty, swetry i rękawiczki, wełniane skarpetki made by babcia i gorącą kawę o smaku miętowym z Dunkin Donuts, i już około godziny 3 po południu byliśmy przy skrzyżowaniu Michigan i Ontario, coby zająć sobie najlepsze miejsca :) Mimo że parada miała ruszyć dopiero o 6, to nie byliśmy pierwsi! Ba, gdybyśmy przyszli z 15 minut później, moglibyśmy zapomnieć o pierwszym rzędzie! A co jak co, ale na swojej pierwszej w życiu tego typu paradzie TRZEBA mieć dobre miejsca :)



   Muszę przyznać, że warto było tyle czekać. Jestem bardzo zadowolona, że tam wczoraj byliśmy! Może nie była to parada na miarę Rio de Janeiro, ale i tak uważam ją za bardzo udane wydarzenie! Były i postacie Disneya, w tym najbardziej oczekiwana przez dzieci Myszka Mickey, i platformy lokalnych biznesów, i orkiestry, które muszę przyznać- zrobiły na mnie największe wrażenie i moim zdaniem zaprezentowały się najlepiej.
   Inna sprawa, że jak dla mnie to nadal za wcześnie na świąteczne nastrajanie się- wolałabym poczekać spokojnie do grudnia, ale tutaj koniec Halloween oznacza tak naprawdę początek sezonu zimowo-bożonarodzeniowego - otwierane są liczne darmowe lodowiska (co akurat bardzo mi się podoba) wszędzie pojawiają się już świąteczne dekoracje i rozpoczyna się wysyp różnego rodzaju imprez, jak chociażby wczorajsza parada, czy ruszający za kilka dni Christkindlmarkt. Jeszcze tylko Thanksgiving po drodze (w najbliższy czwartek) i już pewnie nie będzie można opędzić się w sklepach od świątecznych piosenek... A może to i dobrze? Może należy na to spojrzeć w ten sposób, że przynajmniej jest wystarczająco dużo czasu, by nacieszyć się świętami? :)

   Dziś dodaję tylko kilka zdjęć (więcej można znaleźć na fejsbukowym fanpejdżu, do którego polubienia zachęcam), ponieważ po raz pierwszy zrobiłam filmik (przy okazji proszę o wyrozumiałość zalecaną dla nowicjusza) i mam nadzieję, że przekaże on jak najwięcej z tego, co było nam dane wczoraj oglądać- nie tylko obraz, ale także ruch i dźwięki, brakuje tylko mrozu :P .

Add caption

W oczekiwaniu na paradę...



Parada ruszyła! Otworzyła ją platforma z Mickey i Minnie, chyba najbardziej wyczekiwanymi przez dzieci postaciami :)







A na koniec- Santa Claus! Przywieziony prosto z Laponii limuzyną- widzieliśmy na własne oczy czekając na otwarcie parady! :D











 

   A teraz czas na filmiki :) Miał być jeden, obejmujący całość parady, ale niestety youtube nie chciał ze mną współpracować, więc są 3 części:




11/16/2012

Kilka słów o mnie - Liebster Award

Kilka słów o mnie - Liebster Award
    Na początku chciałabym bardzo serdecznie podziękować wszystkim, którzy wypowiedzieli się pod ostatnim postem. Bardzo dziękuję za wszystkie życzenia i miłe słowa! Cieszę się również, że tak wielu cichych obserwatorów postanowiło zabrać głos :) Mam nadzieję, że kolejny rok, a może i kolejne lata, miną nam równie miło :)

   A teraz do rzeczy :) Nigdy nie brałam udziału w żadnych blogowych "łańcuszkach", jak i starałam się jak najmniej pisać o sobie. Jednak nadszedł ten dzień, kiedy blogowi stuknęła pierwsza rocznica i pomyślałam sobie, że jest to świetna okazja, żeby zrobić wyjątek jednocześnie od dwóch powyższych zasad :) W dużej mierze skłoniło mnie do tego wyróżnienie Liebster Blog, które w bardzo krótkim czasie dostałam od 3 osób: Justyny, Portiferole oraz Amishy. Dziewczyny, dziękuję bardzo!

      Zasady są bardzo proste: Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę" Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów (z założenia poniżej 200), więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.

   Jako że z 3 nominacji pytań wyszło sporo, niektóre powtarzały się albo były bardzo podobne, a niektóre były chyba jednak zbyt osobiste jak na tego bloga, postanowiłam nieco zmodyfikować zasady i z całej puli pytań wybrałam jedenaście +1, coby w jedenastkowej konwencji zabawy pozostać :)

No to zaczynamy! :)



1. Moja największa obsesja to...
   Zdrowie :) Moi przyjaciele doskonale wiedzą, że mam niezłe zadatki na hipochondryczkę :)
2. Miejsce do którego chciałabym pojechać to...
   Nie tylko pojechać, ale i zamieszkać- zdecydowanie Lazurowe Wybrzeże :)
3. W innych ludziach najbardziej nie lubię...
   Hipokryzji i cwaniactwa.
4. Najbardziej lubię czytać? oraz Ulubiona książka do której często wracasz? oraz Książka czy e-book?
   Ogólnie uwielbiam czytać powieści z odrobiną magii i fantazji, ale mimo wszystko moje ulubione książki to "Mały Książę" i "Chłopi".
   Preferuję tradycyjną, papierową formę książki, głównie ze względu na szelest kartek i zapach. Jednak z racji emigracji i trudniejszego dostępu do literatury polskiej, wkrótce przyjdzie mi przerzucić się na e-booki.
5. Co na pewno jest jeszcze PRZED Tobą?
   Podróż dookoła świata.
6. Czarny czy biały? oraz Ulubiony kolor?
   zielony i fioletowy :)
7. Czy zdarzyło Ci się czegoś w życiu żałować?
   Staram się niczego nie żałować i żyć zgodnie z myślą, że "widocznie tak miało być", jednak przyznaję, że czasem zastanawiam się, jakby to było, gdybym coś zrobiła inaczej i dochodzę do wniosku, że byłoby lepiej..
8. Ulubiony sposób spędzania wolnego czasu?
   Zwiedzanie :) i nie ma znaczenia, czy jest to jednodniowe zwiedzanie muzeum, kilkudniowe zwiedzanie innego stanu czy kraju, czy też kilkugodzinne zwiedzanie okolicy :)
9. Czy masz zwierzątko jeśli tak to jakie i jak się wabi  ?
   Mój ukochany Sydney- agama brodata.
10. Ulubiony film?
   Cała seria "Piratów z Karaibów". Poza tym uwielbiam wszystkie inne filmy z Johnnym Deppem. Szczególnie "Czekoladę", "Don Juan de Marco" i "Benny and Joon".
11. Czego nie może zabraknąć w Twojej kuchni/lodówce? oraz  W czym potrafisz się zatracić?
   Czekolady!!! // w jedzeniu czekolady :)
12. W reklamie czego chętnie byś wzięła udział? 
   Biura podróży. Szczególnie, jeśli reklama byłaby kręcona w jakimś egzotycznym miejscu :)



Moje pytania to:

1. Morze czy góry?
2. Północ czy Południe?
3. Dlaczego Twoją ulubioną porą roku jest lato? :P
4. Wymarzone wakacje?
5. Uroda czy inteligencja?
6. Piosenka, którą zabrałbyś/ zabrałabyś na bezludną wyspę?
7. Czego nie lubisz w innych blogach?
8. Bez czego nie jesteś w stanie przeżyć nawet jednego dnia?
9. Ciepło czy zimno?
10. Dużo czy mało?
11. Rancho w Teksasie czy apartament na Manhattanie?


A do zabawy nominuję (kolejność przypadkowa):

1. Justynę z Holandii- za holenderskie ciekawostki i nowe słówka :)
2. Paulinę - za dzielenie nie tylko imienia, ale i losu emigrantki w USA oraz ciekawostki z różnych zakątków Ameryki
3. Igusię - za niezawodność, gdy w głowie brak pomysłu na ciekawą potrawę
4. Mademoiselle Kier - za przepiękne zdjęcia z Francji
5. Judytę - za pozytywne i inspirujące wpisy
6. Agnieszkę - za przybliżanie przepięknych, egzotycznych miejsc
7. Lee - za życie w USA :)
8. Olivię - za odwrotną podróż do mojej- z USA do Polski
9. Mariusza - za przybliżanie fascynującego świata nauki
10. Happyafterblog - za urocze opowiadanka z szydełkowymi bohaterami :)
11. Sznupków - za to, że choć odkryłam ich niedawno, to już wciągnęłam się w ich opowieści!
Oraz każdego, kto chce się przyłączyć. Także Czytelników nieprowadzących bloga zapraszam do odpowiedzi w komentarzach! :)


Domyślam się, że nie każdy z nominowanych zechce wziąć udział w zabawie, ale dobre blogi trzeba promować :)

A od następnego posta wracamy już tematycznie do naszego normalnego, amerykańskiego trybu :)


11/14/2012

Co mogę powiedzieć po roku pisania bloga?

Co mogę powiedzieć po roku pisania bloga?
   Rok temu postanowiłam pisać bloga. Była to decyzja dość spontaniczna, podjęta właściwie podczas jednego wieczoru, więc tym bardziej cieszę się, że zapał nie minął mi po kilku postach. Pomimo tego, że decyzja była spontaniczna, to motywów do założenia "Pamiętnika Emigrantki" zebrało się całkiem sporo i myślę, że każdy z nich był swego rodzaju warunkiem "sine qua non".
   Przede wszystkim na początku miałam duży problem z zaaklimatyzowaniem się w Ameryce. Inny kraj, inny język, inna kultura, inne zasady życia w społeczeństwie. Do tego narastająca tęsknota za rodziną i przyjaciółmi w Polsce i poczucie pewnej bezsilności, że nie wystarczy wsiąść w pociąg i za kilka godzin być już na spacerze z przyjaciółką czy na kawie z mamą. Skype jest naprawdę świetnym wynalazkiem, ale niestety wszystkiego nie załatwia. Po blisko trzech miesiącach życia w obcym kraju stwierdziłam, że może pisanie czegoś w formie internetowego pamiętnika przyniesie mi w pewien sposób ukojenie. Do tego dołączył fakt, że bardzo chciałam dzielić się z przyjaciółmi i znajomymi swoimi spostrzeżeniami o Ameryce, których szczególnie na początku, pomimo moich wcześniejszych wizyt w Ameryce, było całkiem sporo, a opowiadanie jednej historii dziesięć razy potrafiło być nieco nużące... O ileż więc łatwiej było napisać coś raz, dołączyć kilka zdjęć, a potem co najwyżej dopowiadać już tylko szczegóły czy bardziej osobiste historie. Z czasem blog stał się nie tylko "terapią" oraz środkiem do podtrzymania w miarę przyzwoitego (mam nadzieję) pisanego języka polskiego, ale także hobby i sposobem na skracanie świata i nawiązywanie nowych znajomości, co bardzo mnie cieszy.
   Początkowo blog czytali tylko moi znajomi. Jak głupia cieszyłam się z każdych jednych odwiedzin. Jeszcze bardziej zaczęłam się cieszyć, kiedy blog zaczęli odwiedzać i komentować także obcy Czytelnicy, którzy z czasem stawali się "Stałymi Czytelnikami". A jak to wygląda z punktu widzenia statystyki?
   Blog, ze swoimi prawie 120 postami, doczekał się blisko 47 tysięcy odwiedzin, 150 obserwatorów i ponad 100 osób na "fejsbukowym fanpejdżu". Najchętniej czytany jest post, po którym w życiu bym się tego nie spodziewała- dotyczący ścielenia łóżka w USA. Najwięcej odbiorców mieszka w Polsce- z naszej ojczyzny blog doczekał się prawie 32 tysięcy odwiedzin. Na drugim miejscu są Stany Zjednoczone, dalej Wielka Brytania. Cieszę się także, że z każdym miesiącem rośnie liczba komentarzy pod postami- łącznie jest ich już prawie 1200!
   Nie mam pojęcia, czy te statystyki na kimkolwiek robią wrażenie, czy to mało, czy tu dużo, jednak dla mnie znaczą naprawdę wiele i mam nadzieję, że te liczby będą rosły w coraz szybszym tempie. Cały czas wiele radości sprawia mi każdy nowy obserwator i każdy nowy komentarz, nawet jeśli jest niepochlebny. Cieszę się, że to co robię, spotyka się z coraz większym odzewem i że na ogół jest to odzew pozytywny. Wierzcie mi, to naprawdę dodaje skrzydeł! Dziękuję, że jesteście ze mną! :)

   A czego życzyłabym sobie z okazji tej pierwszej rocznicy? Oczywiście, żeby przybywało nowych Czytelników zostających z Pamiętnikiem Emigrantki na dłużej, a żeby ci starsi nadal pozostawali z nami i cały czas znajdowali na blogu coś interesującego dla siebie. Chciałabym też w końcu uporać się z blogiem wizerunkowo i stworzyć jakiś ciekawy nowy nagłówek i szablon, choć nie jest to rzecz najważniejsza (tak swoją drogą- jeśli ktoś chciałby mi w tym pomóc, to bardzo proszę o kontakt!). Miło by też było, z czysto egoistycznego punktu widzenia, żeby blog został doceniony w jakimś konkursie lub rankingu czy żeby zaczęły spływać jakieś konkretne oferty reklamowe:) Ale co najważniejsze- mam nadzieję, że Ameryka nie przestanie mnie zaskakiwać i że nadal będę miała inspiracje i pomysły na nowe posty.


   Blog z założenia ma być o życiu emigrantki w USA, a nie o mnie, ale z okazji pierwszej rocznicy mojego "dziecka" postanowiłam zrobić mały wyjątek i w następnym poście Czytelnicy, którzy nie raz podpytywali mnie o życie prywatne, jak również wszyscy inni będą mieli okazję dowiedzieć się o mnie kilku rzeczy :)

11/06/2012

Amerykanie do urn!

Amerykanie do urn!
    Dziś dzień, na który wielu czekało, a o którym mówi chyba cały świat- wybory w USA. Warto przypomnieć, że nie tylko prezydenckie, bowiem Amerykanie wybierają także kongresmenów, senatorów i władze lokalne, choć nie jest o tym aż tak głośno w mediach. Można odnieść wrażenie, że kampania w wyborach nieprezydenckich odbywa się głównie na ulicach, a właściwie... przed domami wyborców!:)


   Nota bene, widać od razu polonijne akcenty w amerykańskiej polityce, choć wierzcie mi, są one naprawdę nieznaczne...

   Za to kampania prezydencka z pewnością dała w kość obu kandydatom- Obamie i Romneyowi. Kilkumiesięczne podróże po kraju i spotkania z potencjalnymi wyborcami, wizyty zagraniczne, debaty telewizyjne.... Komu się opłaci, a kto będzie mógł się cieszyć tylko z tego, że ma wreszcie czas na odpoczynek? Wyniki wyborów już jutro.

żródło: http://www.gocomics.com/mattwuerker/2012/11/05

   I na koniec filmik, który pokazuje, że nie tylko dorośli mogą być zmęczeni przedwyborczą kampanią i wyskakującymi z lodówkami kandydatami:


Copyright © 2016 Pamiętnik Emigrantki , Blogger