6/29/2017

8 ciekawostek o Dniu Niepodległości, które warto znać

     Czwartego lipca przypada najważniejsze święto w amerykańskim kalendarzu- Dzień Niepodległości. Każdy na pewno zna tę datę choćby ze słyszenia, bo nie oszukujmy się- amerykańska kultura dość mocno zakorzeniona jest w europejskiej, a może i światowej świadomości. A właśnie! Jeśli mielibyście teraz na chwilę zamknąć oczy i pomyśleć, z czym kojarzy Wam się ten dzień, to co by to było? Dajcie znać w komentarzach, a ja już zapraszam Was na kilka ciekawostek, kóre mam nadzieję pozwolą Wam nieco zweryfikować swoje wyobrażenia o amerykańskim Dniu Niepodległości, a także dostarczą interesujących informacji, którymi, kto wie, może uda się kiedyś zabłysnąć w towarzystwie?

Data. Dzień Niepodległości obchodzony jest dla upamiętnienia dnia, w którym podpisano dokument nazwany Deklaracją Niepodległości Stanów Zjednoczonych. Jak sama nazwa wskazuje była to... deklaracja niepodległości, a konkretnie niepodległości pierwszych 13 kolonii, nazywanych stanami założycielskimi, od Wielkiej Brytanii. Dzień ogłoszenia Deklaracji, czyli 4 lipca 1776 roku, uznawany jest za początek Stanów Zjednoczonych. A to oznacza, że w tym roku przypadają już 241. urodziny! Jeszcze w temacie podpisywania Deklaracji- w rzeczywistości był to proces kilkutygodniowy i zakończenie podpisywania nastąpiło dopiero w sierpniu. 4 lipca deklarację podpisało tylko dwóch sygnatariuszy.

Howard Chandler Christy, Scene at the Signing of the Constitution of the United States, 1940
Miejsce. Deklaracja Niepodległości podpisana została w Filadelfii, w stanie Pennsylwania. Aktualnie budynek, w którym dokonało się to przełomowe wydarzenie, mieści w sobie muzeum i udostępniony jest za darmo dla turystów, trzeba jedynie wczesniej odebrać darmowy bilet wstępu (więcej o zwiedzaniu Independence Hall pisałam TUTAJ). Co ciekawe, w tym samym budynku w 1787 roku podpisano Konstytucję Stanów Zjednoczonych- pierwszy na świecie tego typu dokument. A Polska była druga, ale to pewnie wiecie ;)


Sala, w której podpisano Deklarację Niepodległości. Jeśli spojrzycie na obraz powyżej, dostrzeżecie, że wnętrze zostało świetnie zachowane!

Święto narodowe. Święto Niepodległości nieoficjalnie obchodzono już od 1777 roku, czyli rok po ogłoszeniu Deklaracji, jednak oficjalnym świętem państwowym 4 lipca został uznany dopiero w 1870 roku, czyli prawie po 100 latach. A kolejnych 60 lat zajęło, by był to nie tylko dzień wolny dla urzędników państwowych, ale także dzień wolny płatny.

Sygnatariusze. Deklaracja podpisana została przez 56 mężczyzn z 13 kolonii. Średnia wieku wszystkich sygnatariuszy wynosiła 45 lat, przy czym najstarszy z nich- Benjamin Franklin (nota bene człowiek wykształcony w wielu dziedzinach, a także wynalazca między innymi piorunochronu), miał w tym czasie 70 lat. Skoro mówimy już o Franklinie to warto wspomnieć, że gdyby przeszła jego propozycja, to ptakiem-symbolem narodowym nie byłby bielik amerykański, a... indyk. A skoro już mówimy o sygnatariuszach, to dwóch z nich: John Adams i Thomas Jefferson, sprawowało w późniejszym czasie urząd Prezydenta Stanów Zjednoczonych. Obu panów łączyła jeszcze jedna rzecz- data śmierci. 4 lipca 1826 roku. Tak, nie pomyliłam się- 4 lipca.

Ludność. W 1776 roku, świeżo narodzone Stany Zjednoczone liczyły około 2,5 miliona mieszkańców. Dziś kraj zamieszkuje około 326 milionów osób, co plasuje USA na trzeciej pozycji krajów pod względem liczby ludności na świecie!

Flaga. Wraz z powstaniem kraju, powstała też flaga narodowa. Początkowo była to flaga składająca się z 13 białych i czerwonych pasów oraz 13 białych gwiazdek na niebieskim tle. Gwiazdy miały symbolizować wszyskich trzynaście kolonii, które wstępowały do unii, a ich kolisty układ miał wskazywać na równorzędność każdej z nich. Brzmi znajomo? ;) Od tamtego czasu flaga przeszła 26 modyfikacji w liczbie i układzie gwiazdek i aktualnie liczy ich 50, czyli tyle, ile jest stanów. Ostatnia zmiana w wyglądzie flagi miała miejsce w 1960 roku, kiedy do Stanów Zjednoczonych dołączyły Hawaje. Oznacza to, że aktualnie obowiązujący wzór ma już 57 lat! Ale kto wie, może niebawem nastąpią zmiany? Może Puerto Rico stanie się 51. stanem?

Fajerwerki. Fajerwerki są najpopularniejszym i chyba najbardziej kojarzonym z Ameryką sposobem świętowania Dnia Niepodległości. Niemal w każdym większym mieście wieczorem w Dzień Niepodległości organizowane są miejskie pokazy sztucznych ogni. Święto amerykańskie, ale zysk... chiński. Szacuje się bowiem, że Stany Zjednoczone importują z Chin fajerwerki o wartości ponad 200 milionów dolarów. Ba! Również flagi narodowe, tak dumnie rozwieszane przez Amerykanów przed domami, to zysk dla Chin. Na przykład w 2012 roku, ponad 3,5 miliona amerykańskich flag wykonanych zostało w Państwie Środka.


Barbecue. Równie popularnym jak pokazy fajerwerków sposobem na świętowanie Dnia Niepodległości jest grillowanie. Wszystko jedno czy na przydomowym ogrodzie w gronie przyjaciół, na pikniku w parku czy na miejskim festynie. Popularne są skrzydełka, żeberka, a także hot dogi, których tego dnia zjadanych jest jakieś... 150 milionów! Gdyby wszystkie je ułożyć w linii, wystarczyłoby na połączenie Waszyngtonu z Los Angeles. Pięć razy.

I na koniec ostatnia szybka ciekawostka. Hot dog na zdjęciu powyżej jest pięknym przykładem posiłku na 4th of July. Ale coś Wam poradzę- nie proście o takiego w Chicago, bo popełnicie kulinarne faux-pas. Nigdy, powtarzam nigdy w życiu, nie proście w Chicago o hot doga z keczupem. Kropka.

A teraz już nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć wszystkim świętującym jak najradośniejszego Dnia Niepodległości. Bo w Ameryce właśnie tak obchodzi się to święto- rodzinnie i z uśmiechem na twarzy.


12 komentarzy:

  1. W Święto Niepodległości ma się wolny dzień i wszyscy smażą żeberka, a wieczorem odpalają petardy. Tyle wiem :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe, trochę zaskakujące. Ciekawostki o sygnatariuszach warte zapamiętania. No i ten hot dog na koniec. :) Super. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. 1) Jeśli chodzi o 4 lipca to ZAWSZE będzie mi się kojarzył z Tomem Cruisem z filmu "4th of July".
    2) Jak przeczytałam teraz o Johnie Adamsie i Thomasie Jeffersonie, to aż mi się włosy na plecach zjeżyły ;)))) Trochę to creepy :))))
    3) Co do flagi amerykańskiej, to podobno Tadzio Kościuszko jest jej pomysłodawcą, a sama flaga przypomina herb Ziemi Sandomierskiej. Takiego przynajmniej newsa przyniósł mój pierworodny z jednej z lekcji Social Study w 5-tej klasie, kiedy sam uczył swoich kolegów i nauczyciela wymawiać poprawnie "Kościuszko, Pułaski i Poniatowski".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaskoczyłaś mnie tym trzecim punktem! Nigdy o tym nie słyszałam, zdecydowanie muszę poszukać informacji na ten temat!

      Usuń
    2. Mom syn jest uzalezniony (to chyba jedyne uzaleznienie na ktore mu pozwalam ;) od programu na YouTube: Historia bez cenzury. Teraz przechodzi okres fascynacji polskimi legionami z okresu wojen napoleonskich, wiec jak przerabiali w klasie powstanie Stanow Zjednoczonych, to mial duzo wieksza wiedze na temat Europy z tamtego okresu niz jego nauczyciel, a to wszystko wlasnie dzieki miedzy innymi filmikom chlopakow z HistoriaBezCenzury.

      Usuń
  4. no i zapomniałam zapytać: o co chodzi z tym ketchupem do hot doga ? Dlaczego ? :))))) Pamietam, ze jak pierwszy raz bylam w Chicago, to zauwazylam, ze na dobra sprawe nigdzie w tych miejscach, ktore do tej pory widzialam w Stanach nie bylo takiego urodzaju hot dogow. Tylko w Chicago widzialam budki z Hot Dogami na prawie kazdym rogu i w kazdym po kilka-kilkanascie rodzajow.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci szczerze, że nie wiem, czy jest jakieś racjonalne wytłumaczenie tego fenomenu. Może to tylko kwestia tradycji. Tak czy inaczej w Chicago keczup na hot dogu jest bardzo źle widziany. A jak paru Amerykanom powiedziałam, że Polacy to keczup nawet na pizzę czasem kładą, to myślałam, że im oczy z orbit wyjdą :D

      Usuń
    2. Z pewnym takim zaklopotaniem i bijac sie w piersi przyznaje, ze sama jestem osoba, ktora w Polsce dodawala ketchup do pizzy (i to w ilosciach hurtowych) :) Ale po przeprowadzce do Kanady i po jednym pytaniu mojego meza ("Really ?"), nagle odkrylam ze pizza duzo lepiej smakuje bez tego sosu. Teraz nie wyobrazam sobie, zeby wogole laczyc pizze i ketchupem.

      Usuń
  5. Świetny post! Jak zwykle pełen ciekawostek :) Zawsze z Twojego bloga mogę się dowiedzieć czegoś nowego! A ostatni akapit z hot dogiem mnie rozbawił :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Muszę powiedzieć, że byliśmy bardzo zawiedzeni fajerwerkami w San Francisco. Ogólnie mam wrażenie, że Amerykanie mało podróżują, co przekłada się na to, że mało widzieli i byle co ich zachwyca ;)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Pamiętnik Emigrantki , Blogger