6/26/2017

Kuponowy zawrót głowy

     Dawno, dawno temu, za górami, za lasami i za oceanem, żyła sobie Paulina, która napisała post o zaletach zakupów w USA. Post okazał się chętnie odwiedzany i komentowany i tylko jedna rzecz nie dawała Czytelnikom spokoju. "Dlaczego nie napisałaś o kuponach?"- dopytywali Czytelnicy, a Paulina odpowiadała, zgodnie z prawdą, że kupony to szeroki temat i że na pewno wkrótce powstanie o nich oddzielny post. Lata mijały, a post nie powstawał. Aż zdarzył się cud i oto jest- krótki i skondensowany post o kuponach i jak z nich korzystać. Zapraszam!


     Na początek kilka słów tytułem wstępu. Po pierwsze, w Ameryce istnieje mnóstwo rodzajów kuponów zniżkowych i bardzo łatwo je znaleźć czy dostać, o czym za chwilę. Po drugie, bardzo często kupony i promocje w sklepach łączą się, dzięki czemu zaoszczędzić można jeszcze więcej. Po trzecie, zawsze przed dokonaniem zapłaty upewnijcie się, czy gdzieś tam w szeroko pojętej przestrzeni nie ma kuponu zniżkowego, bo na jakieś 75% jest. Czasem zaoszczędzicie raptem kilkadziesiąt centów, innym razem sporo dolarów. A teraz już do rzeczy, czyli skąd się biorą kupony?

Kupony w oddzielnych gazetkach. W Ameryce bardzo często w swojej skrzynce pocztowej można znaleźć bezpłatne gazetki składajace się z samych tylko kuponów. Zazwyczaj są to kupony do lokalnych sklepów, retauracji i centrów handlowych.

Kupony w prasie. W tradycyjnej prasie również bardzo często znaleźć można kupony zniżkowe. Zazwyczaj są to promocje na produkty związane z tematyką magazynu, na przykład w czasopismach kobiecych znajdują się próbki kosmetyków wraz z dołączonymi kuponami, zazwyczaj z dość długą datą ważności.

Kupony przez email. Znakomita większość sklepów oferuje opcję zapisania się na newslettera lub do bezpłatnego programu lojalnościowego. O ile nie trafiliście do danego sklepu przypadkiem i nie planujecie tam nigdy więcej robić zakupów, to zdecydowanie warto się zapisać. Zazwyczaj wystarczy podać jedynie imię i adres email, i już wkrótce na naszą skrzynkę zaczną przychodzić oferty z danego sklepu. Czasem będą to jedynie informacje o nowych produktach i aktualnych promocjach, a czasem całkiem korzystne kupony, typu "spend $100, save $20" albo coś podobnego. Co ważne, w tego typo promocjach kwota "wydana" od której nalicza się rabat to kwota przed podatkiem. O podatkach płaconych przy kasie wspominałam krótko TUTAJ.


Kupony zniżkowe na internecie. Jedna z najprostszych form uzyskania kuponu. Wystarczy wejść na google, wpisać frazę "[nazwa sklepu] coupon" i jest bardzo prawdopodobne, że coś się znajdzie. Oczywiście, nie wszystkie wyniki wyszukiwania i kupony okażą się prawdziwe, ale bardzo często można trafić na jakiś miły kupon 10% off. Swego czasu, gdy jeszcze zdarzało zamawiać mi się jedzenie z Pizza Hut, zawsze przed uiszczeniem zapłaty szukałam kuponu i zazwyczaj znajdowałam ofertę na kilka dolarów. Niby nie wiele, a jednak zawsze coś.

Kupony przysyłane ze sklepów. Jak już wspomniałam, zazwyczaj warto zapisywać się do sklepowych programów lojalnościowych. Nie tylko robiąc zakupy zbieramy punkty, które z czasem zamienić będzie można na kilkudolarową zniżkę, ale bardzo często można również liczyć na dodatkowe kupony zniżkowe. Ba! Czasem nawet dostaje się coś za darmo! Jak na przykład w Bath & Body Works czy Victoria's Secret, co możecie zobaczyć na zdjęciu poniżej. Z BBW mniej więcej raz na dwa miesiące dostaję kupon na darmowy kosmetyk w wersji podróżnej, a z VS przez długi czas z podobną częstotliwością dostawałam kupony na darmowe majtki. Aż wyrobiłam u nich kartę kredytową, i kupony się skończyły, choć nie wiem, czy jest to bezpośrednio powiązane.


Kupony dla posiadaczy kart kredytowych. Skoro już wspomniałam o sklepowych kartach kredytowych, to krótko rozwinę ten temat. W Stanach Zjednoczonych wiele sklepów oferuje swoje własne karty kredytowe- ważne tylko w danej sieci. Czy opłaca się je wyrabiać? Moim zdaniem to zależy. Jeśli w danym sklepie kupujecie często i sporo, to się opłaca- często dostaje się dodatkowe zniżki, a ponadto, podobnie jak przy zwykłych programach lojalnościowych, zbiera się punkty, które potem można wymienić na rabat. Jeśli natomiast w danym sklepie bywacie tylko okazjonalnie, to moim zdaniem nie warto zaśmiecać sobie konta kredytowego dodatkową kartą, która tylko będzie leżała nieużywana w szufladzie. No chyba, że robicie spore zakupy (na przykład w sklepie meblowym), a sklep oferuje korzystny upust na pierwsze zakupy opłacone ich kartą kredytową, co zdarza się dość często. Jednym ze sklepów, do których moim zdaniem opłaca się mieć kartę kredytową, jest sieciówka Kohl's. Jest to sklep, w którym można kupić przede wszystkim odzież, ale także zabawki, kosmetyki czy artykuły gospodarstwa domowego. Posiadacze karty kredytowej nie tylko otrzymują regularne rabaty między 10 a 30 procent, ale także często mogą liczyć na ofertę "wydaj 50 dolarów, dostaniesz 10 dolarów na kolejne zakupy". Moim zdaniem opłaca się bardzo.

Kupony na paragonach.Wydaje Wam się, że skoro już opłaciliście swoje zakupy, to Wasza relacja ze sklepem się kończy? Nic bardziej mylnego! W wielu sklepach, na przykład CVS czy Kmart, na paragonie otrzymujemy zniżki na kolejne zakupy. Czasem jest to po prostu rabat typu "10% off", innym razem rabat na konkretne produkty, na przykład $2 off na zestaw maszynek do golenia konkretnego producenta. Warto spojrzeć na te kupony przed wyrzuceniem paragonu, bo może się okazać, że akurat zechcemy z czegoś skorzystać. Kolejna kwestia to kupony zniżkowe dołączane do paragonu do... zaprzyjaźnionych sklepów. Przyznam, że dopiero ostatnio zauważyłam, że robiąc zakupy w centrach outletowych w niektórych sklepach, dostaje się właśnie tego typu zniżki, ważne tylko na jeden dzień. Na przykład po zakupach w sklepie Calvin Klein otrzymałam taki pliczek:



Groupon, Living Social i inne zakupy grupowe. Zakupy grupowe na portalach typu groupon są powszechnie znane także w Polsce, więc nie będę poświęcać im dużo uwagi. Napomknę tylko, że tak, w USA też to działa i to całkiem prężnie. Polecam szczególnie zniżki na usługi, atrakcje turystyczne i restauracje.

Aplikacje na telefon. Oczywiście, że w naszych czasach nie może również zabraknąć specjalnych aplikacji na telefon. Jest ich mnóstwo, są darmowe, a po ich zainstalowaniu dostaniemy dostęp do całej bazy aktualnych zniżek w setkach sklepów. Jak ktoś często robi zakupy i ma czas na zapoznawanie się z ofertami to zdecydowanie polecam.

     Jak widzicie, rodzajów kuponów w USA jest całe mnóstwo i naprawdę opłaca się z nich korzystać. Istnieje nawet specjalny ruch nazywany "couponing", gdzie ludzie wymieniają się doświadczeniami i radami jak najlepiej korzystać z kuponów, jak je łączyć i gdzie szukać najlepszych ofert i promocji. Niekiedy przy kasach w supermarketach można spotkać gospodynie domowe, które ze swoich pękatych segregatorów wyjmują przygotowane pliki kuponów. Powstają na ten temat filmy, artykuły, a nawet oddzielne strony i blogi. No bo skoro można zaoszczędzić, to dlaczego z tego nie skorzystać?


33 komentarze:

  1. Ooo zawsze mnie to ciekawiło, bo oglądałam program o couponingu, gdzie rodziny dzięki niemu baaardzo dużo oszczędzały na zakupach. Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie wiele słyszałam o podobnych programach, a jakoś nigdy nie oglądałam. Chyba czas nadrobić zaległości ;)

      Usuń
  2. Prawdziwy zawrót głowy @_@ przyznaję sie, ze tego nie ogarniam, za dużo mi przy tym pilnowania, wycinania, uważania kiedy co i gdzie, a przy tych ilościach, które potrzebuję, po prostu idę i kupuję. Czasami jestem nagabywana o zbieranie punktów na coś tam, jakieś patelnie czy inne szklanki, albo o kartę z punktami. Raz dalam się na taką namówić,ale wyrzuciłam po tym, jak po każdym jej pokazaniu i przeciągnięciu przez czytnik dostawałam przynajmniej 5 maili na temat... Podziwiam wszystkich, którzy maja zdrowie do kart klienta czy kuponów ;):D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie akurat emaile nie przeszkadzają, bo lądują w folderze "oferty", więc nie czuję się spamowana. A jak szukam czegoś konkretnego to tam zaglądam i bardzo często znajduję jakoś zniżkę, więc jak dla mnie jest "win-win". Ale jeśli chodzi o wycinanie i segregowanie to też nie mam do tego nerwów. Choć u mnie z kolei działa argument w drugą stronę- ja dla 2 osób mam do kupienia tak mało, że nie zawsze widzę sens tracenia czasu dla oszczędzenia dolara czy dwóch, oczywiście jesli chodzi o zakupy spożywcze.

      Usuń
  3. Generalnie rzecz biorac nie korzystam z kuponow. Dlaczego? bo jesli chodzi o jedzenie to obejmuja one tylko produkty przetworzone, a tych nie kupuje w ogole. Gdyby byly kupony na organiczne warzywa, czy tez mieso pochodzace z organicznych hodowli to i owszem, ale takich niet, wiec te kupony to dla mnie zadna atrakcja. Omijam jak zaraze, bo tylko zasmiecaja poczte jesli przychodza poczta, lub jeszcze gorzej jak sa rzucane cale gazetki przed domem. Inwazje tych drugich juz zlikwidowalismy, umieszczajac na scianie frontowej domu (na dole pod schodami, wiec nie bruzdzi bardzo:))) odpowiedni napis i juz nie jestesmy zasypywani tym badziewiem.
    Owszem mam karte kredytowa, na ktorej przy kazdym zakupie kumuluje sie punkty, ktore pozniej zamienia sie na gotowke. Mam karte do Costco w formie biznesowej i tam tez dostajemy nie tylko ekstra znizki przy zakupach, ktorych np. moze nie dostac posiadacz zwyklej karty, ale raz w roku przysylaja nam czek rabatowy w kwocie bodajze 2% tego co wydalismy przez rok. Nie jest to wiele, bo w Costco tez kroluja "gotowce", wiec tez nie wydajemy tam duzo. Ale czasem jakis sprzet elektroniczny, czy jak ostatnio materac na lozko to juz jest zakup rzedu kilku setek lub nawet tysiaca i to sie oplaca.
    Zamiast kuponow korzystam z tzw. kart czlonkowskich czyli zapisuje sie czlowiek np. w aptece (przy czym wiadomo, ze apteka w Ameryce to nie same leki ale cala gama produktow od kosmetyki, po dekoracje domow, az nawet do kanapek, napoi i salatek). Nie jest to karta kredytowa tylko maly jakby kupon/zawieszka, ktora latwo zawiesic przy kluczach i przy kasie, bez zadnego wysilku wycinania i kolekcjonowania kuponow podaje sie ten kupon/zawieszke do czytnika i juz ma sie rabat na to co sie zakupilo.
    Z gruponow tez nie korzystam, przynajmniej nie jesli chodzi o uslugi kosmetyczne/fryzjerskie itp. Wiem z doswiadczenia pracujac od wielu lat w zawodzie, ze grupon oferuja zwykle salony, ktore maja niewielu klientow, to jest sposob na lapanie klienta. Czesto tez w gre wchodzi prommowanie mniej uzdolnionch kosmetyczek i fryzjerow.
    Niech tam sobie kazdy robi jak mu wygodnie i jak mu w duszy gra, ale ja swoja twarz, cialo i wlosy lubie oddawac w rece, ktore znam i wiem, ze nie zawiode sie na efekcie. Nie bede w tej kwestii ryzykowac np, problemow z cera tylko dlatego, ze ktos oferowal mi usluge o 30% tansza, ktorej rezultatem sa klopoty z cera.
    Ale to moje indywidualne podejscie.
    Mam karte kredytowa z Amazon, bo tam bardzo duzo kupuje i ona rowniez oferuje stale benefity nawet jak sie nia placi w innych miejscach niz Amazon.
    Najbardziej mnie wkurzaja takie kupony jak pokazalas na zdjeciu, mam na mysli ten z Tommy Hilfiger, na ktorym wyraznie pisze, ze te 10% jest wazne tylko dzis. To co zrobilas zakup, zaplacilas, dostalas taki kupon i wracasz z nim do sklepu zeby zrobic nastepny zakup po to tylko zeby wykorzystac te 10%? Zakladajac ze tak zrobisz, wiec przy kasie znow dostaniesz kolejny taki sam kupon i tak, bez konca?
    To jest wymuszanie na kliencie kolejnego, najczesciej niepotrzebnego zakupu moim zdaniem.
    Niech ten kupon bedzie wazny chociaz miesiac czy dwa, wtedy moze z nim wroce, ale tego samego dnia? Na pewno NIE.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach kupony na organiczną żywność, to by było coś! Ale fakt, z takimi się jeszcze nie spotkałam niestety. Karty Amazon i Costco- też je bardzo lubię, dają sporo korzyści, sczzególnie jak faktycznie się dużo kupuje. Co do tych ostatnich kuponów, o których wspomniałaś, tcyh jednodniowych, to chodzi o to, że robiąc zakupy np. w Calvin Klein dostajesz zniżkę do Tommy Hilfiger. Moim zdaniem jest to całkiem spoko, bo dzięki temu, będąc juz na zakupach, masz okazję zaoszczędzić kilka dolarów w stowarzyszonych sklepach. Więc nie tyle chodzi o to, żeby wrócić do tego samego sklepu w dniu zakupów, ale żeby wejść do siostrzanego sklepu, czy jak tam je nazwać. Ja akurat w tych markach za bardzo nie gustuję, jestem tam okazyjnie, więc i kupony pozostały nieużyte, ale generalnie oceniam taką inicjatywę bardzo pozytywnie.

      Usuń
    2. Mnie akurat ciezko zagonic do jakiegos sklepu, mam jakas wrodzona awersje:)) Jak by sie dalo to wszystko kupowalabym on line. Sklepy mnie mecza, nie lubie lazic wsrod tego lasu polek, wieszakow i dodatkowo tlumow szwendajacych sie ludzi. Bardzo mnie ostatnio cieszy, ze padaja Malls, chociaz z drugiej strony wiem, ze to utrata miejsc pracy dla wielu ludzi, wiec to takie "na dwoje babka wrozyla" uczucie.
      Kupony nawet te na bylejaka zywnosc maja na pewno uzasadnienie i sa potrzebne szczegolnie dla ludzi, ktorych nie stac na organiczna zywnosc. My mamy to szczescie, ze jest nas tylko dwoje i nie przelewa nam sie, ale nie moge narzekac na brak funduszy.
      Kilka dni temu bylismy w pobliskim markiecie. Stalam w kolejce za kobieta z wozkiem wypelnionym po brzegi, trojka dzieci. Ja mialam tylko 4 produkty (grzyby portabello w ilosci sztuk dwa, salate, jeden ogorek i glowka czosnku) niestety musialam stac w tej kolejce bo tylko jedna kasa expresowa byla otwarta, akurat trafilismy na wymiane pracownikow. Trudno.
      Stoje i patrze z nudow na to co ta kobieta ma w wozku.
      Jak slowo daje, ani jeden produkt moim zdaniem nie nadawal sie na miano "przydatnego do jedzenia" wszystko w puszkach, przetworzone, pudelka z "Twinkies" (myslalam, ze juz przestali to badziewie produkowac. Cupcakes prosto z pod matrycy chemicznej, roznosci, ktorych nawet nie potrafilam rozpoznac, ale z tego co slyszalam, to czesc tych zakupow byla juz na swieto 4th of July.
      I tak sobie myslalam "troje dzieci i ona ich tym zywi" ja tego nie pojmuje. Moja sasiadka z gory kiedys walila do smieci cala torbe jakichs hot dogs, pigs in a blanket, gotowcow hamburgerowych i wiesz co? Raccoon rozerwaly torbe ale nawet tego nie ruszyly, te wszystkie niby produkty zywnosciowe zostaly rozwalone na chodniku obok wiaty na smieci. A to bylo po uroczystosci urodzinowej jej coreczki, czyli takie jedzenie serwowala.
      Biedni nie sa, bo tyle paczek co tu do nich przychodzi codziennie to ja przez cale zycie nie zamowilam i nie zamowie.
      Po prostu lenistwo i glupota.
      Mnie sie w glowie nie miesci, ze matka moze takim smietnikiem karmic wlasne dzieci.
      Dobra, mialo byc o kuponach:)))
      Sorry za off topic:)))

      Usuń
    3. Od czasu do czasu wpadam na blogi, ktorych nigdy wczesniej nie czytalam i czytam jak ludzie sie zachwycaja zakupami w Walmart.
      Normalnie jak o tym mysle to dostaje drgawek przedsmiertelnych, jak mozna za wlasne pieniadze wspomagac firme, ktorej 80% zarabia ponizej nie tylko sredniej krajowej, ale ponizej wszelkiej godnosci czlowieka. A wlasciciele sa najbogatsza rodzina w Ameryce. Chocbym glodem przymierala to Walmart nie dostanie ode mnie ani centa, to jest pewne. No ale Walmart ma ponoc atrakcyjne ceny, tylko jakim kosztem? Kosztem wykorzystywania pracownikow. Sa wlasnie firmy i sklepy, ktorych nigdy nie popre, bo jestem przeciwna ich polityce. Wole zaplacic trzy razy tyle w malym sklepiku niz polasic sie na "fantastyczne ceny Walmartu".
      Wiem, mam cos z glowa:)))
      Zawsze sprawdzam kto jest wlacicielem danej firmy, marki itp.
      Czesto nie da sie uniknac konfliktu sumienia, ale staram sie jak moge.

      Usuń
    4. Co do tej offtopowej historii tak dopytam z ciekawości- czy rodzinka zaliczała się do tych otyłych? Ostatnio, zarówno pod postem o stereotypach, jak i na FB, rozwinęła się dyskusja o wpływie biedy i śmieciowego żarcia na otyłość u Amerykanów, więc jak wspomniałaś o tych paskudztwach to od razu zaczęłam się zastanawiać nad wyglądem całej rodziny.
      Co do Walmartu, to jakoś też nie rozumiem zachwytu tym sklepem, ale to raczej dlatego, że nigdy nic tam mnie nie zainteresowało. Co do słabych stawek to jestem zdania, że jak komuś się nie podoba zapłata, to zawsze może pracę zmienić, więc to raczej nie jest dla mnie wyznacznikiem czy chcę w danym sklepie robić zakupy czy nie. Ale każdy ma swoje preferencje :)

      Usuń
    5. Juz odpowiadam, kobieta byla dosc pokaznych rozmiarow, ale nie nadzwyczajnie otyla, powiedzialabym ze spora nadwaga.
      Dzieci ciagle jeszcze chude, bo to takie w wieku cos ok. 6 do 10 lat a wiec w wieku kiedy dziecko ma duzo ruchu i spala szybko. Co bedzie dalej licho wie:))

      Na temat Walmartu. Skarbie Walmart zatrudnia ludzi bez zadnego wyksztalcenia, czy sadzisz, ze taka osoba ma szanse na inna prace?
      Dodatkowo Walmart jest zwykle na jakichs odludziach, tam nie ma pracy, nie ma wyboru. Zauwaz, ze w zadnej z pieciu dzielnic NYC nie ma ani jednego sklepu Walmart. To juz cos mowi. Pamietam historie (byla dosc glosna na FB) mloda kobieta, samotna matka dwojki dzieci pracujaca na kasie w Walmart za $8 na godzine zslabla w drodze do drugiej pracy. Czyli ciagnie dwie prace a i tak nie moze zwiazac konca z koncem. Kto wychowuje dzieci w miedzyczasie? Prawdopodobnie jakas babcia. Uwazam, ze 90% pracownikow Walmart nie ma wyboru, ale my jako klienci mozemy wiwierac presje na wlascicieli, chociby przez omijanie ich sklepow.

      Usuń
    6. No tak, ale to że kobieta ciągnie dwie prace to niekoniecznie jest wina Walmartu, a raczej systemu, w jakim żyjemy. Nie zrozum mnie źle, absolutnie nie jestem za wyzyskiem ludzi. Ale też, jak sama zauważyłaś, w tego typu sklepach zatrudniani są ludzie bez wykształcenia. Nie oszukujmy się, ale w Ameryce szkoły są potwornie drogie, ale także na dość dobrym pzoiomie, więc i siłą rzeczy ludzie wykształceni powinni moim zdaniem zarabiać więcej niż osoby bez wykształcenia. Oczywiście, jak wspomniałaś, są sytuacje że na jakiejś wiosce za bardzo nie ma wyjścia, bo jest jeden Walmart, stacja benzynowa i dom pogrzebowy, ale jednak w miastach pracy jest pod dostatkiem, także lepiej płatnej i także dla ludzi niewykształconych. Ja akurat bardzo nie lubię, jak ktoś narzeka na swoje zarobki. Może też jestem dziwna, ale zawsze sobie wtedy myślę jak Ci się nie podoba, to zmień coś. Szczególnie, jesli chodzi o osoby bez wykształcenia.

      Usuń
    7. Paulino, oczywiscie, ze wina systemu. A kim my pojedyncze osoby jestesmy? Czescia tego systemu, ktora go wspomaga zarobionymi przez nas pieniedzmi. I o tym wlasnie pisze.
      Ja w Walmart nigdy nie bylam, widzialam te sklepy, bo jak jezdzimy do Tescia to czasem przejezdzamy i widze. Poniewaz znam system, mam wiedze na temat rodziny wlascicieli to moja noga tam na pewno nie stanie. Trzeba patrzec troche glebiej w ten system zeby widziec, ze niestety jest sie jego czescia.
      Ja naprawde mieszkam w Ameryce tak dlugo i do tego interesuje sie polityka, ze raczej wiem o czym mowie.
      Wyksztalcenie, oczywiscie mozesz powiedziec, ze kazdy moze go zdobyc, ale czy naprawde?
      Jakie ma szanse dziecko z ubogiej rodziny?
      Juz nawet nie musi ta rodzina byc uzalezniona od narkotykow, wystarczy, ze oboje rodzice nie maja swiadomosci skutkow zwyklych stosunkow seksualnych. Do tego wiele stanow jest przeciwko aborcji, przeciwko uswiadamianiu dzieci w szkolach, przeciwko srodkom antykoncepcyjnym.
      Jakie szanse na wyksztalcenie maja te dzieci, a sa ich juz pokolenia, to nie jest nowe zjawisko w tym kraju.
      Nie wiem jak dlugo zyjesz tutaj, ale mnie za dwa miesiace stuknie 33 lata, wystarczajaco dlugo, zeby miec oczy otwarte i nie obwiniac biednego, za to, ze nie mial szansy.
      A jakie maja szanse czarne dzieci, jakie innych mniejszosci narodowych, chocby Meksykanow?
      Czy mozesz z pelna swiadomoscia powiedziec, ze takie same jak mialas Ty w Polsce, czy moze jak beda mialy Twoje dzieci tutaj?

      Usuń
    8. Moim zdaniem za dużo osób obwinia biedę czy trudny start za dalsze niepowodzenia w życiu. To, że ktoś na początku miał pod górkę, wcale nie znaczy, że dalej też tak musi mieć. Ale często zwyczajnie łatwiej jest powiedzieć: "moich rodziców nie było stać na studia dla mnie, więc dziś jestem na zasiłku" niż "jestem leniem i nic mi się nie chce". Oczywiście, nie mówię że zawsze tak jest. Ale na świecie mnóstwo jest przykładów osób, które zaczynały od zera, a teraz co najmniej bardzo dobrze sobie radzą lub nawet są milionerami. Pewnie, nie każdy ma predyspozycje, determinację czy odwagę do rozpoczęcia własnego biznesu czy chociażby podjęcia waznej, życiowej decyzji. Ale nie oszukujmy się- zycie nie jest sprawiedliwe i nigdy nie będzie tak, że każdy będzie startował z tego samego poziomu. Ja natomiast jestem przeciwnikiem państwa socjalnego, które na prawo i lewo rozdaje pieniądze. Nie swoje, tylko ludzi, którzy ciężko pracują i płacą podatki. A te pieniądze często idą do zwykłych leni, którym łatwiej jest siedzieć na zasiłku niż pójść do jakiejś pracy. I dlatego też nie oburzam się, że pracownicy na kasie zarabiają 8 dolarów na godzinę, a powiedzmy lekarze kilkadziesiąt na godzinę, czy ilekolwiek tam zarabiają, bo szczerze mówiąc nie wiem. Każda praca jest warta inne pieniądze i każdy kieruje swoim życiem tak, jak chce. Albo nie kieruje, jak mu się nie chce, i też jest spoko, tylko niech potem nie narzeka, że mało zarabia czy zasiłek jest za niski. Takie jest moje zdanie, ale jak wspomniałam jestem przeciwniczką państwa socjalnego, a rozumiem, że nie każdy musi być i nie każdy musi się ze mną zgadzać w tej kwestii. Rozumiem i szanuję :)
      A tak przy okazji, to trochę nam się odbiegło od lekkiego tematu kuponów :D

      Usuń
    9. Paulino, ja nigdzie nie napisalam, ze jestem za tym zeby kasjerka zarabiala tyle samo co chirurg czy nawet nauczyciel. Nigdzie tez nie napisalam, ze wszystkie przypadki biedy sa jednakowe i nalezy je mierzyc jedna miarka. Wiesz piszemy ogolnie, tak ja jak i Ty.
      Natomiast co do panstwa socjalnego, czy kiedykolwiek widzialas budzet Ameryki?
      Czy wiesz, ze na zbrojenia nasz rzad wydaje 57% NASZYCH pieniedzy?
      A na edukacje tylko 6%?
      Na Social Security, Unemployment i inne benefity 3%?
      Na food and agriculture tylko 1%
      Housing and community 6%
      Widzisz, ja osobiscie wolalabym zeby te pieniadze, ktore wydaja na military, czyli w sumie (mam nadzieje, ze wiesz) na zabijanie ludzi dookola swiata, ktorzy w wiekszosci przypadkow nigdy nam nie zagrazali wydano np. na edukacje, na housing, na wlasnie zasilki i benefity dla niepracujacych, na wreszcie polepszenie jedzenia.
      Wyobrazasz sobie 1% na jedzenie i rolnictwo????!!!!!!
      Nic dziwnego, ze na polkach sklepowych zalegaja smieci, na ktore producenci hojnie drukuje i rozdaje kupony.
      Wole aby moje pieniadze szly na potrzeby socjalne moich wspolobywateli a nie zabijanie niewinnych.
      Tak, w tym przypadku jestem wyraznie ZA panstwem socjalnym a nie militarnym.
      Tymczasem te 57% budzetu to sa NASZE pieniadze.
      W sumie Ameryka wydaje na zbrojenia wiecej niz wyszystkie inne kraje swiata razem, czy to jest w/g Ciebie w porzadku?
      Wiesz, ja jestem juz po 60tce, moje dziecko urodzilam, wychowalam i wyksztalcilam, jakos sobie bedzie radzil, sam jest juz po 40tce i na szczescie oboje zadecydowali, ze nie chca miec dzieci, nie w tym kraju. Ale cos mi mowi, ze zanim moje wnuki (ze strony meza) pokoncza universytety (a na pewno skoncza, bo nauka jest nie tylko na pierwszym miejscu w rodzinie, ale i rodzicow na to stac) to kto wie czy i tak nie beda musialy z tymi doktoratami pracowac w Walmart.
      Nie wiem na ile masz stycznosc z wielkimi korporacjami, moj maz pracuje w takiej, jest ze tak powiem niewielka czastka samej gory. I widzi co sie dzieje, ostatni plan korpo?
      Oddelegowac do np. Indii 80% pracy a zostawic tylko 20% zatrudnionych tu w Ameryce jako baza. Outsourcing jest oplacalny na dzis, ze spadnie jakosc produkowanych lekow, to juz inna sprawa, zaplaca za to zdrowiem i zyciem tacy jak Ty i ja, ale za to sam czubek korporacji na dzis nachapie sie forsy.
      Taka jest polityka Ameryki juz od 50 lat jak nie wiecej.
      Moj tesc nawet nie skonczyl szkoly sredniej, bo sie wybral na wojne, w wieku 21 lat sie ozenil, moj maz sie urodzil jak ojciec mial 22 lata i w wieku 24 lat tescia bylo stac na kupno domu.
      Tak 24-latek bez wyksztalcenia, tylko z praca za godziwe pieniadze kupil dom.
      Znasz moze obecnie taki przypadek? bo ja nie?
      Jesli tak sie tu wszystko diametralnie zmienilo przez ostatnie 60-70 lat to powiedz mi dokad to zmierza?
      Ja juz nie musze wiedziec, bo w sumie ile mi zostalo?
      Nie mam dzieci, nie mam wnukow o ktore sie musze martwic, ot moge powitac smierc z ulga, ale czy jestem dumna z tego, ze tak jest?
      Na pewno NIE.

      Usuń
    10. Dodam tylko, ze ten budzet, ktorego przyklady podalam to byl budzet z czasow Obamy. Budzetu Trumpa jeszcze nie ma, znaczy jest niezatwierdzona propozycja, ale ona juz obcina wszystko co socjalne, a zwieksza wydatki na zbrojenia.
      Jeszcze pytanie, skoro jestes przeciwniczka panstwa socjalnego, czy to znaczy, ze jestes przeciwna np. budowie drog i mostow? przeciez to tez wydatek socjalny. Panstwowej edukacji chocby na poziomie podstawowki? przeciez to tez wydatek socjalny.
      Socjalne sa tez swiadczenia dla chorych, ktorych nie stac np. na ubezpieczenie prywatne a jak (mam nadzieje) wiesz co raz mniej firm je oferuje. Jestes temu przeciwna?
      Wolalabys zeby ludzie umierali na ulicy dlatego tylko ze sa biedni? Troche mi ciezko w to uwierzyc.
      Socjalny jest listonosz odstarczajacy listy, po ktore nie musimy sami chodzic na poczte, albo jeszcze lepiej sami dowozic do adresata, bo jak zlikwidujemy socjalne urzedy pocztowe to kto wie czy tak nie bedzie.

      Usuń
    11. Star, są pewne powody, dla których nie prowadzę bloga politycznego i o politykę z całych sił staram się nie zahaczać. Główny powód jest taki, że nie jestem zwolenniczką takich dyskusji jak ta. Generalnie, nie jestem zwolenniczką dyskusji internetowych, szczególnie na tematy polityczne, religijne czy ogólnie mówiąc światopoglądowe. Tak jak zauważyłaś, obie piszemy ogólnikowo. Bo inaczej byłoby trudno w takiej formie wypowiedzi. A to prowadzi do nieporozumień, niezrozumień i niedomówień. Każdy ma swoje poglądy i niech tak póki co zostanie, skoro nie ma możliwości tradycyjnej dyskusji.

      Usuń
    12. Amen, przepraszam i obiecuje poprawe:))

      Usuń
  4. U nas też są kupony na paragonach np. w tym i w tym tygodniu mleko 10% taniej czy przy zakupach powyżej 50 euro gratis piwo...
    Ale jakoś nie wydają mi się na tyle interesujące, aby wrócić do sklepu i zrobić zakupy na daną kwotę lu dany sklep jest za daleko i też średnio mi się to opłaca itd.
    Już wolę przeczekać do przecen i kupić dane produkty w jeszcze atrakcyjniejszej cenie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Pamietam jak kiedyś w tv oglądałam program o takich mega specjalistach od kuponów, mieli ich masę co pewnie ściąga sen z powiek kasjerkom i faktycznie w rezultacie na końcu płacili grosze ale to kupowanie było na masową skale - w domu mięli wybudowany coś jak magazyn bo kto kupuje normalnie 4 szampony w cenie dwóch. Gdzieś to pózniej musieli składować - czasem lubię skorzystać z jakiegoś kuponu o ile nie mam dla sklepu specjalnie dużo więcej niż sobie zaplanowałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Składowali albo sprzedawali i w ten sposób zarabiali :) Myślę, że jakby się tak dobrze zorganizować, to faktycznie można na tym zarobić.

      Usuń
  6. Widzę, że u nas ta mania się zaczyna. Według mnie to jest nic innego tylko zaspokojenie pierwotnego instynktu polowania. Zamiast na zwierzynę poluje się na promocje. I to i to daje niezły zastrzyk adrenaliny hihi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha dobre porównanie! Nie dość że adrenalina, to jeszcze jaka satysfakcja po udanych łowach! :D

      Usuń
    2. Zgadzam sie Marzeno, z tym, ze poluja glownie wlasciciele ogromnych sieciowek, producenci smieciowego jedzenia, a odcinacze kuponow tylko sie daja nabrac na te pogon za rzekoma oszczednoscia.
      Rozumiem jak ktos idzie do Gucci i kupuje za 1200 dolarow cos co kosztuje oryginalnie 2000 ale kupno szamponu, czy jakiegos gotowca. To raczej nie jest satysfakcja, moze byc koniecznosc w przypadku tych najbiedniejszych. Natomiast ci co gromadza tylko dlatego, ze "mieli okazje kupic tanio" niestety sa dla mnie naiwnymi pionkami w grze bogatych.

      Usuń
    3. Star, tu się z Tobą całkowicie zgadzam! W tym całym ferworze zakupów i ogromnie kuszących promocji bardzo ważne jest, by jednak się nie zatracić! Sama na początku dałam się kilkukrotnie złapać. No bo takie ładne, takie nietypowe, a w dodatku w takiej cenie- aż grzech nie kupić, a do czegoś się przecież przyda. Cóż, czasem się jednak nie przydawało, więc oddawałam dalej w dobre ręce. Ale na szczęście nauczyłam się nieco na własnych błędach i do zakupów i promocji już podchodzę bardziej racjonalnie :)

      Usuń
  7. Couponing to temat rzeka! Też kiedyś o tym pisałam, bo to w Stanach zjawisko na bardzo szeroką skalę. Ja często korzystam z kuponów na zakup rzeczy i butów, albo jakiejś elektroniki. Natomiast nie korzystam z kuponów na zakupy spożywcze. Niestety 90% produktów na które dostajemy te zniżki jest produktami, których nie kupujemy i nie jemy :( mnóstwo śmieciowego jedzenia i zero tych zdrowszych alternatyw.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, kupony na produkty spożywcze niestety pozostawiają wiele do życzenia ;/ Podrzucisz mi link do swojego artykułu? Z chęcią przeczytam jakie jest Twoje spojrzenie na ten temat!

      Usuń
  8. Zawsze mnie to ciekawiło, bardzo dużo tych kuponów mają wiadomo warto korzystać :) w jakichś programach było pokazane, że ludzie w supermarketach płacili grosze po wykorzystaniu kuponów ;) a darmowe majtki w Victoria's Secret super !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja w te programy jestem w stanie uwierzyć :)
      Darmowe majtki były super, szkoda że już się skonczyły :(

      Usuń
  9. Nie znalazłam info o kuponach za wypełnienie ankietki dotyczącej zakupów. Chyba, że to w tych kuponach na paragonie, bo to właśnie na paragonach drukują informację o ankiecie. Oferują to między innymi Dunkin Donuts, Sephora, Pandora :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasia, racja! Zapomniałam o nich! Ale akurat ja z nimi spotykam się bardzo rzadko, akurat chyba nie kupuję za dużo w miejscach, które je oferują. Ostatnio chyba trafiłam na taki kupon w Ihop- za wypełnienie ankiety online dostawało się talerz pancakes.

      Usuń
  10. W Polsce z rabatami, kuponami i innymi zniżkami jest już o niebo lepiej niż kiedyś, ale chyba jeszcze dużo czasu minie zanim dogonimy w tej kwestii Amerykę...

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie możemy porównywać się z Ameryką względem kuponów zakupowych. Wydaje mi się, iż sprzedaż jest tam o wiele większa,za czym idą promocje..
    Pomimo tego co raz częściej spotykamy się z większą ilością kuponów u Nas!

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Pamiętnik Emigrantki , Blogger