6/04/2012

Wakacyjne wspomnienia- Myrtle Beach

   Wielkimi krokami zbliża się lato i z pewnością wiele osób zatraca się już w myśleniu o swoich wakacyjnych wyjazdach. A mi przypomniał się wyjazd sprzed blisko 2,5 roku, kiedy to na koniec moich pierwszych wakacji w USA postanowiliśmy wybrać się z Danielem do Myrtle Beach w South Carolina. Był to wyjazd bardzo spontaniczny i zaledwie kilkudniowy, bo na więcej już nie było czasu, ale uważam go za bardzo udany!
   Myślałam o opisaniu tej wycieczki już zimą, żeby rozgrzało nas trochę południowe słońce, ale myślę sobie, że teraz też jest dobry czas- może akurat ktoś zapragnie wybrać się do Myrtle Beach? :)
   Wtedy jeszcze nie mieliśmy w nawyku fotografowania wszystkiego na naszej drodze, więc dziś będę musiała wspomagać się trochę zdjęciami z Internetu...
   Z Chicago do Myrtle Beach jest ok. 17 godzin jazdy samochodem. Uwielbiamy takie długie trasy i podziwianie zmieniających się za oknem widoków. Nie zapomnę, jak w pewnym momencie przysnęłam na pół godzinki przez chwilowy nawrót choroby lokomocyjnej i zostałam obudzona przez Daniela okrzykiem: "Paulina, już jest North Carolina!". Otworzyłam oczy, a wokół mnie... góry! Przejeżdżaliśmy przez Appalachy, niesamowity widok. Jechaliśmy wąską drogą, a z każdej strony były tylko skały! Uroku dodał fakt, że to była 6, może 7 rano, wszystko spowite było jeszcze lekką mgłą, a przyroda dopiero budziła się do życia. Nie potrafię stwierdzić dlaczego, ale to wspomnienie zalicza się do grona bardziej błogich w moim życiu :)
   Dojechaliśmy do naszego hotelu i okazało się, że został nam przydzielony pokój na najwyższym piętrze! (owszem, przy rezerwacji zaznaczyliśmy, że chcemy jak najwyżej, żeby były ładne widoki, ale nie spodziewaliśmy się aż takiego poważnego potraktowania naszego życzenia!).


   Myrtle Beach jest niewielkim miasteczkiem, typowo turystycznym, ale nie ma tam żadnych spektakularnych atrakcji, jak np. na Florydzie. Jest to świetne miejsce na leniwy odpoczynek. Choć u nas, przy 3-4 dniowym wyjeździe, szans na lenistwo nie było. Ba, nie mieliśmy nawet czasu, żeby poleżeć spokojnie na plaży! :)
   Bo to, że spektakularnych atrakcji nie ma, to nie znaczy, że nie ma ich wcale. Po pierwsze, Myrtle Beach to zdecydowanie miasteczko mini-golfowe. Wszędzie pełno jest parków zrobionych w najróżniejszej stylistyce! A to świat Piotrusia Pana, a to świat dinozaurów, a to piratów. Do wyboru do koloru!
http://www.knoxnews.com
Po drugie, to co moim zdaniem trzeba odwiedzić koniecznie- park Aligator Adventure. ZOO, w którym przede wszystkim są krokodyle, aligatory i żółwie, ale także tygrysy, papugi, węże czy inni milusińscy :) Co godzinę zapewniona jest dla osób odwiedzających jakaś atrakcja- można na przykład zrobić sobie zdjęcie z pytonem na szyi albo oglądać karmienie krokodyli lub tygrysów.

   W Aligator Adventure miałam też okazję po raz pierwszy spróbować bardzo popularnych w USA lodów- nazywanych Snow Cone lub Ice Cone. Pomysł bardzo prosty, a na upalne dni perfekcyjny! Zwykły lód polany syropami smakowymi- pycha! :)


   Kolejna rzecz warta odwiedzenia- Ripley's Aquarium. Nie jest to duże oceanarium, może nie robi wielkiego wrażenia w porównaniu do Shedd Aquarium w Chicago, ale za to możemy przejść się wodnym tunelem i obserwować rekiny, płaszczki czy inne morskie stwory, a także pogłaskać płaszczkę czy wziąć na ręce skrzypłocza :) Dla takich dzieciaków jak ja jest to super miejsce! :D
http://www.10best.com

   Absolutnie trzeba wybrać się także do pobliskich centrów handlowych (na terenie jednego z nich mieści się zresztą Ripley's Aquarium). Nie koniecznie żeby coś kupować, ale żeby pooglądać ciekawe rzeczy. Ot, na przykład jak powstają ogromne cukierki. Albo odwiedzić całoroczny sklep z dekoracjami bożonarodzeniowymi. Albo odwiedzić cukierkowy sklep, gdzie można kupić nie tylko m&m w każdym smaku, ale także najróżniejsze cukierkowe gadżety. Centra położone są na wodzie, więc można też pokarmić ogromne karpie, które tylko czekają przy pomostach na łaskawych przechodzących :)




A na koniec trochę zdjęć z plaży :)


   Ach, chyba zacznę planować jakiś kolejny wypad na południe.... :)


A osobom, którym spodobał się klimat wakacyjnych wyjazdów, polecam także post o wypadzie na Florydę.

7 komentarzy:

  1. Najbardziej lubię takie 3-4 dniowe wypady:) są intensywne i zawsze jest co później wspominać.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. wyjazdy spontaniczne maja w sobie wiele uroku :)
    musi to byc swietne miejsce

    OdpowiedzUsuń
  3. Ależ ja Ci zazdroszczę mieszkania tam! :(

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja ciągle wspominam swoją ubiegłoroczną wycieczkę do USA, do zachodniej części Stanów i zwiedzanie parków narodowych.
    Było pięknie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Przypadkowo trafiłam na twój blog i bardzo się cieszę- bo mogę się z niego trochę więcej dowiedzieć o Chicago którego już niedługo będę mieszkanka ;)))
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Chciałabym móc napisać, że to moje wakacyjne wspomnienia... ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. kopara opada - na wszystko :O

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Pamiętnik Emigrantki , Blogger