1/28/2012

Snow Days

   Tak jak zapowiadałam, wybraliśmy się dzisiaj na Snow Days na Navy Pier. Pogoda szczęśliwie bardzo dopisała- wprawdzie było trochę mroźno, ale na prawie bezchmurnym niebie przygrzewało słoneczko, więc było naprawdę przyjemnie.
   Na Navy Pier byliśmy już przed 10- wszystko po to, żeby znaleźć jeszcze miejsce na parkingu. Parkingi w USA to w ogóle specyficzny temat- znakomita większość ludzi porusza się tutaj samochodami, więc siłą rzeczy bywają problemy z miejscami parkingowymi, szczególnie przy większych imprezach. Dlatego też praktycznie każda stała "atrakcja" ma swój własny parking, za który oczywiście trzeba dodatkowo zapłacić. Odczuliśmy to szczególnie na Florydzie, kiedy przy każdym parku w Orlando, poza cenami biletów wstępu (ok. $80-100 za osobę) trzeba było doliczyć jeszcze koszt parkingu ok. $15-20 za pobyt. Niestety, takie są tutaj realia i nic się z tym nie zrobi.

   Wracając do Snow Days- jak wspomniałam, byliśmy na miejscu dosyć wcześnie i co mnie zaskoczyło- nie wszystkie rzeźby były ukończone! Jest to tym bardziej zaskakujące, że rzeźbiarze zaczęli swoją pracę już w środę, a dzisiaj odbywało się rozstrzygnięcie konkursu.



   Miało to oczywiście swoje plusy- można było podejrzeć twórców przy pracy:)







A tutaj już niektóre z gotowych rzeźb:

Rainbow People

Last Glacier

Clash of the Grizzlys

The Standoff

Lazy Bones
   Zupełnie przypadkowo wszystkie dodane przeze mnie zdjęcia przedstawiają prace twórców z USA, ale impreza była międzynarodowa- byli także rzeźbiarze z Rosji, Czech i Hiszpanii.
   Poza konkursem głównym rzeźby śniegowe wykonywali także uczniowie liceów.
   Niektóre rzeźby były bardziej udane, inne mniej- ogólnie mam wrażenie, że zeszłoroczna edycja była bardziej imponująca, ale to może dlatego, że byłam wtedy pierwszy raz na takiej imprezie i może z tego powodu bardziej mnie wszystko zachwycało. W każdym razie i tak uważam, że wszystkim rzeźbiarzom należy się uznanie.

 

   Poza konkursem na rzeźby ze śniegu, który jest głównym elementem Snow Days, przygotowane były też inne atrakcje, np. wyścigi psich zaprzęgów, przy czym jest to określenie bardzo ponad miarę,
  
   ponieważ ze względu na kiepskie warunki "śniegowe" i przestrzenne bardziej można było podziwiać psy zaprzęgowe, niż ich wyścigi.


   Kolejną atrakcją był konkurs snowboardowy dla dzieci i młodzieży. Fajnie było patrzeć na podrostków, którzy ledwo co odrośli od ziemi, a już wyczyniają akrobacje na rampie :)




   Wprawdzie nigdzie w programie nie znalazłam informacji, że jest to konkurs tylko dla chłopców, jednak żadna dziewczyna nie brała w nim udziału. Czyżby snowboard był aż tak zmaskulinizowanym sportem?





    Na Snow Days zagościły także pingwiny Magellana z miejskiego oceanarium (Shedd Aquarium) oraz ich sympatyczni opiekunowie, chętni odpowiedzieć na każde pytanie.


   I na koniec coś, co mnie wyjątkowo urzekło. Amerykanie uwielbiają sport (ok, po niektórych z nich tego nie widać, ale sport jest tutaj naprawdę bardzo powszechny), a więc nie mogło zabraknąć także przyrządów sportowych. Wykonanych z lodu oczywiście. Były więc kręgle, lodowe kosze i hokejowy bramkarz :)






   Na chwilę obecną nie wiem jeszcze, kto wygrał konkurs, ale jak tylko się dowiem- na pewno poinformuję! (moim faworytem jest rzeźba "Clash of the Grizzlys") :)

6 komentarzy:

  1. Co jak co ale pogodę chyba mieliście wyśmienitą. Na zdjęciach błękit nieba jest powalający.

    Interesuję się rzeźbą (to chyba wiesz) ale nigdy nie widziałem takiego lodowego (śniegowego) rzeźbiarza w akcji. Zastanawiam się czy oni mają jakieś szablony czy to naprawdę uzdolnieni ludzie, za każdym razem robiący unikaty tylko po to by się rozpłynęły pod wpływem ciepła. Fascynujące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co podejrzałam, to każdy z rzeźbiarzy miał przygotowany projekt na kartce, niektórzy wzór ten mieli rozrysowany w takich kratkach, chyba żeby łatwiej im było złapać proporcje, nie wiem jak to się fachowo nazywa. Tutaj możesz zobaczyć projekty: http://www.navypier.com/snowdays/snowdays.html
      Niektórzy mieli też przygotowane miniatury, przypuszczam że gliniane, i linijką odmierzali fragmenty, też pewnie dla utrzymania proporcji.
      Z tego co pamiętam z zeszłego roku- rzeźby postoją sobie tak jeszcze przez kilka dni, a potem umrą śmiercią naturalną.

      Usuń
  2. Wstęp był gratis,twórcy robili za natkę pietruszki,organizator zapewniał transport niepełnosprawnym (w miarę wolnych miejsc).Pogoda się udała ,ładna zimowa sobota.

    OdpowiedzUsuń
  3. Najbardziej zauroczył mnie .. pingwin Magellana :D

    OdpowiedzUsuń
  4. ale super!:O a pingwinek przeuroczy ;)

    obserwuję

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Pamiętnik Emigrantki , Blogger