11/15/2011

Kebab i inne jadło

   Planowałam napisać o czym innym, ale ostatecznie zdecydowałam się opisać moje najnowsze, bo dzisiejsze, spostrzeżenia.
   Temat bardzo prozaiczny, ale przesłanie jakże istotne: Ludzie, jedzcie polskie kebaby, bo w USA takich nie zaznacie!
   Dziś, po prawie 3 miesiącach, zjadłam kebaba. Ciężko było tutaj znaleźć coś takiego, ale w końcu natrafiliśmy na polską knajpkę z jedzeniem. Hot-dogi, hamburgery i, co najważniejsze, kebaby w bułce. Na szyldzie napisane, że jedzenie jak w Polsce, ale niestety muszę przyznać, że daleko temu do prawdy. Kebab, jako jedzenie, nie był może zły, ale do kebaba do jakiego my, Polacy, jesteśmy przyzwyczajeni, było mu zdecydowanie daleko. Przede wszystkim podawany jest w połowie bułki, a nie jak u nas- w ćwiartce, ale to akurat nie jest problem. Gorzej jest z mięsem i surówką- mięso wydaje się być zwykłym drobiem podsmażonym na patelni, a surówka- kapusta z kukurydzą i ogórkiem kiszonym. A gdzie marchewka, gdzie czerwona kapusta, pomidor? No i sosy... Czyżbym dostała zwykłą mieszankę majonezu i keczupu?
   Ogólnie trzeba przyznać, że na emigracji bardzo brakuje polskiego jedzenia. Nie mówię tu nawet o schabowym z ziemniakami, ale o smaku jedzenia, szczególnie warzyw i owoców. Co z tego, że są sklepy (głównie meksykańskie), w których można kupić przez cały rok tuziny różnych gatunków owoców i warzyw, poczynając od kilkunastu gatunków jabłek, poprzez truskawki, aloes, opuncję, fasolę żurawinową po produkty, których nazw nawet nie znam, skoro przeważnie są one prawie całkowicie pozbawione smaku? Jako wręcz psychopatyczna fanka truskawek wolę o niebo polskie, lipcowe truskawki, którymi cieszyć się mogę tylko przez miesiąc niż te tutejsze, całoroczne, pozbawione smaku i aromatu.
   Ale żeby oddać sprawiedliwość muszę napisać, że południe USA, a przynajmniej te regiony, w których byłam- Południowa Karolina, Floryda, mają zupełnie inną specyfikę niż Chicago. Zapewne jest to przede wszystkim zasługa ciepłego klimatu, dzięki któremu większość owoców i warzyw jest świeżych, dostarczanych do sklepów prosto z plantacji, a nie składowanych w chłodniach. Ponadto, jest wiele plantacji, gdzie owoce i przetwory z nich można kupić prosto od plantatorów. Może i owoce te nie wyglądają często najpiękniej, ale za to ich smaku nie da się opisać! Brzoskwinie z Południowej Karoliny, grejpfruty, pomarańcze i kiwi z Florydy... Jak o nich myślę, czuję wokół siebie słońce i lato! A tymczasem nadchodzi szara, ponura jesień, kończy się Indian Summer, porównywane przez wielu do Złotej Polskiej Jesieni, a o smaku i zapachu truskawek można tylko pomarzyć...

5 komentarzy:

  1. Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana jeśli jeszcze nie odczuwasz tęsknoty za schabowym z ziemniakami, to znaczy, że najgorszy etap tęsknoty przed Tobą. Oprócz smaku wszystkiego o czym piszesz, zacznie brakowac Ci zapachów, które były dla Ciebie znajome, a potem nawet widoku lekko robaczywych jabłek na drzewkach działkowców. To o czym mówisz, jest tak mi bliskie, że właściwie czułam się jakbym sama to mówiła... Trzymaj się za tą szeroką wodą ! :* Dagmara :):)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze,że teraz jest internet dostępny praktycznie na całym świecie, można do siebie dzwonić i pisać. Na pewno nie jest to to samo co spotkanie na żywo, ale zawsze to coś. A kiedyś ludzie pisali tylko listy... Aj porównywać można chyba w nieskończoność. Pozdrawiam kuzynko i czekam na kolejne posty.

    OdpowiedzUsuń
  4. ach te nasze polskie kebaby...najlepsze na świecie, nie wiem czy w Turcji znajdzie się lepsze..:P Pamiętam moje rozczarowanie kebabem w Londynie. Na początku myślałąm,ze moze akurat u tego Turka są takie niedobre. Serwowane w jakims dziwnym nalesniku, a mieso wyglądało jak spradowane wstązki mielonego. No niestety u następnego było tak samo.....:( Teraz już trochę się przyzwyczaiłam do tych kebabów, 10 lat robi swoje.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Pamiętnik Emigrantki , Blogger