Muszę przyznać, że lipiec był dla mnie bardzo łaskawy. Tak samo jak dobrze się zaczął, tak samo dobrze się skończył. Już pierwszy dzień obfitował w niesamowite emocje- w końcu przecież miałam okazję podziwiać cudowny
koncert Guns'n'Roses! Szczerze mówiąc do tej pory nie mogę uwierzyć, że to się naprawdę wydarzyło. Kolejne tygodnie mijały mi na radości z lata, spontanicznych wypadach na plażę i "na kocyk do parku", aż na sam koniec miesiąca przyszła część najbardziej nieoczekiwana- zaproszenie do chicagowskiego, polonijnego radia na krótką rozmowę o blogu i emigracji.
Wizyta w Radiu Deon była dla mnie pierwszym tego typu doświadczeniem w ogóle. Jak więc pewnie możecie się domyślić, nie obyło się bez stresu. Okazało się jednak, że strach ma tylko wielkie oczy i całe spotkanie przebiegło w bardzo miłej atmosferze, a i efekt moim zdaniem jest całkiem przyzwoity. Wywiad można wysłuchać na stronie internetowej
TUTAJ. Pierwsza część artykułu to skrót rozmowy, natomiast na samym końcu znajduje się całość wywiadu- to ten suwak na nieco ponad 8 minut.
W minionym miesiącu w końcu zebrałyśmy się z koleżanką i wykupiłyśmy zajęcia z malowania kieliszków. W Chicago tego typu atrakcje organizuje całkiem sporo miejsc, więc warto poszukać kuponów na gruponie. Dla nas obu było to pierwsze takie doświadczenie i okazało się, że malowanie na szkle nie jest takie łatwe jakby mogło się wydawać! Kto idzie więc pierwszy raz- zalecam roztropność przy wybieraniu wzoru, jakim chcemy pokryć nasz kieliszek ;)

Ogromną zaletą Chicago jest mnogość miejskich plaż. Większość z nich jest bardzo ładna i zadbana, ale moje serce już w zeszłym roku skradła Foster Beach. Jest stosunkowo niewielka, ale bardzo czysta i przyjemna. O ile Foster Beach uważam za miejsce najlepsze na typowy "
plażing", to równie chętnie odwiedzam okolice sąsiadującej z nią Montrose Beach. Okolice plaży przy Montrose to moim zdaniem idealne miejsce na spacer, o każdej porze roku (
nawet zimą!). Bardzo przyjemnie jest podziwiać tamtejszą marinę, widok na downtown, a także wyciszyć się nieco w Sanktuarium Ptaków, o którym szerzej pisałam już kiedyś
TUTAJ.
 |
Relaks na Foster Beach |
 |
Marina (Montrose Harbor) |
 |
Mieszkaniec Sanktuarium Ptaków |
 |
Chicago widziane z Montrose Beach |
Co jeszcze działo się u mnie w lipcu? Jak zwykle zapraszam Was do krótkiej galerii.
 |
Na Facebook'u uzbierał się Was już ponad 1000. Dziękuję! |
 |
Sydney też korzysta z lata :) |
 |
Obrazek idealnie opisujący moje życie :) |
 |
Brickmania. Jakby komuś brakowało jakiegoś ludzika :) |
 |
Uliczne mądrości |
 |
Elegancki pan na stacji metra |
 |
Takie cudeńko na chicagowskiej ulicy |
 |
Kilka miesięcy temu w Chicago powstała nowa "suszarnia" all-you-can-eat: Royal Sushi. Polecam, bo jest pysznie! |
W ostatnim miesiącu trafiłam też na serial dokumentalny, który bardzo mocno usadowił się w mojej głowie. Mowa o "Making a murderer", produkcji Netflixa, opowiadającej historię Stevena Avery, mieszkańca małego miasteczka w Wisconsin, który jako młody mężczyzna został nieslusznie skazany i oasadzony w więzieniu, po czym po 18 latach uniewinniony i wypuszczony na wolność. I wtedy tak naprawdę zaczyna się cała opowieść, bowiem Steven Avery w kilka lat po odzyskaniu wolności został oskarżony o zabójstwo młodej kobiety. Serial przedstawia przede wszystkim cały proces i wątki z nim związane. W Ameryce jest to aktualnie bardzo gorący temat, intensywnie dyskutowany, analizowany i jedyne, czego wciąż brakuje, to jednoznaczna odpowiedź na pytanie: "Czy on to faktycznie zrobił?". Dla mnie jest to serial wstrząsający, po pierwsze dlatego, że wydarzenia w nim przedstawione wydarzyły się stosunkowo niedaleko mnie, a po drugie dlatego, że aż ciężko sobie wyobrazić, że proces o zabójstwo może być tak jednostronny, pełen błędów i nadużyć i aż proszący się o to, by go ktoś powtórzył. Czy Steven jest winny? Moim zdaniem nie, ale myślę, że 100% pewności nie będziemy mieć jeszcze przez długi czas. Co ciekawe, mniej więcej 2 tygodnie temu Netflix oficjalnie potwierdził, że powstaną kolejne odcinki, więc historia Stevena będzie nam wciąż towarzyszyła. Zachęcam do obejrzenia!

Z przyjemniejszych już nowin i typowo chicagowskich, to w tym miesiącu w końcu rusza budowa nowego drapacza chmur- Vista Tower. Projekt jest imponujący, ale na efekt przyjdzie nam poczekać kilka lat- według prognoz, budynek ma zostać ukończony wiosną 2020 roku. Nie przeszkadza to jednak nikomu w liczeniu... i tak na przykład penthouse w Vista Tower został już wyceniony na ponad 17 milionów dolarów.
A jeśli macie ochotę na więcej ciekawych, choć pozablogowych treści, to kilka moich propozycji:
I już na sam koniec małe ogłoszenie: za kilka dni wyruszam na krótkie wakacje. Jak zwykle- road trip. Tym razem odwiedzę Washington DC, Filadelfię i Atlantic City. Jeśli chcecie być na bieżąco, to zapraszam na FB i Insta, a po powrocie obiecuję relację z wyjazdu :)