Marzec był u mnie dość intensywny, ale i całkiem inspirujący. Była przeprowadzka, poznawanie Evanston, pokazywanie Chicago i ciekawe znaleziska. A jako że migawki ostatni raz wrzuciłam na jesieni, to pomyślałam sobie, że chyba czas najwyższy znów pokazać Wam kilka obrazków z mojego życia. Nie przedłużając zatem- zapraszam!
Miesiąc rozpoczął się od razu bardzo intensywnie, bo od przeprowadzki. Szczerze mówiąc bałam się tego dnia niesamowicie, bo była to moja druga zmiana miejsca zamieszkania w całym życiu i trochę nie wiedziałam jak się do tego zabrać. Ale szczęśliwie, dzięki pomocy naszych przyjaciół, wszystko poszło wyjątkowo sprawnie i bezboleśnie. Przez chwilę żyliśmy na kartonach i obiad jedliśmy na takich oto gustownych stolikach,
ale poza tym to dość szybko nam poszło rozpakowywanie i urządzanie. I zaraz po tym, z ogromną przyjemnością, ruszyliśmy na poznawanie Evanston. Właściwie to nieco już to miasteczko znaliśmy, w końcu jest położone zaraz przy Chicago, więc bywaliśmy tu już wcześniej, ale teraz mogliśmy ruszać na miasto jak prawdziwi "lokalsi". I muszę przyznać, że uwielbiam tu mieszkać! Sami zobaczcie kilka zdjęć z miasta:
Bliskość jeziora była dla mnie jednym z głównych kryteriów szukania mieszkania. I tak się złożyło, że od Jeziora Michigan dzieli nas raptem kilka minut! |
A jezioro wygląda i brzmi niekiedy jak morze- prawie jak w domu, nad naszym Bałtykiem <3 |
W centrum Evanston znaleźliśmy rewelacyjną francuską kawiarnię- Paisserie Coralie. Smaki niemal jak w samej Francji, a do tego przeuroczy wystrój! Gorąco polecam! |
Evanston to w ogóle bardzo klimatyczne miejsce. Dla mnie bardzo europejskie i szanujące historyczne budynki- uwielbiam! |
W Evanston można też wciąż znaleźć parkomaty "na miejscówkę", w Chicago już wyparte przez bardziej nowoczesne parkomaty "na bilecik". |
Spójrzcie tylko na ten fotel po lewej stronie zdjęcia! Magia! |
Ale nie samym Evanston człowiek żyje! Muszę się Wam pochwalić, że w marcu miałam również przyjemność odbyć bardzo miłe spotkanie. Marcin Pośpiech z Trójka Polskie Radio przyleciał do Chicago nagrać reportaż o życiu w mieście, a ja częściowo byłam jego przewodnikiem. Reportaż moim zdaniem wyszedł rewelacyjne, a wszystkie jego części, w tym także dwie z moim udziałem, możecie odsłuchać TUTAJ. (Pięć plików audio znajduje się w lewej szpalcie strony).
W marcu również mogłam w końcu odebrać mój dyplom. I pochwalę się, bo tych kilka lat mojej edukacji skończyło się tytułem z high honors ;) Wiem, że w Polsce trochę nie wypada się chwalić, ale ja naprawdę jestem z siebie dumna, bo wiem ile pracy i wysiłku mnie to kosztowało. Wiem też jak studia w USA zmieniły moje postrzeganie kraju, a także... samej siebie. Świetne doświadczenie, każdemu polecam!
Z innych tematów, to na Facebook'u podzieliłam się z Wami również poniższym zdjęciem. Jak widzicie, Amerykańskie leniuszki wszystko mają na wyciągnięcie ręki na sklepowych półkach- nawet ugotowane na twardo i obrane jajka oraz jajka w płynie.
Ale żeby nie było tak kolorowo i wesoło, to wspomnę również o pewnym zdarzeniu, które niesamowicie wyprowadziło mnie z równowagi pewnego poranka. Otóż, jak część z Was pewnie wie, należę do Klubu Polki na Obczyźnie. Jest to wirtualny klub, który zrzesza emigrantki-blogerki z całego
świata. Robimy wspólne projekty, razem blogujemy, a za kuluarami, na
wewnętrznym forum, dzielimy się opowieściami o blaskach i cieniach
emigracji, które tylko inna emigrantka zrozumie. W marcu ruszyłyśmy z nowym projektem: portalem o emigracji, a Wirtualna Polska zrobiła o nas artykuł (możecie go znaleźć TUTAJ). Super sprawa, szkoda tylko, że w komentarzach pojawiło się tak wiele bezsensownego hejtu i nienawiści, że nie byłam w stanie tego przetrawić. Jeśli ktoś z Was jest w stanie wytłumaczyć mi, co ci ludzie mają w głowach, to bardzo proszę o wyjaśnienie. Poniżej kolaż kilku z tych obrzydliwych komentarzy, a cały mój post na Facebook'u oraz interesującą dyskusję, która rozwinęła się pod nim, możecie znaleźć (i dołączyć się) klikając TUTAJ.
I już na sam koniec, żeby mimo wszystko zakończyć pozytywnie, chciałabym Wam serdecznie podziękować za wszystkie Wasze odwiedziny, komentarze, wiadomości i polubienia, bo tak się składa, że w marcu stuknął milion Waszych wejść na bloga! Serdecznie dziękuję i zapraszam częściej :)
A tych, którzy przegapili informuję, że w marcu na blogu pojawiły się dwa nowe posty: → o szukaniu mieszkania w Chicago, oraz → pierwsza część relacji z Lazurowego Wybrzeża. Zapraszam!
Lake Michigan jest naprawdę rozległe jak morze. Chciałabym mieszkać blisko niego.
OdpowiedzUsuńGratuluję dyplomu z wyróżnieniem i przeprowadzki. Niech Wam się dobrze mieszka w nowym miejscu 😘
Bardzo dziękuję :) Dla mnie akurat Jezioro Michigan od samego początku tworzyło miłe wspomnienie polskiego domu, więc tym bardziej się cieszę, że mogę teraz mieszkać tak blisko niego ;)
UsuńKomentarze dotyczace Polek Na Obczyznie powalaja. Czuje sie osobiscie dotknieta, bo moja rodzina tez jest na emigracji, glownie ze wzgledow finansowych, ale tez w duzej mierze dlatego, ze w kraju wsrod takich wlasnie ludzi bylo mi...ciasno. Jest to brutalne, ale ta czesc spoleczenstwa wypluwajaca z siebie takie rzygowiny w d...e byla I g...o widziala, I niech sobie tam siedzi. Przepraszam, ale musialam to napisac, bo sie zagotowalam ze zlosci.
OdpowiedzUsuńDee
Ja byłam w ogromnym szoku jak je zobaczyłam... Na co dzień unikam w ogóle czytania komentarzy w Internecie, więc może stąd ten szok. Naprawdę nie spodziewałam się, że w ludziach może być tyle nieuzasadnionej nienawiści i pogardy!
UsuńA ja mieszkam w Polsce i czuję się dotknięta tym bardziej, bo przyszło mi żyć wśród takich IDIOTÓW. Wiem,że to margines (przynajmniej bardzo chcę w to wierzyć) ale i tak boli. No cóż...mój kraj to niestety ciężkie miejsce do życia ale nadal przepiękne do bycia.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Twoją konkluzją! Zresztą wydaje mi się, że tych idiotów nie widać na ulicach, jedynie w przestrzeni internetowej. Chociaż tyle dobrego ;)
UsuńJa się przeprowadzałam raz w życiu. Kiedy miałam 10 lat:))) jeszcze z Rodzicami. Dotąd mieszkam w tym samym miejscu bo bardzo je lubię. Rodzice dawno temu się wyprowadzili, a ja tutaj założyłam Rodzinę, to się nazywa zasiedzenie:))
OdpowiedzUsuńNiech Ci się Kochana dobrze mieszka!
Taki fryzjer? No nie wyszłabym jak nic:)
Pozdrawiam serdecznie
Wow, ale w takim razie musisz mieć skarbów w domu! Tylko pozazdrościć :)
UsuńFryzjer jest cudowny! Zdecydowanie najpiękniejszy i najbardziej klimatyczny salon, w jakim kiedykolwiek byłam! Jestem bardzo podekscytowana, bo mam wrażenie, że Evanston skrywa więcej takich perełek i już nie mogę się doczekać, żeby je odkryć :)
Komentarze z tego klubu są tak żałosne, że nawet nie ma co za dużo o nich pisać. Gratuluję przeprowadzki, gratuluję wywiadu i dyplomu. To nie chwalenie się takie typowe, to duma, tak jak napisałaś. Mnie takie osoby, jak Ty inspirują. Życzę powodzenia, we wszystkim. Mam nadzieję, że i ja znajdę swoje miejsce na ziemi. :) Bardzo serdecznie Cię pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję i również pozdrawiam :)
UsuńBardzo interesujący post, aż miło poczytać :) Jak zwykle śliczne zdjęcia i masa inspiracji u Ciebie! Zawsze jak zaglądam na Twojego bloga, to znajdę coś nowego i pomysłowego :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do oglądania nowych wzorów innowacyjnych kocyków dla dzieci z wielowarstwowej bawełny - tym razem w kotki :) https://edreamsstyle.wordpress.com/
Blog pełen inspiracji i pozytywnej energii :) Czytelników nie brakuje, Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńGratulacje wyroznienia i zakonczenia studiow. My bylismy w sobote na graduation u rodziny, magisterka. Uwielbiam te ich uroczystosci chociaz przyznam, ze 2 godziny to jednak dlugo tak siedziec. Ale pewnie inaczej jak sie w tym uczestniczy :-) ja mam nadzieję zacząć mój doktorat za rok (muszę zdać GRE...) I za kilka lat również odebrać dyplom :-)
OdpowiedzUsuńNowe miasteczko jest piękne, nie to co nasza OK.
Powiem szczerze, że te komentarze mnie przerażają i stwierdzają w przekonaniu, że nie warto wracać do Polski. Jestem pół hinduska z dużego miasta i nie raz zderzyły się wyzwiska. Gdy już studiowalam i wracalam do domu zatłoczonym tramwajem dwóch chłopaków zaczęło a zaparowanym oknie malować swastyki nad moja głowa i polecialy wyzwiska. Nikt nie zareagowal. Tutaj nie czuje tego leku, wreszcie nie spuszam wzroku gdy mijam ludzi. Czy to forum jest dostępne dla wszystkich? Z chęcią bym dolaczyla.
Czy znasz może jakieś miejsca w Chicago gdzie można wejść z psem (w wózku ;-))? Będziemy w niedzielę przed naszym lotem do Polski (którego się boję z wymienionych wyżej powodow) ale zapowiadają dość chłodne pogodę (u nas już tydzień ponad 30 stopni jest) i deszcz :-(
Ja przyznam, że tutaj odpuściłam moje "graduation". Byłam w Polsce na absolutorium, tutaj jakoś nie mogłam się zebrać, żeby kupić bilet i togę... Może gdyby jeszcze, tak jak w Polsce, wszyscy szli, to bym się zebrała, ale w Ameryce na dobrą sprawę nawet za bardzo nie zna się osób, z którymi się studiuje, a poza tym wiele osób kończy studia w innych semestrach, więc tym bardziej nie miałam motywacji.
UsuńCo do tych komentarzy to ja też byłam przerażona. Bardzo mi przykro, że masz takie złe doświadczenia! Wszystkie komentarze są pod oryginalnym artykułem tutaj: https://turystyka.wp.pl/polki-emigrantki-nie-owijaja-w-bawelne-niektore-rzeczy-zrozumie-tylko-ktos-kto-wyjechal-z-polski-6229394790275201a
Co do miejsc przyjaznych psom w Chicago to nie kojarzę żadnych konkretnych, ale większość restauracji nie ma nic przeciwko, jeśli z psem usiądzie się na ich ogródku. Pogoda coraz przyjemniejsza, więc tym lepiej usiąść na zewnątrz :)
Dzisiaj jest zimno ;-) nasze szczęście ;-) zobaczę czy gdzieś się uda wejść by się rozgrzać, Fluffy ma wózek więc można ja ładnie zamknąć.
UsuńM oj mąż poszedł jedynie na swoje graduation po doktoracie. Dwa poprzednie odpuscil. Ja pewnie mogę będę musiała mieć bo chce pół na pół mieć praktykę i uczyć na uniwersytecie.
Dziękuję za link :-)
Ależ pięknie mieszkasz. Jezioro to dodatkowy plus do całej reszty i gratuluję ukończenia studiów. Super, że o tym mówisz. To Twoja ciężka praca, masz się czym szczycić. Mam nadzieję, że teraz będziesz mogła zbierać plony włożonego wysiłku.
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Właściwie to już trochę zbieram, więc tym bardziej mam poczucie, że te studia i wysiłek były "po coś" :)
Usuń