8/10/2015

Plażing, smażing, parawaning, czyli czym może zaskoczyć Cię amerykańska plaża?

   Od kilku dni internety naśmiewają się z nowej polskiej przypadłości, nazwanej uroczo "parawaningiem". Dla tych, których jakimś cudem ominęła ta, nomen omen, fala informacji o nadbałtyckiej modzie, spieszę z wyjaśnieniem. Otóż niektórzy polscy "janusze" postanowili pójść o krok dalej ze swoim nieszczęsnym cebulactwem i dążeniem do prywatności i uznali, że nie ma nic złego czy dziwnego w tym, aby o 5 rano pomykać z naręczem parawanów pod pachami i z młotkiem w dłoni, tylko po to, by zająć miejsce na plaży, a następnie spokojnie ruszyć na śniadanie i potem wrócić na swoje zaklepane miejsce. Pisząc "zająć miejsce na plaży", mam na myśli mniej więcej to:



  
     Owa nieszczęsna moda skłoniła mnie do krótkiej refleksji na temat różnic w wyglądzie polskich i amerykańskich (głównie chicagowskich) plaż i zwyczajów na nich panujących.

     Po pierwsze, uzmysłowiłam sobie, że nigdy na żadnej plaży w USA, którą miałam okazję odwiedzać, nie widziałam parawanu. Ani jednego. Owszem, spotkać można parasole, ostatnio na przykład coraz popularniejsze są "sportbrelle", nota bene bardzo praktyczne, ale parawany zdecydowanie nie występują w amerykańskiej przestrzeni plażowej.


    Po drugie, plaże w Ameryce są na ogół zdecydowanie czystsze. I nie mówię nawet o plażach w parkach stanowych, które są wyjątkowe pod tym względem, ale nawet o zwykłych plażach miejskich. Pamiętam jak jeżdżąc nad Bałtyk, szczególnie pod koniec lata, kiedy przez plaże zdążyły już przewinąć się miliony turystów, zawsze raził mnie stan piasku, w szczególności występujące w zatrważającej ilości pety oraz kapsle i zawleczki. Z tego co wiem, plaże były czyszczone, ale nie za wiele to dawało. Ponadto, trzeba było uważać wchodząc do wody, by nie nadepnąć na przykład na kawałek szkła. (Nie mogę wymazać z pamięci na przykład takiej sytuacji, kiedy pewnego dnia, jakoś z 13 lat temu, wybrałyśmy się z koleżankami na jedną ze szczecińskich "plaż"- Dziewoklicz, będący kąpieliskiem utworzonym przy odnodze Odry. Pływałyśmy, grałyśmy w jakieś wodne gry, kiedy nagle któraś z dziewczyn wyjęła z wody... tłuczek do mięsa!). Tutaj piasek, zarówno na brzegu, jak i w wodzie, jest naprawdę czysty i to jest ogromny plus. Jeśli sytuacja w Polsce wygląda lepiej niż zapamiętana przeze mnie- proszę dajcie znać, bo niestety w tym roku nie dałam rady zawitać nad nasze piękne polskie morze.

     Po trzecie, uwielbiam tutejszą infrastrukturę plażową. Przy większych plażach na ogół znajdują się mini-bary, całkiem czyste toalety, a także natryski, pod którymi można spłukać resztki piasku. Niby nic, a tak ułatwia życie!

     Po czwarte, w USA dość powszechne są wydzielone i ogrodzone plaże dla psów, na które można przyjść ze swoimi pupilami, by mogły pobiegać po piasku i socjalizować się z innymi czworonogami. Jak dla mnie pomysł świetny, choć jest jeden spory minus- najczęściej miejsca te usytuowane są bezpośrednio przy zwykłych plażach, co może rodzić pewne wątpliwości na temat jakości wody...

źródło

     Po piąte, panowie powinni uważać, w co przyodziewają swoje zgrabne pośladki, bowiem tradycyjne kąpielówki są tutaj bardzo źle widziane. Owszem, jeśli ktoś idzie na plażę jedynie w celu pływania (pływania, nie chlapania się w wodzie), nie powinien się tą zasadą przejmować, ale w każdym innym wypadku musi liczyć się z tym, ze zostanie zlustrowany wzrokiem i obgadany przez otaczających go plażowiczów. Jeśli ktoś nie chce znaleźć się w takim niewygodnym centrum zainteresowania- polecam bermudy. Tak, nawet do opalania. Przyznaję, nie rozumiem tego zwyczaju, ale nie ma co zapominać, że jesteśmy przecież w purytańskiej Ameryce...

     Po szóste, na plaży, podobnie jak w Polsce, można kupić lody. Tyle że tutaj sprzedawcom nawet przez myśl nie przyjdzie dźwiganie przenośnych lodówek- lody sprzedają z wózków rowerowych, którymi poruszają się po plażach. Z pewnością nie uraczy nas natomiast angielskojęzyczna wersja wierszyków reklamowych układanych i wygłaszanych przez kreatywnych sprzedawców, a do naszych uszu dobiegnie jedynie dźwięk dzwonka przyczepionego do wózka. Nie zostaniemy również uraczeni gorącymi kolbami kukurydzy, pierogami ani niczym, co aktualnie sprzedaje się na polskich plażach. A co najbardziej bolesne dla mnie- zawsze wychodząc z plaży mam ogromną ochotę na naszego polskiego, pysznego szaszłyka! Tutaj szaszłyki są bardzo mało popularne, a w przyplażowych barach najczęściej można dostać frytki i hot dogi. Cóż, nikt nie powiedział, że życie w Ameryce jest lekkie :P




    Na koniec kilka zdjęć z jednej chicagowskich plaż- Foster Beach. Odkryłam tę plażę niedawno i bardzo polubiłam z kilku powodów, między innymi dlatego, że jest duży, darmowy parking, z plaży rozciągają się całkiem przyjemne widoki, a w ciągu tygodnia kąpielisko nie jest przepełnione. Jedyny minus- ratownicy są nieco nadgorliwi i wypływając łódkami mniej więcej do głębokości 1,5 m tworzą tam linię, której nie można przekraczać. O ile w dni, kiedy nie ma fali nie jest to wielki problem, bo pływać można wzdłuż plaży, o tyle w dni wietrzne fala potrafi doszczętnie zrujnować plany kształtowania sylwetki i relaksu w wodzie.









A już całkiem na koniec, jeśli macie ochotę zerknąć okiem na kilka bardziej południowych plaż, to zapraszam do dość starego posta "Cho na plażę".





21 komentarzy:

  1. co do czystosci jeziora Michigan mam ogromne watpliwosci bylam tam ostatnio w niedziele rano I smierdzialo I bylo brudno do tego puszek po piwie od groma nie ma smietnikow a jak weszlam na ten deptak przy Montrose beach to tam juz masakra jak rok temu byly rozwalone linki to tak samo jest I do dzis. Porazka nie wiem za co placimy podatki bo napewno nie na to

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, na Montrose Beach nie byłam już dawno, głównie dlatego, że zawsze jest przepełniona. W ostatnich tygodniach bywam na Foster- rzut beretem od Montrose, a dużo przyjemniej :)

      Jeśli chodzi o samo jezioro, to mam całkowicie odmienne wrażenia! Moim zdaniem w tym roku woda jest naprawdę czysta, nie ma glonów i jest całkiem przyjemnie. Ostatnio nawet odważyłam użyć się określenia "krystaliczna" w odniesieniu do michiganowskiej wody :)

      Usuń
  2. Nie rozumiem tej całej afery z parawanami, to już jakiś wyznacznik luksusu czy panowania u nas w Polsce czy co ? Mam wrażenie, że Polakom coraz bardziej brakuje kultury i to nie tylko w kwestii plażowej

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety poziom czystości poslkich plaż jest daleki od ideału, hispzańskich też :(
    Widzę, że idziemy w podobnym kierunku myślowym, bo mój ostatni post też o plaży między innymi :P

    OdpowiedzUsuń
  4. A czy na amerykanskich plazach tez latem wieje zimny i bardzo silny wiatr? Zasypujac oczy i nie pozwalajac rozlozyc koca?
    Pytam z ciekawosci, bo nad Baltyk jezdze nad puste plaze (sa takie, sa), ale bez parawanu nie bylabym w stanie przesiedziec nawet 10 min. A wokol pusto i odgradzac sie zdecydowanie od nikogo nie musze:)
    Agulaw

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokładnie, bardzo trafna uwaga.

      Usuń
    2. Zapewne zależy gdzie :) W Chicago na ogół wielkiej tragedii z wiatrem nie ma, choć zdarzają się i wietrzne dni. Co nie zmienia faktu, że w przypadku ludzi z "akcji parawanowej", raczej nie osłonięcie się przed wiatrem było głównym celem.

      Usuń
    3. To prawda:)
      Natomiast nikt z piszacych artykuly tego nie uwzglednil. Czytalam tylko i wylacznie opinie o glupich Polakach, co niewiadomo w jakim celu w ogole wymyslili parawany. I jak to sobie je wymyslili po to, by miec kawalek plazy dla siebie.
      A prawda jest taka, ze Baltyk to zimne morze, nagminnie na plazy wieja silne i chlodne wiatry i parawan jest po to, by moc w ogole na tej plazy siedziec:)

      A ze Polak pomyslowy i znalazl nowe zastosowanie dla wiatrochronu (bo i tak sie toto nazywa) to juz niestety inna prawda:(
      Agulaw

      Usuń
    4. O tych parawanach na polskich plazach obejrzalam u nas reportaz na temat. Wygladalo to z góry jak kolonia ogródków dzialkowych na plazy. Tlumaczono to, ze niby Polacy tacy bardzo zyciowo prywatni sa ;)

      Usuń
  5. Jak widać na amerykańskich plażach jest inaczej jednakże, trudno stwierdzić czy gorsze są psie plaże obok tych przeznaczonych dla ludzi czy po prostu nonszalanckie podejście co do pozostawiania "tłuczków" oraz innych przedmiotów niewiadomego pochodzenia :)

    Pozdrawiam mega pozytywnie

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie ma porównania. Zawsze chciałam zobaczyć Amerykańską plaże, i mam nadzieje że jak odwiedzę USA to zobaczę choć jedną plaże ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. hey
    Zajrzalam na posta o plazach. Widze, ze widzialas kawalek Florydy:)
    Nadmienie, ze jak plaze w Naples sa w sumie jednostajne, tak Fort Lauderdele juz jest roznorodnie, mowie o linii brzegowej.
    Plaze w Miami mnie zachwycaja, swoja szerokoscia to raz i kolorem Atlantyku.

    Mowilas/pisalas jeszcze o meskiej wersji kostiumu kapielowego - kapielowki w polskim pojeciu charakterystyczne sa dla gejow. Oczywiscie w amerykanskim rozumieniu.
    Mnie one bawia bo poznac po nich Europejczyka ze wschodnich krancow :)

    Polecam jeszcze plaze na Hawaii. Pacyfik to inne wyzwanie.

    Pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
  8. Te parawany to jeszcze wymysł za komuny, ale zajmowanie miejsc...??? w głowie się nie mieści. Już do szału doprowadza mnie zajmowanie ręcznikiem leżaków przy basenie hotelowym, ale o czymś takim słyszę pierwszy raz, fakt, że na naszych plażach bywam rzadko i raczej jako spacerowicz, a nie leżący. A takie kąpielówki...dramat. Choćby facet nie wiem jak był zbudowany to w takich majteczkach wygląda śmiesznie, o grubasach nawet nie wspomnę...

    OdpowiedzUsuń
  9. Rok temu wysyłałam znajomemu Amerykaninowi zdjęcia znad jeziora i jego pierwsza uwaga dotyczyła właśnie dużej ilości mężczyzn w kąpielówkach, nie mógł zrozumieć tego fenomenu ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Argumenty dotyczące wiatru nad morzem do mnie nie trafiają niestety. Jeśli ktoś chce się ochronić przed wiatrem, bo raczej tak niski parawan i to w dodatku rozwalony tak, że 30 osób by się nie zmieściło, nic nie da? Czy się mylę? Uważam, że wszystko dałoby się przeżyć, gdyby ludzie używali rozumu, bo to, co się widzi na tych plażach w Polsce (ze zdjęć, osobiście nie widziałam), to momentami rozmiar godny działki! I ja tu mówię serio. Lekka przesada jak dla mnie, no ale... co ja tam wiem :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Każdy temat jest dobry na wpis.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  13. Te parawany w Polsce powalają, rozumiem jak ktoś go sobie rozłoży w koło ręcznika/kocyka, ale niektórzy to sobie małe M2 robią co już nie jest fajne..
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. A tak wyglądała plaża u mnie w weekend: http://florydziak.blogspot.com/2015/08/lajfstajlowo-zdjecia-z-plazy.html

    OdpowiedzUsuń
  15. Jesteś ze Szczecina?! bo ja właśnie stąd piszę a jeszcze parę dni temu byłam tam gdzie Ty ;) myślę, że tłuczek do mięsa na dziewokliczu to jeszcze nie taka zaskakująca rzecz jaką można tam znaleźć :D
    co do plaż w USA. Byłam na plaży Santa Monica i Venice (LA) obie bardzo szerokie. BARDZO. rzeczywiście czyste. było na nich wietrznie w pewnym momencie dnia gdzieś tak koło godziny 15 i powtarzało się to codziennie ale nikt nie osłaniał się przed wiatrem - ludzie wyglądali jakby w ogóle się tym nie przejmowali a dla mnie to była nawet ulga od upałów. Infrastruktura przy plażąch oczywiście super (prysznice, toalety, przebieralnie, siłownie "pod chmurką", place zabaw, ścieżki rowerowe itd.)
    byłam też nad jeziorem Tahoe i tam wypoczywaliśmy na dzikich plażach na skałach ale wszystkie były czyste mimo że nie było tam śmietników - wszyscy zabierali śmieci ze sobą - tak samo nad jeziorami i rzekami w górach high sierra gdzie można było swobodnie się kąpać - ludziom tam najwyraźniej zależy na tym żeby bylo czysto

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jestem ze Szczecina :)
      Californijskie plaże- to jeszcze przede mną, ale mam nadzieję, że szybko uda mi się nadrobić :)

      Usuń

Copyright © 2016 Pamiętnik Emigrantki , Blogger