9/18/2013

Floryda- skrajnie na południe, czyli Key West

   Droga z Farmy Aligatorów na Key West minęła nam bardzo przyjemnie. Pogoda była przepiękna i tak jak za poprzednim razem, tak i teraz nie mogłam oderwać oczu od cudownego koloru wody roztaczającego się wokół naszej trasy! No i oczywiście te legwany wygrzewające się na poboczach też mnie urzekały :)

fot. Internet
   Do Key West dojechaliśmy późnym popołudniem. Rozlokowaliśmy się u naszego gospodarza- Vlada (tym razem znalezionego nie przez couchsurfing, a airbnb) i żwawo ruszyliśmy na zachodnią część wyspy, by zdążyć na zachód słońca. Wiem, wiem, strasznie to banalne, sama wolę wschody niż zachody, ale że ze wczesnym wstawaniem nie zawsze mi po drodze, to chociaż raczę się zachodami :)



   Po zachodzie jeszcze krótki spacerek po tętniącymi życiem Mallory Square i Duval Street i szybciutko do łóżka spać, bo rano znów musimy przecież wcześnie wstać... Tyle że tym razem nie czeka nas dalsza droga, a to, na co czekałam najbardziej... snorkeling na rafie koralowej! :)

   Poranek nie był dla nas jednak zbyt optymistyczny... Szalejące na niebie chmury przestraszyły nas, że z wypadu nic nie wyjdzie... Jak to jednak jest z pogodą w tej wysokości geograficznej- nigdy nie wiesz. I tak, zanim dotarliśmy na miejsce zbiórki, zdążyło się kilka razy rozpogodzić i ponownie zachmurzyć. Niestety, taka pogoda utrzymywała się całe przedpołudnie, co skutecznie pokrzyżowałe nasze plany... Bo o ile na rafę popłynęliśmy, ba! nawet zeszliśmy do wody, o tyle snurkowanie (obrzydliwa nazwa, ale ponoć taki właśnie jest polski odpowiednik snorkelingu) było bardzo trudne. Nie dość, że był to nasz pierwszy raz, to jeszcze było dość sztormowo, ciężko było utrzymać się na wodzie, która za to bardzo chętnie wchlupywała do rurki... Coś tam niby zobaczyłam pod wodą, jakieś kolorowe rybki, ale na pewno nie był to widok, na który tak bardzo liczyłam....

Tak właśnie wyglądało snurkowanie... Tylko fala była większa... //fot. Internet
Trzygodzinny rejs połączony ze snorkelingiem... Warto tego spróbować chociażby ze względu na kolor wody! (no photoshop!)
Tak właśnie wyobrażałam sobie ten poranek... Nie, nie bylo tak :( //fot. Internet
Tak czy inaczej bardzo cieszę się z tego wypadu, bo nie dość, że zrobiłam coś nowego, to jeszcze zdobyłam kolejny punkt w walce z samą sobą- wierzcie mi, nawet z lekką klaustrofobią ciężko wsadzić łeb pod wodę :) A na prawdziwe nurkowanie z pewnością przyjdzie jeszcze czas!

   Popołudnie spędziliśmy już dużo spokojniej, choć bardzo przyjemnie. Powłóczyliśmy się trochę po "starym mieście", zjedliśmy obiad w kubańskiej restauracji oraz odwiedziliśmy kilka sklepów z pamiątkami. W międzyczasie zastał nas oczywiście deszcz, ale że akurat byliśmy obok muzeum dziwów "Believe or not" to stwierdziliśmy, że będzie to pozycja w sam raz na tę piętnastominutową ulewę :)


Pelikanów na Florydzie jest zatrzęsienie... Także prawdziwych :)


Suknia ślubna i dodatki z papieru toaletowego, czyli recykling rulezzz

 Jeszcze bardziej cukierkowa niż na co dzień Nicki Minaj


   Późne popołudnie zawiodło nas natomiast na plażę. W końcu! Niestey, plaże na Key West nie są tak piękne jak te, które pokazywałam Wam w poście z Caladesi czy jak te w Miami. Wręcz przeciwnie- raczej zniechęcają do kąpieli, choć spacer po gorącym piasku zawsze jest mile widziany :)



A na koniec jeszcze kilka fotografii, oddających mam nadzieję charakter tej niesamowitej jak dla mnie wyspy, na której ciąży staroindiańska klątwa, że kto raz zawita na wyspę, przez całe życie będzie chciał na nią wrócić...

Z Key West już bardzo blisko do Kuby, nie ma więc się co dziwić, że tak wiele tu kubańskich akcentów!


Sielsko anielsko, czyli wolnożyjące, wszechobecne kury...




Z Key West związanych jest sporo osobistości... Na przykład mieszkał tu i tworzył znany nam wszystkim Ernest Hemingway!


   Key West to chyba miejsce, w którym przypada największa ilość muzeów na metr kwadratowy... Oczywiście nie są to wielkie zbiory, ale byłoby tam co robić przez kilka dni! Na zdjęciu poniżej jedna z ulic i muzeum skarbów z wraków....


Key West nie był w tym roku dla nas zbyt łaskawy- pogoda nie była taka, jak tego oczekiwałam, co zaważyło przede wszystkim na powodzeniu snorkelingu.... ale mimo tego i tak uwielbiam tę wyspę i zdecydowanie polecam ją każdemu! :)

18 komentarzy:

  1. Uwielbiam takie klimatowe miejsca ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda że Wam oglądanie rybek nie wyszło, choć przyznam się że próbowałem to samo (ta sama firma) dwukrotnie i oba razy było tak jak pisałaś - duże fale, woda nalewa się do rurki, a ryby jakieś takie szare i nieciekawe.

    OdpowiedzUsuń
  3. No niestety, do snurkowania (naprawde paskudna nazwa!) potrzebna jest ladna pogoda i nieruchoma woda, inaczej bedzie nie za fajnie. Ale takiej wycieczki tez bym nie przegapila, tak czy siak!

    OdpowiedzUsuń
  4. A mi się najbardziej podobał legwan, takie fajne i szalenie pozytywne zwierzątko :)

    OdpowiedzUsuń
  5. to nie legwan to Iguana jest i stradznie to madre gady są, ja mam swir ana punkcie "zielonych Stefanów" ...:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Suknie z papieru toaletowego czesto widuje na filmach jak na wieczorze panienskim sie robi. Jest to jedna z pierwszych zabaw, kiedy towarzystwo nie jest jeszcze tak wstawione ;) Zwykle robia te suknie na lalkach Barbie czy na jakichs mini manekinach. Tak mi sie skojarzylo :D

    Btw. kocham snurkowanie w masce i z fajka i płetwami :D Najlepsze, co moze byc. Posiadam taki sprzet, gyz zawsze snurkowalam w Chorwacji i to byl zawsze moj ukochany sposob rekreacji :) Moim marzeniem jest oczywiscie nurkowanie z butla na plecach, ale na razie nie mam licencji. NA RAZIE! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Suknie z papieru toaletowego zdarza się już robić także na polskich wieczorach panieńskich... wiem, bo byłam;D

      Ja zdecydowanie chciałabym jeszcze wrócić do snurkowania, tylko tym razem może w bardziej sprzyjających warunkach :) Scuba diving jest także i moim marzeniem, ale najpierw... czeka mnie jeszcze trochę walki z klaustrofobią :P

      Usuń
  7. Wspaniała wycieczka :) Legwany wylegujące się na poboczu kojarzą mi się właśnie z USA i od razu wyobrażam sobie całą tamtejszą przyrodę, która w pewnych miejscach jest naprawdę imponująca.
    Pozdrawiam Paweł Zieliński

    www.twojwybortwojaprzyszlosc.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, przyroda na południu Florydy naprawdę robi wrażenie! Momentami można poczuć się jak w tropikach :D

      Usuń
  8. Kury tez mnie zaskoczyly a raczej ich "dziki stan" na ulicach miasta. Lubie poczytac jak to samo miejsce jest widziane oczami innej osoby. Jestesmy prawie sasiadami i bywamy w tych samych miejscach o czym zapewniam po "przeleceniu" twego bloga po lebkach. Troche czasu minie zanim przeczytam wszystko jak to w moim zwyczaju ale bede komentowala na biezaco.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Ataner, bardzo się cieszę, z kolejnej "sąsiadki" :) Mam nadzieję, że będziech do mnie chętnie wracała :)

      Usuń
  9. Czytam i muszę wrócić do poprzednich postów, bo widzę, ze całą wyprawa po Florydzie była! Key West ma ten charakter, byłam 11 lat temu i właśnie w tym roku w listopadzie się tam wybieramy! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bylam tam kilka razy .....uwielbiam to miejsce. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Bylismy w tamtym roku i musze powiedziec ze bylismy zawiedzeni plazami :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też byłam zawiedziona tamtejszymi plażami... Key West jest cudowne, klimatyczne i bardzo kolorowe, ale zdecydowanie nie jest to najlepsze miejsce na wypoczynek na plaży.

      Usuń

Copyright © 2016 Pamiętnik Emigrantki , Blogger