W drogę wyruszyliśmy późnym piątkowym wieczorem. Po 22 godzinach podróży dotarliśmy na miejsce, do Tampy.
Tak się złożyło, że nasz pierwszy nocleg znaleźliśmy przez coachsurfing. Trochę się obawialiśmy, co zastaniemy, ale John okazał się rewelacyjnym gospodarzem i przemiłym i chętnym do udzielania wskazówek człowiekiem. Zaraz po przyjeździe poczęstował nas bardzo ciekawym smakołykiem. Niby znamy coś tego typu, ale oczywiście musiało być amerykańskie urozmaicenie... Mam na myśli kaszkę kukurydzianą na mleku z dodatkiem... tartego żółtego sera! Spróbujcie w domu, naprawdę pyszne!
Następnego dnia wstaliśmy tak wcześnie, jak nam się udało i pojechaliśmy na śniadanie. Daniel wynalazł bardzo urocze miejsce, które śmiało mogę polecić- The Brunchery. A oto i nasze śniadanie:
Najedzeni do granic porannych możliwości ruszyliśmy do pierwszego miejsca w naszym planie zwiedzania- wyspy Caladesi. Jest to wyspa położona na zachód od Tampy, przy Zatoce Meksykańskiej. Utworzono na niej park stanowy. A to, z czego słynie chyba najbardziej, to przepiękna plaża, zaliczana do czołówki florydzkich plaż.
Aby dostać się na wyspę, należy najpierw dojechać na Honeymoon Island (nazwa jakże adekwatna do naszej wycieczki-podrózy poślubnej!:) ), a stamtąd promem przepłynąć na Caladesi. Moim zdaniem naprawdę warto zafundować sobie taką wycieczkę. Widoki są przepiękne, woda cudowna, a przy odrobinie szczęścia można spotkać na swojej drodze różne egzotyczne okazy flory i fauny. Bardzo liczyłam na spotkanie grzechotnika, ale niestety się nie udało...
Zobaczcie, jak piękna jest Caladesi Island!
stróż mariny :) |
w drodze na Caladesi Island |
i już na wyspie! |
złudne nadzieje... |
droga na plażę |
Drogi wędkarzu, cóżeś Ty zlapał? |
plaża Caladesi |
Na wyspie znajduje się również trasa wiodąca wsród południowej roślinności. Zdecydowanie warto się na nią wybrać!
jaszczurka oczywiście też musi być! |
I tak właśnie, na pływaniu, opalaniu i podziwianiu widoków, upłynęło nam niedzielne przedpołoudnie. A po południu przyszedł czas na bardzo miłe spotkanie, o którym napiszę w kolejnym poście... A tymczasem idę się szybko pakować i ruszamy dalej na południe!:)
Jak pięknie :)
OdpowiedzUsuńOd dawna łowię ryby Paulino, ale takich gatunków jak te przedstawione na tej tablicy jeszcze nie uświadczyłem ;) pozdrawiam. Bartek.
OdpowiedzUsuńW takim razie zachęcam do odwiedzenia Florydy :)
UsuńWspaniałe widoki :) Spore zagęszczenie tej roślinności. Na żywo musi to wyglądać jeszcze lepiej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Paweł Zieliński
www.twojwybortwojaprzyszlosc.pl
Och to prawda! Na żywo to wszystko robi jeszcze większe wrażenie!
UsuńKaktusy mają uszy ;)
OdpowiedzUsuńPodróży poślubnej niezapomnianej życzę!
Zdjęcia bardzo fajne. Napisz proszę więcej o coachsurfing - ja jeszcze nie próbowałam, bardzo jestem ciekawa jak to działa. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSpecjalnie dla Ciebie zrobię oddzielnego posta o naszych doświadczeniach z couachsurfingu jak tylko wrócimy do Chicago! :)
UsuńSuper foto/relacja ;) pojedziemy tam z dzieciakami napewno. A następnym razem na nocleg zapraszam do nas ;)
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie skorzystamy! To nasz drugi raz na Florydzie, ale na pewno nie ostatni :) Mam nadzieję, że zanim skończę opisywać naszą podróż, znajdziecie jeszcze kilka inspiracji na blogu ;)
UsuńMyśmy właśnie wrócili do domu z wycieczki po Kalifornii i wspólnie z żona uważamy ze Floryda to raj. W Kalifornii było za sucho, za szaro i za duzo ludzi.
OdpowiedzUsuńNie musiałam jechać do KAlifonii, żeby stwierdzić, że Floryda to raj! :D
UsuńWarto się wybrać żeby porównać ;) Zajrzyj w wolnej chwili do mnie na bloga - są zdjęcia z San Diego i Sekwoji.
Usuń22 godziny jazdy Kurczę zapomniałąm, ze Stany są takie olbrzymie..:) Wysepka przepiękna, egzotyczna, taka w moim guście :) Bawcie sie dobrze:)
OdpowiedzUsuń