11/12/2015

Chi-raq

     Przeszło rok temu na blogu pojawił się post o przestępczości w Chicago. Pisałam wtedy między innymi o wysokiej liczbie przestępstw w mieście, niebezpiecznych dzielnicach i interesujących statystykach, z których wynikało między innymi, że poziom przestępczości w Chicago stopniowo się zmniejsza. Niestety, nie oznacza to jednak, że Chicago staje się miastem w pełni bezpiecznym. Poza typowymi przypadkami złamania prawa, jak choćby kradzieże, napaści czy włamania, Wietrzne Miasto boryka się z jeszcze jednym, bardzo poważnym i tragicznym w skutkach problemem- gangami. Wprawdzie era najbardziej znanego chicagowskiego gangstera, Al'a Capone, dawno minęła, ale jak widać problem gangsterskich biznesów i morderczych potyczek pozostał żywy, a wręcz zaryzykuję stwierdzenie, że rośnie w siłę. Poziom przestępczości w Chicago, a przynajmniej w południowych dzielnicach, jest tak zatrważający, że kilka lat temu miasto zyskało nowy, dla wielu kontrowersyjny, przydomek: Chi-raq (utworzony od słów "Chicago" i "Irak).


     Chicago jest bardzo specyficznym miastem. Nie ma tutaj dnia, żeby nie doszło do zabójstwa. Mam wrażenie, że przez tak wysoką liczbę przestępstw, Chicagowianie się juz nieco znieczulili. No bo ileż razy można przeżywać kolejną ofiarę miejskiej przestępczości? Ile razy można zastanawiać się dlaczego ktoś posunął się do takiego czynu i co teraz musi przeżywać rodzina ofiary? Jednak nieco ponad tydzień temu doszło w Chicago do wydarzenia, które wstrząsneło całym miastem i na nowo otowrzyło dyskusję o potrzebie walki z gangami. 
      2 listopada popołudniu, dziewięcioletni Tyshawn Lee wracał do domu, kiedy został zwabiony do bocznej ulicy i postrzelony w głowę. Chłopiec zmarł na miejscu, a cała zbrodnia była wynikiem gangsterskich porachunków i walki o wpływy.

Tyshawn Lee, ofiara gangsterskich porachunków (fot.)

      Problem chicagowskich gangów jest raczej powszechnie znany w Stanach Zjednoczonych, ale wkrótce będzie miała okazję o nim usłyszeć szersza publiczność, bowiem 4 grudnia do kin wchodzi najnowsza produkcja Spike Lee pod tytułem "Chi-raq" właśnie. W filmie zagrali między innymi John Cusack, Samuel L. Jackson, Wesley Snipes i Jennifer Hudson. 

Raptem dzień po śmierci Tyshawna, w Internecie pojawił się zwiastun owego filmu:



    Akcja filmu dzieje się głównie w Englewood, jednej z najniebezpieczniejszych dzielnic Chicago. Żeby zobrazować Wam nieco, jak wygląda sytuacja w Englewood, podam kilka statystyk. W październiku zgłoszonych zostało tam 68 przestępstw z użyciem przemocy (głównie rozboje i pobicia), 103 naruszeń własności (głównie kradzieże i włamania) oraz 108 przestępstw klasyfikowanych jako "quality-of-life crimes" (głównie handel narkotykami). Łącznie- 279 zgłoszonych przestępstw. I przypomnę tylko, że są jeszcze gorsze dzielnice niż Englewood. Dla porównania, w jednej z bezpieczniejszych dzielnic Chicago, Edison Park, w październiku zgłoszono jedynie 6 drobnych przestępstw.



Jeśli macie zamiar odwiedzić Chicago i zastanawiacie się, gdzie lepiej zachować ostrożność, to radzę mieć się na baczności w południowych dzielnicach- na mapie zaznaczone kolorem błękitnym, żółtym, brązowym i jasnoróżowym. 

Porównywane chwilę temu dzielnice znajdziecie na mapie pod numerami 9 (Edison Park) i 68 (Englewood).


      








(Reżyser, Spike Lee, pojawił się dzisiaj w śniadaniowym programie Windy City Live, gdzie opowiadał o swoim filmie. Jeśli macie ochotę obejrzeć wywiad, możecie go zobaczyć TUTAJ).
 

     Jak widzicie, problem przestępczości w Chicago jest wciąż bardzo żywy. Szczerze mówiąc po obejrzeniu zwiastunu mam mieszane uczucia co do filmu "Chi-raq", ale jeśli przyłoży on chociaż cegiełkę do poprawy bezpieczeństwa w mieście, to zdecydowanie dobrze, że powstał. Ale poczekajmy do premiery (4 grudnia) i wtedy będziemy rozmawiać dalej.



6 komentarzy:

  1. Słyszałam właśnie takie opinie o niebezpieczeństwach czyhających w Chicago. ale dla mnie całe Stany nie są super bezpiecznym miejscem, praktycznie w każdym miejscu można zginąć z rąk przypadkowej osoby noszącej broń. Teraz już się uodporniłam, ale na początku mnie to trochę przerażało!

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietny post! Nawet nie wiedzialam, ze Chicago jest takie niebezpieczne!

    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyli praktycznie należałoby się nie zapuszczać do połowy rejonów, straszne to jest. Nie na darmo w "Kochaj albo rzuć" Pawlak pytał "jak tu żyć?"

    OdpowiedzUsuń
  4. A myślałam nawet o Tobie gdy w zeszłym tygodniu przepływałam pod domem, w którym zmarł Al Capone.

    Nie wiem czy kiedyś o tym wspominałam ale w pierwszym tygodniu, gdy wprowadziłam się do DC, prawie pod moimi drzwiami przejeżdżał jakiś szaleniec i strzelał do ludzi jak do kaczek. DC to podobno najniebiezpieczniejsze z amerykańskich miast... ale wiesz co? Tak jak napisałaś, codziennie coś się pewnie dzieje w tych złych dzielnicach, w których nawet 100 m. dopiega się a nie dochodzi do samochodu.

    Ale czy nie jest tak, że cały czas wydaje Ci się jakby mówiono o jakimś innym mieście, którego Ty nie doświadczyłaś, nie znasz? Takie historie mrożą krew ale o dziwo... w Stanach nigdy nie obawiałam się, że ktoś ukradnie mi rower, pozostawiony wózek dla dziecka czy nawet paczki z amazona pod drzwiami... a lęk na początku każdego seansu w kinie, wyrobiła we mnie moja znajoma z Polski, która non stop mi mówi, jak to "u nas biegają z bronią" a nie przez to czego doświadczam w Stanach.

    Mam nadzieję jednak, że 2 Amendment jakimś cudem zostanie obezwładnione ...

    Uściski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak jest- sama, odpukać, jeszcze nigdy nie doświadczyłam bezpośrednio żadnej chicagowskiej przestępczości. Mam to szczęście, że mieszkam w stosunkowo bezpiecznej dzielnicy, a do tych południowych po prostu się nie zapuszczam.

      Co do drugiej poprawki- kiedyś sama byłam przeciwniczką posiadania broni, ale teraz widzę coraz więcej sensu w tym prawie. Ludzie po prostu muszą mieć możliwość bronić się przed napastnikami. A gangsterzy raczej i tak nie mają legalnej broni, zmiany w prawie i tak by ich nie dotyczyły.

      Usuń
  5. Dziękuję za post - w samą porę bo w trakcie przerwy wiosennej chcemy się z mężem wybrać na kilka dni do Chicago. On ma mrożącą krew w żyłach opowieść sprzed ponad 20 lat gdy podróżował przez Chicago. Ja znajomym tutaj od zawsze mówię, że tęsknię za europejskim bezpieczeństwem, a na ich krzyki przzeciwko zakazowi posiadania broni odpowiadam, że w Europie nie potrzeba mieć broni by czuć się bezpiecznie we własnym domu (mieszkam w stanie, w którym większość ludzi naprawdę nie szanują życia, mówię tu też o zwierzętach).

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Pamiętnik Emigrantki , Blogger