Post miał być początkowo po prostu "Amerykańskimi akcentami 3", ale tak się jakoś złożyło, że wszystko podpasowało mi do tematu zakupów, więc niech i tak będzie:)
Zaczęło się lato, zaczęły się i wyprzedaże garażowe (garage sale, yard sale). Jest to jedno z najbardziej amerykańskich zjawisk, jakie do tej pory udało mi się zaobserwować. Na czym to polega? Ludzie robią porządki w swoich szpargałach i to, co nie jest im potrzebne, a jest nadal w dobrym stanie, sprzedają za bezcen na zorganizowanej przed domem wyprzedaży. Tutejsze warunki bardzo sprzyjają takiej działalności- w sklepach można nabyć dosłownie wszystko, co może być przydatne podczas organizacji garage sale: tabliczki informujące o wydarzeniu, które można postawić np. na pobliskim skrzyżowaniu, naklejki z cenami czy różnego rodzaju dekoracje mające zachęcić potencjalnych klientów do odwiedzenia miejsca wyprzedaży. Moim zdaniem warto jest odwiedzać wszelkie garage sale, o jakie tylko mamy okazję zahaczyć, bo czasem można wyrwać naprawdę niezłe kąski- moja koleżanka nie dalej jak miesiąc temu stała się szczęśliwą posiadaczką deski i butów do snowboardu za $70! Tak więc warto :) Szczególnie korzystne mogą okazać się garage sales w bogatych dzielnicach. Mieszkańcy niektórych miasteczek nawet umawiają się i organizują wyprzedaże jednego dnia! Ach, już nie mogę się doczekać tych zakupów :) Ogólnie temat garage sale jest bardzo szeroki i możliwe, że kiedyś poświęcę mu jeszcze jednego posta.
Nie tylko na garage sale można dokonać korzystnych zakupów. USA to zdecydowanie kraj wyprzedaży! Praktycznie przez cały rok można trafić w sklepach na różnego rodzaju obniżki- i nie mówię tu o marnych 5% off, ale o wyprzedażach dochodzących do 50-60%, a czasem nawet więcej! Jednymi z moich ulubionych są wyprzedaże w Victoria Secret. Odbywają się one dwa razy w roku (na przełomie grudnia/ stycznia oraz w czerwcu) i są naprawdę ogromne! Jak się człowiek dobrze postara, to można nawet zaopatrzyć się w świetną bieliznę za 25-30% pierwotnej ceny! Dla czytelniczek z USA- jeśli nie wiecie, to właśnie trwają rzeczone wyprzedaże, a więc do VS marsz!:) Aha, i warto zachować paragon, ponieważ jeżeli w ciągu 14 dni od zakupu cena jeszcze spadnie, to możemy ubiegać się o zwrot nadpłaconej różnicy!
A co do tych wyprzedaży sięgających kilkudziesięciu procent- oto, jaką koszulkę udało mi się kupić niedawno w Kohl's na przecenie 90% (!). Zamiast $20 zapłaciłam $2- właściwie to nawet $1,60, dzięki dodatkowej karcie zniżkowej. I buciki z DSW, za które zapłaciłam $15, zamiast $90! USA to raj dla zakupoholiczek!!!
Także prasę można nabywać w korzystnej cenie- wystarczy zamówić prenumeratę. Na zdjęciu obok widać, ile można zaoszczędzić.
Pisałam kiedyś o tym, że w USA jest wszystko szybciej. I tak oto na zdjęciu obok, zrobionym jakoś w połowie maja, możemy zobaczyć sklepową ofertę fajerwerków na 4 lipca, czyli amerykański Dzień Niepodległości (Independence Day). I jak można zaobserwować, od razu można zaoszczędzić do 50%. Widać, ile tak naprawdę warte są te amerykańskie cudeńka ;]
Muszę tu dodać, że ta sama sytuacja występuje przy okazji wszystkich świąt- np. dekoracje na Boże Narodzenie pojawiają się w sklepach już pod koniec sierpnia (!). I nie ma co czekać, aż najdzie nasz świąteczny nastrój, tylko trzeba kupować jak najszybciej, póki jest, bo w grudniu to możemy zaopatrzyć się już tylko w same niewykupione "resztki"....
I na koniec, jeszcze jedna rzecz związana z zakupami w USA (informacja z serii absurdów)- w niektórych miasteczkach jest tak, że gdy kupuje się alkohol, to dowody osobiste sprawdzane są wszystkim osobom w kolejce!
Nieźle - te wyprzedaże to domena całego USA czy w którymś stanie (ach) jest większe nasilenie?
OdpowiedzUsuńA smile is always in style:)))) Boska koszulka!Też taką chcę:))
OdpowiedzUsuńBaaardzo mi sie ten post podoba, chociaz ja sie okazalo, zadna ze mnie "shopping queen" ;)
OdpowiedzUsuńCo do ostatniego punktu, jestem za, u nas tez powinni to robic, jesli juz mi sprawdzac musza...
*jak sie okazalo
OdpowiedzUsuńObchodzę wszystkie wyprzedaże garażowe szerokim łukiem, bojkotuję osiedlową doroczną wyprzedaż (na trawniku wtedy stawiam znaki "nawet nie myśl o tym żeby zaparkować na moim trawniku" + namalowany pistolet), na sąsiadów sprzedajacych swoje śmieci patrzę z nienawiścią a dodatkowo urządzam generalne koszenie trawy, mycie chodnika i tym podobne. Dlaczego? Bo nie lubię jak mi się obcy ludzie kręcą po osiedlu i zaglądają do okien. Do tego te wyprzedaże powodują straszne korki na osiedlowych uliczkach - ludzie parkują bez sensu a sytuację dodatkowo pogarszają pojazdy sąsiadów które z racji zamienienia garażu na lokalną wersję Macy's muszą stać na ulicy. Po to kupiłem dom na strzeżonym i ogrodzonym osiedlu żeby właśnie uniknąć tego bałaganu. A niepotrzebne rzeczy oddaje do Armi Zbawienia czy Goodwill'a - odpis podatkowy jest warty więcej niżbym zarobił na sprzedaży garażowej.
OdpowiedzUsuń:)Do Marek no to b.dobrze Ci się powodzi GRATULUJĘ!!!!! ale Ci nie zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńChętnie bym zahaczyła o takie garage sale... szkoda, że w NL nie widziałam nic takiego (nie licząc Dnia Królowej). Z przecenami to czasem się tak zastanawiam, skoro od samego wystawienia produktu jest on przeceniony, to jaka w rzeczywistości jest jego cena? Czy ktoś ja kiedykolwiek wogóle widział?
OdpowiedzUsuńSzkoda, że takiego trendu nie ma w Polsce.
OdpowiedzUsuńCiekawy blog;)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się Twój blog, te wszystkie ciekawostki i notki z życia wzięte. Z chęcią będę zaglądać :D
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę! Zapraszam jak najczęściej :)
Usuń