Pierwszym odczuciem była wielka radość- od kilku dni czekałam już na przesyłkę od Fryderyka, któremu uprzejme panie na poczcie w Londynie powiedziały, że powinna dojść w 2 dni. Oczywiście w 2 dni nie doszła, stąd moje niecierpliwe oczekiwanie i radość, kiedy w końcu dotarła.
Pozytywne emocje wywołała u mnie już sama oprawa graficzna książki oraz sposób jej wydania- niby takie nic, a zawsze zwracam na to uwagę. W przypadku "Wypominek i wspominek" czytelnik trzyma w ręku istny kalejdoskop- epika przeplata się z liryką, a całość uzupełniają liczne fotografie rodzinne oraz reprodukcje glinianych rzeźb samego Fryderyka. Nie ma więc miejsca na nudę czy monotonię.
Rozpoczynając lekturę najbardziej zastanawiałam się, czy wciągnę się w historię cudzej rodziny, w cudze wspomnienia- czasem przecież nawet opowieści znajomych potrafią zanudzić, a co dopiero historie osób nam całkowicie obcych. Tymczasem, książkę przeczytałam praktycznie jednym tchem (w czym z pewnością pomogło mi także letnie marcowe słońce; oczywiście, gdyby nie było słońca, też pewnie przeczytałabym jednym tchem, ale jestem tak szczęśliwa z powodu dzisiejszej pogody, że nie jestem w stanie o tym nie wspomnieć). Z zainteresowaniem wczytywałam się w każdą kolejną opowieść, z wielką uwagą śledziłam podpisy pod każdym zdjęciem starając się poprawnie rozszyfrować, kim są przedstawione osoby, z napięciem przewracałam kolejne kartki.
Uważam, że jest to duży plus dla każdego autora, jeżeli jego twórczość czyta się lekko i przyjemnie. Oczywiście, są fragmenty, przy których trzeba się zatrzymać, zastanowić, może nawet do nich wrócić, ale mam tu na myśli jedynie niektóre fragmenty liryczne.
Uczucie, które przemawiało do mnie najbardziej z opowieści narratora, to gorycz- jednak nie jest to gorycz świeża i boląca, mam wrażenie, że narrator już dawno pogodził się z różnymi bolesnymi faktami z historii rodziny i gorycz przeistacza w sarkazm.
Natomiast jeśli chodzi o poezję- moim zdaniem każdy wiersz ma inny nastrój, niesie inne przesłanie, inne uczucia. Trafiło do mnie co najmniej kilka z nich, ale pozwolę sobie zaprezentować jeden, który najbardziej odzwierciedla uczucia, które mi samej towarzyszyły w ostatnim czasie:
Listy
nie ma już listów
pachnących kochaniem
nikt dzisiaj liter
nie pieści
ani nie wkłada duszy
w haftowane tęsknotą
koperty
nikt nie omawia szczęścia
nikt nie porusza boleści
rozterek serca
ani radości
listy są teraz zimne
bezduszne
klarowne
pachną prawem
wymowne w treści
najczęściej od osób
nam nieznanych
I cóż więcej można dodać? Mamy Internet, łatwość kontaktów, tylko uczucia chyba już nie te, co kiedyś...
Jeśli chodzi o minusy książki, to muszę wskazać na dwie rzeczy. Po pierwsze, w niektórych miejscach raziły mnie nieco niedociągnięcia edytorskie, jednak nie były one na tyle poważne, żebym miała poczuć oburzenie. Druga rzecz, dosyć nietypowa... to zapach książki. Nie wiem, czy to kwestia papieru, czy może farby drukarskiej, ale miałam momentami wrażenie, że gdzieś w pobliżu znajduje się smażalnia ryb..
Reasumując, bardzo cieszę się, że Fryderyk był tak uprzejmy, żeby wysłać mi swoją najnowszą książkę. Dopełniła ona radości w tym cudownym dniu i pozwoliła mi w bardzo przyjemny sposób spędzić popołudnie. Myślę, że wrócę dno niej jeszcze raz, żeby w większym skupieniu poświęcić się czytaniu poezji.
Ha... spostrzegawcza jesteś. Z tą rybą mnie zabiłaś. Ja mam wieczny katar ale rzeczywiście jak się wwąchałem poczułem zapach taki dziwny... rybi... może rzeczywiście jakiś pstrąg wpadł im do tuszu...
OdpowiedzUsuńChyba nie jest to moj typ...
OdpowiedzUsuńAle jak zobacze w ksiegarni to na pewno zwroce uwage na ta ksiazke !
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=317138374981789&set=a.199817416713886.54474.100000568877359&type=3&theater
OdpowiedzUsuńBylam "Muza" jego...a teraz gnoi mnie na swoim blogu ...smutne
str.11o
OdpowiedzUsuń