Tydzień temu fani sportu mieli nie lada okazję do świętowania- w Chicago odbyła się gala boksu, podczas której walczyło dwóch "naszych" zawodników- Artur Szpilka (waga ciężka) i Andrzej Fonfara (waga półciężka). Obaj panowie wygrali, co zdecydowanie ucieszyło chicagowskich Polonusów, jak i zapewne Polaków w Polsce. Przyznam, że fanką boksu nie jestem w ogóle (choć walki obejrzałam w TV- w końcu cała polonijna część miasta tym żyła), ale pojawiły się głosy, że niektórzy chcieliby dowiedzieć się, jaka atmosfera towarzyszyła całemu wydarzeniu i jak to wszystko wyglądało poza telewizyjną relacją. Poprosiłam więc kolegę, który na żywo doświadczał tej atrakcji, aby napisał krótką relację. Dziś więc zapraszam Was na relację Marcina- przeczytajcie, jak Gala Boksu wyglądała w Chicago :)
Podobne wydarzenie w Chicago do
tego, które miało miejsce 16 sierpnia, odbyło się ponad 50 lat temu. Tego nie
można było przegapić! Jedna z największych gal bokserskich w 'Wietrznym
mieście'. W rolach głównych Artur Szpilka i Andrzej Fonfara. A wszystko to w
nietypowym jak na galę bokserską miejscu... stadionie baseballowym White Sox,
drużyny z południowej części Chicago.
Nie dość, ze galę bokserska miałem okazję oglądać na żywo po raz pierwszy, to także obecność na stadionie baseballowym była mi wcześniej obca. Wszystko było więc dla mnie nowe, a zarazem ekscytujące. Już w drodze na stadion, dało się podsłuchać rozmowy osób, które dyskutowały nad możliwym przebiegiem pojedynków. Według Polaków, Szpilka i Fonfara byli niekwestionowanymi faworytami. Wśród Amerykanów można w głosie było usłyszeć nadzieje, że może jednak Mike Mollo tym razem udanie zrewanżuje się 'Szpili'. Mollo to twardziel z południa Chicago, także walczył u siebie w domu, w dodatku na stadionie White Sox- drużyny, której jest wielkim fanem. Osoba Fonfary nie budziła wątpliwości - całe Chicago kibicowało właśnie jemu. 'Polski książę', bo tak nazywany jest Fonfara za oceanem, od kilku lat mieszka w Chicago. Idol tutejszej Polonii, ale również znany coraz szerzej wśród amerykańskich kibiców boksu.
Nie dość, ze galę bokserska miałem okazję oglądać na żywo po raz pierwszy, to także obecność na stadionie baseballowym była mi wcześniej obca. Wszystko było więc dla mnie nowe, a zarazem ekscytujące. Już w drodze na stadion, dało się podsłuchać rozmowy osób, które dyskutowały nad możliwym przebiegiem pojedynków. Według Polaków, Szpilka i Fonfara byli niekwestionowanymi faworytami. Wśród Amerykanów można w głosie było usłyszeć nadzieje, że może jednak Mike Mollo tym razem udanie zrewanżuje się 'Szpili'. Mollo to twardziel z południa Chicago, także walczył u siebie w domu, w dodatku na stadionie White Sox- drużyny, której jest wielkim fanem. Osoba Fonfary nie budziła wątpliwości - całe Chicago kibicowało właśnie jemu. 'Polski książę', bo tak nazywany jest Fonfara za oceanem, od kilku lat mieszka w Chicago. Idol tutejszej Polonii, ale również znany coraz szerzej wśród amerykańskich kibiców boksu.
Stacja kolejowa mieści się niemal przy
samym stadionie, także po chwili ukazał mi się gigantyczny budynek, gdzie na co
dzień swoje mecze rozgrywa drużyna baseballowa White Sox. W drodze na stadion zostałem
zatrzymany przez amerykańskich robotników, którzy dopytywali z kim dzisiaj
White Sox grają mecz... Zdziwienie, kiedy odpowiedziałem, że na stadionie
odbywa się gala bokserska, trudno opisać słowami.
Już pod samym obiektem dało się wyczuć polska atmosferę. Biało-czerwone barwy widoczne były na każdym kroku. Bez przesadnej kontroli przeszedłem przez bramkę i już bylem wewnątrz. Kupując najtańszy bilet ($32) skazałem się na kilkuminutowa drogę na sama górę stadionu. Budynek jest naprawdę wysoki, dlatego dostanie się na górne trybuny wymaga trochę czasu. Po pokonaniu drogi, natychmiast przekonałem się, jak dba się tutaj o kibica. Na każdym kroku życzliwe osoby, które odpowiedzą na wszelkie pytania. Druga sprawa to zaopatrzenie. Ilość rożnego rodzaju fast-foodów jest niewiarygodna. Wszystko oczywiście bardzo kaloryczne, ale po liczbie ludzi zajadających się m.in. hot-dogami (1 za $5), stwierdzić można było, że ewentualną dietę wszyscy sobie tego wieczora odpuścili. Wiedząc, ze na meczach w USA można pic piwo, ciekawy byłem cen. I tutaj niemiła wiadomość. Prawie $8 za półlitrowe piwo! Dla porównania dodam, że popularny 'czteropak' w polskich sklepach w Chicago kosztuje średnio $6. Cena jednak nie okazała się straszna i sporo polskich fanów cierpliwie czekała na zamówienie.
Już pod samym obiektem dało się wyczuć polska atmosferę. Biało-czerwone barwy widoczne były na każdym kroku. Bez przesadnej kontroli przeszedłem przez bramkę i już bylem wewnątrz. Kupując najtańszy bilet ($32) skazałem się na kilkuminutowa drogę na sama górę stadionu. Budynek jest naprawdę wysoki, dlatego dostanie się na górne trybuny wymaga trochę czasu. Po pokonaniu drogi, natychmiast przekonałem się, jak dba się tutaj o kibica. Na każdym kroku życzliwe osoby, które odpowiedzą na wszelkie pytania. Druga sprawa to zaopatrzenie. Ilość rożnego rodzaju fast-foodów jest niewiarygodna. Wszystko oczywiście bardzo kaloryczne, ale po liczbie ludzi zajadających się m.in. hot-dogami (1 za $5), stwierdzić można było, że ewentualną dietę wszyscy sobie tego wieczora odpuścili. Wiedząc, ze na meczach w USA można pic piwo, ciekawy byłem cen. I tutaj niemiła wiadomość. Prawie $8 za półlitrowe piwo! Dla porównania dodam, że popularny 'czteropak' w polskich sklepach w Chicago kosztuje średnio $6. Cena jednak nie okazała się straszna i sporo polskich fanów cierpliwie czekała na zamówienie.
Na trybunach atmosfera raczej piknikowa.
Co chwilę ludzie z obsługi proponujący piwo i hot-doga. Jak widać, tutaj nie
maja problemu z alkoholem na trybunach podczas imprez sportowych. Jasne, można było
zauważyć osoby, które wypiły trochę tego wieczoru, ale nie było żadnych problemów,
jeżeli chodzi o bezpieczeństwo. Przy mnie grupa Amerykanów co chwilę zamawiała
piwo, ale nie zauważyłem agresywnego zachowania z ich strony. Mam nadzieję, że
taka sytuacja będzie możliwa także niedługo na polskich stadionach.
Smutna informacja dla palaczy. Na
stadionie obowiązuje zakaz palenia. Polak jednak potrafi i wielu podczas przerw
między walkami ruszało na wielki plac znajdujący się za trybunami. Ochrona na
stadionie co chwilę upominała łamiących prawo i informowała, że 'przyjemność'
palenia na terenie stadionu kosztuje $ 500 kary. Trzeba jednak przyznać, że
przymykano oko na całe zdarzenie.
Jeżeli chodzi o doping podczas
walk Polaków, to trzeba przyznać, że fani Artura Szpilki byłli bardzo dobrze
zorganizowani. Zebrani w grupie na tle flagi chicagowskiego fan-clubu Wisły Kraków,
stworzyli atmosferę, jaką można spotkać na meczach piłki nożnej. Amerykańska
widownia podrywała się tylko po udanych akcjach Mike'a Mollo. Tych jak wiemy
nie było zbyt wiele. Za Fonfarą był cały stadion, może z wyjątkiem siedzącej
obok mnie pary ubranej w koszulki piłkarskie reprezentacji Hiszpanii :) Oni z pewnością
dopingowali rywala Fonfary. Głośny okrzyk ‘Andrzej Fonfara' niósł się co raz po
stadionie, jednak do chwili nokautu, można było zauważyć zdenerwowanie wśród kibiców
polskiego boksera mieszkającego w Chicago. Kiedy Fonfara posłał Hiszpana na
deski, a sędzia przerwał później pojedynek, na trybunach zapanowała olbrzymia radość.
Po gali jeszcze przez jakiś czas można było usłyszeć śpiewy polskich kibiców
wokół stadionu White Sox. Mimo, że było już po godz. 23:00, to z pewnością
wiele osób ruszyło dalej świętować sukces naszych rodaków.
Polscy kibice |
Artur Szpilka i Andrzej Fonfara podczas konferencji poprzedzającej galę |
Spore wydarzenie, ale zapewne bardzo ciekawe :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Paweł Zieliński
http://twojwybortwojaprzyszlosc.blogspot.com/
Chociaż jestem starszą nobliwą damą nadszarpniętą zębem czasu to bardzo lubię tę dyscyplinę i oczywiście oglądałam w Polsacie walkę Szpilki!Serdecznie pozdrawiam Maria z Konina
OdpowiedzUsuń