W miniony wtorek, 4 października, rozpoczęła się kolejna edycja loterii wizowej, w której po raz kolejny uczestniczyć mogą obywatele Polski. Dla wielu osób marzących o zamieszkaniu legalnie w USA jest to jedyna droga emigracji. Na czym polega owa loteria, jak z niej skorzystać i co sądzą o niej osoby, które spróbowały swojego szczęścia w losowaniu zielonej karty- o tym w dzisiejszym poście.
--- Poniższy post nie jest poradą prawdą i nie należy go tak traktować. Post zawiera ogólne informacje o zielonej karcie i loterii wizowej, zachęcam do samodzielnego złębienia tematu przed złożeniem aplikacji ---
Czym jest zielona karta?
Zielona karta to potoczna nazwa dla dokumentu jakim jest Karta Stałego Pobytu (Permanent Residence Card). Daje ona przede wszystkim prawo do legalnego mieszkania i pracowania w USA, a poprzez to także m.in. do korzystania z państwowych programów emerytalnych i socjalnych czy, w niektórych stanach, wyrobienia prawa jazdy (w niektórych stanach, choć jest ich coraz mniej, prawo jazdy można wyrobić nawet będąc nielegalnie). Aby utrzymać zieloną kartę, należy mieszkać w USA. Jest to dość istotne, ponieważ niektórzy żyją w przekonaniu, że ów dokument pozwoli im na swobodne odwiedzanie znajomych czy podróżowanie po USA, podczas gdy mieszkać będą w innym miejscu. Jest to błędne przekonanie- jeśli przebywa się poza USA dłużej niż rok, to zazwyczaj zielona karta zostaje odebrana (istnieją wyjątki jak np. biały paszport, ale to inny temat).
Zielona karta jest również etapem do uzyskania amerykańskiego
obywatelstwa. Zazwyczaj, aby starać się o obywatelstwo USA, trzeba być legalnym rezydentem przez 5 lat (w przypadku uzyskania zielonej karty przez małżeństwo z obywatelem USA- 3 lata). Główną zaletą posiadania obywatelstwa jest możliwość głosowania, co niemożliwe jest w przypadku bycia jedynie stałym rezydentem. Jako obywatel, można też mieszkać w innym kraju i nie martwić się o utratę swojego statusu w USA. Tyle że... nawet mieszkając za granicą jako obywatel, podatki w USA trzeba płacić.
Na czym polega loteria wizowa?
Loteria wizowa (Diversity Visa (DV) program) to jedna z możliwości uzyskania zielonej karty. Co roku, Stany Zjednoczone "rozdają" w wyniku loterii około 50 tysięcy zielonych kart dla uczestników z kwalifikujących się państw, czyli takich, które mają niski współczynnik emigracji do USA. Przez długi czas Polska była wyłączona z loterii, jednak od kilku lat obywatele polscy znów są do niej włączeni. Poza wymogiem pochodzenia z kraju kwalifikującego się do loterii, należy spełnić także wymogi dotyczące wykształcenia, o czym dokładniej w instrukcji załączonej poniżej.
W tym roku zgłoszenia do loterii wizowej przyjmowane są od 4 października do 7 listopada 2016 roku. Sam udział w loterii nie wymaga żadnych opłat, należy jedynie wypełnić aplikację online i dołączyć aktualne zdjęcie. Odradzam korzystanie z jakichkolwiek płatnych pośredników, którzy mają pomóc przy wypełnieniu aplikacji czy wręcz "zagwarantować" uzyskanie zielonej karty. Jestem przekonana, że każdy jest w stanie wypełnić aplikację samodzielnie. Jak wspomniałam, udział w loterii jest bezpłatny, jednak jeśli zostanie się wylosowanym i chce się wziąć udział w procedurze imigracyjnej, trzeba liczyć się z opłatami proceduralnymi- lekko licząc, około 600 dolarów na osobę (dokładniejsze wyliczenia
TUTAJ).
Po wypełnieniu aplikacji otrzymuje się potwierdzenie, które należy zachować. Wyniki loterii, poprzez podanie numeru z owego potwierdzenia, będzie można sprawdzać od 2 maja 2017 roku. Warto wspomnieć, że jeśli ktoś został wylosowany w loterii, oznacza to dopiero początek procedury imigracyjnej i nie gwarantuje uzyskania zielonej karty. O zielonej karcie można na przykład zapomnieć, jeśli wcześniej złamało się przepisy prawa imigracyjnego USA.
Gdzie szukać dokładnych informacji o loterii wizowej?
Garść przydatnych linków dla osób chcących skorzystać z loterii wizowej:
Co o loterii sądzą osoby, które w niej uczestniczyły?
I na sam koniec, postanowiłam podzielić się z Wami przemyśleniami Czytelników Pamiętnika Emigrantki, którzy są na różnych etapach korzystania z loterii wizowej i zgodzili się opowiedzieć o swoich perypetiach na potrzeby tego posta. Myślę, że mogą się one okazać przydatne nie tylko dla osób biorących udział w loterii, ale także dla tych, które w innych okolicznościach rozważają wyjazd do USA. Jeśli chcecie podzielić się swoją historią, to śmiało udzielcie się w komentarzu!
Zacznijmy od Piotra, który w tym roku po raz kolejny spróbuje szczęścia w loterii. Opowiada między innymi o tym, dlaczego tak bardzo interesują Go Stany.
"Zawsze
byłem nastawiony, co do jakiegokolwiek wyjazdu na NIE, chociaż byłem w kilku
krajach Europy, mam też znajomych, którzy mieszkają w różnych miejscach, ale
zawsze mówiłem „gdzie mi będzie lepiej jak tu, w domu w Polsce”, aż do czerwca
2013 roku. Byliśmy w tym czasie na czterotygodniowych wakacjach w USA u
siostry żony. Dla mnie był to pierwszy pobyt w świecie w moim wyobrażeniu
nieosiągalnym i znanym tylko z filmów:) Przez pierwsze dwa tygodnie dużo zwiedzaliśmy,
byliśmy między innymi w górach w Południowej Dakocie, Wyoming oraz nad oceanem
w Północnej Karolinie. Było naprawdę super, miejsca, widoki itp., ale było tak
samo fajnie jak na każdych wakacjach; w Chorwacji, Grecji czy w innych krajach
też jest fajnie. Drugie dwa tygodnie spędziliśmy u szwagierki w domu, ona
mieszka w Nebrasce i muszę przyznać, że spodobało mi się ich zwykłe codzienne
życie. Oni też pracują, może nawet więcej niż my, ale z tą różnicą, że wiedzą
za co. Oni są tam, tak jak ja tu, zwykłymi „szarymi” obywatelami. Szwagierka
jest tam od ok. 11 lat, na początku przez trzy lata mieszkała w Północnej
Karolinie, tam poznała swojego aktualnie już męża, później przenieśli się do
Nebraski i tam w ciągu ok. 8 lat dorobili się własnego domu, dobrych samochodów
i innych wygód, oczywiście większość jest kupione na kredyt, ale żeby wziąć
kredyt musi cię być stać na jego spłatę. Po prostu standard życia „szaraka”
jest zupełnie inny niż tu. Szwagierka twierdzi, że w USA jeżeli chcesz pracować
to pracujesz, a za tą pracę stać cię na dobre życie.
Teraz ja…mieszkam na
Śląsku, mam 30 lat, pracuję zawodowo od ok. 10 lat i mój dorobek to, dwa… w
sumie półtora kilkunastoletnich samochodów, wynajmowane mieszkanie o
powierzchni AŻ 30m kwadratowych (oni mają większa komórkę). Aha i pracujemy oboje
z żoną i nie mamy dzieci, wiec ogólnie szału nie ma. Oczywiście możemy sobie
kupić mieszkanie, których jest dużo, ale musiałbym na to poświęcić 1/3 jak nie
½ naszych miesięcznych dochodów, a za te pieniądze wolę pojechać sobie na
wakacje np. do USA;) a poza tymi wszystkimi „wygodami” podobają mi się ludzie
mieszkający tam, ich uśmiech na co dzień, życzliwość, że choćby nie wiem co
się działo to i tak są przekonani, że Ameryka jest najlepsza, największa i
ogólnie są THE BEST:), a to zupełne przeciwieństwo Polaków. Poza tym samochody
i ich duże silniki, budownictwo, osiedla wybudowane jak od linijki… ech itd.
Itd. Drugi raz w USA byliśmy w ubiegłym roku, poza jednodniowym zwiedzaniem
Chicago, całe dwa tygodnie
przesiedzieliśmy w domu i to mnie tylko utwierdziło w przekonaniu, że jest to
moje miejsce na ziemi;) ale 100% pewności będę miał dopiero jak tam trochę
pobędę, popracuję itd.
Co do Loterii Wizowej
to wydaje mi się, że jest najlepsza, powiedzmy bezkosztowna, możliwość dostania
się do USA Tylko mam małą wątpliwość ile w tej loterii jest loterii, czy nie
jest to selekcja oraz wybór najlepszych i najbardziej przydatnych przyszłych
obywateli. Pytałem też w ambasadzie o możliwość łączenia rodzin, ale odpowiedź
była taka, że aktualnie rozpatrują wnioski z przed 12 lat, a koszt złożenia
takiego wniosku to 400 parę dolarów więc trochę to bezsensu."
Jak widzicie, Piotr wciąż stoi przed swoim "szczęśliwym dniem". Monika zieloną kartę już wprawdzie wygrała, ale teraz stoi przed ogromnym dylematem, czy wyjazd na stałe do USA jest dobrym pomysłem w przypadku jej i jej rodziny:
"Wielkimi krokami zbliża się temin kolejnej loterii wizowej będących
dla jednych spełnieniem szansy na rozpoczęcie lepszego życia w USA.
W zeszłym roku sama brałam udział w loterii o zieloną kartę i tak się
właśnie złożyło, że zostałam wylosowana. Dziś stoję przed dylematem
jaką drogę wybrać dla siebie i swojej rodziny, czy spróbować szczęścia
za daleką wodą, czy pozostać tutaj w Polsce, w której tak się składa,
że na obecną chwilę nie jest mi aż tak żle. Większość z Was pewnie
pomyśli sobie to po co wogóle wysyłałaś to zgłoszenie skoro nie chcesz
jechać?
Otóż każdy z nas ma w swoim życiu lepsze i gorsze momenty, a ja
własnie na taki moment natrafiłam w ubiegłym roku. Drogie życie, praca,
ludzie to wszystko mnie przytłaczało. Zawsze chciałam jak najlepiej dla
moich dzieci, a tutaj z wielu rzeczy człowiek poprostu musiał rezygnować-
takie są realia. Przeglądając w interecie wiadomości natrafiłam na
stronę zatytułowaną American Dream i wtedy pomyślałam: "Co mi szkodzi,
spróbuję". Tak się właśnie stało. W moim życiu w
między czasie sporo się zmieniło. W pracy awansowałam, mąż znalazł lepszą
pracę i szczerze mówiąc zapomniałam nawet, by sprawdzić wyniki loterii.
Kiedy odwiedziłam ponownie stronę loterii pod koniec czerwca bieżącego
roku okazało się, że nasza rodzina została wylosowana. W mojej głowie
powstał mętlik: z jednej strony się bardzo cieszyłam, bo to szansa na coś
nowego, a z drugiej byłam przerażona, czy ja tak naprawdę chcę tej zmiany.
Do dziś towarzyszy mi to okropne uczucie, bo przyznam się
szczerze, że nadal nie wiem co mam zrobić. Zawsze wiedziałam czego w
życiu chcę, a teraz poprostu NIE WIEM i to jest przerażające uczucie.
Oczywiście wysłałam dokumenty na kolejny etap loterii, ale wiem, że
czasu jest niewiele i jak zostanę zaproszona niebawem na rozmowę do
Ambasady (mam niski numer) chcę być już pewna, bo jak wiecie wizyta w
ambasadzie wiąże się już ze sporymi kosztami (na moją 4 osobową rodzinę
jest to koszt około 10 tysięcy złotych).
W życiu zawsze jestem optymistką, ale to, że jestem odpowiedzialna
nie tylko za siebie, ale również za moje dwie najcenniejsze istoty
sprawiło, że zaczęłam przyglądać się tematowi z bardziej realistycznego
punktu widzenia. Czytałam wiele opinii , sięgałam do blogów i różne
opinie osoby tam mieszkające wyrażały. Jedni faktycznie zadowoleni ze
zmiany, inni niestety żałują wyjazdu. Na moje nieszczęscie zaczęłam
oglądać serię odcinków "Zielona Karta" i to mnie dobiło.
To, co tam zobaczyłam, jak Ci ludzie żyli na początku swojej przygody w
USA tak bardzo mnie przeraziło, że zaczęłam zadawać sobie pytania czy ja
naprawdę tego chcę?? Czy chcę tak żyć, bo przecież tak właśnie będzie
na samym początku!!! W końcu jadę tam z niczym, wszystko zostawiam w
Polsce...
To wszystko spowodowało, iż na obecną chwilę bardziej jestem za
pozostaniem z tym co mam tutaj, w Polsce, niż wyjazdem do USA. Mam 32 lata, mieszkanie, samochód, pracę, czego chcę więcej??
Wiem, że w Polsce nikt mi nie da gwarancji: dziś praca jest, a jutro
może jej nie być (pracuję w korporacji), ale czy w Stanach tego nie ma?? Tam pojadę i wszystko będę musiała zaczynać od NOWA. Czy tam jest
naprawdę tak wspaniale, że waro rzucić to co tu mam? Nie wiem i
szczerze bardzo liczę na podpowiedzi osób , które podobnie jak ja
borykają się z tym tematem albo którzy kiedyś stali przed takim
dylematem jak ja. Najważniejsze są dla mnie moje dzieci i jeśli mają
tam szansę na lepsze życie w przyszłości, to dla nich jestem w stanie
spakować się nawet dziś."
I na sam koniec- wiadomość od Hani, która wraz ze swoją rodziną już mieszka w USA. Czy jej się podoba, czy jest zadowolona? Przeczytajcie sami:
"Podjęcie decyzji i przyjazd tu był jak wygranie w Totolotka. Zostawienie domu, rodziny i przyjaciół, poprostu decyzja życia.W naszym przypadku to było trudne ze wzgledu na wiek dzieci: 15 i 17 lat. Nowa szkoła, otoczenie. Powiem tak: początki są bardzo trudne. Ciągle myślę, czy dobrze zrobiliśmy zostając tutaj. Dzieciom się tu nie podoba, tęsknią za Polską, mężowi też, także miałam inne wyobrażenie o życiu tutaj.Tu jest życie ciężkie, dużo się pracuje, mało wolnego czasu. Dzięki znajomym i przyjaciółce jakoś dajemy radę, ale bez języka czeka każdego kto tu przyjedzie masakra. Jeśli ktoś ma dobre życie w Polsce, to nie polecam mieszkać w USA na stałe."
Jak widzicie po powyższych wypowiedziach, wylosowanie zielonej karty nie zawsze oznacza magiczne wejscie do krainy mlekiem i miodem płynącej. Wiele osób, które ma szczęście i zostanie posiadaczami zielonych kart w wyniku loterii wizowej, nie ma w USA nikogo i jest zdanych całkowicie na siebie. Czeka ich trudny proces przesiedlenia, znalezienia pracy, szkoły dla dzieci i nauczenia się życia w zupełnie innej rzeczywistości. Absolutnie nie mówię, że jest to niemożliwe i nie zniechęcam Was do spróbowania szczęścia w loterii- uprzedzam tylko, że jest to początek trudnej drogi, która oczywiście może zakończyć się sukcesem i tego wszystkim życzę.
Jeśli są tu osoby, które znalazły się w USA w wyniku wylosowania zielonej karty, to oczywiście zapraszam do podzielenia się swoim wrażeniami, perypetiami i przemyśleniami. Pozostali imigranci w USA- Wasze zdanie również może się przydać osobom, które wahają się co do swojej dalszej drogi!
p.s. Wszelkie niekulturalne bądź obraźliwe komentarze pod adresem osób, których wypowiedzi zamieściłam w poście, będą kasowane. Kulturalna dyskusja jest oczywiście jak najbardziej dopuszczalna i mile widziana :)