W kościele spędziliśmy prawie dwie godziny, choć ponoć to wyjątkowo długo. Najpierw była zwykła msza, podczas której jedynie zostały zapowiedziane chrzciny, a rodzice z maleństwem na rękach nieśli dary. Dopiero po mszy, kiedy inni wierni już się rozeszli i zostali tylko goście, odbył się Chrzest. Ale po kolei. Nadmienię tylko, że w Polsce moje relacje z Kościołem katolickim rozeszły się trwale jakieś 10 lat temu, toteż być może niektóre spostrzeżenia okażą się nietrafione- może w Polsce coś się od tego czasu zmieniło w kwestii prowadzenia mszy?
Bardzo spodobał mi się kościół- po pierwsze, ławki są poustawiane prawie wokół Ołtarza, a po drugie jest bardzo skromny, zamiast bogatych, złotych dekoracji wybrano drewno i motywy kwiatowe. Jak dla mnie super! Obok Ołtarza jest również miejsce dla chóru, zapewne gospel, jednak niestety podczas polskiej mszy takie atrakcje nie występują...
A co do tych modlitewników- oto co można w nich znaleźć:
Wszędzie oczywiście musi znaleźć się coś chwalącego Amerykę... Cóż, taki kraj.
Co mi się bardzo spodobało- odniosłam wrażenie, że tutaj Kościół naprawdę jest wspólnotą. Księża traktują wszystkich jak równych sobie, naprawdę równych, a nie tylko dla pozorów, a takie wrażenie odnosiłam w Polsce.
Przed Mszą na ambonę wyszedł proboszcz, który opowiedział zebranym, co będzie działo się w najbliższym czasie w parafii. Mówił po angielsku, więc potem ksiądz prowadzący mszę po polsku powtórzył to jeszcze raz w ojczystym języku dla tych, którzy nie zrozumieli. Podczas ogłoszeń duszpasterskich dodał jeszcze kilka informacji. Na przykład o poświęceniu zwierząt, które ma się odbyć w najbliższym czasie w parafii. Zwierząt, a także "jeśli trzeba to niesfornych mężów, których także można przyprowadzić." :) W ogóle ksiądz był jak dla mnie super- nawet podczas mszy żartował, a kazanie było naprawdę ciekawe, choć niekoniecznie zgodne z moją myślą i poglądami :P Podczas mszy zaskoczyło mnie kilka rzeczy.
Po pierwsze, ministrantami były dziewczyny. W Polsce to chyba nadal jest niemożliwe, prawda?
Po drugie, oprócz ministrantów (ministrantek?) do Mszy służyło także kilka innych osób (około 8), które potem wraz z księdzem podawały wiernym Komunię oraz- uwaga- wino mszalne! Tak, tak, można było napić się wina :) Ach, nie powiem, kusiło żeby podejść :)
W ogóle muszę przyznać, że Msza odbywała się przy naprawdę dużym udziale parafian. Jak dla mnie super. W ogóle muszę przyznać, choć to może dziwnie zabrzmi, że całkiem dobrze "bawiłam się" podczas mszy, co samą mnie zaskoczyło :)
Po mszy odbyły się Chrzciny. Trwały prawie kolejną godzinę, ale to co mi się szczególnie podobało to to, że ksiądz najpierw w skrócie powiedział, jak będzie wyglądała uroczystość i co poszczególne etapy oznaczają. W ogóle wszystko odbyło się w bardzo przyjaznej i miłej atmosferze, a na koniec nowoochrzczonej można nawet było bić brawo. A tak w tym kościele wygląda chrzcielnica:
I jeszcze kilka zdjęć kościoła z zewnątrz:
Po całej ceremonii wraz z innymi gośćmi udaliśmy się na uroczysty obiad do bardzo ładnej restauracji. My akurat braliśmy udział w dość skromnym przyjęciu- na trochę ponad 20 osób, co jak dla mnie jest zupełnie wystarczającą ilością, ale tutaj nikogo nie dziwą Chrzciny czy Komunie wielkości wesel, nawet na 100 osób! Czy tak wielkie przyjęcia przyjęły się też w Polsce?
A na koniec krótka refleksja. Zdałam sobie sprawę, że mimo iż nie jestem katoliczką, to chyba dopiero teraz dojrzałam do bycia członkiem pewnego rodzaju wspólnoty, którą tworzy Kościół. Gdyby przyszło mi uczestniczyć w takich właśnie mszach, jak pokrótce opisałam, to myślę, że byłaby to dla mnie przyjemność, a nie obowiązek. I faktycznie wracałabym do domu natchniona pozytywną energią... Żeby tak jeszcze ich poglądy bardziej mnie przekonywały...
Cześć:) Ale macie tam pogodę!Wspaniała, ja na razie na nią nie narzekam, bo w Wielkopolsce zawsze troszkę później ta jesień nadciąga niż np na Pomorzu:)Co do kościoła jak bym mieszkała w tam gdzie Ty-chyba zaczęłabym chodzić na msze,bo tez omijam to miejsce szerokim łukiem.Te książeczki pokazują znowu jakie mamy dziadostwo w naszym kraju, u nas by wynieśli, rozkradli-nie ważne po co byle wywlec.. Moja mama jest w Niemczech i tam też są pewne ich zwyczaje które u nas były by nie do pomyślenia-a niby tak jesteśmy do przodu:) Te Laysy limonkowe to pewnie u nas będą za 50 lat hehehe, w USA wszystko szybciej i lepiej jakoś.
OdpowiedzUsuńA wiesz, że dokładnie to samo pomyślałam, kiedy zobaczyłam te książeczki? Że ciekawe ile by w Polsce wytrzymały :D
UsuńOooo, dziewczynki ministrantki?:)
OdpowiedzUsuńChrzcielnica imponująca! Jak jacuzzi!!! :)
Ja byłam pod ogromnym wrażeniem tej chrzcielnicy! Jest ładna sama w sobie, a do tego świetnie komponuje się z resztą kościoła.
UsuńO nie nie, w Polsce też są ministrantki (jak byłam mała widziałam raz, teraz w kościele nie byłam już od 10 lat) (:
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć! Ja nigdy nie widziałam w Polsce dziewczynek służących do mszy, jedynie takie czytające czytania lub spiewające psalmy.
UsuńMnie najbardziej fascynuje w kosciele katolickim w USA to, ze wszyscy (!) ida do komunii (a niekoniecznie wczesniej do spowiedzi).
OdpowiedzUsuńDla niektórych może wystarczający jest rachunek sumienia zrobiony po cichu :)
UsuńZgadza sie i to mi sie wlasnie podoba.
UsuńJa lubie kosciol w USA, nawet wole jak w Pl. Choc bylam w jednym, co nie mile mnie zaskoczyl... Moze o tym prywatnie! :P lol
OdpowiedzUsuńNawet księża mi pomogli w załatwianiu spraw urzędowych, nikt nie wyciągnął ręki po jałmużnę. Raz kiedy chciałam dać na msze za babcie, ksiądz kazał powiedzieć dziękuję i nie wyciągać portfela.
Mialam okazje byc na chrzcinach, hmm mama pochodzenia polskiego, tata meksykańsko-amerykański, był tylko chrzest bez mszy. Malenka była tylko w pieluszce, zanozona w całości w wodzie... typowo po amerykańsku. :) Podobno masz wybór w jaki sposób można ochrzcić dziecko.
Kościół kościołem, ale dla mnie jest to nasza rodzinna tradycja, w końcu nikt mnie się nie pytał. Wkurza mnie koscielna mafia, ale spotkać można i normalnych we wspólnocie. Tyle!!!
Ja się jeszcze nigdy nie spotkałam z chrztem, gdzie dziecko było całe zanurzone w wodzie, jedynie słyszałam o takich przypadkach. Podczas tej opisanej przeze mnie ceremonii ksiądz polewał dziecku głowę wodą święconą, używając do tego ślicznej muszelki! Wyglądało to naprawdę uroczo :)
UsuńJa widzialam ministrantki w niemieckich kosciolach :)
OdpowiedzUsuńrozmieszczenie lawek jest pewnie zalezne od planu kosciola, ktory nie jest zbyt tradycyjny- ja jednak stanowczo wole stare klimatyczne koscioly :))
Uhhh... natomiast hiszpanski kosciol przyprawia mnie o dreszcze ( jest naprawde przeRazajacy :P ) brrrrr
pozdrawiam !!!
Ja wolę tradycyjne, klimatyczne kościoły jedynie ze względu na zamiłowanie do architektury i sztuki, poza tym kojarzą mi się ze skostniałością polskiego systemu kościelnego...
UsuńA hiszpańskie kościoły, podobnie jak włoskie i francuskie, mam nadzieję kiedyś dogłębnie pozwiedzać! :)
również pozdrawiam!
Byłem kiedyś na mszy w tutejszym kościele katolickim - ksiądz zamiast kazania opowiadał dowcipy. Takie trochę z morałem, ale dowcipy.
OdpowiedzUsuńI to jest to! Na pewno lepiej zapadły w pamięć niż nudne, monotonne tradycyjne kazania...
Usuńchyba wolalabym zapadajace w pamiec dowcipy z moralem, niz takie bezmyslne ponure klepanie wkolko tego samego nie dodajac nic dla urozmaicenia. pamietam ze jak bylam dzieciakiem i mama chciala mnie zabrac do kosciola to byl ryk w nieboglosy... nie czailam po co mam tam isc, nudzilo mi sie, bylo zwykle zimno jak w zawilgocialej piwnicy :P pozniej chodzac di kosciola lapalam sie na tym, ze nie potrafie sluchac mszy prowadzonej monotonnym glosem, potrafilam sie wylaczyc i wlaczyc dopiero wtedy, kiedy zauwazylam ze trzeba ukleknac lub wstac i potem znowu bylan na "stend baju" haha ;)
OdpowiedzUsuńJa jako dziecko lubiłam chodzić do kościoła... choć teraz kompleenie nie rozumiem dlaczego! :P
Usuńja jakos przed bierzmowaniem chodzilam ale glownie po to, zeby sie ze znajomymi spotkac, ktorzy tez byli zmuszeni chodzic (po podpis)
UsuńJa bardzo szybko nauczyłam się podrabiać podpisy :P
UsuńJeśli chodzi o ministrantki w kościele to nigdy nie widziałam takowych w Polsce. Co do chrzcin to niektóre rodziny robią ogromne przyjęcia. Knajp wyspecjalizowanych w imprezach okolicznościowych namnożyło się jak grzybów po deszczu. Imprezy na 50 osób nie są niczym dziwnym.Ogólnie odnoszę wrażenie ,że nikt teraz nie chce robić przyjęć w domu.Imieniny, urodziny ,rocznica ślubu- do knajpy.
OdpowiedzUsuńKiedyś nie lubiłam chodzić do kościoła.Teraz chociaż jestem rzadko ale lubię . Kazania potrafią być naprawdę piękne trzeba po prostu dojrzeć do ich słuchania i oczywiście trafić na księdza dobrego oratora.Pozdrawiam serdecznie!
Jakby nie patrzeć taka impreza w lokalu, mimo że droższa, to na pewno wygodniejsza- nie trzeba gotować, martwić się i sprzątać... :)
Usuńja przestałam byćwielce uduchowiona, ale byłam na chrzcinach kilka lat temu w USA (i będe za miesiąć znowu) i mnie też 'zauroczyły' msze tutaj - są jakoś takie bardziej hmmm... 'do Ciebie' :)
OdpowiedzUsuń/harcerzem się bywa do końca życia hihihi :D - fajnie że podoba Ci się moja muzyka - polecam mój najnowszy post to będziesz miała dostęp do szerszego zestawu któy czasem posłuchuje :)/
Niestety, na dobrą mszę trzeba trafić i podejrzewam, że rzadko się to zdarza. Jednak czy to Stany, czy Polska, można trafić na duszpasterzy, do których ludzie się aż garną, a w kościele zawsze tłumy. Sama byłam ostatnio na ślubie, gdzie kazanie było niesamowite, ksiądz, tak samo jak w Twoim przypadku, tłumaczył kolejne etapy sakramentu i ich znaczenie. Kościół na zdjęciach naprawdę piękny, też mi się podoba kombinacja kwiaty+naturalne drewno
OdpowiedzUsuńBardzo ladny kosciol i mam wrazenie (moze sie myle) ze sam budynek swiatyni moze "obslugiwac" kilka odlamow religii chrzescijanskich. To jest dosc czeste zjawisko. A dlaczego tak mysle? Wlasnie ze wzgledu na rozmiary chrzcielnicy. Baptysci chrzcza juz dorosle dzieci, u nich decyzje o przyjeciu chrztu podejmuje sie w wieku kiedy czlowiek juz robi to swiadomie. I wlasnie w czasie ceremonii zanurza sie calego czlowieka. Bylam na takim chrzcie i wyglada to tak, ze osobnik ktorego beda chrzcili w czasie mszy jest proszony o wyjscie na zaplecze kosciola, gdzie sie przebiera i wraca odziany tylko w biala dluga jakby sutanne. Nie wiem, nie sprawdzalam, ale mysle, ze jeszcze ma pod sutanna bielizne;)) Jak widac na zdjeciu jest taki stopien po ktorym wchodzi sie do tej chrzcielnicy (basenu) na tym stopniu ksiadz/kaplan stojac razem z kandydatem odprawia modly, kadnydat sam odpowiada na pytania. W punkcie kulminacyjnym kandydat schodzi stopien nizej i kaplan przechyla go tak aby sie caly zanurzyl. Koniec ceremonii:) Ach, sa jeszcze brawa:)
OdpowiedzUsuńNie bardzo sie tylko moge dopatrzyc na zdjeciu gdzie jest konkretne wejscie do tego "basenu", ale gdzies musi byc. No i widze, ze oprocz duzej chrzcielnicy wlasnie wielkosci malego basenu, jest tez mniejsza czesc, gdzie mozna chrzcic sposobem katolickim male dzieci, ktorym polewa sie tylko glowe.
Nie moge w to uwierzyć...
OdpowiedzUsuń8 lat temu będą w Chicago chodziłam do tego samego kościoła :D
Nie mam stamtąd żadnych zdjęć, dzięki bardzo za odświeżenie wspomnień :DDDD
Swoją drogą mieszkałam bardzo blisko tego kościoła :)
Pozdrawiam już z Polski...
W Zakopanym od 8 lat są ministrantki hahah!
OdpowiedzUsuńCudownie się czyta!
Witam, chciałam się dowiedzieć, gdzie dokładnie znajduje się ten kościół. Pozdrawiam i z góry dziękuję:) Magda
OdpowiedzUsuńPiękny kościół - bardzo klimatyczny. A sama uroczystość chrzcin zawsze jest wzruszająca.
OdpowiedzUsuń