Jeszcze nie tak dawno zapowiadałam, że za kilka tygodni wyruszamy w góry, a już nadszedł czas, by usiąść i wszystko opisać... No cóż, wszystko co dobre, szybko się kończy i tak też było z naszym kilkudniowym wyjazdem do Smoky Mountains :)
Smoky Mountains to południowa część Appalachów, leżąca na granicy stanów Tennessee i Północna Karolina. Na obszarze gór utworzono park narodowy- The Great Smoky Mountains National Park, który został wpisany na listę UNESCO. I bardzo dobrze, bo jest tam naprawdę pięknie! Nie tylko na każdym kroku możemy podziwiać urokliwe górskie strumienie czy bogatą florę, ale także, przy odrobinie szczęścia, możemy podpatrzyć nieco dzikiej zwierzyny. Ja największą chrapkę miałam na niedźwiedzia czarnego- baribala, który dość licznie występuje w tej części kraju. Poniekąd cel udało mi się osiągnąć, choć w nieco innych okolicznościach, ale o tym w jednym z kolejnych postów :)
W góry wybraliśmy się w gronie znajomych. Dzięki temu nie tylko jeszcze milej spędziliśmy czas, ale także mogliśmy pozwolić sobie na wynajem całego domu, w dodatku pełnego różnych wygód, jak choćby jacuzzi czy game room. Przy okazji muszę polecić Wam jedną stronę, na którą trafiliśmy na etapie poszukiwań noclegu- FlipKey. Jest to portal- dziecko strony TripAdvisor, na którym można znaleźć korzystne noclegi na całym świecie. Zdecydowanie polecam! A jeśli ktoś zainteresowany jest wyglądem "naszego" domku, to odsyłam tutaj.
Zatrzymaliśmy się w północno-zachodniej części gór, w okolicach miasteczka Gatlinburg. I to tej właśnie uroczej mieścince chciałabym poświęcić dzisiejszy post.
Spacerując po Gatlinburgu, można poczuć się nieco jak w Międzyzdrojach: wszędzie pełno turystów, a na każdym kroku czekają na nas różnorakie atrakcje i sklepiki z pamiątkami czy miejscowymi wyrobami. Zamienić morze na góry i... zobaczcie sami!
Taka tylko różnica, że zamiast ryb, motywem przewodnim są niedźwiedzie. Na ulicach wskazują nam drogę, w sklepach witają, a wszystkie zakupy możemy zrobić w wersji niedźwiedziowej. Bożonarodzeniowa szopka z pasterzami-niedźwiedziami? Nic nadzwyczajnego!
Spacerując ulicami Gatlinburga, nie sposób nie trafić na destylarnie i winiarnie. A co najlepsze- każda z nich oferuje darmową degustację trunków. Whisky, wino i bimber leją się strumieniami.... choć do małych kieliszków :)
Miasto kryje również wiele uroczych zakamarków, w których znaleźć można interesujące sklepiki. Mnie, jako herbaciarę, najbardziej urzekł "Spice & Tea", oferujący, kto by pomyślał, herbatę i przyprawy :) Oczywiście, z pustymi rękoma nie wyszłam! Jeśli jesteście zainteresowani jego dokładną ofertą, to nie dość, że mają kilka lokalizacji w USA, to jeszcze prowadzą sprzedaż wysyłkową.
Nie samą herbatą i alkoholem człowiek żyje, czasem trzeba też coś zjeść :) Szczególnie polecam 2 miejsca w Gatlinburgu, w którym naprawdę smacznie się pożywiliśmy. I tak oto, na śniadanie warto odwiedzić Pancake Pantry, oferujący przede wszystkim miliony najróżniejszych wariacji naleśnikowych, natomiast późny obiad można połączyć z degustacją miejscowego piwa w Smoky Mountain Brewery.
Jak wspominałam, Gatlinburg to miasto wielu atrakcji. Muzeum Dziwów, Muzeum Titanica, Muzeum Figur Woskowych, to tylko nieliczne z nich. Trzeba przyznać, że wspaniale urozmaicają architekturę miasta!
Jako że czas mieliśmy ograniczony, to zdecydowaliśmy się tylko na jedną z gatlinburskich atrakcji- Ripley's Aquarium. W oceanarium Ripley'a mieliśmy już okazję być kilka lat temu, kiedy odwiedziliśmy Myrtle Beach, jednak muszę przyznać, że jest to tak interesujące miejsce, że warto odwiedzić je kilkukrotnie. W porównaniu do choćby oceanarium chicagowskiego, Ripley's Aquarium nie powala wielkością czy jakością zbiorów, ale ma jeden bardzo duży plus- nie chodzi się po nim od akwarium do akwarium, ale ma się okazję np. pogłaskać płaszczki, wziąć w ręce skrzypłocza czy przejść się podwodnym tunelem obserwując pływające wokół rekiny. Zdecydowanie polecam to miejsce!
Gatlinburg jest przepięknym miasteczkiem i zrobił na nas bardzo dobre wrażenie. Gdyby nie fakt, że góry wzywały, o czym w kolejnych postach, na pewno spędzilibyśmy w nim więcej czasu.
Zatrzymaliśmy się w północno-zachodniej części gór, w okolicach miasteczka Gatlinburg. I to tej właśnie uroczej mieścince chciałabym poświęcić dzisiejszy post.
Spacerując po Gatlinburgu, można poczuć się nieco jak w Międzyzdrojach: wszędzie pełno turystów, a na każdym kroku czekają na nas różnorakie atrakcje i sklepiki z pamiątkami czy miejscowymi wyrobami. Zamienić morze na góry i... zobaczcie sami!
Spacerując ulicami Gatlinburga, nie sposób nie trafić na destylarnie i winiarnie. A co najlepsze- każda z nich oferuje darmową degustację trunków. Whisky, wino i bimber leją się strumieniami.... choć do małych kieliszków :)
Miasto kryje również wiele uroczych zakamarków, w których znaleźć można interesujące sklepiki. Mnie, jako herbaciarę, najbardziej urzekł "Spice & Tea", oferujący, kto by pomyślał, herbatę i przyprawy :) Oczywiście, z pustymi rękoma nie wyszłam! Jeśli jesteście zainteresowani jego dokładną ofertą, to nie dość, że mają kilka lokalizacji w USA, to jeszcze prowadzą sprzedaż wysyłkową.
Nie samą herbatą i alkoholem człowiek żyje, czasem trzeba też coś zjeść :) Szczególnie polecam 2 miejsca w Gatlinburgu, w którym naprawdę smacznie się pożywiliśmy. I tak oto, na śniadanie warto odwiedzić Pancake Pantry, oferujący przede wszystkim miliony najróżniejszych wariacji naleśnikowych, natomiast późny obiad można połączyć z degustacją miejscowego piwa w Smoky Mountain Brewery.
Jak wspominałam, Gatlinburg to miasto wielu atrakcji. Muzeum Dziwów, Muzeum Titanica, Muzeum Figur Woskowych, to tylko nieliczne z nich. Trzeba przyznać, że wspaniale urozmaicają architekturę miasta!
Jako że czas mieliśmy ograniczony, to zdecydowaliśmy się tylko na jedną z gatlinburskich atrakcji- Ripley's Aquarium. W oceanarium Ripley'a mieliśmy już okazję być kilka lat temu, kiedy odwiedziliśmy Myrtle Beach, jednak muszę przyznać, że jest to tak interesujące miejsce, że warto odwiedzić je kilkukrotnie. W porównaniu do choćby oceanarium chicagowskiego, Ripley's Aquarium nie powala wielkością czy jakością zbiorów, ale ma jeden bardzo duży plus- nie chodzi się po nim od akwarium do akwarium, ale ma się okazję np. pogłaskać płaszczki, wziąć w ręce skrzypłocza czy przejść się podwodnym tunelem obserwując pływające wokół rekiny. Zdecydowanie polecam to miejsce!
nowy ulubieniec :) |
rybka, która może żyć na lądzie, a nawet... wspinać się po drzewach! |
seadragon- jedno ze stworzeń, których zawsze wypatruję w oceanariach :) |
skrzypłocze |
Gatlinburg jest przepięknym miasteczkiem i zrobił na nas bardzo dobre wrażenie. Gdyby nie fakt, że góry wzywały, o czym w kolejnych postach, na pewno spędzilibyśmy w nim więcej czasu.
Super:) aż nabrałam ochoty tam pojechać:)pojechać
OdpowiedzUsuńja też! jestem trochę daleko, bo w Albuquerque, ale sobie zapamiętam to miejsce :)
OdpowiedzUsuńNiesmowite miejsce .Podobnie jest w miasteczku Lynchburg w Tennesse i w drodze powrotnej do Filadelfii mielismy zachaczyc o Gatlinburg ale niestety pogoda nam splatala figla i lalo ja z cebra cala droge az do Phily. Wrocimy tam na pewno ,bo wspaniale miejse i atmosfera inna niż u nas czy u was ...Pozdrawiamy
OdpowiedzUsuńUrocze miasteczko. A oceanarium - super!
OdpowiedzUsuńZa każdym razem zadziwia mnie to, że jest tyle miejsc w USA, które posiadają swoje mini muzeum, mini park znanych miejsc itd.
OdpowiedzUsuńPodróżując po Ameryce można zobaczyć mnóstwo fajnych rzeczy, nie zaliczając do tego żadnych większych miast i atrakcji turystycznych. :)
W czasie czytania i oglądania tego posta wydałam z siebie nieskończoną ilość okrzyków "Wow!" :D
OdpowiedzUsuńWspaniałe zdjęcia, aż miło popatrzeć. Faktycznie atrakcje takie jakich w Polsce nie uświadczysz :D
OdpowiedzUsuń