Wybaczcie moje dłuższe niż zwykle milczenie, ale objadłam się pączków i musiałam odpocząć.
Bo to nie tak, że zadowoliłam się naszym polskim Tłustym Czwartkiem, o nie! Przecież kilka dni później w USA obchodzony był Fat Tuesday (Mardi Gras), czyli Tłusty Wtorek. A skoro w domu pojawił się cały karton naszych polskich, pysznych pączków, to nie mogłam im odmówić :) Lubię amerykańskie pączki, nazywane donatami, szczególnie te z Dunkin' Donuts, ale polskie wypieki zdecydowanie biją je na głowę!
Krążą plotki, że Amerykanie, szczególnie ci chicagowscy, również obchodzą Tłusty Czwartek, ale obchodzą go jako "Paczki Day". Oto, jakim zdjęciem podzieliła się ze mną jedna z Czytelniczek, Magda:
Przyznaję, w niektórych amerykańskich sklepach można znaleźć polskie pączki. Ale nie szalejmy- mają je w asortymencie głównie sklepy położone w polonijnych okolicach. A przynajmniej ja nigdy nie spotkałam ich poza polskimi dzielnicami. Powiem więcej- zapytałam kilku znajomych Amerykanów, którzy z Polakami nie mają za dużo do czynienia, czy wiedzą, co to są pączki. Część z nich nie miała pojęcia, a część kojarzyła, że to chyba jakieś polskie jedzenie, ale nie potrafiła powiedzieć nic więcej.
Nie zmienia to faktu, że w niektórych sklepach jednak te nasze pączki można spotkać, i to nawet w stałej ofercie, a nie tylko w okolicach końca karnawału. Z językowego punktu widzenia prowadzi to do dość zabawnych sytuacji. Po pierwsze, nie ma szans na "ą", mamy więc "paczki". Po drugie, jeśli postanowicie kupić jedną sztukę, to na paragonie zobaczycie najczęściej... "1 * paczki" :) Nota bene, podobnie sytuacja przedstawia się w przypadku pierogów, które moim zdaniem są o wiele bardziej znane Amerykanom niż pączki. Mamy bowiem "pierogis", tudzież "pierogies" :) Będąc już w temacie pierogów- spotkałam się z opinią Amerykanów, którzy jedli tylko mrożone pierogi zakupione w sklepie, że są... okropne! Wyobrażacie sobie? Nasze ruskie pierogi okropne? Cóż za barbarzyństwo!- można by pomyśleć. A tymczasem problem polega na tym, że osoba nieznająca wcześniej pierogów, próbująca przyrządzić mrożonki, pomimo instrukcji podanej na opakowaniu nie jest w stanie podać ich w odpowiedni sposób. Bo albo przegotuje, albo niedogotuje, albo zwyczajnie nie wie, by podsmażyć do nich trochę cebulki, ewentualnie dodać śmietany. Tak więc my, Polacy, mamy jeszcze dużo roboty w kwestii propagowania naszej pysznej kuchni :)
Ale wróćmy do tematu pączków. Pomimo, że wielu Amerykanów wciąż za bardzo nie wie, czym są, to nie można powiedzieć, że lokalna telewizja ignoruje nasze wypieki. Na przykład, we wtorkowych porannych wiadomościach chicagowskich pojawił się krótki reportaż o polskich pączkach.
Jeśli ktoś ma ochotę obejrzeć rzeczony minireportaż, zapraszam TUTAJ.
Ciekawym zjawiskiem związanym z amerykańskimi obchodami obchodami Tłustego Wtorku jest nowoorleański Mardi Gras, o którym być może wielu z Was już słyszało. Mianowicie, we Francuskiej Dzielnicy Nowego Orleanu urządzana jest chyba najbardziej znana parada (tak, tak, znów parada- jakież to amerykańskie!), podczas której całe miasto szaleje i tętni życiem. Nigdy nie miałam okazji uczestniczyć w tym wydarzeniu, a przyznam, że bardzo bym chciała. Wyobrażam sobie, jak tego dnia miasto musi być rozbawione i kolorowe! Póki co jednak niestety nie mogę Wam powiedzieć na ten temat więcej, niż sami możecie poczytać w Internecie, więc zapraszam tylko do obejrzenia dwóch filmików na YouTube: pierwszego, pokazującego fragmenty parady, oraz drugiego, ukazującego, co jeszcze dzieje się na ulicach Nowego Orleanu :)
No, tak więc za rok w czwartek objadamy się pączkami, a wtorek spędzamy w Nowym Orleanie i razem z szalejącym tłumem spalamy pączkowe kalorie :)
Paulina to brzmi jak bardzo dobry plan: " tak więc za rok w czwartek objadamy się pączkami, a wtorek spędzamy w Nowym Orleanie " ! :)
OdpowiedzUsuńOch, mnie ten plan również się bardzo podoba! :)
UsuńAmerykanie i te ich parady :) każda okazja jest dobra :))
OdpowiedzUsuńU nas w Phoenix nie ma polskich dzielnic, a w Basha's i Fry's (spozywki) w tlusty czwartek sprzedaja "paczki" (po szesc w pudelku). Ladnie opisana historia paczkow, ale niestety nie sa takie dobre jak polskie. Moje kupilam w Bashas. Nadzien tez od wyboru do koloru; nie wiem dlaczego skusilam sie na budyniowe i niestety byly ochynde. :(
OdpowiedzUsuńJa też lubię donaty z Dunkin' Donuts, ale jednak nie ma jak pączek z advokatem ;)
OdpowiedzUsuń"Kasia's pierogi" robione w Chicago można kupić w Whole Foods - cóż, w wakacje jadam je nader często:D Albo w Giant w niebieskim pudełku, ale wtedy podwójnie mnogie "pierogies"... Chyba nie było Amerykanina, który by nie wiedział, co to są pierogi, ale jakie oczy robili jak opowiadałam, że nadziewam je twarogiem, albo kapustą i pieczarkami:D:D
OdpowiedzUsuńNie dziwię się im, też nie lubię ruskich :) znaczy pierogów, żeby nie było :) A nasze pączki trzeba po prostu rozpropagować, nawet jeżeli w formie "paczki" :)
OdpowiedzUsuńW Oklahomie pączków nie ma i już drugi rok jestem na przymusowym odwyku :( A jeśli chodzi o pierogi to jadłam takie ruskie (właśnie mrożone) i są obrzydliwe ;-) Nie dość, że mdłe w smaku to jeszcze musiał je faktycznie robić ktoś, kto o pierogach tylko słyszał. Wcale się nie dziwię, że wielu Amerykanów nie lubi tej potrawy ;-) Ja teraz jestem na etapie poszukiwania stolnicy, bo nie ma nic lepszego niż pierogi domowej roboty :)
OdpowiedzUsuńJa także swoje PACZKI zaliczylam :D Mam nawet jeszcze dwa:D
OdpowiedzUsuńA ja w UK sama PACZKI smażyłam :) z połowy porcji, bo kto by to przejadł.... a jeszcze część rozdałam :) POZDRAWIAM :)
OdpowiedzUsuńWiększy wybór pączków niż w Polsce:) "Paczki" z bitą śmietaną wyglądają zajebiście:)
OdpowiedzUsuń