niedziela, 7 maja 2017

Jaka jest chicagowska Polonia w 2017 roku?

     Początek maja jest co roku okresem wzmożonej aktywności chicagowskiej Polonii. Nie tylko bowiem drugiego maja świętujemy Dzień Polaków i Polonii za Granicą, ale, co ważniejsze, dzień później obchodzimy rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 maja. W Chicago od ponad 126 lat z okazji tego drugiego święta organizowana jest ogromna parada- największa polonijna parada na świecie. Do tematu parady wrócę w dalszej częsci tego posta, teraz natomiast chciałabym się skupić na nas, na chicagowskiej Polonii.


     Kilka dni temu, z okazji Polonijnych obchodów święta Konstytucji 3 maja, zostałam zaproszona do udziału w sondzie Dziennika Związkowego, w której przedstawiciele różnych zawodów i środowisk zostali poproszeni o odpowiedź na pytanie jaka jest dzisiejsza Polonia. Ponieważ z założenia była to krótka sonda, wszystkie swoje myśli musiałam skondensować w kilku zdaniach. Ale temat w mojej głowie dalej się kotłował i postanowiłam go dzisiaj rozwinąć. Moją wypowiedź na Dziennika Związkowego możecie przeczytać na zdjęciu poniżej, natomiast całą sondę znajdziecie TUTAJ.


        Jaka więc jest ta nasza chicagowska Polonia? Przede wszystkim jest przekrojem całej ludności z Polski. Tak naprawdę dopiero mieszkając w Chicago zauważyłam, że faktycznie mentalność ludzi z zachodniej części Polski różni się nieco od mentalności tych ze wschodu, a sposób myślenia tych z północy niekoniecznie jest taki sam jak tych z południa. Górale, warszawiacy, "śledziki"- może brzmi to kuriozalnie, ale naprawdę da się między nimi wyłapać różnice. I nie ma w tym nic złego! Wręcz przeciwnie- świadczy to tylko o tym, że Polska jest różnorodna, a mimo wszystko jakoś się wszyscy dogadujemy. Podobnie też jak w Polsce, trafiają się w Polonii ludzie dobrzy i źli, mądrzy i głupi, uczciwi i cwaniacy. Dlatego bardzo nie lubię uogólnień jak na przykład ta rada, którą usłyszałam krótko po przylocie do Chicago: "Od Polaków to lepiej się trzymaj z daleka, bo na pewno Cię oszukają". Cóż, minęło prawie 6 lat odkąd mieszkam w Chicago i wcale nie trafiłam tu na więcej nieuczciwych Polaków niż w Polsce, więc do końca nie wiem, skąd to przekonanie, że na emigracji Polak dla Polaka wilkiem.   

Dużą część parady stanowią grupy regionalne. Moje ulubione!

       Jaka jeszcze jest ta nasza Polonia? Tak jak napisałam w sondzie- coraz bardziej nowoczesna i odważna. To już nie są czasy, gdy emigranci z Polski nie znali języka i brali tylko najgorsze prace. Dzisiejsza Polonia jest wykształcona i ambitna. Często sięga po dobrze płatne prace czy wysokie stanowiska. Nie boi się otwierać własnych biznesów. Mamy tu dużo imigrantów z drugiego czy trzeciego pokolenia, a więc urodzonych już w Stanach Zjednoczonych (nie jestem pewna, czy w związku z tym dalej można nazywać ich imigrantami). Nie jest niespodzianką, że językiem angielskim posługują się oni biegle, może czasem trochę gorzej idzie im z polszczyzną, ale są i tacy, którzy po polsku mówią lepiej niż niejeden rodak w Polsce. Niestety, zazwyczaj im dalsze pokolenie, tym i polszczyzna słabsza.
       Kolejna cecha, którą bardzo cenię w chicagowskiej Polonii, to przywiązanie do polskiej kultury i tradycji, a także duma z pochodzenia i historii naszego kraju. Jest to szczególnie widoczne na wspomnianej paradzie, która w tym roku odbyła się w minioną sobotę i z której zdjęcia okraszają ten post. W tym roku w paradzie wzięło udział około 130 grup- w tym przedstawiciele polskich szkół, organizacji, stowarzyszeń, biznesów, a także grup regionalnych, na przykład górali czy białostoczan. Co ciekawe, często nawet w kolejnych pokoleniach Polaków, gdzie w domach nie mówi się już na co dzień po polsku, w dalszym ciągu obserwować można wiele elementów polskich tradycji. 

Nie zabrakło polskiej dumy- husarii

     Pomimo ogromu zalet chicagowskiej Polonii i mojej generalnej sympatii do niej, wciąż nie mogę pogodzić się z kilkoma jej wadami i przejść koło nich obojętnie. Pierwsza wada, która boli mnie niemal fizycznie, to podział, który w ostatnich latach jest coraz bardziej widoczny. Ja rozumiem, że można mieć różne poglądy na wiele tematów i to w gruncie rzeczy jest cecha pożądana. Problem pojawia się, kiedy zaczyna brakować szacunku dla cudzych poglądów i chęci kulturalnego dialogu. Albo po prostu odpuszczenia, jeśli kulturalnie i rzeczowo dyskutować się nie potrafi. Wiem, że w Polsce te podziały również są widoczne- na zwolenników partii rządzącej i opozycji, na katolików i nie-katolików. Niestety, emigracja jest miejscem, gdzie powinniśmy trzymać się razem, bo tylko w ten sposób możemy zbudować społeczność, z którą inne nacje będą musiały się liczyć. Tymczasem, szczerze radzę, jeśli jesteście w Chicago, lepiej omijajcie wchodzenie na tematy polityczno-religijne, bo skończyć się może na rękoczynach. Szczególnie, jeśli nie jesteście zwolennikami PiS i zamierzacie o tym mówić na głos. Druga sprawa jest taka, że ja akurat jestem zdania, że jeśli ktoś mieszka na stałe na emigracji, to nie powinien wtykać nosa w kwestie wyborów w Polsce. Obszernie pisałam na ten temat TUTAJ, więc nie będę się już powtarzać, bo moje zdanie w tej kwestii nie uległo zmianie.

Panie nie szły wprawdzie w paradzie, ale z trybun manifestowały swoje poglądy

     Druga wada Polonii, o której zresztą wspomniałam krótko w sondzie, to brak solidarności. Mam wrażenie, że chicagowska Polonia nie potrafi się dobrze zorganizować, by walczyć o swoje cele. Oczywiście, mamy mnóstwo polonijnych organizacji, ale kiedy przychodzi co do czego, jakoś słabo tę solidarność widać. Jeśli chcemy, żeby Amerykanie traktowali nas poważnie, jako konkretną siłę, to musimy im pokazać, że jesteśmy zjednoczeni i silni. Tymczasem, wspomnijmy chociaż sobotnią paradę. Jak dziś przeczytałam, szacuje się, że wzięło w niej udział kilkanaście tysięcy osób. W mieście, gdzie według statystyk może mieszkać jakieś siedemset tysięcy Polaków i osób polskiego pochodzenia, co czyni nas jedną z największych mniejszości narodowych, raptem kilkanaście tysięcy wzięło w niej udział! Poza policjantami pilnującymi porządku, nie zauważyłam chyba żadnego Amerykanina, który oglądałby paradę. Nie dziwię się- w amerykańskich mediach impreza była bardzo słabo nagłośniona, więc większość miasta zwyczajnie o niej nie wiedziała. W grupach zgłoszonych do parady faktycznie przeszło mnóstwo osób, ale co z tego, skoro raptem garstka osób ją oglądała? Przy barierkach świeciły pustki, amerykańskie stacje telewizyjne pokusiły się jedynie o słabe skróty z wydarzenia (np. TUTAJ), podczas gdy wiele innych parad w mieście jest transmitowanych w całości na żywo. Jak możemy wymagać, by się z nami liczono, skoro nawet na naszą własną, narodową paradę przychodzi marny procent polonijnej społeczności? Co roku mamy szansę, by pokazać naszą siłę i jedność, i co roku dajemy plamę. Przykre to. Mamy największą Polonię na całym świecie i nie potrafimy tego wykorzystać.

Nyska z grupy AUTA PRL

      Pozostając jeszcze w temacie tegorocznej parady muszę przyznać, że odczuwam pewien niedosyt. W tym roku parada przeszła ulicą Columbus- jest to jedna z głównych ulic w Chicago i uważa się, że trasa na jej odcinku to duży prestiż. Moim zdaniem ulica ta w przypadku parady polonijnej w ogóle się nie sprawdza, głównie dlatego, że ulica jest bardzo szeroka, a przestrzeń jest niesamowicie otwarta. Mam wrażenie, że wskutek tego parada wydawała się jakby przytłumiona i taka jakaś bez wyrazu. Dużo bardziej podobała mi się parada dwa lata temu, która zorganizowana została na ulicy Dearborn, również w centrum miasta, ale pomiędzy wysokimi budynkami. Ulica dużo węższa, ale dzięki temu parada była bliższa dla widza, a przy tym specyficznie klimatyczna, ciepła i jakaś taka swojska. Zdjęcia z tamtej parady możecie obejrzeć TUTAJ.

     Kończąc już dzisiejsze rozważania chcę jeszcze doprecyzować, że pod wieloma względami Polonia jest super. Mamy mnóstwo przyzwoicie działających organizacji, zazwyczaj jesteśmy skorzy do pomocy, rozwijamy się i mamy ambicje. Ale może być dużo lepiej. I tego nam życzę.


P.s. Zdaję sobie sprawę, że dzisiejszy post jest słodko-gorzki. Zdaję sobie również sprawę, że poruszyłam w nim trochę tematów, które skłaniać mogą do dyskusji, szczególnie że na tapet poszła polityka i religia. Do kulturalnej i rzeczowej dyskusji jak zawsze zapraszam, ale jednocześnie uprzedzam osoby, które zapragną trollowania i obrażania innych, że ich posty będą natychmiastowo usuwane.

21 komentarzy:

  1. Dlatego właśnie czytam tego bloga, bardzo mocno się z Tobą zgadzam. Masz inne zdanie? Okej, miej, nie ma problemu. Żyj i daj mi żyć. Po prostu.

    Zupełnie zgadzam się też co do głosowania w wyborach jeśli mieszkasz na stałe w innym kraju.

    Pisz jak najwięcej, zawsze czytam z zainteresowaniem.

    Pozdrowienia z Częstochowy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło :) Niedługo zaczynam kilkumiesięczną przerwę międzysemestralną więc myślę, że postów będzie trochę więcej niż w ostatnich kilku miesiącach.

      Usuń
  2. Pani Paulino. Ciekawe, ważne, mądre podejście do tematu. Gratuluję. Ponieważ nigdy nie byłam w Stanach, nie wiem jaka jest tak naprawdę tamtejsza Polonia. Wiem jaka jest ta w Irlandii i tutaj napisze tak jak i Pani "wszędzie można spotkać ludzi dobrych i złych, mądrych i głupich, pomocnych i cwaniaczków".
    Pozdrawiam z Rzeszowa.
    PS. W lipcu znów przyjadą do Rzeszowa Polonusi na Festiwal Polonijny. Oni zawsze pokazują jak Polonia potrafi być dumna, uśmiechnięta i mądra. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O wydarzeniu wiem od jednej z Czytelniczek, może to Pani? Pani Ola stworzyła dla mnie kiedyś króką fotorelację, którą można obejrzeć tutaj: https://www.facebook.com/pg/pamietnikemigrantki/photos/?tab=album&album_id=1197522126936475

      Usuń
  3. Mimo wad fajny jest ten obraz Polonii :)
    A z tymi różnicami regionalnymi po raz pierwszy się zetknęłam na studiach, gdzie poznałam ludzi z całego kraju i zaczęłam zauważać drobne różnice :) Fajna jest taka różnorodność :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też myślę, że nasza Polonia jest fajna. Po prostu może być jeszcze lepsza :)

      Usuń
  4. "ja akurat jestem zdania, że jeśli ktoś mieszka na stałe na emigracji, to nie powinien wtykać nosa w kwestie wyborów w Polsce" --

    Chcialam tylko przypomniec, ze kazdy obywatel polski, niezaleznie od miejsca zamieszkania, ma prawo glosowac w wyborach powszechnych i to wynika z obowiązujacej w Polsce konstytucji.
    Jesli ktos uwaza, ze ow przepis jest niewlasciwy, powinien lobbowac za zmiana konstytucji, a nie pouczac obywateli polskich o tym, kto i gdzie powinien i nie powinien korzystac z przyslugujacego mu prawa wyborczego.

    Serio. Sa kraje, gdzie obywatele mieszkajacy poza granicami kraju iles-tam lat nie maja prawa glosu. Sa takie - jak Wlochy - gdzie jest zarezerwowana odpowiednia ilosc miejsc w senacie dla członków diaspory.

    Dodam jeszcze, ze pozbyc obywatelstwa polskiego nie mozna sie ot tak, na zyczenie. Kazde podanie rozpatruje prezydent, ktory moze pozbawic obywatelstwa, a moze w ogole nie rozpatrzyc wniosku i nie ma procedury odwolawczej. Jestem wiec - czy tego chce czy nie - dozywotnio obywatelem tego kraju, a partie/prezydent w nim urzędujący maja wplyw na moje zycie chociazby przez to, ze zmienia prawo dotyczace paszportow, przekraczania granicy etc.

    Nie uwazam dlaczego mialabym dobrowolnie rezygnowac z wplywu na wladze, ktore to wladze CALY CZAS maja wplyw na moje zycie i to tylko dlatego, ze urodzilam sie tu a nie gdzie indziej, na co nie mialam zadnego wplywu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że każdy obywatel RP ma prawo głosować i skoro już uważa, że musi, to nic mi do tego. Po prostu w moim odczuciu jest to niewłaściwie i wręcz niemoralne głosować, jeśli na stałe mieszka się za granicą, szczególnie poza Unią Europejską, i nie ma się zamiaru wracać do Polski w najbliższym czasie. Szerzej moje argumenty przedstawiłam w poście podlinkowanym w tekście, więc nie chciałabym się powtarzać.

      Co do wpływu władz RP na nas, emigrantów, to pozwolę się nie zgodzić. Moim zdaniem nie mają na nas żadnego realnego wpływu, poza nazwijmy to wpływem emocjonalnym. A decydowanie za ludzi w Polsce na co będą wydawane ich pieniądze jest w moim odczuciu nie na miejscu. Ale tak jak Futrzaku zaznaczyłaś- każdy obywatel ma prawo głosować i ja z tym nie polemizuję. Tylko trochę krzywo na to patrzę ;)

      Usuń
    2. @Paulina:

      Wladze RP maja wplyw, przynajmniej na moje zycie (i z tego co wiem, tysiecy innych, bo ta zmiana przepisow swego czasu byla glosna sprawa i nie dotknela tylko mnie).
      W 2004 zmieniono przepisy o odnawianiu paszportu, dzieki czemu nie jestem w stanie odnowic polskiego paszportu ,poniewaz z przyczyn ode mnie niezaleznych nie jestem w stanie dostarczyc wszystkich dokumentow.

      Gdyby nie to, ze mam rowniez paszport amerykanski, bylabym uwięziona w Polsce (bo paszport w jedna strone konsulat owszem wystawi ale nic poza tym), na dodatek bez prawa legalnej pracy, wynajmu i czegokolwiek (bo zestaw dokumentow potrzebnych do odnowienia dowodu jest taki sam).

      Polskę odwiedzilam pare lat temu i staralam sie tę sprawę załatwic - odbilam sie od urzędniczego muru niemoznosci. Owszem, moglabym wynajac prawnika i wszcząć sprawe przeciwko Rzplitej - ale kosztowaloby mnie to dobrze ponad 20 tys. dolarów i zajelo kilka lat.
      (tu wyjasnilam, jak sprawa wyglada od strony formalnej https://futrzak.wordpress.com/2015/05/17/dlaczego-nie-moge-miec-waznego-paszportu-polskiego/ )

      Takze przepraszam, ale mnie na prawde nie interesuje, jaki wplyw wladze maja na zycie emigrantow TWOIM ZDANIEM. Ja od kilkunastu lat boleśnie odczuwam ten wpływ na własnej skórze. Jest to na tyle absurdalne, ze z powodu tych debilnych przepisow nie moge w kraju przebywac dluzej, niz 3 miesiace (tyle moge na obcym paszporcie). A wizy polskiej nie dostanę, bo przeciez jestem caly czas obywatelem polskim. Furda, ze nie moge pozyskac stosownych dokumentow. To nikogo nie obchodzi. Ale pozbyc sie obywatelstwa tez nie moge!

      No ale ojtam ojtam, przeciez wladze polskie nie maja na moje zycie zadnego wplywu!!! Bo tak powiedziala Paulina.
      No ręce opadają.

      Usuń
    3. Mogę Ci tylko współczuć, ze znalazłaś się w tak niekomfortowej sytuacji, ale w żaden sposób nie zmienia to mojego zdania na temat udziału Polonii w wyborach. Nawet biorąc pod uwagę Twoją sytuację- żadna partia nie idzie po władzę z hasłem zmiany przepisów dotyczących emigrantów (więc jeśli to jest Twój główny postulat, to skąd masz wiedzieć, na kogo głosować?), bo my ich średnio obchodzimy. I bardzo dobrze zresztą- skoro wyjechaliśmy z własnej woli i przez to siłą rzeczy nie płacimy w Polsce podatków, to z jakiej racji mamy wymagać jakichkolwiek działań na naszą rzecz? Ale wróćmy do tych wyborów- głosując na jakąś partię, głosujesz tak naprawdę na to, jakie podatki będą płacić ludzie w Polsce, jaką będą mieć służbę zdrowia, jakie szkolnictwo, czy górnicy dostaną podwyżki, a dzieci będą dokarmiane w szkołach. To są problemy wyborców i to są aspekty, z którymi będą żyć ludzie w Polsce, a nie my- emigranci. Więc czemu mamy decydować za nich? A takie przepisy jak ten, który skomplikował Twoją sytuację, powstają trochę na boku, bez względu na to, jaka partia jest u władzy. Swoją drogą muszę w wolnej chwili dotrzeć do uzasadnienia tych przepisów, bardzo ciekawa jestem jakie było ratio legis, bo brzmi to dosyć kuriozalnie.

      Usuń
    4. To nie jest mój postulat. Ja tylko skomentowalam twoje "Moim zdaniem nie mają na nas żadnego realnego wpływu, poza nazwijmy to wpływem emocjonalnym".

      Otoz maja, i to co opisalam to nie jest jedyny wplyw na zycie emigrantow. Oczywiscie, emigranci obchodza jakakolwiek partie w Polsce na tyle, na ile owe partie moga pozyskac glosy w wyborach. Ja nie urodzilam sie wczoraj i wiem o tym.

      Ja nie wymagam od nich dzialan na moja rzecz. Ja chce tylko, zeby ktos, kto traktuje mnie z buta, chociaz DAL MI MOZLIWOSC WYBORU. Bo jesli nie mam takiej mozliwosci wyboru, to jestem niewolnikiem. I jak narazie jestem. Nie ja jedyna. Uwazasz, ze to jest moralne?

      Tak, sam fakt, ze urodzilam sie tu, a nie gdzie indziej i ze mialam fanaberie wyjechac z tego kraju i zmienic nazwisko, uwazasz ze pozwala rządowi spierdolic mi zycie? No ale w druga strone - hola - ja mam zamknąć dziub??. Z jakiej racji mam wymagac od rządu, ktory ma realny wplyw na moje zycie, czegokolwiek??

      Nie, nie interesuje mnie, ze "takie przepisy powstaja na boku". Byc moze mowisz tak dlatego, ze ciebie to nie dotyczy i az do dzis w ogole nie zdawalas sobie sprawy z tego, jak bardzo rząd polski moze miec wplyw na twoje zycie na emigracji. Ja zyje na emigracji 20 lat i nie jestem juz tak naiwna oraz wiem, co to znaczy jak nie mozesz sie poruszac po swiecie bo rząd kraju, ktorego jestes obywatelem, olał cię (a mam porownanie, bo jestem obywatelem USA i odczulam na sobie jak jestem traktowana w konsulatach USA. Niebo a ziemia.)

      W tej chwili zyje juz w czwartym kraju i zeby uzyskac legalna rezydencje NADAL muszę sie szarpac z gównem, czyli urzednikami najjasniejszej ob** ®Rzplitej, bo z tego kraju potrzebuje zaswiadczenie o niekaralnosci oraz moj akt urodzenia.
      A to nie sa jedyne styczne, gdzie musze uzerac sie z polskim panstwem i jego urzednikami.

      A ty mi nadal mówisz, ze nie mam moralnego prawa decydowac "za nich". Jakich "nich"???? Ten pieprzony rząd i ten kraj bruździ mi w zyciu od prawie dwóch dekad, a ty mnie pouczasz o moralnosci glosowania??? Jak przestaną ingerowac w moje zycie, to ja przestane domagac sie prawa do glosowania. Proste, nie?

      BTW: nie, nie glosowalam na PiS ale to nie ma zadnego znaczenia. Partia na ktora glosowalam nie weszla do sejmu.

      Usuń
    5. Ale o czym Ty mówisz! Ja Ci nic nie mówię, ja Cię nie pouczam! Mówię tylko, jakie jest moje zdanie na ten temat i dlaczego uważam, ze emigranci nie powinni głosować w mojej ocenie. A Ty sobie możesz robić co Ci się żywnie podoba. Chcesz głosować? Głosuj, nic mi do tego. Tylko nie rozumiem dlaczego wchodzisz tu ze swoimi buciorami i robisz taką aferę, jakbym to ja była winna, że masz bałagan w dokumentach. Jak widzę, interesuje Cię tylko Twoje zdanie i Twoja sytuacja- dobrze więc, masz takie prawo, ale nie oczekuj, że każdy będzie Ci przytakiwał.

      Usuń
    6. Przepraszam, ze sie unioslam.
      Tak, rozumiem, ze to jest twoje zdanie i twoja ocena.
      Jednak twoje stwierdzenie:
      "Co do wpływu władz RP na nas, emigrantów, to pozwolę się nie zgodzić. Moim zdaniem nie mają na nas żadnego realnego wpływu, poza nazwijmy to wpływem emocjonalnym" jest po prostu nieprawdziwe.

      Nie oczekuję, zeby ktokolwiek mi przytakiwal, oczekuję jedynie zeby nie zaprzeczac faktom. A te sa takie, ze panstwo polskie na zycie emigrantow MA wplyw.

      Usuń
    7. Tak z ciekawosci poszukalam sobie jak latwo jest sie zrzec obywatelstwa i trafilam na artykul z historia jednej osoby: http://londynek.net/czytelnia/article?start=1&jdnews%5fid=4172199&page=2 Czyli moze latwo osobom niezameznym i swiezo wybylym z PL, ale takie osoby pewnie razej nie podejmuja od razu takiej decyzji. A jak zyciorys bardziej skomplikowany, to wyglada na to ze lepiej sie nie tykac!

      Usuń
  5. Marzy mi się podróż do STANÓW .

    OdpowiedzUsuń
  6. Nyska!:)) Pogodna parada i chętnie bym się wybrała.
    Co do Polonii to z różnymi ludźmi się spotkałam, mieszkałam w różnych krajach i wyniosłam wiele nauczek i nauk:)
    Nadal mamy inne zdanie co do głosowania:) Jestem zorientowana w sytuacji politycznej, znam program partii politycznych, obserwuję działania organów rządzących, podatki płacę w PL również, mieszkając zagranicą i nadal posiadam w Polsce najróżniejsze nazwijmy to "rzeczy", na których los wpływa sytuacja polityczna. W Polsce są osoby, na których mi zależy i chcę żeby im się żyło lepiej. Mam też świadomość na czym to lepiej polega:) Będę chodzić na wybory, póki mi wolno i nie czuję, żebym "wtykała nos".
    Myślę, że poniekąd chodzi Ci może o to, że osoby zagranicą postrzegają rzeczywistość poprzez pryzmat pewnych mediów i propagandowych spotkań z politykami? Na szczęście nie wszyscy:)

    Pod tym postem o głosowaniu jakiś anonim skomentował moją wypowiedź, a ja sobie odpiszę tutaj:
    Jest demokracja i właśnie JA stanowię jednostkę w tej demokracji, z których to jednostek się ona składa. Śmiem twierdzić, że wiem, co jest nie tylko dla mojego kraju ale i dla całego świata złe. Żrący swój własny ogon kapitalizm, prawa wkraczające w wolność jednostki, kierowanie się jedynie własnym interesem, pogłębianie nierówności społecznych, marginalizowanie słabszych itd. Każdy jest kowalem swojego losu? Społeczność tworzą jednostki właśnie. To nie jest jakieś tam słowo, ale każdy z nas.
    Anonim napisał "na ile wieloletni emigrant jest jeszcze członkiem społeczności nazywanej Polska?". Chyba na tyle, na ile się czuje? Społeczność bowiem to osoby powiązane ze sobą nie tylko miejscem zamieszkania. Można gdzieś mieszkać przez wiele lat i nie czuć się częścią społeczności. Można również zostać zepchniętym na margines i napiętnowanym oraz emocjonalnie wykluczonym ze społeczności i wtedy więź ze społecznością pęka, dana osoba pogrąża się w poczuciu krzywdy i nadal mieszkając w tym samym miejscu może już nie czuć się częścią społeczności, a dla oprawców może członkiem społeczności już nie być.

    Uściski!:))

    PS. Wzburzenie FUTRZAKA rozumiem, bo sama też musiałam przejść przez różne ceregiele z ambasadą przez papiery i zamieszanie powstało nie z mojej winy. Zostałam błędnie poinformowana, olana parokrotnie i w końcu sama wszystko spięłam do kupy. W niektórych sprawach przydaje się pomoc prawnika na pewno.

    OdpowiedzUsuń
  7. Z ciekawością przeczytałam i popatrzyłam, muszę przyznać iż mamy ze sobą wiele wspólnego na całym świecie. Nie mogę nie dokonać małego porównania z Polonia obecna w Wielkiej Brytanii. Jest niemal identycznie, Polacy i tutaj rosną w sile, wzbudzają szacunek, kształcą się i zajmują lepsze stanowiska pracy. Są i tacy, których głos bardziej słyszalny jest w urzędach, na uczelniach czy w szkołach. Właśnie polskie szkoły są kuźnią przyszłych liderów i nowych obywateli tego państwa z polskimi korzeniami, stad kształtowane są w duchu poszanowania tradycji ale wciąż za mało zespolenia. Nawet w moim mieście gdzie mieszka około ponad 15.000 Polaków nie ma festiwalu polnijnego, owszem świętujemy ale pod dachem kościoła, salki polonijnej czy zamkniętego środowiska a przecież mamy światu tyle do pokazania. Podziały tu rownież są obecne, nawet znajoma mówiła mi kiedyś iż miasto dzieli się na tych co kumulują się wokół księdza proboszcza i tych, co zapomnieli języka polskiego w gębie ...a ja czuje się rozdarta bo nawet nie pamietam imienia proboszcza a język polski zawsze będzie w moim sercu i głowie nawet jeśli nie taki stylistyczny jak kilkadziesiąt lat temu. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Pamiętam posta, w którym pisałaś o wyborcach za granicą i prawie głosowania. Wtedy też poparłam Twoje zdanie na ten temat. Nie powinien głosować ktoś kto żyje w innym państwie. Wydaje mi się, że jest to po prostu nieuczciwe i sama bym z tego prawa zrezygnowała. Polacy to taki dziwny naród, że najbardziej jednoczy ich wojenka. Póki jest dobrze to każdy tak jakoś działa na własnym podwórku. U nas jest dokładnie na miejscu tak samo. Teraz to dopiero jesteśmy podzieleni. Na wyznawców PISu i ich opozycji. W rodzinach strach mówić o polityce, bo niestety większość rodziców mojego pokolenia jest za PISem. Sama nie poruszam tego tematu przy rodzicach, bo zaraz jest awantura. Więc co tu mówić o zjednoczeniu obcych ludzi jak w rodzinie teraz o to trudno:(
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ojej przeczytałam jeszcze Twoją korespondencję z Futrzakiem i kompletnie jej nie rozumiem. Po tym wszystkim ciśnie mi tylko do niej jedno zdanie: "A kto Ci kazał wyjeżdżać i teraz narzekać i mieć do wszystkich pretensje tylko nie do siebie"....

    OdpowiedzUsuń
  10. Zatem pozostaje mi życzyć, aby było lepiej. Mnie w Polsce brakuje takiego zwartego kolektywu, więc może uda się w Chicago :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Popatrz Paulino to już sześć lat, a jakby wczoraj.

    OdpowiedzUsuń