środa, 9 lipca 2014

Czarny weekend w Chicago i kilka słów o miejskiej przestępczości

    Podczas gdy my, z dala od miejskiego zgiełku, bawiliśmy się wesoło na biwaku, korzystając z długiego weekendu z okazji 4 lipca, w Chicago odbywały się dantejskie sceny. Każdego dnia czarne liczby w policyjnych raportach i mediach rosły, by osiągnąć dość zatrważający wynik. W miniony weekend przestępczość w mieście osiągnęła apogeum- od czwartkowego popołudnia do poniedziałkowego poranka w strzelaninach rannych zostało około 80 osób, z czego 15 zostało postrzelonych śmiertelnie. 5 osób spośród ofiar strzelanin zginęła z rąk policjantów, w tym dwójka nastolatków: 14- i 16-latek, którzy odmówili odłożenia broni, z której mierzyli m.in. w policjantów. Rok temu sytuacja w mieście wyglądała bardzo podobnie- 12 osób zginęło, a około 70 zostało rannych w weekendowych strzelaninach.


     Statystyki minionego weekendu są naprawdę przerażające, ale prawda jest taka, że dzień bez strzelaniny w Chicago to wielkie osiągnięcie- pamiętam, jak z dobry rok temu lokalne gazety rozpisywały się o pierwszym 24-godzinnym okresie bez strzelanin od blisko roku. Strzelaniny są tak bardzo na porządku dziennym, że właściwie nawet nie pisze się o nich w prasie. No, chyba że są wyjątkowo "spektakularne". Natomiast raz w tygodniu "Red Eye" publikuje mapkę z zaznaczoną przestępczością w ostatnich dniach- mapka nigdy nie jest pusta.
        Czy w związku z tym w Chicago każdy nosi ze sobą broń dla samoobrony? Czy nosi się kamizelki kuloodporne? Czy bezustannie jesteśmy naocznymi świadkami zbrodni? Cóż, prawda jest taka, że- odpukać- jak mieszkam w Chicago 3 lata, tak jeszcze ani razu nie byłam świadkiem ani ofiarą zbrodni. Strzały słyszałam może z raz, raz widziałam ostrzelane auto, kilka razy słyszałam, jak to znajomy znajomego coś tam widział, ale to by było na tyle... Znakomita większość przestępczości skupia się po południowej stronie miasta i faktycznie od tamtych rejonów trzymam się z daleka, a po zmroku na pewno nikt by mnie tam nie wyciągnął. Ale co tu dużo mówić, o południu krążą już legendy- przecież nawet Kazik śpiewał: "Zabłądziłem po północy na southcie w Chicago/ Miałem serce w przełyku, lecz nic mi się nie stało". I uprzedzam pytania- tak, na "south'cie" mieszkają przede wszystkim Czarni.


       
     Trafiłam na interesujący raport chicagowskiej policji z 2011 roku na temat przestępczości. Jeśli ktoś ma ochotę przeczytać całość, to odsyłam TUTAJ, natomiast ja wyłapałam takie oto kąski:

* W 2011 roku w Chicago wskutek zabójstw zginęły 433 osoby. Dużo? W 1992 ofiary były aż 943!
* Najwięcej zabójstw jest oczywiście na południu- na mapce dystrykt 1 i 2. W 2011 było to odpowiednio 139 i 133 morderstwa, łącznie 272, czyli zdecydowana większość.
* Ponad 80% zabójstw miało miejsce poza budynkami, z czego większość (297) na drogach i ulicach. 
* Najwięcej ludzi ginie w soboty, najmniej w środy. Najniebezpieczniej jest w godzinach 21-23, natomiast najbezpieczniej między 6 a 8 rano.
* Statystki z lat 1991-2011 wskazują, że najwięcej morderstw popełnianych jest w trzeciej kwadrze roku (lipiec-wrzesień). Czyżby zimą gangsterom nie chciało wychodzić się z domu?
* Ponad 80% morderstw następuje przez postrzał z broni palnej. Kolejne miejsca (po niespełna 7%) zajmują dźgnięcia i napaści.
* Najczęstszym motywem zabójstw są różnego rodzaju kłótnie (przeważają gangsterskie potyczki).
* Ofiary to najczęściej osoby między 20 a 24 rokiem życia, mężczyźni (90%), rasy czarnej (ponad 75%), wcześniej już aresztowane (ponad 76%).
* Mordercy to najczęściej osoby w wieku 17-18 lat, mężczyźni (blisko 90%), rasy czarnej (70%), wcześniej aresztowane (prawie 90%). Przeraża mnie wizja siedemnastolatka z bogatą kartoteką. Kojarzy mi się trochę z młokosem, który chcąc zyskać w oczach lokalnego gangu, odwala całą brudną robotę...


No tak, Chicago nie należy do najbezpieczniejszych miast, choć jest daleko poza czołówką- niedawno wpadł mi w ręce ranking najniebezpieczniejszych miast w USA i Chicago nie znalazło się nawet w dziesiątce. Ale spójrzmy na wszystko jeszcze bardziej optymistycznie- wierząc statystykom, ilość zabójstw w mieście zmniejsza się nieco z każdym rokiem. Idzie więc na lepsze! 

19 komentarzy:

  1. U mnie też raz słyszałam strzały, ale najbardziej popularnym przestępstwem jest ... gwałt. O tym słyszy się najczęściej i faktycznie poszczególne przypadki i próby gwałtu miały miejsce niedaleko mojego miejsca zamieszkania. Sprawcami również są w ponad 70
    % przedstawiciele rasy czarnoskórej. Można nawet sprawdzic na mapce gdzie taki przestepca mieszka i okazuje sie, ze jeden z nich przesiaduje w domu na drodze, ktora często przemierzałam z moim kotem idąc do weterynarza, ale nic mi sie nigdy nie stalo. Strzelanin jako takich nigdy sie nie bałam i tez zachowuje wszelkie srodki ostroznosci i wiem kiedy i gdzie nalezy sie szlajac po miescie a kiedy tego unikac ;) Pocieszajacy jest fakt, ze duze miasto obok ktorego mieszkam nie znajduje sie nawet na liscie 100 najniebezpieczniejszych w przeciwienstwie do Detroit czy St Louis.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O napaściach seksualnych w Chicago też słyszy się stosunkowo często, ale mam wrażenie, że nie są traktowane aż tak poważnie jak strzelaniny i inne zabójstwa.
      Co do St Louis- kiedy jakiś czas temu zobaczyłam ja na liście najniebezpieczniejszych miast w USA byłam w szoku! Wprawdzie spędziłam tam tylko weekend rok temu, ale w życiu nie pomyślałabym, że może być tam tak niebezpiecznie!

      Usuń
  2. tragiczne statystyki .. duże miasta zazwyczaj nie zajdują się czołówce http://www.neighborhoodscout.com/neighborhoods/crime-rates/top100dangerous/ bo po prostu mają dużo ludności

    niestety sprawa jest jasna powszecna dostępność broni dla każdego także przestępców (poprzez dziury w prawie) ..
    a jedak unikałbym kategrozowania kolorami skóry w przestępczości .. po prostu bieda i brak prespektyw są najczęściej u żródła przestępczości ...

    Austin gdzie mieszkam nie ma na liście powyżej ale to niewiele co znaczy .. po prostu trzeba się zawsze mieć na baczności i mieć zdrowy rozsądek by nie być tam gdzie może oberwać nawet przez przypadek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piotrze, liczba ludności chyba nie ma aż takiego znaczenia, ponieważ zazwyczaj dane podaje się procentowo, przeliczając liczbę morderstw czy innych rodzajów przestępczości w stosunku do całej populacji miasta.

      Co do kategoryzacji kolorem skóry/ biedą- idąc tym tropem można by założyć, że największy procent przestępczości powinien być wśród świeżych imigrantów oraz "nielegalnych", gdyż to oni najczęściej są najbiedniejszą częścią społeczeństwa. Jednak tak nie jest. Statystki wyraźnie wskazują, że najwięcej przestępców jest wśród czarnoskórych mieszkańców- i nie jest to rasizm, tylko czyste fakty. Nie przeczę, że ma to często związek z biedą, ale czy brakiem perspektyw? Czarni mieszkańcy mają takie same możliwości jak biali, żółci, czerwoni czy jacykolwiek inni. Wystarczy chcieć i starać się wyjść z tej biedy, możliwości jest mnóstwo, gangi narkotykowe i zabójstwa nie są jedyną opcją, ale są na pewno opcją najgorszą, choć dla niektórych najłatwiejszą.

      Usuń
    2. Paulina sprawy rasowe, imigracyjne, i nierówności społecznej to jest cześć tkaniny za jakiej utkane są Stany na złe i na dobre .. jak już pewnie to znasz Stany to blaski i cienie od każdego zależy co wybierze .my imigranci mało z tym problem zaznajomieni w Polsce i Europie mamy go tu w Stanach przed oczyma i sami musiemy skonfrontować ten temat ...przechodziłem wiele faz przez prawie ćwierć wieku tu za oceanem

      to co napisałaś, że wszyscy mają te same szanse i możliwości niestety ma mało wspólnego z rzeczywistością ..niestety temat podatny na uproszczenia i stereotypy .... problemy już zaczynają się przed urodzeniem bez opieki lekarskiej przed narodzeniem .. potem brak ubezpieczenia zdrowotnego albo wystarczającego na znośnego lekarza i leki .. odżywianie się najtańszym badziewiem (nie wiem czy znasz statystki kto żywi się w McDonaldzie czy Taco Bell) .. a potem już szkoła .. czesto o tragicznym poziomie ..rodzice (a często tylko mama) pracujacy dwie zmiany za płacę minimalną .. wyrwanie się z tej pętli graniczy z cudem ... pomyśl, że to tak jak w filmie 'The Blind Side' .. myślę, że dobrze oddającym realia ...

      tu w Austin mamy bardzo dużo ludności Latino ..(w LA jest podobnie) i wśród nich jest wysoka przestępczość ale często nie w pierwszym pokoleniu kiedy jakiekolwiek perspektywy w 'El Norte' są lepsze niż tam skąd przybywają (powiedzmy to jak imigracja z Europy w 19 wieku od głodu i prześladowań) i jest jakieś oparcie rodziny i znajomych na starcie .. często to to drugie i dalej pokolenie ma wyższą przestępczość wtedy kiedy okazuje się, że ich perspektywy są dokładnie podobne jak ich rodziców czyli sprzątnie za minimalną płacę itd ...

      pozdrawiam słonecznie z południa :^)

      Usuń
  3. To trochę przerażajace - mieszkam w USA juz 20 lat i nigdy jeszce nie słyszałem strzelaniny na ulicy. Ale tu na południu ludzie jakoś mniej sie strzelają. Moze dlatego ze bron jest powszechnie dostępna i nie ma takich ograniczeń jak w. Chicago.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marku, zaskoczyłeś mnie! Nasłuchałam się trochę, jak to na Florydzie jest niebezpiecznie, jak wysoka jest przestępczość, a tu takie wieści! :) Ale fakt, głównie odnosiło się to do Miami i Tampy, a to nie Twoje rejony :)

      Usuń
    2. No właśnie mam wrażenie że zawsze udawało mi się mieszkać w "bezpiecznej" okolicy, gdzie wydarzeniem miesiąca jest przyjazd pogotowia po chorą sąsiadkę...

      Usuń
  4. Marku z całym poważaniem dla Melbourne, FL to jest niewielkie miasteczko gdzie ludzie głównie są zwiazani z high-tech cywilnym i militarnym .. inne części Florydy poza tam gdzie mieszkają babcie i dziadkowie na emeryturze to już inna bajka jak choćby w Miami ...na pewno o tym wiesz i myślisz kiedy tam się wybierasz w podróż bo nie jest bezpiecznie

    myślę, że to co napisałeś o tym, że powszechność broni w jakiś sposób obniża wskażnik morderstw to zupełne duby smalone często powtarzane przez propagandę naiwniaków z NRA (pod muzyczkę producentów broni) ... zapewniam Cię, że w każdy mieście IL, TN (a St Louis, Memphis są w czołówce zabójstw) możesz wpaść do Wal-Martu i wyjść z pół-automatycznym karabinem całkiem legalnie a przestępca może z takowym wyjść z wystawy broni (gun-show) gdzie nie ma żadnego sprawdzania czy był karany

    spójrz na tą listę ..

    http://www.businessinsider.com/most-dangerous-cities-in-the-world-2012-10?op=1

    miasta na niej są w krajach gdzie broń jest powszechnie dostępna - nie ma ani jednego miasta Europy czy rozwiniętych krajów Azji .. prawda jest taka, że mieszkając w Stanach jesteśmy statystycznie kilkadziesiąt razy bardziej narażeni na bycie zastrzelonym niż w UK czy Australii czy choćby Kanadzie ... Dziki Zachód kiedy każdy miał strzelbę nie był bezpiecznym miejscem .. nie wiem jak Ty ale perspektywa odwiedzin w Target lub w kinie lub w Starbucks w kamizelce kulodpornej z hełmem i karabinem u boku dla obrony własnej zupełnie mnie nie interesuje i chyba mało kogo ...
    paranoja NRA dosięgneła zenitu .. tu w Teksasie gdzieniegdzie jacyś wariaci chcą aby nauczyciele chodzili po szkole uzbrojeni .. przypuszczam że czasem ktoś 'zapomniałby' rewolwer na biurku ku uciesze dziatwy .... jak ta paranoja tu do mnie przyjdzie to będę musiał wysłać dzieci do prywatnej szkoły

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nigdy nie byłam i dalej nie jestem zwolenniczką posiadania broni... Ale wydaje mi się, że akurat w Ameryce sytuacja trochę wymusza na obywatelach, by jednak w domu broń posiadali. No bo skoro każdy gangster czy inna szuja może zaatakować Cię swoim "gunem", to niby jak się bronić? To takie trochę zamknięte koło, przerażające.

      Usuń
    2. posiadanie broni czy nie to jest indywidualna decyzja .. statystyki zupełnie nie potwierdzają, że posiadanie broni w domu może kogoś obronić - to jest iluzja ... żadne z masowych zabójstw nie zostało zatrzymane przez kogoś z własną bronią do obrony .. często napastnicy mają cały pół-automatyczny arsenał i kamizelki na sobie ..
      .. uważam, ze posiadanie broni w domu gdzie są dzieci to tykająca bomba .. często ta bronia jest naładowana i niezabezpieczona
      .. broń w domu to też często niestety niesamowita pokusa podczas wszelkich awantur domowych .. wiele ludzi ginie od własnej broni
      tak to jest zamknięte koło

      Usuń
  5. Paulino "No bo skoro każdy gangster czy inna szuja może zaatakować Cię swoim "gunem", to niby jak się bronić?" Wiesz,w Polsce tacy ludzie też zazwyczaj z bronią biegają i atakują innych ludzi, no przecież nie z sikawką na wodę, jednak u nas broni nie może mieć każdy. No i ja się z tego bardzo cieszę, bo tak jak napisał Piotr powyżej to "tykająca bomba" i czasem się słyszy u nas, że doszło do jakiejś tragedii z użyciem broni w niewłaściwy sposób. Coraz mniej podoba mi się ta "Ameryka" i coraz bardziej doceniam nasz kraj :)

    OdpowiedzUsuń
  6. W końcu to miasto Ala Capone ;)
    No cóż, statystyki mówią jasno. Nie da się ich zaczarować poprawnością polityczną, czy pobożnym życzeniem tolerancji.
    Trzeba z nich wyciągnąć wnioski. Co do broni, to bandyta ją zawsze zdobędzie. To tzw przeciętny obywatel ma potem problem z obroną, gdy mu dostęp do niej ograniczyć.
    W Krakowie można dostać nożem lub maczetą po meczu. Ot tak bez wyraźnego powodu. Nie zawsze się ginie od tego, ale czy to znaczy, że jest tam bezpiecznie....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "statystyki mówią jasno. Nie da się ich zaczarować poprawnością polityczną, czy pobożnym życzeniem tolerancji"- idealna puenta do dyskusji powyżej:)

      Usuń
  7. Nie zdawalam sobie sprawy ze tak niebezpiecznie jest w Chicago ....bylismy tam razem z mezem we wrzesniu tamtego roku, ale nic niepokojacego nie zauwazylismy. Takie piekne miasto .... ale tak bywa w wielkich metropoliach. Masz super blog i zagladam do niego czasami. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joasiu- to podobnie jak ja nie zdawałam sobie sprawy jak niebezpiecznym miastem jest St Louis :) Zapraszam jak najczęściej! :)

      Usuń
  8. Tak się zastanawiam... Czy gdybyś miała możliwość mieszkania w innym mieście, to przeprowadziłabyś się? Czy jednak plusy mieszkania w Chicago przeważają nad jego minusami, do których niewątpliwie zalicza się wysoka przestępczość?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, tak naprawdę ciężko powiedzieć. Chicago nie było moim miastem z wyboru, ale naprawdę bardzo je polubiłam. Poza tym- wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma, więc ciężko oceniać, czy w innym mieście byłoby lepiej mieszkać :) Pewnie, marzy mi się zamieszkać na południu, ale wszystko ma swoją cenę :)

      Usuń
  9. Ja słyszałem, że Detroit jest bardziej ciemnym i niebezpiecznym miastem

    OdpowiedzUsuń