Wczoraj wybraliśmy się z Danielem do kina. W końcu, bo przez ostatnie perypetie w kinie ostatni raz byliśmy jeszcze zimą.
Tym razem pojechaliśmy do kina Muvico, do Rosemont, na film "The Hunger Games", o którym tak dużo wszyscy ostatnio mówią. Co do samego kina, to muszę przyznać, że bardzo lubię Muvico- pamiętam, gdy byłam tam pierwszy raz, na "Avatarze", więc spory czas temu. Miałam wówczas wrażenie, że jestem w jakimś ogromnym teatrze, tak pięknie jest w środku! Teraz już nie odczuwałam takich silnych emocji, niemniej z wyjścia i tak jestem zadowolona :)
Sam film również zrobił na mnie dobre wrażenie. Dwie i pół godziny minęły jak mgnienie. Choć przyznam, pomysł na fabułę od samego początku wydawał mi się dość drastyczny, może nawet z lekka psychopatyczny. Ale wykonanie- moim zdaniem bardzo w porządku.
Przed seansem naoglądaliśmy się oczywiście masę zwiastunów. Dzięki temu uświadomiłam sobie, że został już niecały miesiąc do premiery "Dark Shadows" (pemiera 11 maja!). Wampiry już mi się wprawdzie trochę przejadły, ale Johnny- nigdy! :)
Bardzo chętnie obejrzałabym sobie ten film.
OdpowiedzUsuńZnak do toalet jest świetny. Chętnie bym się cofnęła do czasów kapelutków z piórkiem:)
moje zdanie znasz bo czytałaś wcześniej :)
OdpowiedzUsuńkino imponujące - te amerykańskie przestrzenie. U nas jest wszystko ściśnięte, choć moje kino ma 16 sal ale w górę, nie w szerz.
no i wszystko z blachy
Czekam na film z Johnym z niecierpliwoscia :)
OdpowiedzUsuńbardzo fajny blog, gratuluje:)
Usuń