Piękne lato mamy tej jesieni...Póki co każdy dzień słoneczny, grubo ponad 20C na termometrze, aż żal byłoby siedzieć w domu! Dlatego też postanowiliśmy się dzisiaj wybrać do naszego ukochanego miasteczka Long Grove, o którym pisałam już niejednokrotnie. Festiwal jabłek to zawsze dobra opcja na niedzielę :)
Ale nie o festiwalu dziś będzie, o Long Grove też nie będę pisać (odsyłam natomiast TUTAJ). Chciałam się bowiem podzielić pewną ciekawą sytuacją.
Siedzieliśmy dziś ze znajomymi przy stoliku, grzejąc się w promieniach słońca i oczekując na Apple Pie Contest (Konkurs Jedzenia Placka Jabłkowego), kiedy przechodził obok nas latynoski mężczyzna niosący karton ciast na konkurs. I tak sobie przechodząc zwrócił się do nas: "Polski? Widać Polski!". Jak się okazało w dalszej rozmowie, ów mężczyzna ma żonę Polkę, z okolic Zielonej Góry, a sam uwielbia polską kulturę i kuchnię oraz uczy się języka polskiego. I wierzcie mi, całkiem nieźle mu to wychodzi! Ok, może miał trochę problemów gramatycznych, ale mówił bardzo komunikatywnie, z piękną wymową i nawet z polskim akcentem! Opowiedział nam też zabawną historię, kiedy pierwszy raz musiał sam zamówić coś do jedzenia w polskim barze obok jego pracy, więc wykorzystał jedyne zdanie po polsku, które wówczas znał: "Dzień dobry, poproszę pierogi i piwo". I dokładnie tak samo stołował się przez kolejny tydzień :)
Nota bene, być może niektórzy z Was pamiętają, że już kiedyś pisałam o podobnej sytuacji, kiedy to można się nieźle zdziwić, któż może mówić w naszym pięknym języku :) (historię możecie przeczytać TUTAJ)
Ciekawym zjawiskiem, z czego nie zdawałam sobie sprawy przed przylotem do USA, jest swoista "rozpoznawalność" Polaków. Mam na myśli, że Polak Polaka chyba zawsze pozna, a i obcokrajowiec Polaka często też. I nie chodzi mi o takie oczywiste rzeczy jak język czy specyficzne zachowania, czy nawet skarpetki do sandałów (pff, w USA to żadna rewelacja, nie takie cuda widuje się na co dzień!), ale raczej całokształt wyglądu, rysów, postawy, zachowania, itp. Niejednokrotnie zdarzało mi się w Chicago, że ktoś obcy podchodził do mnie i zaczynał mówić po polsku. Zresztą, ja też niejednokrotnie robiłam tak w stosunku do nieznajomych i jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się spudłować. Próbowałam kiedyś rozgryźć, w czym objawia się ta nasza polskość widoczna z daleka i na pierwszy rzut oka, ale wciąż nie potrafię podać konkretnych cech. Ponoć kobiety są bardziej zadbane i eleganckie, ale nie uznałabym tego za regułę, więc ten trop odpada.
I jeszcze jedna kwestia mnie zastanawia- zauważyłam, że Polacy urodzeni w USA już nie wyglądają jak Polacy! Przecież mają w 100% polskie geny, w dużej mierze polskie wychowanie, a mijając ich na ulicy nie przypisałabym im polskiej narodowości! Ktoś coś wie na ten temat? :)
A wracając na chwilę do dzisiejszego konkursu, to zdałam sobie sprawę, że po raz pierwszy widziałam coś takiego na żywo! Częsty motyw w amerykańskich filmach, dziś w końcu zobaczyłam na własne oczy :)